#24
*Oczami Bena*
Po jej słowach chciałem pobiec za Amandą, ale Daniela mnie zatrzymała i już chciała mnie pocałować, kiedy ja ją odepchnąłem.
- Co do cholery?
Warknąłem, wstając i wychodząc z pokoju. Gdzie ona mogła pójść? Poszłem do jej pokoju ale tam jej nie zastałem. Potem na dół, ale tam jej nie było, potem poszłem do łazienki, ale tam też jej nie było. Nagle usłyszałem huk dochodzący z jej pokoju. Wbiegłem tam, i ujrzałem leżąca na ziemi Amandę. Cała sie trzęsła. Zacząłem krzyczeć o pomoc. Upadłem bezwładnie na kolana obok niej łapiąc jej drobne ciało i mocno je wtulając w siebie. Łzy spływały mi po policzkach. Wszyscy wbiegli do pokoju. Zadzwonili po pogotowie. Wstałem trzymając ja i zeszłam na dół. Była chłodna.
- Trzymaj sie mała.
Wyszeptałem jej do ucha gdy ją zabierali do karetki.
- Ben! Prosze przygotuj szybko jej piżamę i jakieś jej ciuchy, za pięć minut wyjeżdżamy.
Powiedziała mama Amandy szukając jakiś papierów. Pobiegłem na górę, do jej pokoju. Spakowałem do torby koszulkę i bokserki w których spała w hotelu. Jakieś kosmetyki, i misia który leżał na łóżku którego dostała ode mnie kilka lat temu na urodziny. Na podłodze znalazłem jej telefon. Na ekranie widniała jedna nieodczytana wiadomość od Lucasa. Schowałem telefon do kieszeni i wybiegłem z pokoju.
^
Dojechaliśmy do szpitala. Na dworzu było chłodno i ciemno. Spojrzałem sie w niebo. Tysiące gwiazd rozświetlały je.
>Wspomninienie<
Był chłodny wieczór. Siedzieliśmy nad rzeką i rozmawialiśmy. Amanda spojrzała się w niebo. Cichym głosem powiedziała
- Zobacz ile gwiazd dziś na niebie.
Uśmiechając się. Spojrzałem się na jej delikatny uśmiech i kosmyk włosów który zasłaniał jej twarz. Odgarnąłem go delikatnie i powiedziałem.
- One wszystkie świecą dla ciebie.
Jej policzki się zarumieniły, spojrzała mi się głęboko w oczy. Wlasnie zdałem sobie sprawę że sie w niej zakochałem..
>Koniec Wspomnienia<
W aucie jej telefon zabrzęczał. Wyjąłem go. To tylko powiadomienie z jakiejś gry. Z ciekawości weszłem w jej wiadomości, chodź wiem że nie powinnem. Lucas. ostatnia wiadomość
Od: Lucas
Hej zdziro, aż mi cie żal. Za chwile moja znajoma będzie lizać się z Benem, a ty nic na to nie poradzisz. Jaka szkoda.
Co do kurwy mialo to znaczyć?! Zacząłem czytać wszystkie wiadomości. Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie czytam. Z tych sms wynika że to on ją popchnął. I to on ukartował to z Danielą, dla tego była taka miła. I... Jak on mógł się tak odzywać do Amandy. On skrzywdził moją małą... Wściekłość rozprzestrzeniała się po moim ciele. Czyli Amanda powiedziała że jesteśmy przyjaciółki tylko dla wymówki. Czyli moja mała coś do mnie czuje! Z jednej strony byłem szczęśliwy jak nigdy, a z drugiej gdybym spotkał tego drania na ulicy zabił bym go szybciej niż można se wyobrazic.
Mama Amandy zaparkowała na parkingu przed szpitalem. Nie czekając na resztę wybiegłem z auta i popędziłem do środka. Podbiegłem do recepcji, gdzie siedziała pewna starsza kobieta
- Przywieźli tu przed chwilą piękną dziewczynę..YY .. Młoda, ciemne włosy. YY
Mówiłem tak szybko że sam się gubiłem. Kobieta słuchała uważnie.
- Wie pani co jej jest? Wszystko będzie dobrze?
Powiedziałem a kobieta sprawdziła coś w komputerze, potem poprzewracała jakieś papiery i powiedziała.
- A pan to?
- Jej narzeczony.
Powiedzialem bez chwili zastanowienia. Kobieta spojrzala się na mnie trochę dziwnie. Gdybym powiedział coś innego nie powiedziała by mi nic.
- Dużo nie wiem. Podobno to coś z płucami. Nie zażyła tabletki, musiała w tym czasie spanikować, czy zrobić cos co zakłóciło jej pracę płuc, i stało się. Jest w ciężkim stanie. Nadal walczą o jej życie. Nie wiadomo czy z tego wyjdzie cało. Podobno przy upadku, czy co tam się stało, uderzyła mocno głowa, co rownież może wywołać komplikacje. Przykro mi.
Powiedziała spokojnie jak gdyby nigdy nic.
- Jak to komplikacje? Muszą ją ocalić! Muszą ocalić moją mała!
Zacząłem krzyczeć, a słone strumyki łez spływały mi po policzkach. Poczułem jakiś dotyk na ramieniu. Odwróciłem się i ujrzałem mamę Amandy, która mnie mocno przytuliła, i zaczęła głaskać po ramieniu starając się mnie uspokoić. Na nic. Mój szloch stawał się gorszy. Nie mogę stracić małej. Tak nie może być!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top