32. Musimy poważnie porozmawiać.
#jasfanfic
Avianne
Przebranie się z jego koszulki w normalne ubrania jest naprawdę ostatnią rzeczą, na jaką miałam dziś ochotę. A jednak, moje nogi już od pięciu minut kiszą się w tych ciasnych jeansach. Maluję rzęsy. Shawn stoi w drzwiach i chyba składa w głowie jakieś przemówienie, bo nie odzywa się odkąd weszłam do łazienki, co jest bardzo dziwne, jak na niego.
Zakręcam maskarę i patrzę na niego.
- Coś się stało? - pytam, a on jedynie wzrusza ramionami i wkłada ręce do kieszeni swojego dresu.
- Nie podoba mi się to, jak traktuje cię twoja matka. Nie powinnaś jej na to pozwalać, Avianne - odzywa się.
Ciężko mi stwierdzić, czy jest bardziej zły, czy zawiedziony. Wzdycham cicho. Wrzucam tusz do kosmetyczki i podchodzę do niego. Widać, że on naprawdę się tym przejmuje. Patrzymy na siebie, przez moment nic nie mówiąc.
- Nie musisz się martwić, kochanie. Naprawdę - zapewniam go, choć doskonale wiem, że moje słowa go nie przekonają.
- Jak mam się nie martwić? - obejmuje mnie jedną ręką w talii i przyciąga do siebie. - Nie chcę, żeby ona traktowała cię jak kogoś, kto jest na każde jej zawołanie. Tak nie może być.
- Wiem. O wiele łatwiej byłoby, gdyby jego ojciec się nim zainteresował.
- Wiesz, kim jest jego ojciec? - pyta, opierając swoją brodę na mojej głowie.
- Wiem.
Trudno nie wiedzieć. Matka była dumna z tego, że zaszła w ciążę z kimś tak bogatym. Poznałam go. Pracowała u niego przez jakiś czas, a on organizował bal świąteczny dla pracowników. No i raz natknęłam się na niego, gdy wychodził rano z jej sypialni.
- To może powinnaś z nim porozmawiać? Może jeśli się dowie, że jego dziecko jest wychowywane przez nieodpowiedzialną matkę, a on jej za to płaci, to się tym zajmie? Ja bym na jego miejscu tak tego nie zostawił.
- A ty byś zostawił swoje dziecko, tak jak on to zrobił? Jeśli tak, to chyba poważnie muszę się zastanawiacie nad przyszłością naszego związku - mruczę.
Jest w tym trochę żartu, aczkolwiek nie potrafiłabym być z kim, kto nie chce mieć dzieci i istniałaby spora szansa na to, że w razie spadki zostanę sama.
- Nie żartuj, kochanie. Kiedy będziemy mieć dzieci, będę je kochał i rozpieszczał najbardziej na świecie.
- Jeśli w ogóle będziemy je mieć.
- Będziemy. Będziemy mieć piękne dzieci.
Mówi o tym z przekonaniem. Robi mi się ciepło na sercu, ale staram się mieć do tego dystans. To dopiero początek naszego związku. Nie wiadomo, jak daleko to zajdzie. Może za dwa miesiące nie będziemy już razem. Może stwierdzimy, że to nie to i się rozstaniemy.
- Sądzisz, że powinnam porozmawiać z ojcem Eddy'ego?
- Tak. Powinnaś. Zdecydowanie.
Kiwam głową. Może faktycznie powinnam. Może on się nim zainteresuje i mój brat w końcu będzie miał normalną rodzinę. Przynajmniej on z naszej trójki miałby normalne dzieciństwo. A to byłoby świetne.
- Zrobię to. Może uda mi się go złapać dzisiaj. Matka ma w dokumentach schowany jego numer. Poszukam go.
- Jeśli będziesz mnie potrzebowała, dzwoń. Moje plany się nie zmieniły, jestem cały dzień dla ciebie, słońce.
Uśmiecham się, czując czułego całusa na moim czole.
Nawet, jeśli nie będziemy razem do końca życia, to to, co teraz z nim przeżywam, jest cudowne i cieszę się, że to mam.
Shawn stwierdza, że zrobi nam jeszcze herbatę, zanim wyjdę. Muszę być tam za godzinę, więc zdążymy. Nie pakuję swoich rzeczy, bo wrócę tu dzisiaj wieczorem i pewnie znowu zostanę u niego na noc. Ale nie żebym miała narzekać. Mi to pasuje.
Siadam na kanapie i czekam na Shawna, który robi nam picie. Włączam telewizor, gdzie akurat leci powtórka wczorajszych odcinków programu. Śpiewa ta dziewczyna z drużyny Ariany, po której występie Shawn wypalił z tym, że ma dziewczynę. Jej występ dzisiaj, kiedy oglądam go już bez stresu, jest chyba jeszcze lepszy. Shawn wraca z herbatami kiedy ona kończy śpiewać. Kładzie je na stoliku i siada obok mnie.
- Zaraz nasz wydasz.
- Ehe.
- Powinniśmy ustalić jakąś wersję dla świata. Nie unikniesz pytań o nas.
Kiwa głową.
- Powiem, że na razie nie powiem, kim jesteś, bo jesteś na bardzo ważnym etapie swojego życia i nic nie może cię rozpraszać. To, co Charliemu.
- To brzmi dobrze - przyznaję.
- Wiem. - Chwyta moją dłoń. - Avi, powinniśmy porozmawiać o twoim ataku paniki.
Wzdycham cicho. Wiedziałam, że on nie popuści. Nie chcę z nim o tym rozmawiać. Jestem mu wdzięczna, że wczoraj starał się mnie uspokoić, ale rozmowa o tym raczej nie jest moim marzeniem.
- Nie sądzę.
- Kochanie, martwię się, tak? Miałaś kiedyś już tak? To się powtarza? - pyta, wciąż ściskając moją dłoń.
- Nie. To był pierwszy raz. Myślę, że to po prostu stres. Byłam zdenerwowana tym występem, ty powiedziałeś, co powiedziałeś i naprawdę się zestresowałam.
- Przepraszam. Martwię się, Avi. Jeśli to się powtórzy, masz mi od razu powiedzieć. Ataki paniki to coś, z czym trzeba walczyć. Okej, to że się stresujesz, pokazuje, że ci zależy, ale w granicach rozsądku.
Potakuję. Jestem pewna, że on mówi o tym wszystkim, bo wie, z czym to się je. Jest już długo w tej branży i choć jest dobry w tym, co robi, to zdążyłam już zauważyć, że równie wrażliwy. Smutno mi, gdy pomyślę, że on czuł się tak częściej.
- A ty? U ciebie się to powtarza? - pytam.
- Nie. Już nie. - Uśmiecha się do mnie ciepło. - Nie wiesz o mnie za dużo, skoro mnie nie lubiłaś, więc cieszę się, że mogę ci to opowiedzieć. Kiedy byłem młodszy, to było notoryczne. Przed wejściem na scenę, moje serce biło niewyobrażalnie szybko, ataki pojawiały się często, w najmniej oczekiwanych momentach. Brałem leki. Przez długi czas. I wiem, że przez te dwa lata, kiedy to przyjmowałem, trochę się od nich uzależniłem. Odstawienie ich było dla mnie przełomową decyzją. I dlatego chcę być dla ciebie i zadbać o to, żebyś wiedziała, jak z tym walczyć i zapobiegać temu.
Nie wiem, co mu odpowiedzieć. Wtulam się w jego klatkę piersiową, a on obejmuje mnie i przytula mocno. Zamykam oczy. Łzy pieką mnie pod powiekami. Jestem cholerną szczęściarą. Mam idealnego faceta, naprawdę. I to, że to na mnie zwrócił swoją uwagę, to jest niesamowite. W drużynie na początku było bardzo dużo ładniejszych ode mnie dziewczyn. Ale to ja zyskałam jego uczucie. I nie zamierzam w żaden sposób tego rozważać, bo nie chcę tego stracić. Po prostu będę się tym cieszyć.
- Jesteś pewna, że nie wolisz zostać tu ze mną, hmm? - pyta cicho, całując mnie we włosy.
Odrywam twarz od miękkiego materiału jego bluzy i spoglądam na niego.
- Jestem pewna, że wolę, ale nie mogę, Shawn. Wrócę tak szybko, jak tylko mi się uda.
- Mogę po ciebie przyjechać - oferuje, a ja unoszę brwi. - Nie będę pił, dopóki nie zadzwonisz.
- Wezmę taksówkę, serio. Nie wiem, o której ona wróci.
Wiem, że go nie przekonałam, ale nie mam najmniejszego zamiaru po niego dzwonić. Nie chcę ciągnąć tego tematu dłużej, więc zbliżam się do niego i całuję delikatnie jego usta. Po chwili mam zamiar się odsunąć, ale on przygryza moją dolną wargę i uniemożliwia mi to.
- Muszę za chwilę jechać, a chciałabym wypić jeszcze herbatę - szepczę, a on mruczy coś pod nosem, ale puszcza mnie.
Nachylam się nad ławą i podaję mu jeden kubek. Drugi chwytam w swoje dłonie. Lubię, gdy gorąca herbata ogrzewa mi ręce. Gorzej, gdy potem cały dzień mam poparzony język, a prawie zawsze tak jest.
Wypijam dość szybko moją herbatę, co zdecydowanie nie podoba się Shawnowi. Wstaję z kanapy i chwytam moją dżinsową kurteczkę, którą zarzucam na siebie. On też podnosi swój tyłek z kanapy i odprowadza mnie do drzwi.
Taksówka ma stać ulicę od bloku, w którym mieszka Shawn. Chciał mi ją zamówić pod jego adres, ale odwiodłam go od tego pomysłu. Jeśli taksówkarz skojarzyłby fakty, to mogłoby skończyć się źle. Już i tak jestem trochę spanikowana faktem, że ktoś może zobaczyć, jak wychodzę z budynku.
Żegnam się z nim krótkim całusem i wychodzę, zanim on znowu coś wymyśli i mnie tu zatrzyma. A ja nie wiem, czy kolejny raz dałabym radę mu odmówić.
Taksówka już stoi w umówionym miejscu. Wsiadam do pojazdu i podaję mężczyźnie adres. Shawn wysyła mi wiadomość z prośbą, żebym koniecznie napisała do niego, jak tylko dotrę na miejsce. Odpowiadam mu, że dam mu znać i ma się nie martwić. Dawno nie byłam w tym mieszkaniu. Za każdym razem, gdy widziałam się z Eddym, odbierałam go z przedszkola, a potem nie wchodziłam do środka.
Wchodzę do środka bez pukania. Znowu nie zamknęła drzwi. W mieszkaniu jest zdecydowanie większy bałagan, niż był, kiedy tu mieszkałam, ale nie dziwi mnie to za bardzo, skoro to ja sprzątałam. Czuję silny zapach perfum mamy. To dość charakterystyczne, gdy szykuje się na randkę. Patrzę na Eddy'ego, który siedzi na dywanie, z paczką chrupków w ręce i wgapia się z telewizor. Wzdycham cicho, czym zwracam na siebie uwagę chłopca.
- Avi! - Zrywa się z dywanu. Podbiega do mnie, a ja uśmiecham się i biorę go na ręce. - Przyszłaś do mnie!
- Przyszłam, smyku, jasne, że przyszłam.
- Mama mówiła, że pewnie nie przyjdziesz, bo już mnie nie kochasz.
- Przecież wiesz, że to, że się wyprowadziłam, nie znaczy, że przestałam cię kochać. Jesteś moim młodszym braciszkiem.
Całuję go we włoski, a on wtula się we mnie mocno. Mam nadzieję, że jego tata się nim zainteresuje. Eddy zasługuje na fajne dzieciństwo, a ja nie będę w stanie ciągle przy nim być.
Wzdycham cicho, gdy widzę matkę, która wychodzi z łazienki. Oczywiście, jest wystrojona jak szczur na otwarcie kanału. Czarna, opinająca sukienka i szpilki. Ta kobieta ma lepszą figurę, niż ja, serio. I zdolności makijażowe też ma lepsze.
Niby ze szmaty jedwabiu nie zrobisz, ale ona maskuje się bardzo dobrze.
- O, już jesteś.
- Jestem. Gdzie moje pismo z uczelni? - pytam.
- Na blacie w kuchni. Jak tam twoja wielka w programie? Licznik osób, z którymi już się przespałaś przekroczył dziesięć?
Wywracam oczami, choć czuję się trochę źle, bo ma trochę racji. W sensie nie w tym, że to będzie mi potrzebne do utrzymania się w programie, no ale jednak spałam jedną z osób, od której w głównej mierze zależała moja droga w programie.
- Nie martw się, na razie tylko z jedną - wypalam, nie zastanawiając się zbytnio, co robię.
Śmieje się pod nosem, a ja wywracam oczami, choć czuję ulgę. Wiem, że się tym nie przejęła, bo ona dużo gada, ale nie wierzy, że ja, jej nudna córeczka, mogłabym wskoczyć komuś do łóżka dla jakiejś korzyści.
- Teraz sobie z tego żartujesz, ale zobaczysz, Avianne, że czasem w życiu to jedyna droga.
- Dla kogoś tak zepsutego i leniwego jak ty? Tak, faktycznie, jedyna. Ja nie zamierzam schodzić do takiego poziomu.
Jest bardzo pewna siebie. Śmieje się pod nosem, wrzucając do czarnej kopertówki telefon.
- Pogadamy za dziesięć lat, dzieciaku. Zobaczymy wtedy, co mi powiesz.
Nie odpowiadam jej. Sadzam małego na kanapie i zdejmuję kurtkę, po czym odwieszam ją na wieszak. Nie zdejmuję butów, bo nie mam bladego pojęcia, kiedy ona ostatnio umyła podłogi.
- O której wrócisz? - pytam, gdy kobieta stoi już przy wyjściu.
- Zależy, jak się sprawy potoczą. A co? Moja córeczka ma jakieś plany? - pyta prześmiewczo, a ja wywracam oczami.
- Tak. Mamy spotkanie grupy i będziemy pić drogi alkohol i jeść drogie jedzenie, nie mogę tego przegapić, tak mam uwarunkowane genetycznie.
Wiem, że wzmianki o dużych pieniądzach tak na nią działają. Od zawsze chodzi jej tylko o życie na poziomie, w bogactwie. To jej główny cel. A dzieci okazały się być dla niej najprostszą drogą do osiągnięcia tego. Bogaty ojciec i gotowe.
Chyba coś by jej strzeliło, gdyby dowiedziała się, ile mój chłopak ma na koncie. Niech nikt nie zrozumie mnie źle, nie jestem z nim dla pieniędzy. Naprawdę. Ale to jej główne kryterium wyboru. Więc szlag by ją trafił, gdybym jej powiedziała, że spotykam się z Shawnem Mendesem - młodym, przystojnym, bogatym i wciąż bogacącym się mężczyzną. I prędzej czy później, gdy się o tym dowie, to ją trafi. I na pewno wtedy pokocha mnie całym sercem.
- Korzystaj, póki możesz. I może coś ze sobą zrób, jeśli naprawdę chcesz, żeby ktoś z tej branży się tobą zainteresował. Na takie nieuczesane włosy i kiepski makijaż raczej nikt nie poleci.
Zdziwiłabyś się.
- O której wrócisz? - ponawiam pytanie.
- Będę do ósmej. Pasuje ci to?
Kiwam głową. Niezbyt w to wierzę, bo wiem, jak wyglądają jej randki, ale nie pozostaje mi nic innego, jak jej wierzyć.
Wychodzi z mieszkania, a ja zaglądam do Eddy'ego, który wgapia ślepia w telewizor.
- Jesteś głodny? - pytam, a on jedynie kręci główką i ładuje do ust kolejne sztuki tego świństwa.
Wzruszam ramionami. Zrobię mu coś dobrego. Wchodzę do kuchni i wzdycham cicho, widząc kopertę ze znajomym logo. Chwytam ją niepewnie. W tej kopercie są pewnie wyniki egzaminów.
Mój college nie należał do normalnych. Każdy w Kanadzie ma inne zasady funkcjonowania, ten ma je totalnie powalone. Ostatnie egzaminy odbyły się w połowie roku szkolnego. Ale okej. Mi to pasuje.
Rozdzieram kopertę i wyciągam z niej kartkę. Przebiegam wzrokiem po literkach i uśmiecham się szeroko. Zdałam.
To ma teraz mniejsze znaczenie, niż miałoby, gdybym nie była w programie, ale i tak się cieszę. Jeśli nie wyjdzie mi z muzyką, będę miała jakieś zaplecze.
Wysyłam Shawnowi wiadomość z informacją, że ma dziewczynę ze studiami. Nie muszę długo czekać, aż na ekranie pojawia się informacja, że do mnie dzwoni. Przejeżdżam palcem po wyswietlaczu i przykładam telefon do ucha.
- Jestem bardzo dumny, kochanie.
- Dziękuję. Cieszę się.
- Ja razem z tobą. Jak rozmowa z matką? - pyta, a ja wzdycham cicho i siadam na krześle.
- Generalnie tak, jak zwykle. Jej gadka o tym, że w życiu trzeba sobie radzić, że mam coś ze sobą zrobić, jeśli chcę, żeby ktoś porządny, czytaj bogaty, się mną zainteresował. Norma.
- Tak się składa, że twój chłopak ma kilka zer na koncie i chętnie zabierze cię na jakieś cholernie drogie zakupy, jeśli to sprawi, że zrobi się jej głupio. No i jeśli to cię uszczęśliwi.
Śmieję się cicho.
- Szlag by ją trafił, ale nie zabierzesz mnie na żadne zakupy, bo czułabym się z tym źle. Nie jestem z tobą dla pieniędzy. Jedynie dla sławy.
Słyszę jego dźwięczny śmiech po drugiej stronie. Żałuję, że nie widzę w tym momencie jego śmiejącej się twarzy. Kocham jego oczy, gdy się szczerze cieszy.
- Okej, okej. Nigdy nie miałem dziewczyny na poważnie, chcę wiedzieć, jak to jest rozpieszczać swoją ukochaną.
Czuję ciepło w okolicach serca. Za każdym razem je czuję, gdy mówi mi coś takiego. Też w zasadzie nie byłam z nikim na tyle poważnie, co z nim. Moje wcześniejsze związki były raczej krótkie i kiepskie.
- Możesz ją porozpieszczać bez wydawania pieniędzy. Wystarczy mi twoja mięciutka kołdra i ty.
- To masz zagwarantowane.
- Cieszę się. Będę po ósmej. A teraz przepraszam, idę szukać tego numeru. Trzymaj kciuki.
- Trzymam.
Rozłączam się. Najchętniej rozmawiałabym z nim cały czas, ale obowiązki wzywają. Wstaję z krzesła, na którym siedziałam i kieruję się w stronę jej sypialni, wsuwając telefon do tylnej kieszeni spodni. Wiem, gdzie trzyma wszystkie ważne dokumenty. Mam nadzieję, że to się uda. Naprawdę.
Eddy jest grzeczny, co zdecydowanie ułatwia mi robotę. Umie współpracować.
Jej łóżko zawalone jest sukienkami, a pod nogami plączą mi się buty, co działa odrobinę na moją korzyść, bo w takim bałaganie nie zauważy, jeśli ja zrobię jej jakiś podczas szukania.
Wysuwam szufladę i szukam teczki z imieniem mojego braciszka. Wertuję wszystkie te świstki. Akt urodzenia, dokumentacja od dentysty, od lekarza rodzinnego, porozumienie z tym facetem i... jest. Numer.
Dziesięć cyferek zapisanych równiutko na kartce. Podoba mi się to.
Wyjmuję mój telefon z kieszeni i wklepuję ciąg cyfr, po czym wybieram opcję połączenia. Może przy odrobinie szczęścia będzie mnie pamiętał i to ułatwi sprawę.
Jeden sygnał, drugi, trzeci i...
- Mark Turner, słucham.
- Dzień dobry. Być może mnie pan kojarzy, być może nie. Jestem Avianne, jestem siostrą Eddy'ego.
Chwila ciszy, która cholernie mnie stresuje.
- Ach, tak! Avianne, pamiętam cię. Coś się stało z Eddym?
Pyta, a ja siadam na łóżku. Jest dobrze. Jest bardzo dobrze. Samo to, że wie, kim jest Eddy, stawia go na dobrej pozycji.
- W zasadzie to tak. To nie za bardzo rozmowa na telefon, chodzi o moją matkę i jej metody wychowawcze.
- Masz rację, to nie rozmowa na telefon. Chętnie się z tobą spotkam. Masz dziś czas?
- Niezbyt. Opiekuję się dziś Eddym, a potem jestem umówiona. Może jutro? - proponuję.
- Możesz przyjść z Eddym, jak najbardziej.
Mam wrażenie, że słyszę w jego głosie radość. Jakby cieszył się z możliwości spotkania z nim.
- Obawiam się, że to nie najlepszy pomysł. On jest okropną paplą, a wolałabym, żeby ta rozmowa nie doszła do mojej mamy, dopóki nie będę wiedziała, na czym stoję.
- Dobrze. W takim razie dobrze. Spotkamy się jutro. Wyślę ci SMSem adres. Która godzina ci pasuje? Będę czekał.
Umawiamy się na czwartą. Jestem pozytywnie nastawiona. Z tej rozmowy wywnioskowałam, że on też. To się może udać. To się naprawdę może udać.
***
Matka nie wraca o ósmej, ale nie spóźnia się aż tak, bo wchodzi do domu o wpół do dziewiątej. Nie mam ochoty na jakieś większe dyskusje z nią, więc od razu, gdy wchodzi do mieszkania, ja żegnam się z Eddym i zakładam kurtkę.
- W sobotę możesz mi być potrzebna - informuje, a ja kręcę głową.
- Mam program. Nie ma opcji.
- Program jest ważniejszy, niż twój brat?
Próbuje mnie zagiąć, ale nie ma szans. Już jej to nie wyjdzie.
- To ty zastanów się, czy randka jest ważniejsza, niż twój syn.
Z tymi słowami ją zostawiam. Wychodzę z mieszkania. Zamawiam taksówkę. Co prawda nie jest jakoś wybitnie ciepło na dworze, ale czekanie w jej towarzystwie wydaje się w tym momencie być gorszą opcją. Pojazd zjawia się trochę ponad pięć minut później, więc nie jest najgorzej.
Rachel i Gavin mieli być u Shawna o ósmej, więc pewnie będę ostatnia. Chyba, że Gavin przeszedł dziś samego siebie, jeśli chodzi o spóźnianie się. Droga mija dość szybko. Płacę taksówkarzowi i wysiadam z samochodu.
Cieszę się, że nie wróciła o północy czy innej chorej godzinie, serio. Dzwonię do drzwi mieszkania Shawna i uśmiecham się do Gavina, który mi je otwiera.
- Pani domu wróciła! - drze ryja, a ja wywracam oczami.
Zrzucam z nóg buty i odwieszam kurtkę. Shawn pojawia się w przedpokoju i uśmiecha się do mnie szeroko, po czym porywa w swoje objęcia i całuje czule. Chyba ktoś się stęsknił.
- Nie widzieliśmy się kilka godzin, a nie kilka tygodni.
- I tak tęskniłem.
Wzrusza ramionami, a ja uśmiecham się i całuję go jeszcze raz krótko.
- Będziecie się teraz cały wieczór migdalić, serio? - jęczy bardzo niezadowolony Gavin, a ja wywracam oczami.
- Daj im spokój. Zakochani są i tyle - wtrąca się Rachel.
Wchodzimy do salonu. Znaczy ja, Gavin i Rachel. Shawn proponuje, że zrobi mi herbatę, bo trochę zmarzłam. To dobre na początek. Rzucam swój tyłek na kanapę i wzdycham cicho. Czuję się spokojna, kiedy tu jestem. Zdecydowanie bardziej, niż w miejscu, w którym mieszkałam przez ostatnie dziewiętnaście lat mojego życia.
- Rozmawiałem z Shawnem - zwraca się do mnie Gavin, który siedzi na drugiej kanapie. - Postanowiliśmy, że jeśli ktoś spyta o jego dziewczynę, to ja jestem gotowy się poświęcić i
powiedzieć, że ja nią jestem.
Jest tak bardzo poważny, że mam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale staram się pohamować śmiech.
- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy.
Przykładam dłoń do serca, żeby pokazać mu, że moje słowa są szczere.
- Ludzie się rozczarują, kiedy dowiedzą się, że to nieprawda i chodzi o ciebie, ale trudno.
Śmieję się cicho pod nosem. Czuję oplatające mnie ramiona.
- Załatwiłaś to z nim? - pyta, składając całusa na mojej skroni.
Shawn jest typem, który kocha okazywać uczucia zawsze i wszędzie. To że trzyma łapy przy sobie, kiedy jesteśmy w innym towarzystwie, niż to tutaj zgromadzone, to naprawdę spory wyczyn.
- Tak. Jutro się spotykamy.
- Planujecie trójkącik? Beze mnie? - wtrąca Gavin, a ja wywracam oczami.
- Tak, dokładnie - odparowuję.
Na jego twarzy widzę naprawdę spore zranienie zmieszane z oburzeniem, które jest na tyle przerysowane, że aż śmieszne.
- A dlaczego nie ja?
- Bo wolałabym, żeby ten drugi facet był bardziej zainteresowany mną, niż moim chłopakiem.
Gavin prycha urażony, a ja uśmiecham się pod nosem, czując ciężką brodę na moim ramieniu. Odwracam delikatnie głowę i patrzę na Shawna, który wygląda jak małe dziecko. Mierzwię ręką jego loczki, a on jedynie przymyka oczy i uśmiecha się zadowolony. Jest uroczy.
- Będziecie się miziać cały wieczór?
- Tak, dokładnie - odpowiada Shawn.
- Nie. Za ile będzie moja herbata?
- Za chwilkę, skarbie.
Uśmiecham się do niego. Widzę, że chce mnie pocałować, ale przerywa nam dźwięk przychodzącej wiadomości, który pochodzi z jego telefonu. Wzdycha cicho i wyciąga urządzenie z kieszeni. Ukradkiem spoglądam na ekran.
Od: nieznany
Musimy poważnie porozmawiać.
***
hej hej hej
Co tam co tam u was? Jak wasze majówki?
Powoli kończymy z JAS!!!
Liczę, ze wam się podoba!
Buzi,
mrsgabrielleexx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top