35. Mówię ci, że cię kocham.
Cześć.
Zaczynam od notki, bo... bo tak. Zacznę od życzeń z okazji Dnia Dziecka - Wszystkiego najlepszego, niezależnie od tego, ile lat macie!
Druga sprawa. To ostatni rozdział JAS. To, kiedy ukaże się epilog, zależy od Was i Waszej aktywności.
Trzecia - już teraz chciałabym wiedzieć, czy ktoś z Was ma może w planach czytać moje następne ff? Proszę o zgłoszenia.
Czwarta - zapraszam na mojego Twittera @mrsgabrielleex który będzie dotyczył głównie ffs!
Piąta - Enjoy!
#jasfanfic
Buzi,
Mrsgabrielleexx
Avianne
Finał. Poważna sprawa.
Będę śpiewać aż trzy piosenki, z czego jedna w duecie z Shawnem. Rewrite the stars. Uwielbiam tę piosenkę. I cieszę się, że zaśpiewam ją z Shawnem. Jest trochę o nas, gdy zaczynaliśmy być razem. W zasadzie nadal jest. Bo w końcu nie powinniśmy być razem. Jeszcze przez całe trzy godziny. Za godzinę zaczyna się finał i planowo emisja ma trwać około dwóch godzin. Potem to wszystko się skończy, a ja i Shawn będziemy mogli w końcu powiedzieć o nas światu. Cieszę się, bardzo się cieszę.
Zaśpiewam też piosenkę Jessie Ware - Say you love me i moją piosenkę z przesłuchań, czyli Human. Wszystkie uwielbiam. I liczę, że pójdzie mi dobrze. Nie muszę wygrać, ale chcę dobrze wypaść. Na tym mi zależy najbardziej.
- Avianne! - Odwracam się, słysząc głos Gavina. Uśmiecham się szeroko. Nie widzieliśmy się od tamtego wspólnego wieczoru.
Przytulam się do niego mocno. Tęskniłam za nim, ale postanowił zrobić sobie mały urlop i pojechać do rodziców.
Dzisiaj na finale są wszyscy uczestnicy. Po dziesięć z każdej drużyny. No, przynajmniej wszyscy byli zaproszeni.
- Dobrze cię znowu widzieć - przyznaję szczerze.
- Ciebie też. Wreszcie finał, wreszcie koniec, prawda?
Kiwam głową. Wreszcie koniec. Naprawdę się z tego cieszę.
- W końcu to całe ukrywanie się skończy. Jeszcze tylko kilka godzin.
Jestem tym bardzo podekscytowana, ale też boję się. Trochę do mnie nie dociera, że nasz mały-duży sekret się kończy. Ale to ogromna ulga, że nie będziemy musieli się już tym martwić.
- Jestem tym podekscytowany jak cholera. Reakcja tych ludzi będzie bezcenna.
Potakuję bez zastanowienia. Na pewno będzie bezcenna. Pytanie tylko czy pozytywnie. Chciałabym bardzo.
Jestem zmuszona do przerwania mojej rozmowy z Gavinem, bo wołają mnie techniczni. Chcą mi podpiąć wszystkie te odsłuchy i inne gówna. Nie lubię tego. Za każdym razem boję się, że coś zepsuję.
Najpierw będę śpiewała Say you love me, potem duet z Shawnem, a na końcu piosenkę z przesłuchania. Najbardziej jestem chyba zestresowana tym duetem. Mendes jest niesamowitym artystą, ma cudowny głos i magia, jaką tworzy wokół siebie, gdy śpiewa... to po prostu jest piękne. Zwłaszcza, gdy siedzimy na łóżku u niego w mieszkaniu i śpiewamy. Sami. To moje ulubione momenty. Ale pierwszy raz odkąd przed nim śpiewam, czuję stres. On zapewnia, że brzmię dobrze, ale to mnie nie uspokaja.
On jest profesjonalistą. Co z tego, że jest też moim chłopakiem. Jest też piosenkarzem znanym na całym świecie i śpiewanie z nim mnie stresuje.
- Macie już plan, jak świat się o tym dowie? - pyta Gavin, gdy już mnie odpowiednio okabelkują.
Siedzimy na kanapie w garderobie naszej drużyny. Shawn i Rachel gdzieś zniknęli, bo pojawił się jakiś problem z ich duetem.
- Nie. Na pewno nie zamierzamy tego tak oficjalnie ogłaszać minutę po skończeniu finału, ale nie zamierzamy już nic ukrywać.
- Mądrze. Daliah się to nie spodoba.
Śmieje się pod nosem, a ja mrużę oczy. Dawno się nie widziałyśmy. Ale nie żebym tęskniła.
- Jest tu?
- Cała pozostała ósemka jest. Archie, o dziwo, nic nie powiedział. Aż się zdziwiłem, bo tylko uśmiechnął się i przywitał, jakbyśmy się przyjaźnili. Ogarniasz go?
- Nie ogarniam go trochę. Jestem ciekawa jego reakcji. Myślę, że szlag go trafi.
Naprawdę tak myślę, ale nie żebym czuła się z tym jakoś źle. Archie od początku miał z tym jakiś problem, nawet, gdy jeszcze nic się nie działo. A co dopiero teraz? Znienawidzi mnie do końca i tylko utwierdzi się w przekonaniu, że miał rację. Ale trudno.
Drzwi otwierają się, a do środka wchodzi Shawn w towarzystwie Rachel. Wyglądają na zadowolonych, więc mam nadzieję, że problem udało się rozwiązać.
- Jak tam, plotkary?
Shawn usadawia swój zacny tyłek obok mnie, a ja odwracam się i spoglądam na niego. Nadal nie mogę przestać się zachwycać tym, jak on pięknie wygląda. I ten facet będzie dzisiaj już tylko mój. Nie żadnej tajemniczej dziewczyny, tylko Avianne.
- Dobrze. Rozmawiamy o tym, jak macie zamiar zabić świat niedługo. To będzie spektakularne.
- Zgadzam się - wtrąca Rachel. - Byłam na ich próbie dziś. Już sam duet da ludziom do myślenia i nie ma opcji, że nie.
Uśmiecham się pod nosem. Fakt, może nie jestem do końca pewna swojego głosu, ale to zdecydowanie nie będzie suche wykonanie.
- Jestem podekscytowana. Nie boję się już tak, jak ostatnio.
- Czyli to jednak prawda, że kobieta bez bolca dostaje pierdolca.
Wywracam oczami na słowa Gavina, ale nie komentuję ich. Nie musi wiedzieć, że Shawn faktycznie wczoraj w bardzo dobry i dokładny sposób zadbał o to, żebym była dzisiaj zrelaksowana. Chociaż i tak sądzę, że to głównie zasługa tego, że wreszcie kończy się to całe udawanie i ukrywanie się.
W końcu będę w normalnym związku.
Nie myślałam, że to się tak potoczy. Że zakocham się w nim bez pamięci i będę gotowa na kilka tygodni ukrywania się. To, że nikt się o nas nie dowiedział, to chyba jakiś cud. Ale nie żebym miała narzekać.
- Stul pysk - odcinam, a on unosi ręce w geście obronnym.
- Jesteś niegrzeczna.
Wzruszam ramionami. Hamuję się przed tym, żeby nie wtulić się w Shawna. Czuję się z nimi swobodnie, bo jest tutaj tylko nasza czwórka, przed którą nie musimy nic ukrywać, ale to jednak studio. W każdej chwili może wejść ktoś, kto jeszcze nie może o niczym wiedzieć. A wolałabym nie zepsuć tych kilku tygodni tuż przed końcem.
Kilkanaście minut później proszą nas, żebyśmy przeszli za scenę. Shawna porywają na jakiś wywiad, a ja i Rachel siadamy na kanapie dla uczestników. Gavin życzy nam powodzenia i udaje się na widownię. Kartka, na której wypisany jest plan dzisiejszego wieczoru, leży na ławie. Finał otwiera gość dzisiejszego odcinka - Halsey, a potem śpiewa Rachel. Ja jestem trzecia, tuż przed przerwą na reklamy.
- Powodzenia. - Słyszę głos Charliego, który uśmiecha się do mnie, po czym znika z backstage; wchodząc na scenę.
Myślę, że on będzie szczególnie zawiedziony tym, że jestem z Shawnem. Zapewne grupa tych zawiedzionych będzie duża, jeśli wliczyć w to fanów Mendesa. Jestem w miarę przygotowana psychicznie na to, co nas czeka. Ale tylko w miarę.
Program zaczyna się czterdzieści później. Halsey jest jedną z moich ulubionych wokalistek, więc jej występ robi na mnie duże wrażenie. Mam naprawdę sporo ulubionych wokalistek i wokalistów. Życzę Rachel powodzenia, a ona bierze głęboki oddech i wchodzi na scenę. Będzie śpiewała piosenkę z Jamesa Bonda - Skyfall. Uwielbiam ten utwór w jej wykonaniu. Zresztą, uwielbiam w jej wykonaniu chyba wszystko. Każdej piosence nadaje całkowicie inny charakter, sprawia, że staje się czymś magicznym.
Po jej występie ogarnia mnie odrobina paniki. Ciężko będzie to przebić. Bardzo ciężko. Występ następnej osoby nie robi na mnie już takiego wrażenia. Jest świetny, ale Rachel postawiła poprzeczkę wysoko.
Moja kolej nadchodzi szybko. Zdecydowanie szybciej, niż się spodziewałam. Ale jestem gotowa. Nie czuję już tak ogromnego stresu, jaki towarzyszył mi dwa odcinki temu. Oddycham spokojnie. Serce łomocze mi nieco szybciej, niż zazwyczaj, ale to raczej pozytywne emocje. Teraz to wszystko jest dużo łatwiejsze. Zostało kilka godzin do końca programu, a nie kilka tygodni. Nie odpadnę, jedynie nie wygram. Ale wygrałam coś dużo cenniejszego, prawda?
Staję na środku sceny, upewniając się, że moja czarna suknia, sięgająca do kolan, leży dobrze. Reflektory kierują się na mnie, a kilka charakterystycznych uderzeń roznosi się po całej hali.
- Say you love me to my face.*
Patrzę w oczy Shawna, a on uśmiecha się do mnie delikatnie. Jego oczy cieszą się zdecydowanie bardziej, niż usta. Słyszę w odsłuchu, że brzmię dokładnie tak, jak chcę brzmieć. Przymykam powieki, gdy docieram do refrenu. Mam wrażenie, że dźwięki wychodzą ze mnie same i, lekkie jak piórka, unoszą się nad publicznością. Dopiero, gdy docieram do cięższych momentów, gdzie moja głowa nie wystarczy i potrzebuję przepony, mocniej się skupiam. Kończę niemalże bezgłośnym, delikatnym dźwiękiem i oddycham z ulgą, patrząc w stronę ludzi, którzy klaszczą w dłonie. Kłaniam się, czekając na Jamesa, który dołącza do mnie na scenie.
- Jeśli chcecie, żeby Avianne wygrała program, możecie wysyłać na nią SMSy o treści trzy. Przypominam jednocześnie, że linie zostaną otwarte dopiero po piątym występie. - Corden wyklepuje regułkę, pokazując trzy wyprostowane palce.
Ściskam w dłoniach mikrofon i uśmiecham się szeroko. Pierwszy występ już za mną. Łapie krótki kontakt wzrokowy z Shawnem, którzy pokazuje mi uniesiony kciuk.
- Avianne, to już ostatni etap. Jak wspominasz swój udział w programie? - Zwraca się do mnie, a ja wzdycham cicho.
- To było istne szaleństwo. Wyjazdy, próby, nagrania, ostatnie tygodnie były jak jazda bez trzymanki. Ale poznałam świetnych ludzi, przeżyłam cudowną przygodę i wiele się nauczyłam.
No i się zakochałam. Ale o tym jeszcze przez chwilę nikomu nie powiem.
- Warto było? Cieszysz się, że to wszystko się już kończy? - Uśmiecham się pod nosem.
- Warto, ale musicie mi wierzyć, że nic nie cieszy mnie bardziej, niż to, że to już koniec.
Nic w tym momencie nie ucieszy mnie bardziej, niż to, że jeszcze dziś przestanę być tajemniczą dziewczyną. W końcu.
James dziękuje mi za występ i zapowiada przerwę reklamową, po czym oboje schodzimy ze sceny. Oddaję dźwiękowcowi mikrofon i pozwalam na odpięcie kabelków, co jest konieczne ze względu na to, że muszę się przebrać na drugi występ. Kieruję się w stronę garderoby i gdy już mam wejść do środka, czuję ucisk na nadgarstku. Odwracam się i patrzę na Shawna, marszcząc brwi.
- Chodź.
Ciągnie mnie w nieznanym mi kierunku. Jestem poważnie zdezorientowana, ale podążam za nim. Wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia na końcu korytarza, w którym znajdują się wieszaki z ubraniami. Zamyka drzwi na klucz.
- Co się stało? - pytam, a on, bez odpowiedzi, zmniejsza odległość między nami niemalże do zera i dopada do moich ust.
Obejmuje mnie jednym ramieniem w talii, przyciągając jeszcze mocniej do siebie, a ja zarzucam mu ręce na szyje i odwzajemniam pocałunek.
- Kocham cię - szepce, gdy się od siebie odsuwamy.
Patrzę na niego zszokowana. Co on powiedział?
- C-co? - dukam.
- Mówię ci, że cię kocham. Prosto w twarz.
Czuję piekące łzy. Nawiązuje do piosenki, którą śpiewałam.
- Ja ciebie też kocham. Bardzo.
Jestem pewna swoich słów. Jasne, że jestem. Kocham go. On sprawia, że jestem szczęśliwa, czuję się bezpieczna w jego towarzystwie i wiem, że nic mi się nie stanie. Chcę z nim być jak najdłużej, mieć jego wsparcie i być wsparciem dla niego.
- Nie masz pojęcia, jak te słowa mnie cieszą. Przepraszam, że mówię ci to w takim miejscu, ale musiałem. Musiałem ci to powiedzieć teraz. - Kiwam głową, a on uśmiecha się i opiera swoją brodę na niej. Tkwimy przez chwilę w ciszy, którą przerywa on. - Kocham cię. Pamiętaj.
Mówi ostatnie słowo cicho. Jakby nie chciał, żeby je usłyszała, ale jednoczenie było tak niesamowicie ważne. Mam wrażenie, że odleciał myślami gdzieś daleko.
Unoszę wzrok i całuję go krótko w usta.
- Musimy iść się przebrać.
Potakuje. Wychodzimy z pokoju, upewniając się, że nikt nas nie widział i razem kierujemy się do garderoby. Nikt nawet nie zwraca uwagi na to, że weszliśmy tu razem. Nasze stylistki biorą nas w obroty. Do duetu z Shawnem ubrana będę w długą sukienkę w kolorze pudrowego różu. On musi mieć na sobie coś, co będzie pasowało zarówno do naszej piosenki, jak i do I don't wanna live forever, którą zaśpiewa z Rachel. Widzę, że jest to klasyczna, biała koszula, w której, swoją drogą, wygląda świetnie. Poprawiają mi makijaż i włosy. Znowu przypinają te wszystkie kabelki i każą czekać na koniec przerwy reklamowej.
Nadal mam w głowie to, co mi powiedział. To cholernie duża sprawa powiedzieć komuś, że się kogoś kocha. On mnie kocha. Moje serce przyspiesza na myśl o tym, jak silne jest jego uczucie do mnie. Nie myślałam, że się na to zdobędzie w najbliższym czasie. Ja kilka dni temu dostałam w twarz tym, że ja go też. Siedzieliśmy w jego łóżku i po raz kolejny śpiewaliśmy nasz duet, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że po prostu go kocham. Że chcę z nim być do końca mojego życia. Nie powiedziałam mu tego wcześniej, ale kiedy on zrobił to pierwszy, nie miałam żadnych wątpliwości.
W drugiej serii występów ja i Shawn śpiewamy jako pierwsi. Mam jedynie nadzieję, że jeśli ja coś zepsuję, to on to nadrobi. Dwa pozostałe występy solowe są dobre, ale i tak największe wrażenie zrobiła na mnie Rachel. James oznajmia, że linie SMSowe zostają otwarte i podaje numery, jakie są przypisane poszczególnym finalistom.
A potem zapowiada nas. Pierwszy duet trenera i uczestnika. Stoimy na wprost siebie. Oboje ściskamy mikrofony z ręku.
- You know I want you.
Uśmiecham się do niego, wsłuchując się w kolejne słowa, które śpiewa. Skupiam się w stu procentach tylko i wyłącznie na jego osobie. Nikt inny się dla mnie w tym momencie nie liczy. Brzmi pięknie. Zatracam się w kolejnych słowach, które wyśpiewuje, wpatrzony prosto we mnie. Jestem tym tak zaczarowana, że niemalże zapominam o tym, że powinnam zacząć śpiewać.
- You think it's easy...
Cala zwrotka należy do mnie. Dopiero przy kolejnym refrenie śpiewamy razem. Zgodnie z tym, co było zaplanowane, stawiamy kroki w swoją stronę. Jednak on robi coś, czego nie było w planie. Wyciąga rękę w moim kierunku. Chwytam ją i uśmiecham się szeroko. Moje serce bije w zawrotnym tempie, a usta są wykrzywione w tak ogromnym uśmiechu, że aż boli. Patrzy na mnie z dumą w oczach, podczas mojej części drugiego refrenu.
- All I want is to fly with you.
Ściska mocno moją dłoń. Utwór kończę ja, po czym muzyka cichnie, a jej miejsce zastępują głośne brawa. Uśmiechamy się do siebie szeroko. Shawn rozkłada ramiona, a ja po sekundzie zastanowienia robię krok do przodu i przytulam się do niego. Brakuje mi w tym całusa we włosy, ale nie mogę go dostać w tym momencie.
Odsuwamy się od siebie po chwili, gdy na scenę wkracza Corden. Dziękuje nam za występ i przypomina o głosowaniu, a potem ja i Shawn schodzimy ze sceny, żeby James mógł zapowiedzieć kolejny duet. Skupiam się głównie na występie Mendesa i Rachel, który też jest świetny. Ich głosy bardzo do siebie pasują. Po pięciu występach trenerów z uczestnikami i jednej przerwie reklamowej, przychodzi czas na trzecią turę. Śpiewam druga. Human to piosenka, którą uwielbiam od zawsze, więc zaśpiewanie jej nie sprawia mi większego problemu.
Ostatnia jest Rachel, która rozkłada wszystkich na łopatki z utworem I have nothing. Tworzy tak niesamowitą magię na scenie, że wątpię, iż ktokolwiek mógłby w ogóle śmieć stwierdzić, że zaśpiewał lepiej, niż ona. Naprawdę.
Ostatnia przerwa reklamowa jest nieco stresująca, choć wywołuje też u mnie spore poczucie ulgi. To już ostatnie kilkanaście minut. Kilkanaście minut, które mija w zastraszająco szybkim tempie. Stoimy na scenie, cała piątka, oczekując na oficjalne ogłoszenie wyników. Światła są przygaszone, a w kopercie napisane już jest nazwisko zwycięzcy.
Zwycięzcy, którym jest Rachel.
Konfetti wystrzelają z wyrzutni, a ja przytulam mocno zszokowaną dziewczynę. Nie jest mi przykro. Nie jestem zawiedziona. Wiem, że ona na to zasłużyła w stu procentach. Jest niezwykle utalentowana i nie zmarnuje tego kontraktu. Wszyscy ją ściskają i gratulują, a potem Rach odbiera symboliczny czek i kontakt. Jest upłakana, ale szczęśliwa.
Ja też jestem szczęśliwa. To koniec. Koniec ukrywania się, kłamania i wykręcania się od odpowiedzi. W końcu ja i Shawn możemy stać się parą oficjalnie. Nie musimy się już bać, że ktoś nas wyda.
Kamery zostają wyłączone, a reszta uczestników wchodzi na scenę, żeby pogratulować Rachel albo swoim kolegom z grupy świetnych występów. Ja rozglądam się dookoła w poszukiwaniu Shawna, ale nigdzie go nie ma. Marszczę brwi. Chwilę temu stał obok. Schodzę ze sceny, gdzie łapią mnie techniczni, którzy chcą odpiąć mi wszystko. Pytam ich, czy widzieli Mendesa, a oni oznajmiają mi, że szedł w kierunku garderób. Postanawiam też się tam skierować.
Jest w garderobie naszej grupy. Ale nie sam.
Z dziewczyną, której nie widziałam, odkąd odpadła z programu i wcale mi jej nie brakowało. Daliah. Odwracają się w moim kierunku, słysząc szurnięcie otwieranych drzwi. Blondynka uśmiecha się, a Shawn przełyka ślinę.
- Zniknąłeś mi. - Podchodzę do niego. Staję na palcach i całuję go w policzek. Niech wie, kto tu rządzi. - Wreszcie koniec, kochanie.
Uśmiecha się słabo i kiwa głową.
- Wiedziałam - prycha Daliah, a ja spoglądam na nią. - No to Shawn, powiesz swojej dziewczynie prawdę, czy może ja mam to zrobić?
Określenie, którym mnie nazwała brzmi w jej ustach prześmiewczo, ale ignoruję to i spoglądam zdezorientowana na Shawna, który jednak skupia swój wzrok na niej, a nie na mnie.
- Nie. Nie zrobisz tego.
- Och, oczywiście, że zrobię. W końcu twoja dziewczyna powinna wiedzieć, że zostaniesz tatusiem, prawda? - Uśmiecha się złośliwie z ogromną pewnością siebie, a ja analizuję to, co powiedziała.
Dopiero teraz lustruję wzorkiem jej sylwetkę i z przerażeniem stwierdzam, że naprawdę nie jest tak szczupła, jak była. Patrzę na Shawna, który obdarza mnie zatroskanym spojrzeniem.
Ona mówi prawdę.
Co się dzieje?
Czuję, jak uderza we mnie podmuch gorąca. O czym oni mówią?
- Shawn? O co chodzi? - pytam, starając się zachować spokój, ale niezbyt mi to wychodzi.
- Twój chłopak zrobił mi dziecko i nie chce wziąć za nie odpowiedzialności.
- Powiedziałem ci, że je uznam i będę wspierał finansowo! - zwraca się do niej.
Jestem kompletnie zignorowana i zagubiona. Nie wiem, o czym oni mówią. Kiedy? Dlaczego?
- To dziecko potrzebuje ojca, a nie sponsora! - krzyczy na niego.
- J-ja... ja może...
Chcę się odwrócić na pięcie i wyjść, ale Shawn chwyta mnie za nadgarstek i zatrzymuje.
- Nie. Nigdzie nie wyjdziesz. Daliah, zostaw nas samych.
- Ale...
- Powiedziałem coś.
Blondynka mruczy coś niezrozumiałego pod nosem, ale spełnia jego rozkaz i kieruje się w stronę drzwi. Shawn podąża za nią i zaklucza je.
- Avianne... - zaczyna, a ja kręcę głową, próbując pohamować łzy, cisnące mi się do oczu, co graniczy z cudem.
- To prawda, tak? - Kiwa głową, a moje biedne serce obrywa po raz kolejny. - Kiedy?
- W Los Angeles. Zanim zostaliśmy parą. Nie zdradziłbym cię.
Robi krok w moją stronę i chce objąć dłońmi moje policzki, ale cofam się i kręcę głową.
- Powiedziałeś mi, że mnie kochasz, żebym nie była zła, prawda?
Bolą mnie te słowa. I boli mnie świadomość tego, że to wyznanie nie było spowodowane w pełni tylko i wyłącznie jego uczuciami.
- Nie. Nie myśl tak. Avianne, nie. Kocham cię. Najmocniej na świecie, kochanie. To nic między nami nie zmienia.
- To wszystko między nami zmienia. Nie możemy być razem, Shawn.
To najprawdopodobniej najtrudniejsze, co przeszło mi przez gardło w całym moim życiu. Żadne zdanie nie sprawiło mi takiego cierpienia. Nigdy. Mam ochotę płakać i krzyczeć, prosząc, żeby to nie była prawda, ale najzwyczajniej w świecie nie mam na to siły.
Robi duży krok w moją stronę i zamyka moje policzki w objęciach swoich ogromnych dłoni, a ja nie cofam się. Nie potrafię. Jego dotyk jest z jednej strony kojący, a z drugiej sprawia mi jeszcze większy ból.
- Nie zostawisz mnie. Słyszysz? Nie. - Jego głos jest niespokojny. Trzęsie się. - Avianne, powiedz, że mnie nie zostawisz. Proszę.
Ostatnie słowo duka niemalże bezgłośnie. Pociągam nosem, ignorując kilka łez, które ciekną mi po twarzy.
- Nie możemy być razem. Będziesz miał z nią dziecko. Musisz być dla niego ojcem. Najlepszym.
- Będę dla niego ojcem. Ale to ciebie kocham. I tylko z tobą chcę być.
- Nie. Shawn, nie. Ja nigdy nie miałam ojca. Całe moje życie zastanawiałam się, czemu nie ma go przy mnie. Czy matka mówiła prawdę i nie wie kto to, czy może miał ważniejsze rzeczy na głowie, niż dziecko. Może ma inną rodzinę. Może kocha inną kobietę i inne dzieci. A ja jestem sama. Bez taty. Nie pozwolę, żeby przeze mnie twoje dziecko czuło się tak, jak ja. Bo to najgorsze uczucie na świecie.
Widzę łzy w jego oczach. On wie, że mówię poważnie. Wie, że to koniec. Ja chyba też już to wiem.
Wiem już, że moje marzenie się nie spełni. Że nie będę mogła chwycić jego dłoni i pocałować go bez obawy, że ktoś nas zobaczy.
Bo nas już nie ma. I nigdy nie będzie.
- Avianne... proszę, kochanie. Nie rób mi tego.
On też płacze. Oboje płaczemy.
Świadomość, że już nigdy nie obudzę się obok niego i nie pocałuję go, rozrywa mnie od środka. Szarpie moje serce na malutkie kawałki. Jego ciepłe dłonie wciąż otulają moją twarz, jakby to miało coś zmienić. To wydaje się być w tym momencie tak desperackie, a jednak nie chcę, żeby je zabierał. Bo to sprawia, że świadomość tego, że to koniec nie niszczy mnie doszczętnie.
- Powiedziałeś mi, że nie zostawisz swojego dziecka. Nie zrobisz tego. Będziesz najcudowniejszym tatą na świecie. Wiem to.
- Nie. Nie pozwolę ci odejść. Avi, kochanie, to nie musi oznaczać końca dla nas. To można pogodzić.
- Przepraszam.
Unoszę dłoń i resztą sił ściągam jego ręce z mojej twarzy. Nie chcę ich puszczać. Ale wiem, że muszę. To rozsądne wyjście.
Nie jestem zła. Nie wiem do końca co czuję. Być może to, że właśnie straciłam kogoś, komu oddałam serce, sprawia, że nie czuję nic. Ogromna pustka i otępienie ogarnęło mnie całą.
Przez ostatnie tygodnie to on był moim światem. Każda moja chwila była wypełniona Shawnem Mendesem. Mój uśmiech powodował on. Sprawiał, że to wszystko nabierało sensu. Że zaczynałam wierzyć w to, że życie w końcu przygotowało dla mnie coś dobrego.
Niespodzianka.
Kręcę głową i patrzę na niego ostatni raz. Nie wierzy w to, że to koniec. Tak jak ja. Ale chyba wie, że tak jest.
Jeśli kiedyś myślałam, że wiem, co to ból to myliłam się. Największy ból, jaki kiedykolwiek czułam, ogarnia mnie właśnie w tym momencie. Kiedy wypowiadam te trzy słowa, których nigdy nie chciałam wypowiadać w tym kontekście. Których nigdy nie chciałam wypowiadać bez świadomości, że ja będę choć jedną z przyczyn jego radości.
- Bądź szczęśliwy, Shawn.
Nie pozwalam mu odpowiedzieć. Mijam go i kieruję się w stronę drzwi. Muszę stąd wyjść. Teraz. Zanim zrobię coś głupiego. Zanim stracę siłę na to, żeby to zakończyć. Przekręcam klucz i naciskam klamkę.
Moje serca pęka jeszcze mocniej, gdy wychodzę i go tam zostawiam.
A razem z nim całe szczęście, jakie mi dał. Całe szczęście, jakie miałam.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top