Rozdział 7 "Co ty odpieprzasz, Harry?!"

No, od razu się rzuciliście do komentowania sksksksk w takim razie skoro pokazaliście na co was stać, do piątku postarajcie się, by było u 50 komentarzy


- Wstawaj śmierdzielu. - takie słowa obudziły mnie tego poranka. Otworzyłem oczy widząc twarz Liama. - Masz, Zayn dał każdemu z nas czyste ubrania. To dla ciebie. Na przeciwko twojej sypialni jest też łazienka. Odśwież się i zejdź na dół na śniadanie. - po czym wyszedł. Bez żadnego słowa więcej. Jęknąłem przeciągając się na łóżku. Spało mi się naprawdę wybornie. Uniosłem rolety do góry i dopiero teraz zauważyłem gdzie tak naprawdę się znalazłem. Widok za oknem mnie zauroczył. Mogłem obserwować wielką polanę z pasącymi się w oddali końmi. Wydawało mi się, iż jesteśmy na jednej z wiosek oddalonych nieco od granic Londynu.

Po tym gdy według polecenia przyjaciela przebrałem się w łazience (swoją drogą najpiękniejszej łazience jaką w życiu widziałem) zszedłem na dół gdzie znajdowała się już cała reszta.

- Jest nasza śpiąca królewna! - odezwał się Nick, który siedział przy wielkim stole zajadając śniadanie. Obok niego siedział Liam, naprzeciw jego (dziwnie patrzący na niego) Zayn i Harry.

- Nie wyspałem się i tak. - narzekałem, przeciągając samogłoski.

- Ty się nigdy nie wysypiasz. - skwitował mnie Payne.

- Może masz rację. - zaśmiałem się, siadając obok niego i rozejrzałem się po całym stole. Było tu wszystko. Naleśniki, gofry, jajka na twardo, jajecznica... Bekon, masa pieczywa, mleko i płatki. Nie wiedziałem za co złapać i kto to do cholery zrobił.

- Zack, czy pracują u ciebie jakieś skrzaty? - zapytałem całkiem poważnie totalnie zauroczony przygotowanym śniadaniem.

- Zack? - Harry i Malik unieśli do góry brwi.

- O nie. Zaczyna się. - usłyszałem mamrot Liama.

- No to przecież twoje imię. - zmieszałem się, jednak gdy mulat pokręcił z uśmieszkiem głową, uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło. - Jak zwykle nie mam pamięci do imion.

- Louis kiedyś jednego chłopaka nazwał wszystkimi możliwymi imionami. - powiedział Payne.

- To było żenujące. Wchodzę sobie do kuchni, a tam moja jednonocówka.

Wszyscy zaśmiali się krótko z wyjątkiem przeżuwającego swego tosta Harry'ego, który odezwał się moment później: - Mojego imienia nie pomyliłeś ani razu.

Nastała głucha cisza, którą przerwałem. - Bo ciebie od początku zacząłem nazywać dupkiem, albo głupim kutasem.

- O właśnie, dawno mnie tak nie nazywałeś. - zauważył. - Aż normalnie zacząłem za tym tęsknić.

- Mam cię nadal tak zapisanego w kontaktach. - powiedziałem całkiem szczerze, zabierając się za jedzenie naleśników. - Mmm... Sam to zrobiłeś Zed?

- Zayn. - poprawił mnie z małym rozbawieniem, a ja od razu postarałrm się zakodować jego imię w głowie. - I nie. Nie umiem gotować. Tym zajęła się moja cudowna kucharka.

- Błogosławmy tę kobietę. - cmoknąłem do niego, uśmiechając się.

- Masz dzisiaj dziwnie dobry humor. coś się wydarzyło Louis? - spytał mnie Liam. - O czymś nie wiem, bracie?

- Wczoraj uniknąłem o mały włos porwania mnie w chuj wie jakim celu! - zawołałem entuzjastycznie biorąc do ręki dwie kromki chleba. - Jest z czego się cieszyć!

- Nie przypominaj mi o tym dniu. - powiedział Nick. - Jak przypominam sobie mordę tamtego człowieka to przychodzi mi odruch wymiotny.

- Jezu, czy ty jedząc naleśniki robisz sobie kanapkę? A może jesteś w ciąży Louis? - parsknął Liam. - Powiedz, że się zabezpieczasz! Nie chcę być wujkiem!

- Ja po prostu dostarczam mojemu organizmowi jak najwięcej kalorii. - pokazałem mu jezyk. - Nie mogę pozwolić by mój tyłek się zmniejszył.

- Mówiłeś, że nie robisz nic, by mieć super tyłek. - powiedział Harry, kończąc swój posiłek i zabrał się za picie kawy.

- Klamałem. - przewróciłem na niego oczami. - Gdybym naprawdę nic nie robił, czytaj, nie wpierdalałbym za dwóch, już dawno byłbym tak chudy jak Grimshaw.

- Ja mam mięśnie! Tylko nieliczni je widzieli. - tłumaczył się, bijąc widelcem o talerzyk. - I mam dobry tylek, w proporcjach do reszty ciała i w ogóle.

- Płaski. Jak Liama. - powiedziałem, smarujac naleśnik nutellą. - Harry ma tylko w miarę fajną dupę.

- Mojej dupy nie widziałeś tak całkiem nago, więc nie oceniaj mnie. - wymruczal mój przyjaciel, rumieniąc się. Był taki niewinny...

- Ja myślę, że Liam ma dobry rozmiar tyłka. - powiedział Zayn, a ja zacząłem się krztusić.

Harry i Nick spojrzeli na siebie nawzajem zupełnie tak jakby zobaczyli ducha, natomiast Payne... Chryste, myślałem, że zaraz osunie się pod nim ziemia.

- J-ja... - zaczął, sięgając po sok. - Też masz ładne ciało, Zayn. - powiedział bardzo szybko.

- O mój Boże, to jak wstęp do zajebistego porno! - pisnąłem, klaszcząc przy tym wesoło w dłonie.

- Louis, zamknij pizdę. - warknął na mnie mój przyjaciel. - Idź rusz dupę i poogladaj koniki na łące. Nie wkurwiaj mnie.

- Wole jeździć na koniku niż je oglądać. - odpyskowałem mu.

- Chryste, ten dzieciak jest bardziej sfrustrowany seksualnie niż opisywał mi szef! - skomentował te wymianę zdań Zayn.

- Idę pooglądać te koniki. - przewróciłem oczami. - Dzięki za śniadanie! I gdzie są moje buty?

- Poczekaj! - zawołał z pełną buzią Styles. - Pójdę z tobą. - spojrzałem na niego z uniesioną do góry jedną brwia. Widziałem, że reszta siedzących przy stole osób uśmiechała się półgębkiem.

- Jak chcesz. - wzruszyłem ramionami, ruszając do przedpokoju. - Są moje piękności. - zamruczałem, biorąc do ręki tenisówki.

- Nie powinieneś wychodzić już z sam z domu. Jakiegokolwiek domu. - rzekł twardo chłopak, ubierając swój płaszcz.

- Ale przecież nie jesteśmy w Londynie. - powiedziałem niepewnie. - Liam, pożyczę twój szalik!

- Spoko! - usłyszałem, podczas zawiązywania go na szyi.

- Nie zdziwiłbym się jeśli te sukinkoty nam wczepiły jakiś czip czy inne gówno.

- Macie gumki w razie wypadku?! - spytał Nick wrzeszcząc z jadalni.

- Ja w przeciwieństwie do ciebie nie mam żadnych syfów! - odkrzyknął nim oboje wyszliśmy na dwór a chłopak zamknął za nami drzwi. - Nie cierpię go. - burknął Harry po tym jak odeszliśmy kawałek od domku. Dopiero teraz mogłem się rozejrzeć gdzie się znajdowaliśmy. - Ładnie tu. Cisza, spokój.

- Kiedyś mieszkałem na wsi i zawsze wiedziałem, że chcę na niej mieszkać już do końca życia. - oznajmiłem mu wsadzić dłonie do rękawów kurtki. - Przeprowadziłem się do tego śmierdzącego, głośnego Londynu tylko ze względu na studia.

- Po ukończeniu szkoły chcesz wrócić na wieś? - spytał mnie, chowając dłonie w kieszeniach. - Chodźmy tam. Tu jest stodoła i jest tam wiele zwierząt, tak mówił Zayn. To jeden z domów jego rodziców.

- Tak, od razu gdy zostanę jebanym psychologiem chcę wrócić na wieś do krówek i świnek. - uśmiechnąłem się. - Wielkie miasta to nie moja bajka.

- Chyba cię rozumiem. Ja nigdy nie mieszkałem w takich miejscach, ale też nie lubię tego całego tłoku, zapachu asfaltu i spalin. Podróże i przeprowadzki są fajne, zwiedzanie kraju mi się podoba, ale chciałbym znaleźć coś własnego... Jakieś swoje miejsce.

- Tutaj w sumie jest całkiem spoko. - stwierdziłem. - Dom Zayna nieźle się wyróżnia na tle tych pól gdzie pasą się krowy.

- Tak. I jest tu bardzo kolorowo, podoba mi się taki klimat. - Harry zaśmiał się, gdy stanęliśmy przed ogromną szopą.

- No, użyj mięśni Herkulesie i otwórz drzwi dla księżniczki. - pokazałem mu gestem ręki drewniane wrota, przenosząc ciężar swego ciała na lewą nogę.

- Już się robi, królewno. Zapraszam, może śmierdzieć odrobinę łajnem, ale mam nadzieję, że spodobają ci się moje skromne progi. - powiedział nonszalancko, uchylając drzwi.

- No proszę cóż za... - urwałem na widok mnóstwa świń obok siebie. - Piękna rodzina. Podobny jesteś do nich.

- Znów wredny? - dostałem siarczystego klapsa w prawy pośladek na co podskoczyłem. Harry ruszył jak gdyby nic do zamkniętych w przedziałach koni. - Cześć piękności. Jaka ty jesteś cudowna, kobyłko.

Położył dłoń na pysku konia o jasno-brązowej maści, a on wcisnął swój nos w geście aprobaty.

Sam podszedłem do złotego mustanga podchodząc do niego z marchewką którą wyciągnąłem z wiadra stojącego przy drzwiach. Koń zaczął smacznie chrupać. byłem pod wrażeniem tego jak gigantyczna jest ta szopa.

- Albo nie śmierdzi tu wcale tak jak powinno, albo spaliny znieczuliły mi całkowicie węch. - zaśmiałem się.

- Muszę przyznać, że jest tu całkiem okej. To dzięki tym wielkim oknom do okoła - powiedział rozglądając się. - Patrz tam. Klatki z gołębiami na górze! Ile ich jest!

Spojrzałem w górę podziwiając dziesiątki gołębi. Nagle nim zdążyłem się obejrzeć zostałem pchnięty w wielką kupę siana w której się zanurzyłem. - Harry! Ty kutasie!

- Ciesz się, że nie popchnąłem cię na jakieś gówno. - wyszczerzył się. - Świnki jeszcze wkurwiłbyś beszczeszczeniem ich nawozu.

Roześmiałem się, a Harry wskoczył w siano obok mnie. - Wyglądam teraz jak seksowny kowboj? - spytał wkładając sobie do ust zboże przenicy które znalazł niewiadomo gdzie. Znów się roześmiałem.

- Raczej jak głupi miastowy starający się żyć na prowincji. - Styles zmrużył oczy, rzucając we mnie garstką siana. - Hej! Nie rób tego. - powiedziałem całkiem poważnie. Harry spojrzał na mnie nim dostałem sianem w twarz. - Styles!

- Tak, to moje nazwisko. - zaśmiał się. Nagle obydwoje wzdrygnęliśmy się kiedy nad naszymi głowami dosyć głośno zamuczała krowa. - Chyba za dużo gejostwa dla niej.

- Możemy pokazać jej więcej. - zachichotałem, kładąc dłoń na klatce piersiowej Harry'ego. - Pozwól mi sobie obciągnąć.

- Oh, myślałem ze nigdy nie poprosisz... - mruknął, w następnej chwili wpijając się łapczywie w moje wargi.

Jęknąłem od razu, bez czekania wędrując rękoma do jego rozporka. Zawsze chciałem zrobić coś takiego na stercie siana, a Harry był pod ręką.

- Nie tak agresywnie, kochany, bo zaczynam się bać ze spełnisz swoją starą obietnicę i mi go odgryziesz. - zaśmiał się lakonicznie.

- Dlaczego pamiętasz wszystko, o czym kiedykolwiek mówiłem? - spytałem go unosząc brwi. - Ja ci obciągnę z przyjemnością, ale coś za coś, Harry. Więc?

- O co tylko poprosisz. - puścił mi oczko, oblizując następnie wargi, gdy zahaczyłem palcem o gumkę jego bokserek.

- Chcę, żebyś skupił się na moim tyłku. - poprosiłem, następnie powoli ściągając jego bieliznę. - Nigdy nie będę miał dość twojego kutasa, oh, Boże. - powiedziałem obserwując męskość chłopaka.

- Mam nadzieję... - odetchnął głęboko, kiedy od razu, bez drażnienia się owinąłem swoje usta naokoło jego członka.

- Oh, cholera Louis. Nie jesteś dzisiaj powolny. - powiedział śmiejąc się gorzko, gdy pociągnął za moje włosy. - Wiesz czego chcesz maluszku. Mój chłopiec zawsze otrzymuje to, czego pragnie.

Poruszałem głową w jednym, wyznaczonym samemu sobie rytmie, spoglądając przy tym co jakiś czas z dołu na chłopaka.

Harry w tym momencie rozchylił swoje usta, oblizując się, a mnie jeszcze bardziej zmotywowało to do działania. Tak strasznie kocham być jego małą dziwką.

*

- Możemy iść tam. Kiedy tu jechaliśmy widziałem po drodze strumyk. To naprawdę wyglądało ciekawie nocą. - powiedział Harry, kiedy wyszliśmy na dosyć wąską ulicę. Wskazał dłonią znany jemu kierunek. Kiwnąłem głową idąc obok niego.

Przetarłem wierzchem dłoni lekko napuchnięte po niedawnym seksie oralnym wargi gdy podeszliśmy do stawu.

- Tu jest naprawdę w porządku. - powiedziałem lekko zachrypniętym głosem, gdy usiedliśmy na niewielkim pomoście, machając nogami kilka metrów nad wodą. - Podoba mi się.

- Nie jest ci zimno? - spytał. - Ochłodziło się trochę od rana a ty jesteś w cieńkiej kurteczce.

- Jest idealnie. - powiedziałem, patrząc na wodę. Była zupełnie czysta, co było aż dziwne. Tak staranie mi się tu podoba. Mogę tu być na zawsze?

Zmarszczyłem brwi, kiedy poczułem jak Styles objął mnie ramieniem, a później położył głowę na moim ramieniu.

Postanowiłem się nie odzywać, gdyż zrobiło mi się dzięki temu trochę cieplej i nie było to przeszkadzające.

- Ładnie pachniesz. - wymamrotał, a ja parsknąłem śmiechem.

- Przed chwilą jeszcze byliśmy w stodole. Nie ma opcji bym "pachniał".

- A jednak. - zaśmiał się. - Twój zapach przebija ten stodoły. - powiedział, odchylając głowę by na mnie spojrzeć. Wziął rękę z moich pleców by położyć ja na mojej szczęce. Dwoma palcami uniósł moją brodę i patrzył na moje usta. To było takie intymne. Kurwa, chwila. Harry zaczął się zbliżać w celu pocałowania mnie.

Pocałowania.

Po-ca-ło-wa-nia. Odepchnąłem go nagle odsuwając od siebie.

- Co Ty odpieprzasz, Harry? - spojrzałem na niego zmieszany.

- Ja myślałem...

- To źle myślałeś! Przecież była umowa tak?! Tylko seks, bez żadnych dziwnych całusów i innych gówien tego typu!

Harry miał już otwierać usta, kiedy przerwałem mu zbulwersowany. - Nie, zamknij się Harry. Wiedziałeś na co się ze mną piszesz, więc czego nie zrozumiałeś w naszej umowie? Jesteśmy tylko do pieprzenia.

- Myślałem–

- To na przyszłość mała rada ode mnie. - wstałem. - Nie myśl, bo najwidoczniej ci to nie wychodzi. Nie idź za mną. Pamiętam drogę.

A więc ruszyłem przed siebie odganiając rozpaczliwą pokusę spojrzenia się za siebie, aby zobaczyć czy Styles jednak za mną poszedł. Cholera jasna, nie tak to miało się potoczyć!

Harry od początku był osobą do zaspokajania moich potrzeb, nic więcej. Tak samo działało to w drugą stronę, więc co mu odbiło? Westchnąłem, poruszając szybko nogami, na szczęście staw znajdował się blisko domu do którego wparowałem.

- Harry, chodź no tutaj! - usłyszałem nawoływanie Nicka.

- Nie ma Harry'ego, jestem sam. - powiedziałem chłodno wchodząc w głąb domu.

Ruszyłem do sypialni Liama. Chciałem spytać go co myśli o tym wszystkim. Tylko która sypialnia jest jego? Przecież na piętrze znajduje się dziesięć drzwi, wszystkie wyglądają identycznie.

- Nick, widziałeś gdzieś Liama? - wychyliłem głowę do pomieszczenia gdzie chłopak czytał książkę.

- Powinien być gdzieś z Malikiem. - Grimshaw wzruszył ramionami. - Wejdź po schodach na górę. Pierwsze drzwi od prawej.

- O-ok... Dzięki. - ostatnie słowo wypowiedziałem dość niepewnie zanim wzruszyłem w stronę odpowiednich drzwi.

Wówczas zapukałem cicho, ale odpowiedziała mi głucha cisza, więc zapukałem kolejny raz, bardziej donośnie.

- Proszę! - usłyszałem głos swojego przyjaciela, wiec bez skrępowania wszedłem do pokoju.

- Liam potrzebu- co do chuja? - spytałem patrząc na mojego przyjaciela, którego włosy były zupełnie odbiegające od perfekcji, a usta posiniaczone. Podobnie wyglądał Zayn opierający się o kredens.

- Zupełnie nic a nic, porozmawiajcie sobie w spokoju. - Zayn uśmiechnął się do mnie, tuż przed wyjściem klepiąc po ramieniu.

- Okej? Co się własnej wydarzyło? - spytałem, słysząc za drzwiami jak Zayn schodzi w dół po schodach. Liam uśmiechnął się szeroko wzdychając głośno nim opadł na łóżko. - O mój Boże, jak on cudownie całuje, Louis!

- Ha! - klasnąłem w dłonie. - Wiedziałem, że się pieprzycie! Zrobiłbym dla ciebie gwiazdę jakbym tylko umiał!

- Pieprzycie? Ale my się tylko całowaliśmy, Lou. - powiedział łagodnie chłopak. - Najlepszy pocałunek w moim życiu. Przyszliśmy tutaj bo okazało się że mamy tyle wspólnych zainteresowań! Zayn chciał mi pokazać jakie książki ma. I w końcu usiedliśmy tutaj i po jakimś czasie zaczął się do mnie zbliżać. Bardzo powoli. I wtedy delikatnie musnął ustami moje wargi. To było jak spełnienie wszystkich marzeń w jednym momencie. Nawet jeśli znamy się tylko dwa dni, powiedział, że od razu jak mnie zobaczył pomyślał że jestem piękny. Lou, jaki on jest uroczy! Jego usta smakują jak ptasie mleczko. Kosmos!

- O Boże, zaraz się zerzygam przez tą słodycz. - skrzywiłem się. - Zaczynasz być jak kurwa Harry...

- Harry? Dlaczego Harry?

- On dzisiaj nie był dla mnie praktycznie w ogóle złośliwy! - wyrzuciłem ostentacyjnie ręce w powietrze. - Poszliśmy razem nad taki ładny strumyk a gdy usiedlismy, on położył najpierw głowę na moim ramieniu a potem próbował mnie... pocałować...

- O mój boże! To cudownie! - Liam prawie pisnął poderwujac się by usiąść na łóżku. - Już od wczorajszego wieczoru wiedziałem, że coś iskrzy między wami. Jak byłeś nieprzytomny to tak strasznie się o ciebie troszczył. Zauważyłeś? Robi to cały czas, tak właściwie. I w dodatku jest romantykiem. Tego nie spodziewałem się po nim, ale bez powodu nie wziął cię nad pierdolony staw i pocałował!

- Czy Ty siebie słyszysz, Liam? - krzyknąłem zniecierpliwiony. - To bardzo, bardzo, kurewsko źle! Wręcz tragicznie mógłbym rzec!

- Dlaczego? Bo oprócz seksu łączą was uczucia? Dlaczego to źle, Louis? Powiedz. Nie rozumiem cię kompletnie.

- Bo ja nie czuję do niego kompletnie nic! - odpowiedziałem z bezradnym jękiem. - To miał być tylko seks. Bez zobowiązań...

- To już dawno przerodziło się w coś innego niż "tylko seks". Czego tak strasznie się boisz Louis? Daj temu szansę. Bo widzę, że jednemu z was tutaj serio zależy, więc przemyśl to i nie zachowuj się jak dupek. Takimi słowami mnie rozczarowujesz. A teraz idę do Zayna. - pokręcił głową, wychodząc z pokoju.

- Dzięki kurwa za radę! Mam jeszcze większy mętlik w głowie! - prychnąłem, mając w dupie to czy słyszał mnie czy nie.

Ruszyłem z pokoju Zayna do własnej sypialni. Miałem w poważaniu to, że dzień dopiero się zaczął. Usiadłem na łóżku i zacząłem przeglądać coś w telefonie. Jednak w głowie cały czas myślałem o tym co zdarzyłoby się gdybym oddał ten pocałunek.

Nigdy w życiu nie miałem żadnego chłopaka w tym romantycznym sensie. Nigdy żaden z nich nie robił na mnie takiego wrażenia jakie powinien dlatego też zdecydowałem się w swoim życiu skupić w głównej mierze na tej fizycznej bliskości.

Harry wiedział na co się pisze, ba! Sam to zaproponował i sam powiedział, że on też nie bawi się w takie relacje. Więc dlaczego chciał mnie pocałować?

Czemu nagle zmienił zdanie i tak jak powiedział Liam zaczął być wobec mnie opiekuńczy i może nawet... romantyczny? Przecież ja nawet nie jestem ciekawą osobą, do cholery!

Może jemu chodziło tylko o zabawę moimi uczuciami? Nie, to nie w stylu Harry'ego. Nie jest aż takim dupkiem, po co miałby to robić? Oszaleję przez te myśli.

- Kurwa, co ja mam niby zrobić?! - krzyknąłem z frustracją, rzucając poduszką na drugi koniec pokoju, nie spodziewając się, że akurat w tym momencie na progu drzwi pojawi się Nick, którego uderzyłem w głowę.

- Dobra, mogłem się spodziewać wszystkiego, ale nie tego, że dostanę wpierdol jak tylko tu wejdę. - chłopak patrzył na mnie, wzdychając głośno i lekko zbyt teatralnie. Cały Nick.

- Boże, przepraszam! - pisnąłem.

- Czemu się tak wściekasz? - zapytał z uśmiechem. - I gdzie jest Harry? Czemu nie przyszedł z tobą?

- Jeszcze nie wrócił? Pewnie siedzi... Gdzieś? Nie wiem, co mnie obchodzi Harry? - szatyn spojrzał na mnie z uniesionymi w górę brwiami i cieniem uśmiechu czającym się na ustach. - A ty czego się tak szczerzysz?

Nick zaśmiał się, siadając obok mnie. - Groźnie, groźnie, Lewis. Gołąbeczki się pokłóciły? - zamruczał.

- Co, kurwa? Ty też? - pokręciłem głową w niedowierzaniu. - Dlaczego wszyscy tak bardzo chcą, żebyśmy byli razem?

- Słuchaj Louis. Po prostu to widać, okej? Tę chemię w powietrzu. Nie jestem żadnym kupidynkiem czy specem od miłości, ale to jest całkiem słodkie gdy ze sobą flirtujecie. Gdy nazywacie się skarbami i te inne gówna. W końcu Harry mówi że jesteś jego małym chłopcem, co? - zaśmiał się. - Widać, że się lubicie.

Patrzyłem się na niego totalnie osłupiały, kręcąc przez całą jego wypowiedź głową, a moje oczy zaszkliły się od łez. Sam nawet nie wiem kurwa dlaczego płakałem.

- Stary? W porządku? - Nick patrzył na mnie przerażony. Wtedy usłyszałem głos Harry'ego.

- Grimshit! Nick! Gdzie jeste- o, tutaj jesteś. Szukałem cię po całym domu. - zaśmiał się, uśmiechając szeroko. Nie wiedziałem dlaczego nagle jest taki szczęśliwy.

- Harry? - Nick uniósł brwi. - Nie powinieneś być... To znaczy? Słyszałem że ty i Louis się poprztykaliście?

- Co? - Harry zmarszczył brwi. Za wszelką cenę starał się by na mnie nie spojrzeć. Udawało mu się, a ja w myślach krzyczałem "spójrz na mnie, nie ingnrouj mnie." - A... To! Nie, coś ty. Wszystko jest w porządku. Wyjaśniliśmy sobie po prostu że to co nas łączy to tylko seks, łóżko. Dokładnie tak. - powiedział, posyłając swojemu przyjacielowi uśmiech. - Zrozumiałem to dobrze dzisiaj. To co? Zayn ma Fifę. Szukam godnego przeciwnika. Idziesz?

Szatyn popatrzył jeszcze raz niepewnie wpierw na mnie a następnie na swoje przyjaciela zanim wreszcie wstał z łóżka i wyszedł z sypialni. Nim Harry jednak ostatecznie zamknął za sobą drzwi posłał mi ostatnie, najchłodniejsze spojrzenie jakim ktoś kiedykowliek mnie uraczył.

Poczułem ciężar gdzieś w środku siebie. Nie potraktowałem go najlepiej i to mi się należało. Liam ma rację. Jestem dupkiem. Każdy się na mnie zawiódł.


Dzisiaj przyjeżdża do mnie kumpela na cały dzień, więc wstawiam szybciutko rozdział zanim się pojawi, miłego dnia x

KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top