#17

*Oczami Bena*

Zapłaciłem za pokój po czym poszliśmy do auta. Amanda jak unikała mojego wzroku tak dalej go unika.

Wyciągnąłem kluczyki z kieszeni i otworzyłem bagażnik, po czym włożyłem do niego moją torbę. Amanda wygladała jak by się nad czymś mocno zastanawiała. Była jak w transie. Umm.. Znów mam ochotę na jej delikatny dotyk i miękkie wargi. Boże myśl o niej doprowadza mnie do szaleństwa. Ale po wczorajszym pocałunku uznałem że nie będę ukrywał tego jak bardzo jej pragnę.

Złapałem ją za nadgarstek gdy wchodziła do auta, przyciągając do siebie. Bezlitośnie zmusiłem ją do spojrzenia mi w oczy. Przybliżyłem się wbijając ją w auto i zamykając przestrzeń pomiędzy nami. Jej ciemne tęczówki wprawiały mnie w obłęd. Delikatnie przegryzłem wargę, zastanawiając się co w tym momencie myśli, i jak zareaguje jeśli ją pocałuje. Ale nie musiałem się tym zadręczać długo. Amanda wbiła się w moje usta, a ja ponownie odwzajemniłem pocałunek. Położyłem ręce na jej biodrach, a ona złapała moja szczękę swoimi drobnymi dłońmi, a na jej dotyk przeszedł mnie dreszcz po całym ciele. Ale pewna myśl nie dawała mi spokoju, co spowodowało że na chwile przerwałem pocałunek
- Co z Lucasem?
Wyszeptałam spoglądając jej w oczy.
- Zapomnij o nim jak ja.
Powiedziała równie cicho, po czym ponownie wbiła się w moje usta. Świat zniknął. Liczyła się tylko ona. Czas się zatrzymał, i zostaliśmy uwięzieni w momencie który mógł by trwać wiecznie.


*Oczami Amandy*

Nie potrafię się temu oprzeć. Nie potrafię myślec o niczym innym. Jego usta są dla mnie jak narkotyk od którego się właśnie uzależniłam. Z nie chęcią oderwałam się powoli od jego ust, spoglądając mu w oczy. Jego piękne piwne oczy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który mimo wolnie wywołał uśmiech u mnie.

***

- Jechaliśmy już tędy z trzy razy.
Powiedziałam spoglądając na mapę.
- Tak mnie prowadzisz
Zaśmiał sie Ben.
- Mówiłam ci żebyś skręcił w prawo
to ty nie. W lewo.
Burknęłam odkładając mapę na bok.
- Nie marudź mała.
Zaśmiał się Ben. Wysłałam mu sarkastyczny uśmieszek po czym skrzyżowałam ręce.
- Oj nie strzelaj focha.
Powiedział Ben, ale go zignorowałam.
- Wyglądasz seksownie gdy się denerwujesz.
Powiedział Ben a ja czułam jak moje policzki się rumienią.

^

Jescze trochę i zwariuje, pragnę jego ust jak szalona. Pragnę go.
- Zatrzymaj się.
Powiedziałam spoglądając na niego. Ben uniósł brwi i zapytał
- Czemu?
- Po prostu się zatrzymaj.
Powiedziałam a Ben zjechał z autostrady po chwili w jakąś boczną drogę. Zgasił silnik i spojrzał się na mnie nie wiedząc o ci mi chodzi. Westchnęłam cieżko patrząc na bok, co ja do cholery robie? Czy to normalne pożądać swojego przyaciela? Chciała bym nie czuć tego ale to jest zbyt silne. Spoglądnęłam na Bena. Wyglądał tak cholernie seksownie. Podniosłam się i usiadłam na niego okrakiem, kładąc moje dłonie na jego masywniej klatce piersiowej. Zbliżyłam się do niego i wyszeptałam.
- Pocałuj mnie, bo zwariuje.
Na Bena twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Złapał moje biodra i przyciągnął mnie bliżej, spoglądając mi głęboko w oczy.
- kocha..
Zaczęłam mowić ale nie dał mi skończyć wbijając się w moje usta. To jak bardzo go pragnę przechodzi wszystko.
- Ja ciebie też.
Powiedział odrywając się na chwile od moich ust, co wywołało wielki uśmiech na mojej twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top