[2] zapomniał że ma serce

Patrzyła na niego i czuła to - czuła jego obrzydzenie i.. rozumiała go. Sama czuła to samo.
   - Nauczysz się szacunku - wydudnił, gdy sądziła że dał już sobie spokój wbił swoje paznokcie w skórę jej aksamitnego nadgarstka. I patrzył na nią, patrzył prosto w jej oczy, gdy przebijał warstwę jej skóry. - Nauczę Cię, jeśli bratu nie starczy na to siły.
   - Proszę - wyszeptała, próbując wydostać zakrwawiony nadgarstek, ale on ścisnął go jeszcze mocniej. Coś nieodgadnionego kręciło się w jego tęczówkach. Coś zupełnie niespodziewanego.
   - Nią zasługujesz na moją litość - i puścił jej malutki krwawiący nadgarstek. Z jakiego powodu serce go zakłuło. Tak długo wbijali mu do głowy że biedni są niczym że zapomniał o tym kim jest. Zapomniał że ma serce.
   Zostawił ją z głośnym rechotem. Mirabela cofnęła się pod ścianę z zaciśniętymi dłońmi. Poczuła się niczym i choć nie winiła księcia Thora, to poczuła się poniżona.
  
Wieczór spędziła w komnacie. Czekała aż spadnie deszcz, nasłuchiwała nadejścia burzy. I nie myliła się. W wiosce zawsze czekano na deszcz w czasie żniw. Dźwięk nieba był dla niej jak głos ojca. Bliski. Nie miał dla niej tajemnic.
   - Mamo - odezwała się patrząc w niebo. - nie wierzę w to.
   Nie wierzyła. Mama nigdy by tego nie zrobiła. Nigdy by jej nie oddali. Nigdy.
   Jej cichy płacz przerwał wchodzący Matteo. Widząc stan w jakim była, odkaszlnął. Wydawał się zaskoczony. Na pewno czuł się zażenowany. Tak jej się wydawało.
   - Tak? - zapytała nie patrząc na niego.
   - Um Książę oczekuje że przybędziesz na kolację.
   - Nie jestem głodna - prawie warknęła. Matteo prychnął.
   - Książę nie przyjmuje sprzeciwu.
   - Nie chcę - była na skraju. Nie chciała go widzieć.
   - Radzę ci jednak pójść - prawie się uśmiechnął. Pokrzepiające? - Konsekwencje naprawdę mogą ci się nie spodobać.
   - Mi nic się tu nie podoba! - nie poznawała siebie. Nigdy wcześniej nie krzyczała.
   Mateo złapał jej ramię i przytaknął.
   - Chcę po prostu wrócić do domu.
   - Wiem - skinął i pociągnął ją aby wstała.
   Szli w milczeniu do wielkiej sali. W powietrzu unosił się zapach wspaniałych potraw. Jeszcze nigdy nie czuła tak pięknych zapachów.
   Sala była pełna przepychu. Pozłacane meble, kamienie i potężny stół stojący na czterech mosiężnych nogach. Był wielki ale pod stosem znakomitych potraw mógł się zawalić. Było ich tak wiele.
   - Odejdź, Mateo - lodowaty głos przerwał spokój. Mirabela skuliła się i pożegnała żołnierza wzrokiem.
   Oprócz Lokiego, Thora była piękna kobieta w średnim wieku. Poklepała miejsce obok siebie. Mirabela odwróciła się za siebie chcąc upewnić czy gest był skierowany do niej.
   - Tak kochanie, usiądź.
   - Dziękuję - skinęła i posłusznie usiadła.
   - Rzeczywiście jesteś piękna. Nazywam się Frigga. Jestem żoną Odyna którego zatrzymała praca. Ale i on bardzo chciał cię zobaczyć.
   Mirabela starała się słuchać królowej, ale było jej trudno pod twardym wzrokiem Lokiego i kpiącym Thora.
   Dziewczyna chciała skupić się na niesamowitych potrawach i na znajomych służących stojących pod ścianą ale wszystko ją przytłaczało. Od zapachu aż po towarzystwo.
   - Proszę - Beatrice zaczęła stawiać przed Mirabelą talerz, ale wypadł jej z rąk. Huk ponosił się echem długo po upadku. Dziewczyna pośpiesznie padła na kolana aby pomóc staruszce zebrać naczynie, ale zatrzymała ją ręka czarnowłosego. Patrzył na nią zawstydzony. Jak gdyby narobiła mu wstydu. Thor się śmiał.
   Mirabela i Loki wbijali w siebie spojrzenia. Jej zasmucone i jego twarde, ale słabnące. Z każdą sekundą, gdy zatracał się w jej oczach. Była smutna i to właśnie to co dołowało i nie pozwalało zachować twardości spojrzenia.
   - Nie, pozwól jej - warknął Thor i wyszarpał rękę Mirabeli z ręki brata. Dziewczyna poczuła na nowo chłód, którego wcześniej nie czuła. Ale tylko wtedy.
   - Thor - Frigga spojrzała na syna ostro. Ale on jedynie udał niewiniątko i wstał ze swojego miejsca. Wzrok miał wbity w blondynkę. Dziewczyna chciała z powrotem usiąść na swoim krześle ale docisnął ją butem do ziemii.
   - Nie uważacie że to właśnie jej miejsce? Na samym dole, razem z innymi śmieciami? Nie uważasz że tak powinno być? - zapytał Thor. A Loki siedział, po prostu się temu przysłuchując. Blondyn aby zaznaczyć swoje słowa docisnął ją mocniej. pisnęła, ale pomoc nie nadeszła. Thor miał prawo, ona nie miała. - Mógłbym zrobić z tobą wszystko, bo ja jestem księciem a ty? Ty jesteś nikim - zwracał się do niej. I ani razu nie urwał spojrzenia choć ona ani razu go nie nawiązała.
   - Przestań - próbowała uwolnić się od jego dociśniętego buta, ale jej na to nie pozwolił.
   - Słucham? Sprzeciwiasz mi się? Jakim prawem?! - zrobił się purpurowy z wściekłości. Oblał ją zimny pot i zaczęła się pocić.
   - Dosyć! - krzyknął Loki ale nie patrzył na nią. Frigga wydawała się zbulwersowana zachowaniem Thora ale milczała. - Dosyć - mruknął już ciszej, ani razu nie obdarzył ją swoim spojrzeniem nawet gdy podnosił ją szarpnięciem na nogi.
   - Co? - Thor jeszcze z nią nie skończył.
   - Mateo zabierz ją! - Loki przywołał żołnierza.
   Mateo złapał obolałą i przerażoną blondynkę za rękę. Dziewczyna nie sprzeciwiała się, cicho i powoli powłóczyła nogami z chłopakiem.
   - Jak ty traktujesz poddanych..? - usłyszała Thora nim odeszli.
   Mateo patrzył na nią z przejęciem. Zaczął czuć się za nią odpowiedzialny. Była taka słaba, wiedział że sobie nie poradzi. Więc nie chciał się przywiązywać, ale Loki.. Mateo wiedział że jej nie zostawi. Postanowił sobie że ją uchroni przed wszystkim.
   - Chciałabym być w domu - ton jej głosu był obcy. Brzmiała dużo słabiej niż zazwyczaj, choć i wtedy jej głos był miękki i drgający.
   - Wiem, wiem - dotknął jej włosów. Nie było słów które mógłby jej powiedzieć. Wszystko wydawało się za mało wystarczające.
   - Mama nigdy by mnie nie oddała - pisnęła - Nie. I na pewno nie za pieniądze.
   - O czym mówisz? - pochwycił jej biodra, zanim mogła się przewrócił.
   - Loki mnie dostał jako nagrodę..
   - Nie, nie - szybko powstrzymał jej dalsze słowa - To nie było tak. Loki spotkał Cię na jednym ze swych spacerów i postanowił Cię sprowadzić do zamku. Pytał twoich rodziców czy się zgodzą. Proponował im wiele pieniędzy ale oni byli nieugięci. Więc wysłał swoich najgorszych ludzi. Prawdziwych zbrodniarzy.. oni cię porwali.
   Wtedy to do niej trafiło - Loki ją okłamał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top