Rozdział 3

Venceslaus

Kiedy zadzwonił do mnie Bruce Roy i powiedział, że jeszcze dziś mam się z nim spotkać, nie wiedziałem czego się spodziewać. Nie brzmiał tak jak zazwyczaj. Zawsze mówił prosto z mostu o co chodzi, a teraz wręcz nalegał żeby spotkać się w cztery oczy. A to spotkanie oznaczało porzucenie garnituru na ten wieczór, założenie jeansów i zwykłego t-shirtu, bo ten pies wybrał jeden z obskurnych barów. Wiedziałem, że w ten sposób chce uniknąć powiązań, bo raczej nikt z wyższych sfer nie chodzi po melinach. Nie ci którzy mają sporo na sumieniu.

Zaparkowałem na parkingu, wyszedłem z samochodu, wyciągnąłem paczkę papierosów z kieszeni i odpaliłem jednego. Już miałem ruszyć w stronę drzwi wejściowych, ale na jezdni zatrzymało się auto, tym samym zastawiając mi drogę. Uniosłem brew, doskonale znałem ten samochód. Okno od strony pasażera zaczęło się opuszczać i zaraz usłyszałem głos Roya.

- Wsiadaj, Hall.

Otworzyłem drzwi samochodu. Oparłem się dłonią o dach auta i pochyliłem w stronę środka.

- Dopiero odpaliłem papierosa, Bruce. Jak tak dalej pójdzie, będziesz mi winien cały wagon fajek.

Zwykle sprawa nie była na tyle poważna, by nie pozwolił mi skończyć. Zwykle czekał aż wypale, ale tym razem było inaczej.

- Wsiadaj z tym cholernym papierosem, Hall.

Zmarszczyłem brwi. Przez te kilka lat współpracy z tym skurczybykiem, zdążyłem się zorientować, że traktuje swoją fure jak świętość, więc jeśli jest gotów wpuścić mnie do auta z papierosem… Wyrzuciłem fajkę na chodnik i wsiadłem do samochodu. Jak tylko zamknąłem drzwi, Roy ruszył przed siebie.

- Co tym razem, szczeniaku?

Zapytałem patrząc się przed siebie. Był ode mnie młodszy o dwa lata, ale nadal był, a z racji, że pracował w policji, to określenie było wręcz idealne.

- Coś mi się obiło o uszy, że masz za dużo wolnego czasu.

Przewróciłem oczami. Oczywiście jak zwykle on zadba o to, by tego wolnego czasu było mniej.

- Do rzeczy.

Rzuciłem obojętnie.

- Chcę żebyś miał oko na moją siostrę, dwadzieścia cztery na siedem.

Wypalił całkiem poważnie, ale dla mnie to był słaby żart. Zaśmiałem się i pokręciłem głową na boki.

- Po pierwsze… Nie jestem pieprzoną nianią by opiekować się jakąś gówniarą. Po drugie, nie wspominałeś wcześniej, że masz siostrę. Po trzecie, za niedługo stuknie mi czterdziestka, myślałem o tym by przejść na emeryturę. Ostatnio coś mnie w krzyżu łupie i myślę, że to z nadmiaru pracy w schronisku.

Dopiero teraz przeniosłem na niego wzrok. Patrzył na drogę, ale widziałem jak jego wkurwienie wzrastało z każdym przejechanym metrem. Zacisnął szczękę, a palce na kierownicy.

- Seraphine jest moją przyrodnią siostrą. Nie jest dzieckiem, bo ma dwadzieścia siedem lat. To jest ostatnie zlecenie i możesz iść na tą cholerną emeryturę. Będziesz miał czystą kartę, ale do rozwiązania sprawy ma jej włos z głowy nie spaść.

Jego wkurwienie rosło, a moja dezorientacja. Skoro w grę wchodziło uwolnienie się od układu z policją…

- Dlaczego mam jej pilnować?

Zapytałem, bo o tym zapomniał wspomnieć.

- Bo tak.

Parsknąłem śmiechem.

- Dobrze wiesz, że nie podejmę się tego, jeśli nie będę nic wiedział.

Ze wściekłości aż zazgrzytał zębami, ale w końcu wymiękł.

- Peter Larson i Eric White.. Miała u nich sesje zdjęciowe. Od tygodnia ma wrażenie, że ktoś ją obserwuje.

O Larsonie i White miałem okazję słyszeć nie raz, więc wiedziałem o co są podejrzewani, ale ta sprawa może się ciągnąć w nieskończoność z ruchami policji w Miami, a ja nie byłem pewien czy chce się użerać z kobietą na dłuższą metę.

- Przydziel jej jakiegoś kumpla po fachu, ja odpadam. Nie potrafię żyć zbyt długo z jedną kobietą, a sprawa Larsona i White ciągnie się jak smród po gaciach, więc wątpię, że tak szybko skończycie.

Roy zatrzymał się z piskiem opon na środku ulicy i gdyby wzrok mógł zabijać, z pewnością byłbym już martwy.

- Nie wkurwiaj mnie. Nie przydziele jej żadnego policjanta bo się zorientują, że coś nie gra. My mamy pieprzone zasady, Hall. Ty ich nie masz, więc wiem, że w razie potrzeby się nie zawahasz. Po wszystkim będziesz wolny, nikt nie będzie ci truł dupska i będziesz mógł robić to na co masz ochotę, bez nadzoru. Z taką ilością kasy, mógłbyś zwiedzić cały świat, a przez nasz układ jesteś zamknięty w Miami.

Naprawdę wkurwiał mnie tym swoim pierzeniem.

- Jeśli zrobisz mnie w chuja, będziesz drugim trupem na mojej liście.

Wycedziłem przez zaciśnięte zęby, a on uśmiechnął się szeroko i ruszył w drogę powrotną.

- Z samego rana mają jej założyć kamery w domu. Jak tylko każdy pojedzie w swoim kierunku, wyśle ci jej adres i numer telefonu na wszelki wypadek. Dostaniesz też zdjęcie, ale obiecuję, jeśli ją dotkniesz chociażby małym palcem u stopy, to cię zajebie.

- Wiedziałem, że szczeniaki lubią gryźć, ale żeby od razu do gardła skakać?

Powiedziałem wyraźnie usatysfakcjonowany. Mogłem go wkurwiać ile tylko miałem ochotę, nie mieli na komendzie takiego człowieka jak ja, więc byłem im potrzebny. Tym bardziej jemu teraz.

- Zaraz ci przypierdolę, Hall.

Zaśmiałem się i poklepałem go po ramieniu gdy zatrzymał się przy parkingu na którym zostawiłem samochód.

- Nie mam w zwyczaju posuwać siostry zleceniodawcy, nawet tej przyrodniej, możesz być spokojny.

Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć wyszedłem z samochodu i wsiadłem do swojego auta. Bruce nie grzeszył urodą, więc spodziewałem się, że z jego siostrą będzie podobnie. Gdy odjechał, wyjechałem z miejsca parkingowego i ruszyłem w przeciwnym kierunku.

Ostatnie zlecenie i będę wolny…
Ostatnie zlecenie i będę wolny…
Ostatnie zlecenie i będę wo…

Powtarzałem w myślach aż poczułem krótkie wibracje w kieszeni spodni wskazujące na wiadomość. Wyciągnąłem telefon, odblokowałem i wszedłem w smsa od Bruce. Adres, numer telefonu do Seraphine i zdjęcie do pobrania. Pierdolę, nic nie pobieram, jak jest tak piękna jak brat, jeszcze telefon mi się zawiesi. Drugi sms od Roya.

Szczeniak: Z racji, że kamery założą rano, zaczynasz już dzisiaj, Hall.

Wziąłem głęboki oddech. Rzuciłem telefon na siedzenie pasażera i skręciłem by jechać w stronę adresu który mi wysłał.

Ostatnie zlecenie i będę wolny.

Jak myślicie, polubicie Venceslausa?🤭
Następny rozdział w niedzielę.❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top