34. Pierwszy nie znaczy lepszy.


Avianne

- Dzika karta, która zaprowadzi prosto do finału... - Głos Jamesa jest poważny. Oddycham ciężko, czekając, aż Corden ogłosi ostateczne wyniki. - zaprowadzi do niego Avianne!

Wykrzykuje głośno, a publika podrywa się do aplauzu. Zakrywam usta dłońmi, czując te cholernie łzy napływające mi do oczu. Wokół mnie panuje ogromny gwar. Ludzie stojący obok, którzy nie dostali się do finału ściskają mnie, składając gratulacje, a ja bezwiednie pozwalam im się przytulać, mamrocząc pod nosem podziękowania. W końcu ląduję w moich ulubionych ramionach.

Shawn poderwał się ze swojego fotela i teraz trzyma mnie w swoich objęciach. Moje stopy odrywają się od podłoża. Okręca mnie wokół własnej osi kilkukrotnie.

Półfinał był ciężki. Poziom uczestników przekroczył moje najśmielsze oczekiwania. A jednak się udało. Z każdej drużyny wyłoniono jedną osobę. Z naszej bezpośrednio do finału dostała się Rachel i cieszyłam się jej szczęściem, ale stres był, bo jedna osoba miała się do niego dostać dodatkowo dzięki dzikiej karcie. I tą osobą jestem ja.

- Jestem z was taki dumny! - krzyczy Shawn, odsuwając się ode mnie i przytulając także Rachel, która stoi obok nas. - Moje dwie zdolniachy.

Uśmiecham się pod nosem. Nie skupiamy się na Jamesie, który kończy transmisję, zapraszając widzów na wielki finał, już w przyszłym tygodniu o tej samej porze.

Już za tydzień.

To zadziwiające i aż trudno mi w to uwierzyć. Ten program skończy się już za tydzień, a ja zostałam w nim aż do ostatniego etapu.

- Avianne! Gratulacje! - Charlie podchodzi do nas i rozkłada ramiona, a ja z grzeczności przytulam się do niego. - Byłaś niesamowita.

- Dziękuję.

- Mam nadzieję, że wypijesz ze mną drinka na imprezie!

Kiwam słabo głową. Dzisiaj produkcja organizuje dla nas after party. Nie za bardzo uśmiecha mi się na nie iść, ale Shawn jasno powiedział mi, że nie mam innego wyjścia. Wie, że nie za bardzo lubię takie wyjścia. Wolę raczej wieczory w mniejszym gronie. Ostatnio najbardziej w gronie ja plus Shawn.

Przebieram się w czarną sukienkę, którą Izzy mi wcisnęła. Dzisiaj nie ma jej ze mną. Trevor wrócił do Kanady i spytał, czy ma dziś czas. Chciała mu odmówić, ale jej zabroniłam. Nie może spoglądać na mnie, podczas gdy chodzi o tak ważną sprawę. A ja nie czuję się tu aż tak samotna, bo mam Rachel i Shawna, który, choć nie może się zbytnio obchodzić z uczuciami, którymi mnie darzy, to jest obok, gdy go potrzebuję.

Klub, w którym odbywa się impreza to ten sam, w którym była ta integracyjna na samym początku. Teraz jest na niej zdecydowanie mniej osób, choć nadal sporo. Zaproszeni są uczestnicy, ich rodziny i przyjaciele, jurorzy ze swoimi ludźmi, plus goście specjalni, którzy pojawili się dzisiaj w odcinku i których zdecydowanie uwielbiam - 5 Seconds of Summer.

Nie za bardzo lubię takie miejsca, ale niech będzie. Wchodzimy do środka razem z Shawnem i Rachel. Niestety, od razu dostrzegam Charliego, który, na całe szczęście, na razie nie widzi mnie. Lubię go, ale jest trochę natrętny. Wiem, że Shawn przecież też taki był, ale w jego wykonaniu było to w jakimś stopniu urocze. No i jego uczucia okazały się być odwzajemnione.

- Czego się napijecie, moje panie? - pyta Mendes, a ja wzruszam ramionami.

- Wódkę z sokiem poproszę. Dla niej to samo - postanawia za nas obie Rachel.

- Już się robi. Poszukajcie jakiegoś miejsca, okej?

Shawn podchodzi do baru, a my rozglądamy się za wolnym stolikiem. Udaje nam się dostrzec jeden. Siadamy przy nim, obserwując jak Mendes zamawia nam drinki.

- Patrz, jak się do niego szczerzy - rzucam z przekąsem, widząc jak młoda barmanka uśmiecha się do mojego chłopaka.

Powtarzam, mojego.

- Jestem pewna, że to zignorował. Jest za bardzo zakochany.

- Fakt, słyszeliśmy, że Shawn ma dziewczynę. Może opowiecie nam coś więcej?

Unoszę wzrok i spoglądam na osobę, która przerwała nam rozmowę. Widzę przed sobą czwórkę bardzo znajomych osób i na chwilę słowa więzną mi w gardle. Odchrząkuję cicho pod nosem.

- Nic z nas nie wyciągniecie - oznajmiam w miarę pewnie.

- Okej, ale się przysiądziemy.

Zajmują miejsca obok nas. Czuję się nieco nieswojo. Dotychczas widziałam ich twarze tylko na ekranach albo na scenie. Byłam na jednym ich koncercie, no i dziś. Ale nie miałam okazji na rozmowę z żadnym z nich.

- Jesteście z drużyny Mendesa, prawda? - pyta Luke, a Rachel potakuje. - Świetnie. Gdzie on jest?

- Poszedł po drinki.

- Tak, to podobne do Shawna. Chlanie od wejścia - stwierdza Mike, a ja nie potrafię się nie zaśmiać.

Bardzo ich lubię. Mike jest chyba moim ulubieńcem.

- Nie przedstawiliśmy się. - Patrzę z byka na Ashtona, który wyciąga rękę w moim kierunku. - Jestem Ashton, a to Luke, Mike i Calum. - Wskazuje drugą dłonią na swoich przyjaciół.

Ściskam jego rękę, uśmiechając się miło. On też obdarza mnie swoim ślicznym uśmiechem. Ashton zdecydowanie jest najprzystojniejszy z nich wszystkich.

- Avianne, a to Rachel.

Podaje rękę także jej. Widzę Shawna, który zmierza do naszego stolika z tacą z naszymi drinkami i kilkoma shotami. Unosi brwi, widząc naszych nowych towarzyszy.

- A wy tu co? - pyta, odstawiając trunki na stół. - Posuń się - mówi do mnie, a ja wywracam oczami, ale przesuwam się odrobinę tak, żeby mógł usiąść obok mnie.

Teraz siedzę między nim, a Ashtonem i nie czuję się zbyt komfortowo.

- Jak zwykle miły, Mendes - rzuca rozbawiony Irwin. - Dlaczego wcześniej nie wspominałeś, że masz taką uroczą uczestniczkę w swojej drużynie.

- Tak, Avianne jest bardzo urocza - potwierdza. - Ale nie masz mojego błogosławieństwa, przykro mi.

Mam ochotę się zaśmiać pod nosem. To urocze, bo wiem, że on jest zazdrosny, ale nie może nic z tym zrobić.

- To jest pakiet opiekuńczy starszy brat czy jak? - śmieje się Calum.

Raczej zazdrosny chłopak. Śmieję się cicho pod nosem. Bawi mnie ta sytuacja. Naprawdę.

- Shawn żartuje.

- Okej, czyli jeśli będę chciał cię gdzieś zaprosić, to nie będzie miał nic przeciwko?

- O nie, nie, Ashton. Ja byłem pierwszy.

Wywracam oczami, słysząc znajomy głos. Podnoszę wzrok i spoglądam na Charliego, który pojawił się znikąd. Wolę nie patrzeć w tym momencie na minę Shawna, naprawdę. Puth najwyraźniej też stwierdza, że dotrzymanie nam towarzystwa będzie świetnym pomysłem, bo siada obok Rachel, a ja zaczynam czuć się poważnie osaczona. Mój zazdrosny chłopak, jeden chłopak, któremu ewidentnie wpadłam w oko i drugi, który chyba też na coś liczy. Liczę, że Ashton tylko żartował, bo obawiam się, że jeśli nie, to Mendesowi mogłyby strzelić nerwy.

- Pierwszy nie znaczy lepszy.

- Zobaczymy, Irwin.

Wywracam oczami, a w tym czasie Shawn sięga po nasze drinki. Najpierw podaje jednego Rachel, a potem wręcza drugiego mi.

- Masz, na trzeźwo nie dasz rady.

Dziękuję mu cicho i upijam łyka.

- To jak? Z którym z nas skoczysz na kawę jutro? - pyta Ashton, puszczając do mnie oczko.

Czuję na sobie spojrzenie ich wszystkich. Oczekują na moją odpowiedź. Chyba najbardziej Shawn. Ale co ja mam im odpowiedzieć? Mam chłopaka, który, swoją drogą, siedzi obok mnie.

Wzdycham cicho. Mam ochotę im powiedzieć, że nie jestem sama, ale na samym początku programu wspominałam gdzieś, że nikogo nie mam, a teraz Shawn powiedział, że nie jest już singlem i ktoś mógłby to połączyć, więc postanawiam ugryźć się w język.

- Pomyślimy - ucinam jedynie. - Świetny występ, panowie - zmieniam temat.

- Twój także - odpowiada niemalże od razu Ashton z uśmiechem na twarzy.

Mam ochotę wywrócić oczami, ale się hamuję. Uśmiecham się jedynie miło i biorę kolejnego łyka drinka. Ciężko to znieść.

- Rachel, pójdziesz ze mną do łazienki? - pytam, nie mogąc wytrzymać już tej nieprzyjemnej ciszy.

Dziewczyna kiwa głową i obie wstajemy. Odstawiam drinka na stolik. Chyba nikt mi niczego nie dosypie. Mam nadzieję.

Oddalamy się od stolika i słyszę, jak Rachel wypuszcza z siebie głośno powietrze. Patrzę na nią i śmieję się cicho.

- Do końca imprezy będzie przynajmniej jeden trup. Albo ty, albo któryś z nich. Zależy czy się pozabijają, czy rzucą się na ciebie.

- To jest totalnie żenujące. Widzę, że on już jest wkurzony na maksa, ale nic nie może zrobić ani powiedzieć.

Celowo unikam imienia Shawna, bo tu jest żeby dużo osób.

Rach chichocze cicho pod nosem.

- Da radę. Wytrzyma jakoś. Potem mu wynagrodzisz.

Wchodzimy do łazienki, w której są dwie osoby. Ariana i dziewczyna z jej drużyny, Cindy. Czuję się trochę onieśmielona obecnością Grande, ale staram się nie dać tego po sobie poznać.

- Cześć - odzywa się pierwsza. - Wszystkie są wolne.

- W zasadzie, przyszłyśmy odsapnąć od towarzystwa - mruczy Rachel.

- Shawn i Charlie nadal się gryzą? - pyta ze śmiechem Ariana, a ja marszczę brwi.

- Raczej Charlie i Ashton.

- Irwin? - Kiwam głową. - Ale masz branie, no nieźle. Jego też Shawn odprawił z kwitkiem?

Czuję, jak zasycha mi w gardle. Jak to Shawn odprawił go z kwitkiem? Ona wie? O czym ona mówi?

- Jak to odprawił z kwitkiem? Kogo? Shawn?

Nie udaję, że nie jestem zaskoczona. Jestem i to cholernie. Czy on do końca oszalał?

- Charlie spytał go, czy może wie, co lubisz, bo chciałby cię gdzieś zaprosić. Serio mu się podobasz. A Shawn powiedział mu, że masz teraz ciężki okres w życiu przez sprawy rodzinne i jeszcze program, i że mu nie pomoże, bo nie chce się przyczynić do tego, że jak Puth coś zjebie, to ty będziesz cierpieć.

Nie wiem, co mam jej odpowiedzieć. Analizuję jej słowa. To kochane ze strony Shawna, aczkolwiek wiem, że jego słowa miały drugie dno i wcale mu nie chodziło o to, że Charlie mógłby mnie zranić, a o to, że w ogóle mógłby się do mnie zbliżyć.

- Nie wiedziałam.

- Shawn się o was troszczy. Zwłaszcza o ciebie. On jest bardzo wyczulony na to, że u kogoś może być źle.

- Faktycznie, mam ostatnio trochę problemów.

- No właśnie. Okej, my wracamy do reszty. Do zobaczenia niedługo.

Wychodzą z łazienki, a my z Rachel zostajemy same.

- Nie powiedział mi, że z nim rozmawiał o takim czymś.

- Jesteś na niego zła?

Jestem? Nie czuję złości. Choć wiem, że nie powiedział Charliemu, że nie szukam związku z takiej przyczyny, jaką mu podał, to jednak chciał dobrze. Dla niego to też jest trudne. Wszyscy wypytują go o jego dziewczynę, o której nie może nikomu powiedzieć, a w dodatku jego kolega próbuje do niej uderzać.

Kręcę głową.

- Nie. Nie chciał źle. I co innego miał powiedzieć? - Wzruszam ramionami. - Myślisz, że już się pozabijali?

- Możliwe. Sprawdzimy to?

My też opuszczamy łazienkę. Nie chcę tam za bardzo wracać, ale tak wypada. Najchętniej wróciłabym już do domu. Znaczy do Shawna. Po takim dniu, podczas którego nie możemy się do siebie przyznawać, czuję usilną potrzebę przytulenia się do niego i nie puszczania. Wracamy do naszego stolika. Siadam obok Shawna, a on patrzy na mnie. Charlie jest zajęty dyskusją z Luke'iem, a reszta śledzi to, co mówią.

- Wszystko okej? - pyta Mendes.

- Tak. Musiałam odetchnąć. O czym rozmawiają? - Kiwam głową w ich kierunku.

- Charlie upiera się przy tym, że to z nim się dzisiaj umówisz, a w Luke wstąpił adwokat Ashtona.

Wywracam oczami. To nie jest już nawet zabawne. Bardziej żenujące.

- Chłopcy, z żadnym z was się dzisiaj nie umówię - odzywam się, czym zwracam na siebie ich uwagę.

Patrzą na mnie zdziwieni. Chyba się tego nie spodziewali. Pieprzone gwiazdki, którym chyba żadna dziewczyna nie odmawia. Shawn też taki był na początku. Ale on był pierwszy. I mam nadzieję, że ostatni.

- A to dlaczego?

- Nie szukam związku. Mam teraz dużo na głowie i nie mam ochoty ani siły na jakiekolwiek nowe relacje. Przepraszam.

Teoretycznie nie kłamię. Naprawdę nie szukam związku. Nie mam też ochoty na nowe relacje. Mam chłopaka i on mi wystarcza. W stu procentach wystarcza.

Praktycznie, za tydzień wszyscy się dowiedzą, że jestem z Shawnem. I myślę, że Charlie będzie na mnie poważnie obrażony. Ale trudno. Może mu przejdzie. Mam nadzieję, bo chyba wolę nie robić sobie wrogów w tej branży już od samego początku.

- Nie miałem się jeszcze szansy wykazać, a jestem pewien, że zmienisz zdanie, kiedy już dostanę na to okazję - oznajmia mi pewny siebie Ashton.

- Nie sądzę.

- Okej, koniec. Powiedziała nie - przerywa nam Shawn. - Panowie, może kolejka na dobry początek? - pyta, najwyraźniej chcąc zmienić temat.

Reszta nie ma najmniejszego zamiaru odmówić. Sięgają po kieliszki, które wcześniej przyniósł Shawn. Opróżniają je w szybkim tempie, a ja wciąż piję tego jednego drinka. Nie mam dzisiaj za dużej ochoty na picie.

- To może Shawn opowie nam o swojej tajemniczej dziewczynie, skoro chociaż on ją ma? - mruczy Irwin, odkładając swój pusty kieliszek.

- Nie powiem wam, kim ona jest. Nie liczcie na to.

- Znamy się tyle lat, nie sądzisz, że możesz nam zaufać? To twoja pierwsza poważna dziewczyna, do której się przyznałeś!

- Ale obiecałem jej, że na razie będzie miała spokój, a, jako iż to moja pierwsza poważna dziewczyna, to nie zamierzam tego zjebać i jej zawieść.

Gdyby nie chodziło o mnie, zdecydowanie zazdrościłabym jego dziewczynie tego, jak dotrzymuje jej słowa. W sumie, sobie też zazdroszczę.

Już za tydzień wszyscy dowiedzą się, że to ze mną jest. Boję się reakcji ludzi, a zwłaszcza fanów Shawna, ale chcę z nim być i mam nadzieję, że nie będą mocno źli. Naprawdę.

***

Rano budzę się w pustym łóżku, co odrobinę mnie dziwi. Spoglądam na duży zegar, który wisi na ścianie. Dziewiąta. Shawn już nie śpi? Dziwne. On raczej nie należy do rannych ptaszków. Wzdrygam się, gdy słyszę jego głos. Rozmawia z kimś. I nie brzmi, jakby był z tego faktu zadowolony. Zwlekam się z łóżka i wychodzę z sypialni. Shawn krąży nerwowo po korytarzu, przyciskając telefon do ucha. Pocieram oczy, które jeszcze nie do końca ogarnęły, że już się obudziłam.

- Powiedziałem ci coś. - Brzmi, jakby był naprawdę wściekły.

Jeszcze nigdy nie słyszałam go takiego.

Kładę dłoń na jego ramieniu, a on zatrzymuje się i spogląda na mnie przez ramię. Jest zaskoczony i chyba wolałby, żebym nie słyszała tej rozmowy. Tak wnioskuję po jego wyrazie twarzy. Słyszę, że osoba po drugiej stronie coś do niego krzyczy, ale nie jestem w stanie usłyszeć co.

- Nieważne - odpowiada, odwracając się w moją stronę. Chwyta moją dłoń, która spoczywała na jego ramieniu i uśmiecha się słabo. - Porozmawiamy później. Jestem teraz zajęty.

Nie czeka na odpowiedź, rozłącza się i chowa telefon do kieszeni dresu, który ma na sobie.

- Kto dzwonił? - pytam.

- Tiffany - odpowiada, choć nie jest to dla mnie jakoś mocno przekonujące. - Moja stylistka, jest w Mediolanie na jakichś targach czy czymś i zakochała się w durnych koronkowych koszulach, ale nie dam się jej w to ubrać.

Kiwam słabo głową, choć nadal nie jestem przekonana, czy mówi prawdę.

- Dlaczego byłeś taki zły?

- Bo jest niedziela, dziewiąta rano, a obok mnie spała świetna laska.

Obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie, po czym całuje w czoło. Uśmiecham się. Uwielbiam, gdy to robi, bardzo uwielbiam.

- Ktoś jeszcze z nami spał? - żartuję sobie, a on śmieje się cicho pod nosem.

- Nie. Tylko my. Wracamy do łóżka?

- Nie chce mi się już chyba spać.

- A kto powiedział, że będziemy spać?

Chichoczę, a on ciągnie mnie za rękę w kierunku jego sypialni. Muszę go jeszcze dzisiaj spytać o jego rozmowę z Charliem, ale mamy dużo czasu, a teraz najwyraźniej Shawn ma dla nas całkowicie inne plany.

Jestem z nim cholernie szczęśliwa. I chyba serce by mi pękło, gdyby coś się zepsuło.

***

hej hej hej

Przepraszam, że taki krótki, ale miałam bardzo ciężki tydzień w szkole:(

Postaram się napisać w przeciągu tygodnia jeszcze jeden, ostatni. No a potem epilog.

Cieszycie się?

Buzi,

mrsgabrielleexx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top