#15

Obudziłam się w środku nocy. Było mi słabo. Czułam silne ukłucia w klatce piersiowej, przy każdym oddechu. Wstałam i popędziłam w stronę łazienki. Próbowałam się uspokoić. Wdech, wydech, wdech, wydech. Ukłucia stawały się silniejsze. Coraz trudniej było mi oddychać, co mnie mocno zestresowało. Zastawiałam się, czy czasem aby nie obudzić Bena. Po moich policzkach spływały po woli słone krople. Wyciągnęłam pudełeczko z tabletkami i zażyłam jedną. Usiadłam na podłodze opierając się o umywalkę. Rytm mojego serca był przyspieszony, nie równy. Ukłucia traciły na sile dopiero po kilku minutach.

- Amanda, wszystko okej?
Usłyszałam głos Bena stojącego za drzwiami. Cholera. Podnosząc się z podłogi powiedziałam.
- Tak, musiałam się wysikać.

Głęboki wdech, i wydech. Dasz radę. Nadal czułam ukłucia, ale już nie tak mocno, już nie sprawiały tyle bólu. Otworzyłam drzwi, a moim oczą ukazał się Ben. Wzrokiem obleciał mnie od góry do dołu, po czym powiedział.
- Czemu płakałaś?
- Ja? Nie płakałam. Czemu tak sądzisz?
Zapytałam starając się zabrzmieć wiarygodnie. Ben nie wyglądał jak by mi uwierzył.
- Na twojej, a właściwie to mojej koszulce są mokre plamki.
Powiedział Ben spoglądając mi w oczy, jak by szukał w nich odpowiedzi. Cholera. Jeśli skłamie mu prosto w oczy on się domyśli, a jeśli odwrócę wzrok będzie wiedział że coś jest nie tak. Ben podszedł trochę bliżej i delikatnie złapał mój podbródek, dalej nie odwracając wzroku. Czułam jak się rozpływam. Czułam jak ulegam jego oczom. Jego wargi zdawały się takie miękkie. Czułam dziwną potrzebę zasmakowania ich. Próbując się powstrzymać delikatnie przegryzłam dolną wargę. Po chwili powiedziałam.
- Musiałam się pochlapać gdy myłam ręce.
Starałam się nie wzbudzić żadnych podejrzeń, ale nie miałam pewności czy w to uwierzył. Ben nadal się na mnie spoglądał. Powoli przybliżał się, a moje serce zgubiło rytm. Ale Ben nie zrobił tego czego się spodziewałam, nie żebym tego chciała. Pocałował mnie delikatnie w czółko, po czym się do mnie słodko uśmiechnął.

Wyszliśmy z łazienki, i położyliśmy się na łożku. Czułam jak cała  go pragnę, nie mogąc nic na to poradzić. Przybliżyłam się do niego w ciszy jak blisko tylko potrafiłam i się w niego wtuliłam. Wsłuchiwałam się w rytm jego serca. Był spokojny.

*Oczami Bena*
Jej ciepły i delikatny dotyk wprawiał mnie w obłęd. Jedyne na co miałem ochotę były jej usta, i chodź próbowałem o tym nie myślec, nie dawałem se z tym rady. Lucas to szczęściarz, dał bym wszystko by Amanda poczuła do mnie to, co ja do niej.

Leżeliśmy tak przez jakiś czas w ciszy. Jej ciepły oddech obijał się o moją nagą klatkę piersiową, co doprowadzało mnie szaleństwa. Z resztą ona cała mnie doprowadzała do szaleństwa. Zastanawiało mnie tylko czemu płakała, i czemu się po prostu nie przyznała. Czy ona nigdy nie zrozumie, że nie potrafi kłamać? Ale nie chciałem naciskać, powie jak będzie gotowa, czy coś.

Amanda podniosła się delikatnie spoglądając na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami. Spoglądała się tak przez chwile, a pragnienie jej we mnie rosło. Na jej twazy pojawił się taki podejrzliwy uśmieszek, po czym złapała za poduszkę i zaczęła mnie nią nic.
- Bitwa na poduszki!
Krzyknęła, po czym ja złapałem za drugą poduszkę i zaczęliśmy walkę.

Amanda wstała, głośno się śmiejąc, nie dając za wygraną. Wygladała tak seksownie w mojej koszulce, i bokserkach które odkrywały jej zgrabne nogi. Grr. Próbowałem ja złapać, ale odskoczyła, odwróciła się i już miała zeskoczyć z łóżka, kiedy złapałem delikatnie za jej biodra przyciągając ją do siebie. Jej drobne ciało upadło na mnie, a ona nie przestawała się śmiać i próbować uciec.

*Oczami Amandy*

Ben trzymał mnie blisko siebie, co wprawiało mnie w obłęd. Próbowałam się wyrwać, ale to na nic. Czemu on musi być taki silny? Nie, no. Jak bym chodziła na siłownie prawie każdego wieczoru też bym była taka silna. Nie no kogo ja oszukuje.

Zaczęłam go łaskotać, a on poluźnił uścisk, co sprawiło że mogłam się wydostać. Usiadłam na niego okrakiem i zaczęłam walić poduszką, a Ben się śmiał i próbował się bronić, na marne.

- Poddaje się! Wygrałaś! Zrobie co będziesz chciała!
Krzyczał Ben śmiejąc się. Przerwałam na chwile walkę i uniosłam jedną brew.
- Wszystko, powiadasz?
Zapytałam a Ben pokiwał potakująco głową. Co powiesz na striptiz? Amando on ma tylko bokserki. O to chodzi. Boże jest coraz gorzej ze mną.
- Hmm, wiesz co, nie skusze się.
Zaśmiałam się po czym kontynuowałam wojnę na poduszki. W którymś momencie Ben złapał za moją poduszkę i chciał mi ją wyrwać, ale ja nie dałam za wygraną i nie puściłam, co spowodowało że spadłam na niego. Byliśmy tak cholernie blisko. Wpatrywał sie mi prosto w oczy. Jego wargi się delikatnie uchyliły. Nie wytrzymałam. Nie wiem co mnie naszło. Zasmakowałam się z pasja w jego ustach, a on odwzajemnił pocałunek, na co moje serce na chwile zgubiło rytm.

Całował mnie coraz namiętniej. Odwrócił mnie, tak że on teraz górował. Jego jedna ręka spoczywała na moim biodrze. Czułam jak go coraz bardziej pragnę. To było coś nowego. Pożądać kogoś tak bardzo.

Ben delikatnie się odsunął, patrząc mi w oczy, po czym wysłałam mu ciepły uśmiech, który on odwzajemnił. Jego oczy tętniły życiem. Bez słowa położyłam się obok, i wtuliłam się w niego.

Co się do cholery właśnie stało? Czy ja całowałam mojego najlepszego przyjaciela? Chłopaka którego rodzice sa jak moi rodzice? Chłopaka z którym bawiłam się w piaskownicy kiedyś? Zle myśli przepełniły moje myśli. Nie ma nic złego w zakochaniu się w przyjacielu, ale co jeśli to się rozwali? Co jeśli coś pójdzie nie tak? Co jeśli go stracę?

Nie wiedziałam co mam myślec. Moje myśli wirowały mi jak szalone. Może jeśli się z tym prześpię, będę w stanie se to wszystko poukładać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top