#3

Gdy doszliśmy pod szkołę, Lucasa jeszcze nie było. Rzuciłam torbę na ziemię i klapnęłam se pod brama. Z lenistwa poprosiłam Bena żeby mi wyciągnął telefon z torby i sprawdził która godzina.
- 15.30 i jedna wiadomość od Lucasa.
- To dziwne, już powinien skończyć lekcje, może jest w drodze, czy coś. Mógł byś przeczytać wiadomość?
- Jasne. Cytuję. Cześć skarbie, Stacy poprosiła mnie żebym oprowadził ją po mieście bo dopiero co się tu przeprowadziła, więc musimy przełożyć nasze spotkanie na jutro. Buziaki.
- Boże, kolejny raz mnie wystawił. To już chyba siódmy raz w tym miesiącu.
- Nie smuć się.
Powiedział Ben spoglądając na mnie. Mogła bym zaprzeczyć, ale ok zbyt dobrze mnie zna.
- Nie musisz być zazdrosna o tą Stacy ona ci niczym nie dorównuje.
- Ale ja nie jestem w ogóle zazdrosna. Boli mnie po prostu to że mnie tak ciągle wystawia. Po za tym ja musze się tego nauczyć na jutro.
- Więc ponieważ on nie może, a ty musisz się pouczyć jesteś zmuszona pojąć do mnie i wkuwać razem ze mną.
Byłam trochę zawiedziona. Znów. Podniosłam się z nie chęcią z ziemi, Ben mnie objął i poszliśmy do niego w ciszy.
- Cześć przyszywana mamo.
Przywitałam się wchodząc do domu Bena z jego mamą która stała w kuchni i pichciła coś dobrego jak zawsze.
- Cześć przyszywana córko, miło cie widzieć.
Powiedziała mama Bena, Elisabeth, wychylając głowę z kuchi i szeroko się do mnie uśmiechając. Poszliśmy do Bena do pokoju a ja rzuciłam się na jego łóżko.
- Wyciągaj książki młoda.
Powiedzial ben wchodząc do pokoju.
- Wiesz jak bardzo uwielbiam twoje łóżko?
- Dostaniesz pałę jeśli się nie nauczysz.
Westchnęłam głośno, po czym wstałam i wyciągnęłam książki z torby i usiedliśmy na łożku, po czym zaczęliśmy się uczyć, i potem Ben zaczął mnie wypytywać. Lubię się z nim uczyć.

- Obiad!
Usłyszeliśmy głos jego mamy po jakimś czasie.
- Kto ostatni zmywa!
Krzyknęłam po czym zerwaliśmy się z łóżek i pobiegliśmy w stronę kuchni, wygrała bym, gdyby Ben nagle nie złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie po czym mnie wyprzedził.
- Grasz nie fer!
- A co było ostatnim razem?
No tak, też tak zrobiłam ostatnim razem, a właściwie to wczoraj.
- Jeśli chcesz wiedzieć to był pierwszy raz kiedy miałam szanse z tobą wygrać bez oszukiwania.
Powiedziałam siadając do stołu. Elisabeth podała do stołu zapiekane udka z kurczaka i pire ziemniaczane. Mniam. Po chwili usłyszeliśmy otwierające się drzwi. To był tata Bena, John.
- O kochanie nawet nie wiesz jaki jestem głodny. O cześć Amando.
Powiedział wieszając swój płaszcz. Dosiadł się do stołu po czym w ciszy zaczęliśmy jeść. Nie wiem jak ona to robi, ale uwielbiam jej gotowanie. Wręcz kocham. Wydaje mi się że gdybym tu zamieszkała a ona by dla mnie gotowała po tygodniu wygladała bym jak wieloryb. W trakcie jedzenia Ben zerkał na mnie co chwilę, z resztą jak zawsze. Gdy skończyliśmy jeść rodzice Bena poszli do salonu, a my zostaliśmy żeby pozmywać. Podchodząc do zlewu powiedziałam
- Skoro ja zmywam, ty wycierasz i odkładasz na miejsce.
- Ty mi nie pomogłaś wczoraj.
- Ale ty mi dziś pomożesz pyzo.
Zaśmiałam się. Zaczęłam zmywać, a w trakcie Ben robił mi mały sprawdzian z fizyki. Wypytywał się, chcąc sprawdzić ile zapamiętałam.
- Jeśli odpowiesz na mniej więcej tyle poprawnych odpowiedzi co teraz, może dostaniesz piątkę.
- Wierzysz w to?
- Nie. Ale musisz się postarać żeby twój tata znów cie nie uziemił jak ostatnio.
Gdy tata ostatnio zobaczył moje oceny z fizyki i chemii dostałam szlaban na tydzień.
- Ej, nie było tak źle. Przychodziłeś do mnie codziennie z lodami i oglądaliśmy filmy, gdyby nie brać pod uwagę tego że przez ten jeden tydzień przytyłam chyba z 5 kilo.
- Nie mowię że było mi źle, to ty narzekałaś że nie możesz wyjść pograć w piłkę ani w kosza.
- No tak, ale jak patrzę na to teraz to nie było aż tak źle.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top