#19
*Oczami Amandy*
Obudził mnie chłód który wdzierał się do środka przez niezamknięte okno i zderzał się z moim ciałem. Wtuliłam się jeszcze bardziej w Bena. Wyglądał tak słodko gdy spał. Postanowiłam sobie z nim zrobić zdjęcie. Gdzie mój telefon? Hmm. Wstałam w poszukiwaniu mojej kurtki. Wyciągnęłam telefon a na ekranie pojawiło się kilka nieodczytanych wiadomości od Lucasa. Boże znów? Człowieku weź sobie odpuść.
Od: Lucas
Hej brzydulo, nadal żyjesz? Jaka szkoda. Nikomu nie jesteś potrzebna.
Od: Lucas
Czasem myśle o tym co się stało nad rzeką. Szkoda że ktoś zdążył cię uratować. Może gdybym popchnął mocniej oszczędził bym każdemu problemów.
Od: Lucas
Nikt cie nie kocha, powinnaś się z tym pogodzić. Nawet twoi rodzice od ciebie uciekają.
Boże co za dupek. Czemu po prostu nie może sobie dać spokoju?.. Spojrzałam ponownie na śpiącego Bena co odrazu poprawiło mi humor. Wślizgnęłam się ponownie pod kołdrę i zrobiłam sobie z nim śpiącym zdjęcie, tak na pamiątkę. Leżałam jak głupia i z wielkim uśmiechem na twarzy przyglądałam się mu.
Zastanawiało mnie z kim on jeszcze spał. No mogę się założyć że gdzieś musiał się nauczyć tego wszystkiego. Cieszę się że straciłam dziewictwo właśnie z nim.
Lucas próbował kilka, a nawet kilkadziesiąt razy się do mnie dobierać, ale za każdym razem kazałam mu przestać. Nie wiem tak naprawdę czy dobrze zrobiłam. W końcu chyba nie jestem z Benem tak oficjalnie. I nadal boje się że to wszystko zepsuje naszą przyjaźń, ale nie potrafię nic zaradzić temu jak bardzo go pragnę.
- Na co się tak patrzysz mała?
Głos Bena wyrwał mnie z transu. Skapnęłam się że wpatrywałam się w niego jak głupia.
- Przepraszam zapatrzałam się.
Powiedziałam szybko odwracając wzrok. Ben złapał mój podbrudek i pociągnął go tak że ponownie patrzałam na niego. Uśmiechnął się szeroko po czym złożył delikatny pocałunek na moich wargach.
- Czas się zbierać.
Powiedział wstając z łóżka, po czym zaczęłam się śmiać. Nadal nie miał nic na sobie, ale nie powiem, ma seksowny tyłek.
- Z czego się śmiejesz mała?
Zapytał łapiąc za jakieś bokserki. Uwielbiam kiedy mówi do mnie mała. Mówi tak do mnie odkąd pamiętam.
- Jestem młodsza tylko o dwa lata!
Krzyknęłam okrywając się prześcieradłem i wstając. Ben się zaśmiał i do mnie podszedł. Zarzuciłam ręce na jego kark, co spowodowało że prześcieradło zsunęło się w dół. Ups. Ben położył swoje ręce na moich biodrach a na jego twarzy znów pojawił się ten łobuziarski uśmieszek. Po chwili jego ręce zsunęły się na moje pośladki.
- Mało ci jeszcze?
Zaśmiałam się a Ben pocałował delikatnie moje wargi po czym powiedział
- Mało.
I przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie zamykając przestrzeń pomiędzy nami. Przygryzłam delikatnie wargę a Ben złożył kolejny pocałunek na moich ustach.
***
- Z moich obliczeń wynika że zostało nam jakieś pół godziny drogi.
Powiedziałam spoglądając na mapę.
- Juz nawet możesz odłożyć tą mapę. Z tąd już trafie.
Powiedział Ben. Odłożyłam mapę i się rozejrzałam. Byliśmy nie daleko Mc'Donalda, do którego zawsze zajeżdżamy gdy jeździmy do mamy. Ben podjechał do okienka i zamówił nam frytki, mc'flurry i colę, po czym stanął na parkingu.
- Mniammm.
Powiedziałam pochłaniając frytki.
***
Zatrzymalismy się pod domem mamy. Wyciągnęliśmy torby z bagażnika, po czym Ben złapał mnie za nadgarstek przyciągając do siebie, łącząc nasze usta.
Zapukaliśmy do drzwi, ale nikt nie otworzył, więc złapałam za klamkę, i otworzyłam drzwi.
- Jesteś pewna że są w domu?
Zapytał Ben przekraczając próg domu.
- Oczywiście. Mama nigdy nie zostawiła by otwartych drzwi nawet jeśli by szła do sklepu obok.
Zaśmiałam się po czym ściągnęliśmy po cichu buty. Uchyliłam delikatnie drzwi do salonu, i już z tąd czułam zapachy z kuchni.
Wchodząc do kuchni ujrzałam mamę stojąca i gotująca. Ben delikatnie mnie objął, a ja zapukałam w framugę drzwi czekając na jej reakcje. Mama odwróciła się a na jej twarzy odrazu pojawił się szeroki uśmiech.
- Moje kochane dzieci!
Krzyknęła po czym utuliła nas mocno.
- A gdzie Bryan?
Zapytała.
- Miał dużo pracy.
Powiedziałam siadając na krześle po czym zapytałam.
- A gdzie reszta?
- Stephan jest jeszcze w pracy a Daniela jeszcze nie wróciła od swojego chłopaka.
Powiedziała mama nakładając nam kopytek i kładąc talerze na stół. Cieżko westchnęłam po czym wzięłam widelec i zaczęłam energicznie wpychać kopytka do moich ust. Mniammm. Tak nie ma nic lepszego od kopytek mamy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top