ᴛʜɪʀᴛᴇᴇɴ


⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Nachalne pukanie do drzwi zaczęło denerwować Lance'a, który siedział w salonie. Nie zamierzał otwierać, ostatnio zbyt często nachodzili ich akwizytorzy.

— Lance, idioto! Nie słyszysz pukania!? — zapytał Pietro, który zbiegł po schodach.

— Pieprz się — usłyszał w odpowiedzi, był pewien, że przyjaciel pokazał mu środkowy palec.

⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀Maximoff otworzył drzwi i ze zdziwieniem spojrzał na przemokniętą do suchej nitki osobę po drugiej stronie. Czarno-zielone włosy przyklejone miała do twarzy, po makijażu zostały tylko czarne strugi tuszu na policzkach, zupełnie jakby płakała, idąc w tę ulewę. Widział, jak drżała z zimna. Wybrała sobie paskudną pogodę do spacerowania.

— Ana? — zapytał Pietro, odsuwając się, by wpuścić dziewczynę do środka.

— Muszę skontaktować się z Magneto...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top