#11
Co to ma niby znaczyć? Oszczędziła byś każdemu problemu? Co? Czułam jak budzi się we mnie mieszanka uczuć. Nie chciałam z nim pisać, ale ciekawość była silniejsza.
Ja
O czym ty mówisz?
Byłam szczerze mówiąc trochę rozkojarzona jego sms'em. Po chwili poczułam brzęczenie mojego telefonu. Wiadomość od Lucasa.
Lucas
Nie udawaj że nie rozumiesz. Spójrz na siebie, jesteś okropna, byłem z tobą z litości, a ty mi się tak odwdzięczasz? Z resztą jak każdy. A co? Myślisz że twój "przyjaciel" Spędza z tobą czas bo chce? Nudzisz go. Jesteś inna, gorsza. Masz lusterko? haha. Nawet twoi rodzice już nie chcą się tobą zajmować. Połamania nóg ;-)
Czytając tą wiadomość czułam jak pod moimi powiekami zbierają się słone krople. Przegryzłam wargę, starając się je zatrzymać. Nie będę przecież przez niego płakać. Mówi głupoty. Nie powinnam w ogóle o tym myślec. Usłyszałam otwierające się drzwi więc natychmiast schowałam telefon ponownie pod poduszkę. Do sali wszedł Ben. Był szeroko uśmiechnięty, i trzymał jakąś reklamówkę. Szedł spokojnym krokiem w moją stronę. Bez słowa przysunął krzesło i na nie usiadł, po czym zaczął wyciągać rzeczy z reklamówki i kłaść je na szafce nocnej. A dokładniej jedzenie z Mc'Donalda. Awww to kochane. Czułam jak na mojej twarzy pojawia się uśmiech, a moje policzki delikatnie się rumienią. Ben spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami, przeczesał ręką swoje gęste ciemne włosy po czym podając mi frytki i burgera zapytał
- Głodna?
Zaśmiałam się, i wzięłam to co mi podał po czym powiedziałam.
- Jak zawsze.
Na co Ben się zaśmiał. Dosłownie umierałam z głodu. Odpakowałam burgera i wzięłam kęsa. Nic nie mówiąc wydałam tylko z siebie dźwięk który oznaczał że smakuje bosko po czym oparłam się o oparcie łóżka. W tym momencie przypomniał mi się sms od Lucasa. Możliwe żeby Ben udawał że mnie lubi, żeby siedział ze mną z litości? Nie myśląc jak to zabrzmi zapytałam
- Czemu to robisz?
Ben spojrzał się na mnie nie rozumiejąc o co chodzi, na szczęście dopiero teraz sobie uświadomiłam że to głupie pytanie, i jeszcze pewnie by się zapytał czemu tak sądzę, a nie mam zamiaru mu mówić o sms'ie od Lucasa. Wkurzył by się, czy coś. Jeśli mam być szczera to sama myśl o tym że dla Bena mogła bym być zupełnie obojętna gdzieś w środku sprawiała ból. Ale nie powinnam tak myślec. Przyjaźnimy się. Szybko zmieniając temat powiedziałam
- No czemu wstawałeś rano tylko po to żeby kupić mi jedzenie? W końcu mogłam zjeść coś stąd.
- Oszalałaś? Jedzenie tu to trucizna, po za tym pomyślałem że miałaś ochotę na M'c. Jest w końcu środa, a przez kilka ostatnich tygodni w każdą środę jedliśmy coś w Mc'u więc pomyślałem że się ucieszysz.
Wytłumaczył, a jego odpowiedź była słodka.
- Cieszę się, naprawdę, jesteś kochany.
Powiedziałam biorąc następny kęs. Resztę posiłku zjedliśmy w ciszy. Boże chciała bym żeby w mojej głowie panowała chociaż w połowie taka cisza jak w tej sali. Moim myślą nie dawał spokoju sms od Lucasa. Gdy tak myślałam o wszystkim co powiedział, czułam jak te słowa się gdzieę przedzieraaj, pozostawiając rane. Nie powinnam sobie tym zaprzątać myśli, to głupi sms, nic nie znaczy.
- Gdzie Lucas?
Zapytał Ben tym samym przerywając mi myślenie. On przecież nie wie. Ale nie mogę mu powiedzieć. Nie teraz. Gdyby się dowiedział kiedy z nim zerwałam domyślił by się że Lucas maczał palce w moim wypadku. Szybko muszę wymyślić jakąś wymówkę. Cholera.
- Jego rodzice zdecydowali szybciej pojechać do Nowego Yorku, więc teraz pewnie siedzi w aucie jadąc po jakiejś zatłoczonej autostradzie.
Powiedziałam szybko biorąc następną frytkę do buzi, unikając jego oczu. Dopóki nie patrzę się mu w oczy nie powinien się domyśleć że kłamie.
*Wieczorem*
Godzina jest 21.45. Pomimo że jest dość wcześnie, czuje się wykończona. Leżenie przez cały Boży dzień dosłownie mnie wykończyło. A myśl o tym że jutro będę mogła już wyjść z tego okropnego miejsca sprawiała że jeszcze bardziej chciałam zamknąć oczy i otworzyć je dopiero jutro. Ben siedział i czytał jakiś komiks. Panowała cicza. Przyjemna cisza. Gdy się dość wysilałam słyszałam jego spokojny oddech. A patrząc na niego niemal mogłam go poczuć. Miał na sobie białą koszulkę z czarnymi wzorkami którą dostał ode mnie rok temu pod choinkę.
- Coś jest nie tak?
Zapytał Ben a na jego twarzy pojawił się podejrzliwy uśmieszek.
- Nie, czemu miało by?
Odpowiedziałam nie pewnie.
- Po prostu wpatrujesz się we mnie już od kilku minut.
Zaśmiał się Ben odkładając komiks na szafkę. Wstał i podszedł do mojego łóżka, a ja czułam jak moje poliki się rumienią.
- Jest już późno, a ja jestem z kimś umówiony jutro, i muszę załatwić kilka spraw, więc już będę się zbierał.
Powiedział Ben po czym delikatnie pocałował mnie w czoło.
- Umówiony? Z kim?
Zapytałam próbując nie zabrzmieć jak bym była zazdrosna, ale chyba tak to zabrzmiało. Ben ubrał kurtkę i powiedział.
- Z koleżanką.
Z tak podejrzliwym uśmiechem że zaczęłam się zastanawiać o co mu chodzi.
- Zdrajca.
Wymamrotałam z żalem że zostawia mnie tu samą. Wychodząc powiedział.
- Widzimy się jutro jak cię wypuszczą ze szpitala.
Po czym drzwi zatrzasnęły się za nim.
Koleżanka, tak? Zaczęłam się zastanawiać kto to mógł być. Zazwyczaj nie spotyka się z koleżankami po szkole. Czy ty jesteś zazdrosna? Nie to nie możliwe.
'Dziewczyna zaprzeczała sama sobie, chodź w środku czuła jak uczucie do chłopaka staje się coraz silniejsze. Sprzeczała się sama ze sobą, że nie da się zakochać w swoim najlepszym przyjacielu, i że tak nie może bcy. Z całej siły starała się odciagnąć od niego myśli, lecz zasypiając i tak myślała o nim.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top