Rozdział 12

Seraphine 

Najpierw dwójka fotografów. Później Melody. Teraz ktoś próbował się włamać na kamery w moim domu. Miałam tego serdecznie dość. Do tej pory moje życie było spokojne, aż tu nagle wszystko zaczęło się komplikować, psuć. Moje życie nabrało takiego tempa jak nigdy nawet nie myślałam, że mogłoby nabrać. A teraz? Teraz mam wprowadzić się do faceta, którego właściwie nie znam. Ale zna Roy. To było pocieszające, ale to nadal szaleństwo. Jedynym plusem w tej chorej sytuacji był fakt, że czułam, że mogę być przy nim spokojna, że przy nim jestem bezpieczna. Może i miał swoje powody by dbać o mój tyłek, ale jednak faktycznie to robił. 

Resztę drogi pokonaliśmy bez słowa. Ja przeklinałam się w myślach, jak jestem głupia, że wyrzuciłam ten telefon, ale z drugiej strony wiedziałam, że faktycznie dobrze mi to zrobi. Trochę się uspokoję gdy nie będę miała ciągłych telefonów od Bruce czy zdradliwej Melody. Vence też wydawał się być pogrążony w swoich myślach, uparcie wpatrywał się w drogę. 

Po paru minutach zatrzymał się na swojej posesji po drugiej stronie miasta. Myślałam, że jego dom będzie wyglądał inaczej, ale był zwyczajny. Właściwie nie miałam pojęcia, dlaczego z góry założyłam, że będzie mnóstwo zabezpieczeń. A może są, ale ja ich nie dostrzegam w ciemności? 

Wyszłam z samochodu dopiero gdy mężczyzna otworzył mi drzwi. Wyciągnął torbę, laptop oraz walizkę z bagażnika, a ja wzięłam swoje buty oraz kosmetyczkę. Ruszyłam za nim w stronę drzwi wejściowych i weszłam do domu jak tylko zaprosił mnie gestem dłoni. 

- Miałem jedną pustą sypialnię, nie była mi wcześniej potrzebna, więc trochę ją przerobiłem. Dlatego na czas twojego pobytu udostępnię ci moją, a ja przeniosę się na kanapę.

Powiedział jak tylko zamknął drzwi. Momentalnie przeniosłam na niego wzrok. To żart?

- Mogę spać na kanapie, nie widzę problemu.

Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a on spojrzał na mnie wymownie.

- Wystarczająco bardzo działasz mi na nerwy, a nie chce wysłuchiwać, że wszystko cię boli bo kanapa jest niewygodna.

Poszedł w nieznanym mi kierunku, a ja za nim.

- Możesz mi dać nawet dmuchany materac. Nie chcę cię wyganiać z sypialni. 

Zaśmiał się.

- Gdybyś mnie z niej próbowała wywalić, za cholerę bym się nie zgodził. 

Prychnęłam i weszłam za nim do jak się okazało, jego sypialni. Spojrzałam na łóżko i otworzyłam szerzej oczy. Przysięgam, nigdy nie widziałam tak wielkiego łóżka. Było ogromne i wyglądało na cholernie wygodne.

- Na tym łóżku zmieści się kilka osób, więc jeśli udostępnisz mi tylko połowę, a sam zostaniesz na drugiej, nic się nie stanie.

Wypaliłam zanim pomyślałam, a on odłożył moją walizkę koło kolejnych drzwi, które prowadziły zapewne do garderoby.

- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł.

Zmarszczyłam brwi.

- Ale dlaczego?

Zapytałam śledząc go wzrokiem. Odłożył laptop na komodę, a torbę ze swoimi ciuchami na spory fotel. Nie odpowiedział. Celowo unikał odpowiedzi.

- Może i jesteś przystojny, ale nie przelecę cię. Możemy nawet postawić mur z poduszek na środku materaca, jeśli będziesz czuł się bezpieczniej.

Dogryzłam, a on uśmiechnął się arogancko.

- Chciałbym chociaż przez kilka dni budzić się bez tej pieprzonej wanilii, chociaż obawiam się, że mój dom i tak nią prześmiergnie. 

I w tym momencie, zdałam sobie sprawę, że nie wzięłam ani żelu do kąpieli, ani szamponu do włosów i cholernego balsamu. Jęknęłam żałośnie, bo moje budowanie zapachu było na nic skoro wszystko ma zepsuć mocny, męski żel do każdej części ciała. Bo zapewne takiego właśnie używa, dwa w jednym.

- Możesz być spokojny, zapomniałam swojego zestawu, więc wanilia szybko się skończy.

Wymamrotałam zrezygnowana, a on zdezorientowany zmarszczył brwi.

- Będę musiała pożyczyć twój żel, chyba, że pojedziesz ze mną do sklepu z samego rana. Ewentualnie możemy się wrócić do mnie do domu by…

Tłumaczyłam.

- Nigdzie nie będziemy wracać.

Powiedział to z taką powagą, że wiedziałam, że nie ma też szans żeby pojechał ze mną nawet do sklepu. Przytaknęłam tylko. Odłożyłam kosmetyczkę na komodę, a szpilki na podłogę. Ruszyłam do walizki by się czymś zająć, bo Hall właściwie jeszcze nic nie zdecydował na temat wspólnego spania. Właściwie zdecydował, ale nie zapowiadało się też by wyszedł z sypialni.

- Wolałbym byś nie wychodziła przez kilka dni z domu, skoro próbowali przejść przez moje zabezpieczenia. Jeszcze nie wiemy z kim mamy doczynienia.

Znów przytaknęłam. Nie miałam zamiaru się kłócić. Położyłam walizkę, klęknęłam przed nią i rozpięłam.

- Dlatego napisz mi na kartce czego konkretnie potrzebujesz i pojadę kupić. Chyba jednak ta wanilia aż tak mi nie przeszkadza.

Usłyszałam za sobą. Momentalnie odwróciłam się w jego stronę.

- Żartujesz?

Upewniłam się.

- Nie.

Przyjemne ciepło rozlało się po mojej klatce piersiowej. Zapiszczałam, wstałam i zadowolona rzuciłam się w jego ramiona, a on cały się spiął.

- Dziękuję, dziękuję! 

Krzyknęłam podekscytowana i odsunęłam się od niego jak poparzona gdy dotarło do mnie, co zrobiłam. Przygryzłam policzek czując rosnące zażenowanie.

- Po prostu… Em… No twój żel wszystko zepsuje i to dlatego ta ekscytacja.

Wytłumaczyłam zmieszana, a on kiwnął głową. 

- Jasne. Jest późno, zrób listę i idź spać.

Podszedł do komody. Wyciągnął z niej zeszyt i długopis. Wyrwał kartkę i położył obok. Podeszłam bliżej i zaczęłam zapisywać jakich kosmetyków potrzebuję. Vence stał obok i śledził ruch mojej dłoni. Przesunęłam papier po blacie gdy wszystko zanotowałam i odsunęłam się odrobinę.

- Tylko to. 

Spojrzałam na niego, a on kiwnął głową widząc tylko cztery punkty. Chwycił kartkę i ruszył w stronę wyjścia. Zmarszczyłam lekko brwi.

- Jest środek nocy, nic nie jest otwar…

- Nie żartowałem, że mówiąc, że będę spał na kanapie.

Przerwał mi i wyszedł wyłączając światło. Drzwi zostawił lekko uchylone. Wzięłam głęboki oddech. Czułam się jak idiotka. Na początku było czuć tą chemię między nami, przynajmniej ja czułam, a wszystko schrzaniłam swoim wcześniejszym zachowaniem. Teraz będzie trzymał się na dystans? Z drugiej strony to chyba normalne, tak? Że chce dać mi przestrzeń? Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, spojrzałam na piżamę którą miałam na sobie. Nawet się nie przebrałam przed przyjazdem tutaj. Westchnęłam, położyłam się na łóżku i mimo że było ciepło to i tak przykryłam się kołdrą po samą szyję, bo inaczej nie potrafiłam zasnąć. Zamknęłam oczy. Kręciłam się z boku na bok kilka dobrych minut, nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca. Otworzyłam powieki i spojrzałam na drugą, pustą połowę łóżka. Bez zastanowienia się na nią przeturlałam i zatopiłam twarz w poduszce jak tylko poczułam zapach Vence po tej stronie materaca. Uśmiechnęłam się pod nosem, na nowo zamknęłam oczy i wdychałam jego perfumy. Gdy już zasypiałam usłyszałam odchrząknięcie przez co zerwałam się na równe nogi. Stałam przerażona przed rozbawionym Hallem. Nawet nie wiedziałam kiedy wszedł do pokoju.

- To moja strona.

Zauważył próbując się nie zaśmiać. 

- Jakbym się nie domyśliła. 

Wymamrotałam poirytowana, bo nie wiedziałam co go tak bawi. Nie czekałam aż się odezwie, na nowo położyłam się na jego połowie i przykryłam się kołdrą.

- Chyba żartujesz.

Był już poważny.

- Przecież miałeś spać na kanapie.

Drażniłam się. Mimo ciemności w pokoju, widziałam jego wkurzony wzrok. 

- Jest niewygodna.

Chciało mi się śmiać, bo to mi zarzucał, że będę marudzić, a w tym momencie sam to robi. Obszedł łóżko by znaleźć się po jego drugiej stronie. Ściągnął koszulkę którą miał na sobie i zaczął rozpinać spodnie. Przełknęłam ślinę uważnie go obserwując. Ile bym dała za włączone światło, teraz widziałam tylko zarys jego klatki, a już mi się podobał ten widok.

- Co robisz?

Zapytałam z Saharą w ustach. Zrobiło mi się też gorąco, ale nie myślałam o tym by się odkryć i zdradzić, że w jakiś sposób na mnie działa. 

- Nie będę spał w ubraniach.

Odparł i pozbył się spodni. Położył się po drugiej stronie łóżka. Ułożył ręce pod głową i nie miał zamiaru się przykryć.

- Dobranoc.

Powiedziałam chyba zbyt piskliwie i odwróciłam się do niego tyłem. Zaśmiał się krótko.

- Dobranoc.

Zamknęłam oczy, chcąc faktycznie zasnąć. Mimo że nie dotykał mnie nawet palcem od stopy, a między nas mogłyby wejść z trzy osoby to i tak wyraźnie czułam jego obecność. 

Jak myślicie, będzie coś z tej ich relacji czy nie?🤔

W środę dodam dwa rozdziały, bo będą nieco krótsze.❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top