/x\
M A R A T O N !
- Naprawdę?
- Tak.
- Naprawdę?
- Tak.
- Naprawdę?
- Naprawdę...
- Naprawdę?
- Ile jeszcze razy zapytasz?
- Hmm... kilka? Kilkanaście? Trochę cię tu nie było...
- Przyznaję się do winy.
- Chociaż tyle. Czyli naprawdę?
- Zaczynasz mnie irytować.
- I bardzo dobrze. Wiesz, ile już czekam na rozdział?
- Tydzień? Dwa? Trzy?
- DWA MIESIĄCE.
- Przepraszam?
- Wybaczę, jak powiesz mi szczegóły odnośnie maratonu.
- Może być jutro?
- A dzisiaj?
- Nie dam rady.
- Niech będzie jutro (5.02). Godzina?
- Decyzja należy do ciebie.
- W takim razie 15. Zjem obiad i mogę czytać.
- Tak, jedzenie najważniejsze!
- Wiesz w ogóle kim jestem?
- Mną. Mam urojenia psychiczne :D
- Idź do psychologa.
- Uwierz, próbowałam... Dla mnie nie ma już ratunku.
- W takim razie do jutra, do 15!
- Biegnę pisać te rozdziały ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top