Rozdział 15

Venceslaus

Miałem być za godzinę, ale się przeciągnęło. W jednej drogerii nie było wszystkich kosmetyków jakie chciała, więc musiałem jechać do kolejnej. Byłem też w sklepie z elektroniką by kupić Seraphine nowy telefon i kartę. Została bez telefonu przeze mnie, więc musiałem jej kupić nowy, a właściwie chciałem. Wolałem mieć z nią kontakt, gdy będę wychodził z domu, tak jak na przykład teraz. Wjechałem do marketu by kupić nutellę oraz orzeszki i kilka innych produktów spożywczych. Straciłem poczucie czasu i tak też mój wyjazd zakręcił się koło dwóch godzin.

Zaparkowałem na podjeździe. Wyszedłem z samochodu,wyciągnąłem torby z bagażnika. Wszedłem do domu i od razu udałem się do kuchni. Spojrzałem na wyspę gdzie były kanapki, dwa talerze oraz dwie kawy. Czekała na mnie ze śniadaniem? Zmarszczyłem lekko brwi i odłożyłem wszystkie zakupy na blat. Ruszyłem do sypialni bo zapewne to tam siedziała. Była zła, że nie wyrobiłem się w czasie?

- Seraphine.

Odezwałem się gdy wszedłem do środka, spojrzałem na nią i zamarłem. Siedziała na podłodze oparta o łóżko, płakała i drapała się po szyi. Próbowała wziąć głębszy oddech, ale były płytkie i szybkie. Miała atak paniki. Podbiegłem do niej, klęknąłem przed nią, położyłem dłonie na jej policzkach i nakierowałem jej twarz na swoją. Świdrowała wzrokiem po mojej twarzy, ale chyba jeszcze nie zdawała sobie sprawy, że już wróciłem.

- Oddychaj głęboko.

Powiedziałem spokojnie chociaż czułem jak w środku wszystko mi się trzęsie. Co doprowadziło ją do takiego stanu? Chwyciłem jej nadgarstki i odsunąłem jej dłonie od jej szyi by nie zrobiła sobie większej krzywdy. Spojrzałem na podrapaną skórę i dopiero teraz zauważyłem ślady swoich palcy które zapewne zostawiłem gdy ścisnąłem jej krtań.

- M-Myślałam…

Zaczęła, ale przez jeszcze szalejący oddech nie mogła dokończyć. Spojrzałem w jej oczy i widziałem w nich ulgę. Przeze mnie miała atak? Puściłem jej nadgarstki i wytarłem kciukami jej mokre policzki, lekko rozmazując jej tusz.

- Oddychaj, spokojnie.

Wyszeptałem, a ona zaszlochała i wtuliła się w moją klatkę. Bez zastanowienia ją objąłem. Zacząłem gładzić jej plecy, a ona powoli się uspokajać.

- Nie wracałeś… Laptop znów wydawał ten dźwięk i myślałam, że…

Mówiła cicho zaciskając palce na mojej koszulce. Pokręciłem głową na boki i pocałowałem jej czoło.

- Straciłem rachubę czasu… Poza tym, jest dopiero południe, takie rzeczy zazwyczaj robi się późnym wieczorem albo nocą.

Rzuciłem chcąc rozładować napięcie, ale zamiast jej śmiechu, dostałem z piąstki w ramie. Uśmiechnąłem się pod nosem.

- To nie jest zabawne.

Wymamrotała w moją koszulkę, a ja się zaśmiałem.

- Chwilę wcześniej nie było, owszem, ale teraz jest.

Prychnęła i chyba nawet nie myślała, żeby się odsunąć, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Nie odpowiedziała, po prostu milczała i chowała twarz w mojej klatce.

- Mogę już puścić?

Zapytałem po dłuższej chwili chcąc się trochę podroczyć.

- Nie.

Odpowiedziała przylegając do mnie jeszcze bardziej. Miałem wrażenie, że czuje każdą krzywiznę jej ciała. Jej ciepło połączone z wanilią… Zamknąłem na chwilę oczy, próbując nad sobą zapanować. Parę minut temu płakała, miała atak. Nie powinienem myśleć w ten sposób, ale zaraz dostanę do głowy. Położyłem dłonie na jej biodrach i odsunąłem ją od siebie. Popatrzyłem w jej oczy. Tym razem widziałem w nich lekką dezorientację, ale mimo to się podniosłem i wyciągnąłem rękę w jej stronę.

- Chodź, kupiłem ci coś i po tym co zobaczyłem po powrocie nie masz możliwości by powiedzieć “nie trzeba było”.

Chwyciła moją dłoń, wstała jeszcze bardziej zmieszana niż była chwilę wcześniej. Ruszyłem razem z nią do kuchni. Podszedłem do toreb z zakupami i wyciągnąłem kartonik z nowym telefonem oraz kartę do niego.

- Fakt faktem, proponuję nie logować się na social media i nie kontaktować się z…

- Nie będę ryzykować, ale przyda się do kontaktu z tobą gdy wyjdziesz z domu.

Przerwała mi, a ja byłem w lekkim szoku. Nie myślałem, że tak łatwo pójdzie. Skierowałem na nią wzrok, a ona wzruszyła ramionami.

- Możesz mieć co do Bruce rację, więc wolałabym by uznał mnie za zaginioną… Może wtedy dowiemy się czegoś więcej.

Puściła moją dłoń i chwyciła kartonik z urządzeniem.

- Ale nie musiałeś brać najnowszego mod…

- Nie musiałem, ale chciałem.

Tym razem to ja jej przerwałem. Kiwnęła lekko głową i przygryzła policzek.

- Dziękuję.

Odłożyła kartonik na blat, stanęła na palcach i pocałowała delikatnie mój policzek. Zrobiła to w tak niewinny sposób, że nie wiedziałem w co wierzyć. W tą wersję która rzuca podtekstami, czy tą delikatną, kruchą… Odsunęła się, a ja miałem wrażenie, że wciąż czuję jej usta na skórze. Odchrząknąłem po chwili, chociaż mając świadomość, że już mnie nie dotyka, chciałem błagać o choć jeszcze jeden niewinny pocałunek.

- Kupiłem też kosmetyki o które prosiłaś, orzeszki i nutellę.

Zacząłem wykładać wszystkie produkty na blat by zaraz je schować do szafek. Musiałem zająć czymś ręce, zanim zrobię coś głupiego. Cholernie głupiego, bo jeszcze kilka godzin temu, dałem jej do zrozumienia, że nie myślę chujem. Ale ta pieprzona wanilia, miękkość jej ust, to jak wygląda... Dodatkowo teraz cały czas czułem na sobie jej wzrok.

- Masz pracę?

Zwyczajne pytanie, ale patrząc na okoliczności, miałem ochotę się zaśmiać.

- Gdybym miał pracę, sądzisz, że byłbym dostępny dwadzieścia cztery na siedem?

Odbiłem piłeczkę nawet na nią nie patrząc. Nie odpowiadała zbyt długo, więc dodałem.

- Pracuje dla policji gdy trzeba. Płacą całkiem nieźle, więc nie narzekam.

Zerknąłem na nią kątem oka. Przytaknęła lekko.

- Więc skoro mamy tyle czasu i nie mogę pokazywać się na mieście… Musimy znaleźć coś pożytecznego do roboty żeby nie zwariować.

Zacząłem chować wszystko do szafek.

- Masz jakieś propozycje?

Zapytałem.

- Zanim poszłam do Bruce, siedziałam w domu kilka dni, bo bałam się wychodzić, więc chyba wszystkie opcje wykorzystałam…

Kiwnąłem lekko głową w geście zrozumienia.

- Nie wiem też ile właściwie tutaj mogę. W sensie… Czy mogę wyjść swobodnie do ogrodu?

Wziąłem głęboki oddech i odwróciłem się do niej przodem.

- Możesz korzystać z każdego pomieszczenia w tym domu. Jeden pokój mam przeznaczony do swojej “pracy”, więc tam raczej nic cię nie zainteresuje. Same kabelki, komputery i tym podobne. Jeśli będziesz chciała, mogę dać ci laptop, żebyś mogła sobie w coś pograć jeśli będzie ci się nudzić.

Musiałem jej nieco wytłumaczyć, by nie czuła się tutaj jakby była przetrzymywana.

- Jak wcześniej wspominałem, nikt nie wie gdzie mieszkam, więc śmiało możesz wyjść do ogrodu. Niedaleko jest mała plaża z której praktycznie nikt nie korzysta, bo zwyczajnie o niej nie wiedzą, więc jeśli będziesz chciała iść, po prostu mi powiedz to pójdziemy. Możesz robić wszystko, ale jeśli będziesz wychodzić, mimo wszystko nie chcę żebyś wychodziła sama.

Wytłumaczyłem spokojnie.

- Mhm…

Przygryzła policzek. Widziałem jak powstrzymuje się by coś powiedzieć.

- No wyduś to z siebie.

Westchnęła.

- A ściągniesz mi Counter Strike? Lubię pograć od czasu do czasu…

Wypaliła, a ja zacząłem się zastanawiać czym mnie jeszcze zaskoczy. Zaraz mam czterdzieści lat, ale grałem w tą grę. To dobra odskocznia od tego gówna w którym siedzę. A móc grać razem z nią? Lepiej być nie może.

- Ściągnę.

Odpowiedziałem, a ona zmarszczyła brwi.

- Co?

Nie miałem pojęcia dlaczego tak zareagowała.

- Myślałem, że znowu nazwiesz mnie dzieciakiem.

- Nazwę jak umrzesz pierwsza gdy będziemy grać skrzydłowego.

Otworzyła w szoku usta, gdy zrozumiała, że też gram w tą strzelankę.

- To może jednak ściągnij mi Simsy.

Zaśmiałem się na jej słowa. Wzięła swoje kosmetyki i ruszyła w stronę sypialni. Chwyciłem pudełko z telefonem oraz kartą i poszedłem za nią. Wszedłem do sypialni, położyłem opakowanie na komodzie. Drzwi łazienki były otwarte, a ona układała płyny na półce. Przyglądałem jej się, korzystając z faktu, że chyba nie zdaje sobie sprawy, że się gapię. Spojrzała w lustro, wymamrotała coś pod nosem. Wyciągnęła wacik, nawilżyła jakimś płynem i zaczęła ścierać rozmazany tusz. Uśmiechnąłem się pod nosem.

- Dlaczego mi nie powiedział, że wyglądam jak szop…

Mówiła do siebie, a mój uśmiech się poszerzył.

- Gdyby ten tusz był rozmazany w innej sytuacji, powiedziałbym, że wyglądasz całkiem uroczo… Ale z racji, że płakałaś, powiem, że nie wyglądasz tak źle jak sądzisz.

Jej dłoń zatrzymała się w połowie drogi gdy zorientowała się, że tutaj jestem. Dopiero po chwili wytarła resztę i odwróciła się do mnie przodem.

- Na prawdę myślałam, że coś ci się stało.

Powiedziała nieco ciszej, patrząc w moje oczy.

- Dlaczego aż tak się przejęłaś, że mogłoby mi się coś stać?

- Dlaczego ty aż tak się przejąłeś, że zdecydowałeś się zabrać mnie do siebie?

Chyba każde z nas znało odpowiedź na te pytania, ale żadne nie powiedziało tego głośno. Żadne nie odpowiedziało, a odpowiedź była prosta. Bo nie potrafiłem inaczej. Może wcześniej zachowywała się jak głupiutka smarkula i miała dziwne zagrywki, ale od początku mnie do niej ciągnęło. A teraz? Zrzuciła maskę i ciągnie mnie do niej jeszcze bardziej, niż na początku.

- Pójdę zrobić obiad, a ty możesz włączyć telefon.

Wskazałem dłonią na urządzenie i wyszedłem z sypialni.

Nie dotknę jej.
Jest ostatnim zleceniem.

Gówno prawda.

Przestała nim być kilka godzin temu, gdy okazało się, że Bruce również ma sporo za uszami.

Widzimy się we wtorek.🤭

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top