#1
Hinata stał oparty o ścianę i popijając szampana spoglądał na mnie. Od czasów liceum jego wygląd nie uległ zmianie. Ciągle był niski oraz bardzo pobudzony. Jednak coś się w nim zmieniło wraz z dniem, w którym wyznał mi miłość.
Byliśmy młodzi, a ja.. cóż. Nie zmieniłem się. Nigdy nie potrafiłem określić swoich uczuć. Liczyło się tylko to by mi było najlepiej. Odrzuciłem go. Od tego czasu Hinata cierpiał. I jestem pewny, że dalej to robi. Próby samobójstwa.
- Mówiłam Ci byś go nie zapraszał. - szepnęła mi na ucho Yuko. Moja od dzisiaj żona. - Nie toleruję go.
- Ale to jednak mój przyjaciel. - mruknąłem podirytowany. Nie byłem pewny tego ślubu. To nie tak, że wykorzystuję tą kobietę. Ale.. Wnerwia mnie jej zachowanie. Od kiedy opowiedziałem jej o Hiniacie, ona bez zbędnego poznawania go wyrobiła sobie o nim własną opinię.
- Idę do gości. - uśmiechnęła się do mnie i odeszła. Nareszcie.
Westchnąłem. Wziąłem się w garść i podszedłem do rudowłosego. Nie wypada by stał tak samotnie przez całą uroczystość.
- Kopę lat. - uśmiechnąłem się do niego. Ale jestem pewny, że wyszedł z tego grymas.
- Najlepszego Tobio. - uśmiechnął się szeroko przechylając przy tym głowę w bok. Zawsze to robił. - Jestem szczęśliwy, że Ci się powodzi..
- Nie kłam Hinata... Znam Twoje uczucia. Wiem, że mnie potrzebujesz do życia.
- Jesteś egoistą jak zawsze. - prychnął. - Dam radę. A przynajmniej chcę w to wierzyć.
- Nie chcę by stała się Tobie krzywda. Gdybyś chciał..
- Przestań Kage. - spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. - Teraz jesteś żonaty. Nie możesz zaspokajać moich potrzeb tak jak kiedyś. Wiem, że tylko Ci się naprzykrzałem. To było jednostronne uczucie.
- Hina..
- Tu jesteś! - Yuko podbiegła do mnie i złapała mnie za przed ramię. - Moja ciotka chce Cię poznać! Chodź!
Nie zdążyłem pożegnać się z Hinatą, a już byłem kilkanaście metrów od niego.
- Yuko to nie było miłe. - zmrużyłem oczy w jej stronę.
- Nie rozmawiaj z nim.
- To tylko przyjaciel. Nie musisz być taka przesadna. - cmoknąłem pod nosem. - Gdzie ta ciotka?
- Nie ma żadnej ciotki. Po prostu z nim nie gadaj. - uśmiechnęła się.
Jeszcze chwila, a wybuchnę gorzej niż wtedy, gdy dostałem piłką w tył głowy...
Minęło kilka godzin, które spędzałem w towarzystwie swojej żony. Nie miałem ochoty tańczyć, mimo iż byłem w tym dobry. Od tego czasu w ogóle nie zamieniłem słowa z Hinatą... Ani w ogóle go nie widziałem.
Ciężko mi to przyznać, ale boję się o tego idiotę.
Pamiętam jeszcze jak za czasów liceum, gdy zobaczył jak daję swój numer dziewczynie chciał się pociąć w kiblu. W innym przypadku, kiedy przytuliłem swoją kuzynkę (której wtedy jeszcze nie znał) chciał utopić się w rzece.
Nie uznaję go za psychicznego! Chociaż... trochę? On to robi świadomie. Jest świadomy tego, że może się zabić. Gdy chce popełnić samobójstwo jest pewny, że stracił swoją szansę na miłość. Inaczej mówiąc, gdy mnie traci, traci też sens życia. Dlatego nie mogę go zostawić.
- On chce skoczyć! Wezwijcie policję! - usłyszałem krzyki dobiegające z dworu. Tylko mi nie mówcie, że to..
Wybiegłem szybko na zewnątrz. Dołączyłem do tłumu, który stał przed salą weselną. Spojrzałem na balkon budynku. Ty..
- DEBILU! ZŁAŹ! - krzyknąłem.
- Kocham Cię Kageyama! - uśmiechnął się puszczając jedną ręką barierki.
- Czekaj tam na mnie! - warknąłem i pędem zerwałem się do budynku. Przy wejściu na salę zatrzymała mnie Yuko.
- Nie idź tam.
- Chcesz by zginął?! - wydarłem się wiedząc, że teraz liczy się każda sekunda. Ile jeszcze narobisz mi problemów Shoyo? - Odsuń się!
- Tobio! - brunetka krzyknęła za mną. - Jeśli tam pójdziesz to z nami koniec! - zatrzymałem się przed schodami. Koniec? Uśmiechnąłem się do siebie w iście szatański sposób. Odwróciłem w jej stronę głowę.
- Mi tam pasuje. - pobiegłem po schodach zostawiając ją w osłupieniu.
Wbiegłem na piętro i skierowałem się na koniec korytarza, gdzie znajdował się balkon. Shoyo spoglądał na mnie z utęsknieniem. Chwyciłem go za rękę oraz pociągnąłem w swoją stronę. Rudowłosy wpadł mi w ramiona, a swoją głowę schował w mojej klatce piersiowej.
- Kiedyś zrobię coś takiego, że nie zdołasz mnie uratować.
- Jesteś pojebanym idiotą Hinata. - warknąłem mocniej go przytulając.
Zawsze Ciebie ratowałem. I nigdy nie poniosłem klęski.
***
Hey!
Od razu mówię, że to książka pisana o tak sobie by zabić czas więc rozdziały będą wraz z weną i dużo ich nie przewiduję. xD
Takie se o by zaspokoić rządzę Haikyuu xD
Mam lichą nadzieję, że to coś się spodoba xD (TA... YHY)
Zostawcie jakąś opinię czy cuś ^^
Do napisania,
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top