Rozdział 19
Venceslaus
Seraphine tworzyła w simsach postacie, a ja grzebałem w komputerze. Oczywiście, nie mogłem włamać się do komputera czy telefonu Roya. Komórki pozostałej czwórki też były tak poblokowane, że nawet ja nie potrafiłem przez to przejść.
Ale w pieprzonym darknecie pojawiły się amatorskie sekstaśmy i każda z kobiet wyglądała jakby była naćpana. Wszystkie filmy dodane z jednego profilu. Każdy z mężczyzn był w kominiarce. Dlatego to mnie zainteresowało. Miałem wrażenie, że każdą z kobiet już gdzieś widziałem.
Wszedłem w bazę zaginionych która widniała w danych komisariatu i dotarło do mnie, że kobiety na filmach to właśnie te kobiety.
Dostałem powiadomienie o nowym dodanym filmie. Wszedłem od razu i zamarłem. Film z kamer gdy Romano gwałcił Celine.
- Hall?
Odezwała się Seraphine, a ja nie potrafiłem nic z siebie wydusić tylko patrzyłem na monitor.
- Co ty og…
Nie dokończyła. Musiała zorientować się co to za nagranie i gdzie się pojawiło.
- Ale…
Zaczęła cicho. A mnie zaczęła ogarniać wściekłość.
- Kto to wstawił? Po co? Przecież…
I w tym momencie mnie oświeciło. Zaraz wybije północ. W podobnym czasie Roy próbował włamać się na jej kamery. Szuka jej dwadzieścia cztery godziny. To nagranie było schowane głęboko w komputerach psiarni. I zaczęło się wszystko łączyć w kompletną całość. Zaśmiałem się gorzko. Dla mnie nie było już żadnych niewiadomych. To były pewniaki. Wyszedłem z video i wszedłem w całą listę filmów gdzie Seraphine mogła widzieć tylko miniaturki. Wolałbym by nie oglądała reszty.
- Każda z kobiet jest naćpana, każda jest gwałcona i wszystkie są na liście zaginionych.
Spojrzałem na nią. Wyraźnie zbladła.
- Ale dlaczego jest tam wideo z twoją si…
Tym razem ja nie pozwoliłem jej dokończyć.
- Bo Bruce nie jest głupi i zapewne domyślil się, że skoro nikt nie wie gdzie mieszkam, to zabrałem cię do siebie. Chce wyprowadzić mnie z równowagi by dojść do ciebie.
Quinn pokręciła głową na boki.
- Jest policjantem, Hall. Na pewno nie posu…
- Czyżby?
Milczała i nie zapowiadało się by się odezwała. Dlatego zacząłem tłumaczyć.
- Bruce zamiata wszystko pod dywan, Seraphine. A oni robią co chcą. Kontaktują się cały czas i informują na bieżąco. Nie mogę włamać się do ich komputerów czy komórek.
Zacisnęła usta, a w jej oczach zatańczyły łzy.
- Zapewne zapaliła im się dupa, dlatego wykorzystali Celine bo wiedzieli, że tego tak nie zostawię, a wtedy będą mogli mnie kontrolować żebym pracował dla psiarni, a pracuje głównie dla Roya. Wiedział jakie sprawy mi dać, żebym za bardzo nie węszył, a jedynie pomógł.
Zaśmiala się nerwowo.
- Więc skoro on za tym wszystkim stoi i chce mnie dopaść, dlaczego kazał ci mnie pilnować?
I tutaj zaczynają się schody bo co do tej teorii nie byłem pewien.
- Podejrzewam, że nie sądził, że faktycznie na to się zgodzę. Może też w ten sposób chciał cię uspokoić byś straciła czujność.
Zaprzeczyła od razu.
- Dlaczego miałby chcieć mnie tam oddać, by oni…
Wziąłem głęboki oddech.
- Skoro miał na ciebie parcie, obstawiam, że byłabyś kolejną z zaginionych, ale to on by korzystał. Z racji, że jest policjantem udałby zrozpaczonego i nikt by go nie podejrzewał. W końcu każdy sądzi, że traktuje cię jak siostrę, a tak, kurwa, nie jest.
Odwróciła głowę w bok i wytarła mokry policzek. Może i byłem bezpośredni, ale nie miałem zamiaru owijać w bawełnę. Zdążyłem się przekonać, że czasami do jej głowy przychodzą szalone pomysły, więc wolałem by wiedziała, czym ryzykuje jeśli nie będzie się mnie słuchać czy robić coś za moimi plecami. Ja tego tak nie zostawię, ale ona nie mogła się w to wplątać. Nie mogłem tak tego zostawić, skoro ten gnojek stał za śmiercią Celine. Nawet jeśli faktycznie ostatecznie miałbym trafić do pierdla.
Kolejna porcja łez zaczęła spływać po jej policzkach, a ja nie mogłem na to patrzeć. Przysunąłem się do niej na fotelu. Chwyciłem ją w pasie i wciągnąłem na swoje kolana. Zaszlochała i wtuliła się w moją klatkę piersiową.
- Przecież wiesz, że nie pozwolę cię skrzywdzić, tak?
Uspokajałem ją. Pocałowałem jej czubek głowy i zacząłem gładzić jej plecy. Nie odpowiedziała. Spojrzałem na monitor, na etap jej gry i zmarszczyłem lekko brwi. Stworzyła dwie postacie, na podobiznę siebie i mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc również psa.
- Mogę się zgodzić na sierściucha, ale tylko takiego, który w razie potrzeby odgryzie komuś przynajmniej nogę.
Powiedziałem całkiem poważnie, a ona się cicho zaśmiała. Odsunęła się i spojrzała w moje oczy. Wytarłem jej policzki i uśmiechnąłem się lekko.
- Zgoda.
Odpowiedziała cicho. Odgarnąłem kosmyki włosów z jej czoła i wypaliłem:
- To popieprzone bo jesteś tutaj zaledwie dwadzieścia cztery godziny i tyle zdążyło się wydarzyć… Ale nie chcę żebyś wracała do siebie. Nie teraz, nie gdy to się skończy… Chciałbym, żebyś została tutaj. Ze mną.
Nie spodziewała się takich słów. Ja też nie sądziłem, że będę taki wylewny w stosunku do niej. W stosunku do jakiejkolwiek kobiety, ale przy niej nie potrafiłem inaczej. Broniłem się ile mogłem, ale mam już dość odpychania w jej jakikolwiek sposób, skoro ciągnie nas do siebie jak cholera. Chciałem chociaż spróbować z nią coś stworzyć. Normalnego.
- Mogę to przemyśleć, jeśli pozwolisz mi wybrać imię dla psa.
Kiwnąłem głową i musnąłem jej usta.
- Masz wolną rękę.
Przytaknęła.
- A pojedziemy po niego jutro?
Parsknąłem śmiechem.
- Najpierw trzeba jakiegoś znaleźć.
Przygryzła policzek i spojrzała w bok, a ja wiedziałem, że to nie było przypadkowe. W ten sposób próbowała czegoś nie powiedzieć na głos.
- No wyduś to z siebie.
Westchnęła, kiwnęła głową i wróciła do mnie wzrokiem.
- Jakby ci to powiedzieć… Jeszcze przed tym wszystkim zaklepałam sobie psa w jednej z hodowli… Miałam go odebrać tydzień temu, ale przez to, że siedziałam w domu, nie pojechałam i to przełożyłam. No a międzyczasie znalazłam innego psa, też z hodowli, już takiego konkretniejszego, wiesz, obronnego, no bo się bałam i…
Zmarszczyła lekko nos.
- Mam zaklepane dwa psy, tylko trzeba po nie pojechać…
Otworzyłem szerzej oczy, bo tego się nie spodziewałem. A ona zadowolona wzruszyła ramionami.
- Zawsze chciałam mieć psa…
Mógłbym się kłócić, żeby wybrała tylko jednego, ale skoro to miało jej poprawić jakoś humor…
- Więc chodź spać i z samego rana pojedziemy po sierściuchy.
- Ale…
Odchrząknęła lekko.
- Nie interesuje cię nic? Jaka rasa, ile miejsca będą zajmować? Nic?
Zaprzeczyłem głową.
- Nie, bo jeszcze bym zaczął rozważać za i przeciw. Skoro już je wybrałaś i chcesz właśnie te, nie będę się sprzeczał. Pies to pies.
Uśmiechnęła się szeroko. Wstała z moich kolan i wyciągnęła dłoń w moją stronę.
- Wanna czy prysznic?
Zapytała. Chwyciłem jej dłoń i również się podniosłem.
- Zdecydowanie wanna.
Kiwnęła głową i pociągnęła mnie w stronę sypialni, a następnie łazienki. Włączyła wodę. Ściągnęła bluzkę i majtki które miała na sobie. Sam pozbyłem się koszulki. Odwróciła się do mnie przodem i zaczęła rozpinać moje spodnie, patrząc mi przy tym w oczy.
- Przestań, bo pomyślę, że naprawdę wciąż ci mało.
Zaśmiała się na moje słowa, pokręciła głową na boki i odsunęła się.
- Masz rację, lepiej żebyś nie myślał, że chce tylko tego.
Ściągnąłem resztę ubrań. Nalałem trochę płynu do kąpieli do wanny i zakręciłem wodę. Usiadłem w środku, a Seraphine od razu do mnie dołączyła, ale usiadła naprzeciwko mnie.
- Więc czego jeszcze chcesz?
Zapytałem i pod wodą chwyciłem jej stopę, którą zacząłem powoli masować. Wgryzła się w wargę i podkurczyła palce.
- Błagam, mam łaskotki.
Wyjęczała błagalnie, śmiejąc się jednocześnie. Przejechałem dłonią na jej kostkę i to tam zacząłem zataczać kółeczka. Od razu odetchnęła i zaczęła mówić:
- Jak wspomniałam… Zawsze chciałam trafić na wybieg… Starałam się, bo z moim wzrostem może być ciężko, dlatego skupiłam się tylko na sesjach zdjęciowych, mając nadzieję, że komuś się spodobają i zaproszą mnie na wybieg.
Kiwnąłem głową bo to było zrozumiałe, ale nie rozumiałem co ma jedno do drugiego.
- Nie myślałam o facetach, nawet przelotnych romansach bo to odwróciło by moją uwagę od modelingu… Ale wiem, że już do tego nie wrócę.
Zmarszczyłem lekko brwi.
- Przez tą sprawę?
- Mhm..
Westchnęła cicho.
- Dlatego muszę znaleźć coś innego, w czym jestem dobra.
Przytaknąłem, ale nadal nie odpowiedziała na moje pytanie.
- To nadal nie jest odpowiedź na pytanie które zadałem.
Na jej policzki wkradł się róż, po jej twarzy przebiegł cień strachu, a to mnie lekko zdezorientowało.
- Dążę do tego… Że może nie mam zbyt dużego doświadczenia w relacjach damsko męskich, a właściwie nie mam wcale doświadczenia, ale z tobą jest mi dobrze. Mimo że naprawdę działasz mi na nerwy, to czuję się przy tobie tak inaczej…
Mówiła lekko zmieszana. Jakby bała się jak zareaguje na te słowa.
- Inaczej, czyli jak?
Dopytałem, a ona zakryła dłońmi twarz jakby się tego wstydziła. Zaśmiałem się. Położyłem dłonie na jej biodrach i wciągnąłem na swoje uda.
- Inaczej, czyli jak?
Powtórzyłem. Chwyciłem jej nadgarstki i odciagnalem je od jej twarzy.
- Wiesz jak czuje się artysta na koncercie, gdy fani śpiewają jego utwór tak głośno, że nie jest w stanie się przez nich przebić, mimo że ma mikrofon?
Zmarszczyłem się jeszcze bardziej już nic nie rozumiejąc, a ona się lekko uśmiechnęła.
- Też tego nie wiem, ale sądząc po ich minach, wnioskuję, że w głowie przelatuje im myśl “to jest moje miejsce”. Wiadomo, że nie z każdym utworem jest tak samo. Jeden podoba się mniej, drugi bardziej, kolejny wcale. Ale robi wszystko dla swoich fanów, by było im dobrze…
Wtuliła się w moje ciało, a głowę położyła na moim ramieniu.
- Więc… Mimo że oboje mamy specyficzne charaktery, sądzę, że jesteś moim miejscem, bo nikt nigdy nie doprowadził mnie do tylu emocji naraz… Więc… Jeśli faktycznie chcesz… Będę mogła z tobą zostać i chociaż spróbować stworzyć coś fajnego. Będziemy mogli się poznać, jacy faktycznie jesteśmy… Bez strachu i tego całego syfu.
Momentalnie cały się spiąłem. Chciałem żeby ze mną została, ale tamte słowa wypowiedziałem na głos pod wpływem impulsu. Nie odpuszczę sprawy Bruce i tamtej czwórki. Pracują razem, więc wszyscy musieli planować to, jak do mnie dojść, jak skrzywdzić Celine… Nie mogłem tego tak zostawić. A jeśli faktycznie wpakują mnie do pierdla? Czy ona poczeka? Czy będzie na co czekać jeśli dostanę dożywocie?
Quinn odsunęła się ode mnie i spojrzała w moje oczy.
- O czym tak zawzięcie myślisz?
Nie chciałem jej okłamywać, czy nawet czegokolwiek zatajać. Tym bardziej jej od siebie odpychać, bo jeśli jej nie powiem o swoich zamiarach, z pewnością będę ją jakoś od siebie odsuwał, by jednak się do mnie zniechęciła, ale nie potrafiłem. Bo wiedziałem, że bez niej, wrócenie do normalnego życia w samotności, wcale nie będzie takie łatwe, o ile w ogóle możliwe.
- Po tym co stało się z Celine, obiecałem sobie, że każdy kto miał coś z tym wspólnego, dostanie to na co zasłużył… Do tej pory sądziłem, że Romano działał sam, ale po tym co zobaczyłem parę minut temu, wiem, że wszyscy są w to zamieszani.
Przełknęła ślinę, więc zapewne nie musiałem mówić, co z nimi zrobię jeśli ich dopadnę. Nawet ta pieprzona Melody. Z nią też nie miałem zamiaru się cackać.
- Zacznę od tej czwórki, a na koniec zabawię się z Brucem, Seraphine. Pięć morderstw. Dostanę dożywocie, bo z pewnością nie zamiotą tego pod dywan tak po prostu. Nie chcę żebyś na mnie czekała bo nie będzie na co. Zmarnujesz sobie resztę życia.
W jej oczach błysnęło coś czego nie potrafiłem nazwać. Po chwili bez słowa wyszła z wanny, owinęła się ręcznikiem i poszła do sypialni. Wziąłem głęboki oddech. Wyszedłem z wody i gdy sięgałem po ręcznik usłyszałem:
- Spotkajmy się jutro. Ty, Eric White, Peter Larson i wasz stary, bo naprawdę mam, kurwa, dosyć tych gierek.
W następnych rozdziałach pojawi się ktoś, z innej mojej książki.😏 Macie jakieś pomysły kto to może być?😈
Widzimy się w poniedziałek.❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top