33. Może powinnaś się lepiej rozejrzeć.

#jasfanfic

Avianne

Shawn zignorował tą wiadomość. Powiedział, że nie ma bladego pojęcia od kogo to jest, ale poprosi Andrew, żeby to sprawdził, bo może po prostu nie ma zapisanego numeru.

Mnie to zmartwiło, jego najwidoczniej nie.

Co jeśli to naprawdę coś poważnego? Może ktoś się o nas dowiedział? Co jeśli ktoś wie i powie o tym wszystkim?

Staram się wyrzucić tę myśl z głowy, bo Shawn nie wydaje się być tym przyjęty. Wypili już z Gavinem po dwie kolejki, więc oboje są trochę weseli. Gavin po alkoholu to dość ciekawe zjawisko.

- A czytaliście te wszystkie posty i wszystko inne o dziewczynie Shawna? - pyta nasz przyjaciel, a ja kręcę głową.

- A piszą coś o tym?

- I to dużo. Czyli nie czytaliście?

- Nie.

Gavin kręci głową z rozdrażnieniem i sięga po swój telefon. Shawn widzi, że zaczynam panikować. Bardzo stresuje mnie ta sytuacja. Jego zdecydowanie mniej i być może to lepiej, bo ktoś z naszej dwójki musi zachować trzeźwy umysł. Co prawda on jest trochę pijany, ale i tak myślenie idzie mu lepiej, niż mi.

Obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie. Uśmiecham się słabo, czując jego usta na mojej skroni.

- Dajesz. Chętnie posłucham.

Shawn opiera się o kanapę i ciągnie mnie za sobą. Ja opieram się o niego i uśmiecham się, bo znowu czuję jego usta, tym razem na mojej głowie. Wie, że się martwię.

- Okej. Zapisałem sobie najfajniejsze artykuły. Jestem przygotowany. Mogę czytać? - Kiwamy głowami. - Okej, będę pomijał to, jak opisują, co Shawn powiedział, przejdę do interpretacji i komentarzy. Więc. Czy Shawn Mendes, którego dotąd znaliśmy jako żelaznego singla wreszcie znalazł miłość swojego życia?

Dramatyczny ton Gavina jest przezabawny. Śmieję się por nosem, a Shawn jedynie wzrusza ramionami.

- No znalazł.

Uśmiecham się pod nosem. Spuszczam wzrok, bo policzki zaczynają mnie grzać. Pewnie zaczynają pokrywać się czerwienią, ale jeśli mój mózg funkcjonuje dobrze i odpowiednio to zrozumiałam, to on właśnie nazwał mnie miłością swojego życia.

Naprawdę tak myśli?

Ja nie wiem, czy byłabym gotowa go tak nazwać. Okej, układa nam się cholernie dobrze i jestem przy nim bardzo szczęśliwa, ale czy to już ten etap, w którym możemy nazywać się nawzajem miłością swojego życia? Nie wiem.

- Kto skradł serce przystojnego piosenkarza? Czy to coś poważnego? Internet wręcz huczy od spekulacji. Ostatnimi czasy nie był widywany z żadną dziewczyną. Jego tajemnicza ukochana chyba naprawdę jest tajemnicza.

Zostałam tajemniczą ukochaną Shawna Mendesa. Gdyby pół roku temu ktoś mi powiedział, że to się stanie, naprawdę bym go wyśmiała. Ja i ten dureń? Miałabym zostać dziewczyną kogoś, kto irytował mnie swoją osobą tak bardzo, jak się tylko da? No niemożliwe. A jednak. A jednak dureń okazał się być facetem marzeń. Moim facetem marzeń.

- Twoi fani są bardzo zszokowani. Ale większość się cieszy, że kogoś masz. Widziałem takiego mega uroczego tweeta, że aż zrobiłem screena. Chwila, znajdę go.

Myślę, że Gavina można nazwać największym fanem naszego związku, jaki stąpa po tej planecie.

- Nie byłem jeszcze na twitterze, ale chyba powinienem coś im dzisiaj napisać. Są zaskoczeni. Zawsze mówiłem, że kiedy sobie kogoś znajdę, od razu się o tym dowiedzą. A tymczasem znalazłem sobie kogoś, o kim na razie nie mogą się dowiedzieć.

Czuję się trochę źle, że przeze mnie relacja Shawna i jego fanów może zostać naderwana. Wiem, że oni są dla niego bardzo ważni i zależy mu na tym, żeby było między nimi dobrze.

- Okej czytam. Uwaga, wzruszające. Wyobraźcie sobie, jak wielką miłość musi dostawać od niego ta dziewczyna. On tyle lat był sam, a teraz ma kogoś, kto jest dla niego ważny. Cieszę się i bardzo im kibicuję.

- Mam cudownych fanów. Będą szczęśliwi, gdy się dowiedzą, że to ty, naprawdę.

- Ja też się cieszę, że to ona, a nie Daliah.

Chichoczę pod nosem, słysząc głos Rachel. Ona naprawdę jej nie lubiła.

- Co jest nie tak z Daliah? - pyta zdezorientowany Shawn.

- Gdyby mogła, to by cię rozebrała wzrokiem. Albo w ogóle rozebrała, Shawn - mruczy Rachel.

Chłopak śmieje się cicho pod nosem, wzruszając ramionami.

- Wolę, jak rozbiera mnie Avianne - stwierdza.

- To ładnie. Już do takich rzeczy przeszliście? A dopiero, co Avianne żaliła nam się w Los Angeles, że chciałaby żeby ten kelnerzyna przeleciał ją na blacie.

Czuję się poważnie zażenowana. Pamiętam to dobrze. Powiedziałam to i w tym momencie Shawn wszedł do domu. To był jeden z najbardziej niekomfortowych momentów w moim życiu, naprawdę.

- Takie masz fantazje, kochanie? Joshem nie jestem, ale blat mam.

- Dajcie jej spokój. Zachowujecie się jak palanty. - Oboje milkną. Rachel naprawdę jest jak mama wśród nas. - Nalejcie mi za karę wina. I jej też.

- Nie, ja nie piję - postanawiam.

Miałam inne plany, ale skoro mam się jutro spotkać z ojcem Eddy'ego to może lepiej, żebym nie była na kacu. Gavin i Rachel patrzą na mnie w takim ciężkim szoku, jakbym właśnie oznajmiła coś bardzo ważnego i zadziwiającego. A ja tylko powiedziałam, że nie piję.

- Nie pijesz? Chcecie nam coś powiedzieć?

- Co niby? - marszczę brwi.

Nie rozumiem pytań Gavina. Shawn śmieje się cicho pod nosem, a ja patrzę na niego zdezorientowana.

- Nie, Avianne nie jest w ciąży. A przynajmniej nie ze mną. Chyba, że ty chcesz nam coś powiedzieć.

- Co? Nie. Nie jestem w ciąży. Nie piję, bo mam jutro spotkanie, na które nie mogę iść na kacu.

- Czyli Shawn nie zostanie na razie ojcem? - mruczy niezadowolony Gavin. - To byłoby taaaaaakie urocze.

Przeciąga samogłoskę, żeby dobitnie podkreślić to, jak słodkie by to było. Fakt, też uważam, że Shawn jako tata byłby słodkim zjawiskiem.

- Na razie nie zostanę, przykro mi, Gavin.

- Wasze dzieci byłyby super. Mogę już zarezerwować waszego syna, skoro ojciec mnie nie chce?

- Nie ma opcji - oznajmiam twardo, zupełnie tak, jakbym mówiła o dziecku, które jest czymś więcej, niż wytworem wyobraźni Gavina.

- Zgadzam się z nią.

- Okej. Zapamiętam to sobie.

Udaje obrażonego, ale ani mnie, ani Shawna za bardzo to nie przejmuje. To są żarty. To dziecko nie istnieje i przez najbliższe lata nie będzie istniało. A Gavin definitywnie potrzebuje chłopaka.

- Jutro są pierwsze próby - oznajmia Shawn.

- O której? I co będziemy śpiewać?

- A o której wam pasuje? Jesteście we dwie, a mi nie wyznaczyli godzin, więc się dostosuję.

- O czwartej mam to spotkanie z nim, więc nie wiem.

Ustalamy, że ja będę pierwsza i będę miała próbę o drugiej, a Rachel o wpół do czwartej. Nie wie jeszcze, jakie piosenki będziemy śpiewać, bo dopiero jutro z rana ma dostać maila. Jestem ciekawa, co tym razem wymyśliła dla nas produkcja.

Rachel i Gavin zostają dzisiaj na noc u Shawna, bo oboje wypili, a jest już późno i stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej.

- Kiedy planujecie się ujawnić?

- Po finale - odpowiada za nas obu Shawn.

- Od razu? - wtrąca się Rachel. - Nie sądzicie, że ludzie połapią się, że nie zakochaliście się w sobie w pół godziny i byliście razem już w trakcie programu?

Ma rację. Wiem, że wiele osób będzie z tego powodu niezadowolonych. Bardzo niezadowolonych. Boję się reakcji fanów Shawna. Teraz są w miarę zadowoleni, ale co będzie, kiedy dowiedzą się, że ta tajemnicza dziewczyna to ja?

- Program się skończy. Wyniki zostaną ogłoszone. Nie cofną tego, będą mogli mnie cmoknąć - stwierdza Shawn.

- Ta, a Avi będzie panikować.

Gavin ma rację. Będę panikować. Wszyscy sobie z tego zdają sprawę. Ale będę miała obok siebie Shawna i to jest najważniejsze. Ludziom w końcu się znudzi gadanie, a ja nadal będę miała mojego Shawna. To się liczy.

- Ona zawsze panikuje. - Shawn całuje mnie we włosy, a ja wzruszam ramionami.

- Zauważyliśmy. Jak ty z nią wytrzymujesz?

- Jeśli zmierzasz do tego, że powinienem być z tobą, to zmierzasz w złym kierunku, Gavin.

Wtulam się mocniej w Shawna, o którego cały czas siedzę oparta i uśmiecham się zwycięsko do Gavina, a on pokazuje mi środkowy palec.

- Grzeczniej - syczę do niego, a on uśmiecha się szeroko i pokazuje mi swojego drugiego fakalca. Co za dziad. - Shawn, widzisz, on mnie obraża.

- Jest zazdrosny, kochanie.

- Musimy ci znaleźć chłopaka, Gavin - stwierdza Rachel.

- Shawn, słyszałeś?

Wywracam oczami i ziewam przeciągle.

- Jestem zmęczona. - Wstaję z kanapy, wyswobadzając się z uścisku Shawna. - Idę wziąć prysznic.

Shawn niemalże od razu też zrywa się z kanapy i staje obok mnie.

- W takim razie, drodzy państwo, my idziemy oszczędzać wodę.

- Już widzę, jak Avianne cię wpuści ze sobą do łazienki - prycha Gavin.

- Zdziwisz się - odcina mu Shawn.

Nie zamierzam brać z nim dzisiaj prysznica, bo to byłoby dziwne, zważając na to, że oni tu są. Bardzo niekomfortowo bym się czuła.

- Nie dzisiaj. Idę się umyć i zaraz wracam, okej? Obawiam się, że mogę tu przysnąć.

- Ale kochanie...

- Nie, Shawn.

Ucinam tym temat i kieruję się do jego sypialni, gdzie mam piżamę i idę razem z nią do łazienki. Zrzucam z siebie ubrania i wchodzę pod prysznic.

Ten dzień był dziwny. A jutrzejszy będzie chyba jeszcze gorszy. Boję się spotkania z ojcem Eddy'ego. Może powie mi, że nie chce mieć z nim nic wspólnego i mam się z nim już więcej nie kontaktować? Chciałabym, żeby to spotkanie poszło po mojej myśli.

Wychodzę spod ciepłego strumienia wody i ubieram moją piżamę. W zasadzie są to dresowe spodnie i koszulka, ale wolałam to, niż koszulę nocną, w której lepiej, żeby oglądał mnie tylko Shawn.

Siadam obok mojego chłopaka na kanapie.

- Mogliście mówić, że będzie piżama party. Przygotowałbym się należycie.

Opieram się o klatkę piersiową Mendesa, a on obejmuje mnie ramieniem. Jestem już dość śpiąca, ale chcę jeszcze trochę z nimi posiedzieć.

- Mogę ci zaoferować onesie jednorożca - proponuje Shawn.

Oczy Gavina rozbłyskują, gdy słyszy te słowa. Kiwa ochoczo głową, a ja zastanawiam się, skąd mój chłopak ma takie rzeczy. Oboje wstają z kanap, co niezbyt mi odpowiada, bo moje oparcie mi uciekło.

- Jak wam się układa? - pyta Rachel.

- Świetnie - odpowiadam szczerze. - Naprawdę. On jest facetem, o jakim zawsze marzyłam.

Rachel uśmiecha się do mnie ciepło i kiwa głową.

- Od początku, kiedy tylko zaczęło się coś między wami dziać, wiedziałam, że wam się ułoży. Choć ty się zapierałaś rękami i nogami.

- Jego natręctwo dobrze nam zrobiło.

- Zdecydowanie. Cieszę się, że wam się układa, dzieciaki. Serio. Mam nadzieję, że wam wyjdzie tak na dłuższą metę.

Kiwam głową. Ja też mam taką nadzieję. Mam nadzieję, że te świetne początki nie przerodzą się w rutynę. Lubię to, jak nasza relacja wygląda teraz. Wiem, że nie będzie tak wiecznie. To się albo skończy całkowicie, albo zaczniemy przechodzić w poważniejsze fazy związku, gdzie leżenie razem i całowanie się nie będą główną atrakcją. Zaczną się poważniejsze sprawy, ale liczę, że ciągle będę się czuła przy nim tak samo dobrze.

Rachel wybucha śmiechem, a ja patrzę w tym samum kierunku, co ona i też parskam. Gavin ma na sobie strój jednorożca i wygląda przezabawnie. W dodatku wygląda na bardzo zadowolonego z siebie. Shawn znowu usadawia swój wielmożny tyłek obok mnie, a Gavin obok Rach.

- I to jest piżama party na poziomie.

***

Rano budzę się wtulona w klatkę piersiową Shawna. Jest trochę twarda, ale to ponoć dobrze robi na kręgosłup, co nie. Patrzę na niego. Jeszcze śpi. Ma zamknięte oczy i wygląda bardzo uroczo. Kocham jego roztrzepane włosy. Odgarniam mu z czoła opadającego loczka. Mały buntownik. Uśmiecha się słodko.

- Cześć, kochanie - szepczę.

- Jak się spało? - pyta, obejmując mnie ciaśniej. Całuje mnie w czoło.

- Dobrze. Bardzo dobrze. A tobie?

- Cudownie.

Uśmiecham się pod nosem i przymykam oczy. Czy możemy dzisiaj stąd nie wychodzić, proszę?

- Co chcesz na śniadanie?

- A co mi zrobisz?

- Co zechcesz.

- Święty spokój w takim razie.

Śmieje się cicho pod nosem, a ja wzruszam ramionami. Nie jestem pewna, czy mam jakąkolwiek, chociażby najmniejszą ochotę wychodzić dzisiaj z łóżka. A przecież muszę.

Zwlekamy się z wyrka przez Gavina, który drze się, że zrobił nam wszystkim śniadanie i mamy przyjść. Wizja wyjścia spod ciepłej kołdry jest trochę mniej przerażająca, gdy wiesz, że czeka na ciebie śniadanie.

- Wyspaliście się? - pyta nas z szerokim uśmiechem, niczym najlepsza pani domu na świecie.

- Tak. Z takim chłopakiem śpi się bardzo dobrze - akcentuję słowo chłopak, a on mruży oczy z niezadowoleniem.

Jemy tosty, które wyszły mu serio dobre, po czym Rachel dziękuje za gościnę i żegna się z nami. Ona ma z nas wszystkich najwięcej obowiązków. Czekają na nią w domu jej córeczki, które na pewno za nią tęsknią. I mąż.
Też chciałabym kiedyś mieć taki dom, do którego będę chciała wracać, gdzie będzie na mnie czekała moja rodzina.

Ja też postanawiam, że po śniadaniu wracam do domu. Shawnowi się to zbyt nie podoba, ale chciałabym jeszcze porozmawiać z Izzy o tym spotkaniu. To też jej brat i choć jest z nim mniej zżyta, niż ja, to jednak wiem, że go kocha.

Gavin zostaje dłużej, niż ja i puszcza mi oczko, gdy wychodzę i życzę im dobrej zabawy. Może większość dziewczyn nie ufałaby im do końca, wiedząc, że kilka lat temu chodziły plotki, że Shawn jest gejem, a Gavin jest na niego bardzo napalony. Bardzo. Ale ja chyba im ufam. Tak myślę.

Wchodzę do mieszkania mojego i Izzy. Ona już nie śpi, bo czuję piękny zapach. Coś gotuje.

- Wróciłam! - krzyczę, zdejmując buty.

- Nareszcie! Myślałam, że się przeprowadziłaś.

Wchodzę do kuchni i siadam przy stole. Izzy krząta się przy blacie.

- Rozmawiałam z ojcem Eddy'ego - oznajmiam, a ona zatrzymuje się i spogląda na mnie zaskoczona.

- Po co?

- Shawn doradził mi, że może powinnam powiedzieć mu o wszystkim, co robi matka. Zadzwoniła do mnie przedwczoraj i powiedziała, że ona wychodzi i muszę się nim zająć.

- A to szmata. - Kiwam głową. - Co ci powiedział?

- Chce się dzisiaj ze mną spotkać. Tak więc idę się ogarnąć, o drugiej mam próbę, a na czwartą jestem z nim umówiona.

- Pójdę z tobą - postanawia.

- Nie musisz.

- Ale chcę.

Uśmiecham się. To dużo dla mnie znaczy. Boję się tego spotkania. Towarzystwo Izzy to ułatwi. Ona jest bardziej bezpośrednia i wygadana, niż ja. Będzie nam łatwiej załatwić to w dwie. Umawiamy się tak, że spotkamy się pod miejscem, którego adres dostałam w SMSie od pana Marka. Myślę, że to jego dom. Sprawdziłam to w Google i nie jest to żadna restauracja, ani nic w tym rodzaju.

Przebieram się w coś bardziej wyjściowego i siadam przy toaletce. Wypadałoby się jakoś prezentować. Jestem ciekawa, co będę śpiewała w półfinale. To już brzmi naprawdę poważnie. Półfinał. Jeszcze dwa tygodnie i ja i Shawn będziemy mogli być ze sobą bez obaw o to, że ktoś nas zobaczy. To musi być świetne uczucie. Będę mogła go chwycić za rękę i nie martwić się o to, że ktoś to źle zinterpretuje. Po prostu będziemy parą. Dla całego świata będziemy parą.

Nakładam podkład i korektor na twarz. Nie umiem sobie namalować na twarzy jakichś pejzażów, ale podstawowe czynności ogarniam. Nie wychodzi mi to nawet najgorzej. Wyglądam na pewno lepiej, niż przed pomalowaniem się. Czasem bronzer mnie oszukuje, ale dzisiaj dałam radę. Nie mam plam. Jestem zadowolona. Jest wpół do pierwszej, więc postanawiamy wypić jeszcze kawę z Izzy, zanim będę musiała jechać do studia.

- I jak? - Patrzę na nią pytająco. - No z tobą i Shawnem.

- Dobrze. Bardzo dobrze.

Upijam łyka kawy i spoglądam ja nią. Uśmiecha się znacząco.

- A coś więcej? - dopytuje, a ja spuszczam wzrok. - Nie gadaj! Naprawdę? I jak?

- Nie będę ci opowiadać takich szczegółów. Wystarczy, że wiesz, że w ogóle było.

- No weź. Opowiadaj. Moja siostra sypia z jednym z najpopularniejszych wokalistów na świecie, to chyba oczywiste, że mnie to ciekawi, no.

Czuję się zażenowana. Nie będę jej opowiadać o tym, jak mi było w łóżku z moim chłopakiem. Jest moją siostrą i teoretycznie mówimy sobie o wszystkim, ale o tym nie będziemy. Nie ma opcji. To byłoby zbyt niekomfortowe.

- Nie. Nie opowiem ci o tym. Było dobrze, tyle musisz wiedzieć. Nic więcej.

- Tylko dobrze? - Unosi brwi.

- Izabel... - zaczynam ostrzegawczo.

- No dobra, dobra. Wyciągnę to z ciebie tak czy siak.

Kręcę głową. Nie powiem jej, ale nie muszę jej o tym jeszcze bardziej uświadamiać. Jeśli chce w to wierzyć, to powodzenia. Niech wierzy.

- A u ciebie? Jacyś chłopcy na celowniku? - Izzy uśmiecha się słabo pod nosem, a ja wytrzeszczam oczy. - Gadaj.

- No... Trevor się ostatnio odezwał.

- Trevor? Ten Trevor, który jest w Europie ze swoją nową dziewczyną? - pytam, a ona potakuje. - Czego od ciebie chce?

- Wraca do Ameryki i chciałby się spotkać.

Piszczę cicho. Bardzo lubiłam Trevora. Izzy była z nim cholernie szczęśliwa, a on był w nią wpatrzony jak w obrazek. Nie wierzyłam, że się rozeszli. Naprawdę. A tym bardziej ciężko było mi uwierzyć w to, że on ma kogoś nowego.

- I jak? Będzie coś z tego? Zgodziłaś się? - dopytuję.

Izabel odpowiada mi, że się zgodziła i spotkają się od razu po jego powrocie za tydzień. Nadal nie wie, co z jego dziewczyną, ale ja myślę, że nie chciałby się spotkać ze swoją byłą tylko po to, żeby pochwalić się jej swoją europejską miłością. A przynajmniej mam nadzieję, że to nie jest cel tego spotkania. Chciałabym, żeby im wyszło.

Rozmowa o byłym chłopaku mojej siostry zajmuje nam dość sporo czasu i nim zdążymy zauważyć, jest już dwadzieścia po pierwszej i muszę się zbierać, jeśli nie chcę się spóźnić. Nie mogę się spóźnić, bo mamy mocno ograniczony czas, a próby są teraz na wagę złota. Jestem w studio za dziesięć, więc przez chwilę obawiam się, że nie zastanę tam jeszcze Shawna, ale na całe szczęście on już na mnie czeka.

- Jestem - oznajmiam, rzucając kurtkę i torebkę na jeden z foteli. Opadam na kanapę obok. - Dawaj, co mam śpiewać.

- A jakieś powitanie? Coś? Cokolwiek? - pyta zdezorientowany, a ja wywracam oczami.

- Widzieliśmy się dzisiaj, Shawn. Nie wystarczy ci?

- Nie.

Schyla się i skrada mi szybkiego buziaka, po czym wciska mi w dłonie kartki. Spoglądam na nie. O cholera. Julia Michaels Heaven i Rihanna Love on the brain. Będzie się działo.

- I jak? Zaskoczona? - pyta, a ja kiwam energicznie głową.

- Aż dwie?

- Aż dwie. Ale dasz radę. Znasz je, prawda? - Znowu potakuję. - Świetnie. Przejdźmy do śpiewania, bo nie mamy za dużo czasu, a roboty sporo.

Obie piosenki są bardzo fajne. Lubię je. Myślałam co prawda, że piosenka Julii będzie łatwiejsza do zaśpiewania, ale jej barwa jest tak specyficzna, że dobre zaśpiewanie tego jest naprawdę trudne.

- Avianne, śpiewasz o tym, że masz chłopaka, od którego jesteś uzależniona i jest dla ciebie świetny, co w tym trudnego? - jęczy niezadowolony po piątym razie, kiedy znowu zaśpiewałam to, według niego, bez żadnych uczuć.

Piosenka Rihanny była chyba na dość zadowalającym poziomie, bo stwierdził jedynie, że dopracujemy to trochę następnym razem. Z tą jest konkretnie gorzej.

- No właśnie, Avianne, co w tym trudnego?

Wzdrygam się, słysząc za plecami dość znajomy głos. Odwracam się i uśmiecham słabo do Charliego.

- To trudne, kiedy się takiego nie ma - mruczę.

Shawn śmieje się cicho pod nosem, choć widzę, że za tym chichotem kryje się mrożące spojrzenie. Oj tam.

- Może powinnaś lepiej się rozejrzeć - stwierdza Charlie i wskazuje na siebie dwoma kciukami.

- Nie zarywaj - syczy Shawn. - Czego od nas chcesz?

- Potrzebuję ładowarki do telefonu. Posiadasz może przy sobie? - pyta Mendesa, a on kręci głową. - Kurwa. Dobra. Idę szukać dalej. Powodzenia, Avi.

Wychodzi, zamykając za sobą drzwi.

- Może powinnaś się lepiej rozejrzeć - przedrzeźnia go Shawn, wywracając oczami. - Mam ochotę dać mu w pysk za to, że przystawia się do mojej dziewczyny.

- Daj spokój. Lepiej mi powiedz, jak mam to poprawnie zaśpiewać.

- Śpiewasz poprawnie, ale brakuje mi w tym jakiegoś pazura, przekonania, nie wiem. Może wyobraź sobie coś, co kojarzy ci się z tą piosenką? Na przykład mnie.

- Shawn, gdybym miała cię skojarzyć z jakąś piosenką, to z czołówką Tabalugi.

- Wredna małpa. Popracujemy nad tym. Porządnie popracujemy.

Po jego uśmiechu wnioskuję, że wcale nie ma na myśli śpiewania. Jestem ciekawa, co wymyślił. Znając jego, to nie będzie nic normalnego. Ale on raczej nie jest normalny, więc się z tym liczę.

- Muszę już lecieć. Izzy będzie tam ze mną.

Zarzucam na siebie kurtkę i przewieszam torebkę przez ramię.

- To dobrze. Zadzwoń potem i mi powiedz, co ustaliliście, dobrze? - pyta, podchodząc do mnie i obejmując mnie w talii. Kiwam głową. - Dasz radę, kochanie.

Całuje mnie w czoło, a ja uśmiecham się pod nosem. Takie całusy dają mi poczucie bezpieczeństwa. Uwielbiam to. Cmoka mnie w nos, a potem przysysa się do moich ust. Uśmiecham się pod nosem i odwzajemniam pocałunek.

- Dasz radę - szepce w moje wargi, a ja kiwam głową.

Muszę dać.

Niechętnie wychodzę ze studia. Sprawdziłam wcześniej i dom ojca Eddy'ego jest na drugim końcu miasta, więc zamówiłam taksówkę na dwadzieścia po trzeciej. I tak obawiam się, że się spóźnię, ale trudno. Może się uda. Pojazd czeka już na mnie pod budynkiem, w którym miałam próbę.

Bardzo się stresuję. Ostatnio w moim życiu jest zdecydowanie zbyt dużo stresujących chwil. Związek z Shawnem jest wystarczająco stresogenny. Naprawdę. Ale muszę to załatwić. Tu chodzi o młodego. Jego przyszłość jest dla mnie ważna.

Udaje mi się tam dotrzeć trzy minuty przed czasem. Korki w Toronto o tej godzinie to nieporozumienie, zdecydowanie. Izzy już na mnie czeka. Dom jest duży. Bardzo. I zdecydowanie widać, że jego właściciel ma pieniądze, w dodatku niemałe.

Dzwonimy domofonem, a chwilę później blokady w uliczce zwalniają się, czemu towarzyszy charakterystyczne syczenie. Izzy popycha ją do środka i obie mijamy ganek. Z domu wychodzi wysoki mężczyzna po czterdziestce. Wygląda dość poważnie. Po plecach przebiegają mi ciarki.

- Avianne, miło cię widzieć.

Zmuszam się do uśmiechu i ściskam dłoń, którą wyciąga w moim kierunku.

- To Izabel, moja siostra.

Przestawiam ją, a pan Mark ściska także jej dłoń i zaprasza nas do środka. Siadamy w ogromnym salonie. Cały dom jest bardzo czysty i jasny. Ogarniają mnie spore wątpliwości. Czy jest tu miejsce dla małego dziecka?

Pyta, czy chcemy coś do picia, ale obie odmawiamy. Mężczyzna siada naprzeciw nas na fotelu.

- Okej, więc... - zaczyna.

- Obie uważamy, że nasza matka nie powinna wychowywać Eddy'ego - mówię bez ogródek.

Nie zamierzam owijać w bawełnę. Przyszłam tu po to, żeby mój brat miał lepsze dzieciństwo, niż ja i chcę osiągnąć mój cel.

- Dlaczego?

- Ona nie jest odpowiednim materiałem na matkę dla kogokolwiek. Wiem, że powiedział pan, że nie chce mieć z nim bezpośrednio nic wspólnego, ale to pański syn. A dla jego matki ważniejszy jest bogaty partner, niż to, czy jej dziecko ma co jeść.

- Moja żona już o nim wie.

On też jest bezpośredni i podoba mi się to.

- I?

- Dowiedziała się o nim jakieś dwa miesiące temu. Powiedziałem jej. My... nie możemy mieć dzieci, a Ingrid bardzo tego pragnie. Zaczęła myśleć o adopcji, ale... ja już mam dziecko.

- I jak zareagowała? - pyta Izzy.

- Najpierw była wściekła. Ale to nieistotne. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że chcielibyśmy go wychowywać. Wasza matka już o tym wie. Myślałem, że wy też i chcecie jej bronić.

Czuję, jakby kamień spadł mi z serca. On chce być dla Eddy'ego prawdziwym tatą. To naprawdę mi się podoba. To chyba lepsze, niż wszystkie scenariusze, które napisałam na to spotkanie.

- Nie będziemy jej bronić. Ale nie chcemy, żeby Eddy trafił do kogoś, kto nie będzie go kochał. Pan go nie zna. Skąd ta decyzja? Wychowanie dziecka to nie kupienie kaktusa.

To Izabel jest tutaj głosem rozsądku. Widzę, że facet jest zaskoczony jej słowami, ale nie wydaje się być zniechęcony.

- Wiem. Chcę go najpierw poznać. To moje dziecko. Mimo wszystko przez cały ten czas chciałem dla niego dobrze. Postaram się o pełne prawa do opieki nad nim, skoro jego matka nie jest zdolna do wychowywania go, to nic innego mi nie pozostaje. Ale chciałbym wiedzieć, czy będziecie w tym po mojej stronie.

Patrzymy na siebie z Izzy i zgodnie kiwamy głowami. Będziemy. Będziemy, bo to najlepsze dla Eddy'ego.

***

Hej hej hej hej

Jak tam u was?

Ale mi się zle pisało ten rozdział, dramat.

Liczę, ze choć trochę się wam podoba.

Buzi,

mrsgabriellee xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top