Rozdział 5
Siedziałam z Harrym w sierocińcu i bawiłam się z dziećmi.
- Zaśpiewajcie coś. - powiedziała jakaś dziewczynka, a chwilę potem poparła ją cała grupa. Zaczęłam śpiewać piosenkę Rihanny, a chwilę potem Harry dołączył się do mnie. Nasze głosy na prawdę świetnie ze sobą współgrały. Kiedy skończyliśmy dzieci zaczęły bić nam brawa. Do Harrego zadzwonił telefon, a on zmarszczył brwi i wyszedł.
- To może teraz razem coś zaśpiewamy, hmm? - spytałam.
- Nie znamy rzadnych piosenek. - powiedziała jakaś dziewczynka.
- Nawet kołysanek? - zdziwiłam się.
- Nikt nam ich nie śpiewa. - usłyszałam.
- To w takim razie ułożymy własną piosenkę, którą każdy będzie śpiewał. - powiedziałam. - To kto chce zacząć? - spytałam.
- Selena, musimy już iść. - usłyszałam głos Harrego. Nie, chcę zostać. Chciałam tak bardzo powiedzieć mu te słowa, ale nie mogłam widząc jego zdenerwowaną minę. Nie chciałam się kłócić przy dzieciach.
- To wy się zastanówcie nad piosenką, a ja następnym razem jak przyjdę do was to zaśpiewamy ją. A teraz papa. - powiedziałam i wyszłam z pokoju. - Coś się stało? - spytałam Harrego.
- Nic ważnego. - powiedział.
- A jednak jesteś zdenerwowany. - powiedziałam.
- Od kiedy się tak mną interesujesz, co kurwa?! - krzyknął. Zatrzymałam się w miejscu i spojrzałam na niego zszokowana. Po chwili jednak ruszyłam, ale w innym kierunku niż chłopak. Chciałam dobrze, ale wyszło jak zawsze. Kazał mi zapomnieć kim jest, a jednak wszystko robi, abym tego nie zrobiła. Co jest z tym chłopakiem nie tak? Nie rozumiem go. Poczułam jak mój telefon wibruje.
Mój chłopak: Przepraszam księżniczko, proszę wróć do domu.
Harry jak widać sam sobie zmienił nazwę w moich kontaktach.
Mój chłopak: Poniosło mnie.
Mój chłopak: Wiem, że spierdoliłem
Mój chłopak: Ale każdy czaem popełnia błędy, prawda?
Mój chłopak: A ty zawsze mówisz, aby dawać drugą szansę.
Ja: Ja nie chcę tak żyć Harry, w ciągłym strachu, że powiem jakieś słowo źle, a ty się na mnie wyrzyjesz.
Mój chłopak: Księżniczko, przepraszam, wróć do domu i porozmawiamy.
- Po prostu zajebiście. - mruknęłam i usiadłam na mostku. Mój telefon ciągle dawał o sobie znać, a ja go w końcu wyłączyłam. Starałam się wyluzować, starałam się polubić Harrego, starałam się nie żyć w strachu. Chciałam zrobić wszystko, aby żyć normalnie, ale Harry to spierdolił. Spierdolił to tak samo jak moje dotychczasowe życie.
- Porozmawiajmy. - usłyszałam głos Harrego, a po chwili zobaczyłam jak chłopak siada obok mnie.
- Jak mnie znalazłeś? - spytałam.
- To twoje ulubione miejsce. - powiedział. - Nie powinienem tak pochopnie zareagować, przepraszam. - powiedział. Czemu zawsze, gdy go widzę nie poteafię być na niego zła?
- Nic nie zrobiłam Harry, a ty się na mnie wyrzyłeś. Od trzech dni żyje w ciągłym strachu, że zabijesz kogoś przeze mnie, kazałeś mi zapomnieć o tym kim jesteś, ale ja nie potrafię! - krzyknęłam.
- Csii...- chłopak przytulił mnie do siebie.
- Zakłóciłeś moje idealne życie Harry. - powiedziałam w jego tors. Wtuliłam się w niego. Potrzebowałam teraz ciepła, które biło od niego.
- Nie chciałem. Ja na prawdę nie chciałem. Chciałem mieć cię tylko przy sobie. - powiedział. - Daj mi szansę, proszę. Zacznijmy od początku.
- Nie umiem Harry. Nie umiem zacząć od początku. Zawsze będę pamiętała, że mnie zastraszałeś i groziłeś. - powiedziałam.
- Chodź już do domu. Robi się zimno, a nie chcę, abyś była chora. - powiedział. - A do tego znając życie wyleci z dupy jakieś paparatzzi.
- Czy nie tego chciałeś Harry? Nie chciałeś, aby wszyscy wiedzieli, że jestem twoją dziewczyną i żeby każdy o tym gadał? - spytałam wstając.
- Jesteś zapłakana. Jeszcze sobie pomyślą, że jestem złym chłopakiem lub źle całuję. - powiedział pewnie. Wybuchłam śmiechem na jego słowa.
- Hej to nie jest śmieszne! - krzyknął.
- Jak się mnie ktoś spyta jak całujesz, będą sobie przypominać tą sytuację i zacznę się śmiać przez co stwierdzi, że robisz to źle. - powiedziałam.
- Zaraz możesz się przekonać, że robię to rewelacyjnie. - przyliżł swoje usta do moich, ale ja schowałam głowę w jego szyję. Nie chciałam tego, nie była gotowa. - Uśmiechnij się. - zmarszczyłam brwi na jego słowa, a potem dostrzegłam flesze. Harry założył na swoję głowę kaptur, a ja na swoją. Zaczęliśmy szybko iść w stronę mojego domu.
**************************
Pamiętajcie o zostawieniu gwiazki i komemtarza! Następny rozdział za tydzień!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top