31. Twoi fani rozpoczęli śledztwo.
w tym rozdziale nie będzie raczej gorszących scen, ponieważ czyta to Oliwia, nie musicie nic przewijać :)
Avianne
Wchodzimy do mieszkania Shawna. Mam na ramionach bluzę. Jego. Kiedy wyszliśmy odprowadzić Izzy i przy okazji zabrać moje ubrania, uparł się, że teraz jego kolej. I tej bluzy nie oddam. Pięknie pachnie. I jest mięciutka.
Może się już z nią pożegnać.
Zrzucam buty z nóg i odkładam torbę na podłogę. Shawn zamyka drzwi na klucz i też pozbywa się obuwia.
- Wreszcie spokój. Wreszcie mogę dostać buziaka.
Podchodzi do mnie i obejmuje mnie w talii, przyciągając do siebie. Śmieję się cicho pod nosem i staję na palcach. Przeklęty olbrzym.
- Dostałeś już u mnie w mieszkaniu - szepcę w jego usta.
- Ale mi mało.
Nachyla się odrobinę i dopada do moich ust. Muska je delikatnie, przegryzając moją dolną wargę. Lubię kiedy to robi. Chcę się odsunąć, ale on chwyta moją twarz w swoje ręce i całuje jeszcze raz, tym razem zdecydowanie mocniej.
- Jestem z ciebie bardzo dumny, kochanie - mówi cicho w moje usta, gdy się od siebie odsuwamy. - Mam cudowną dziewczynę.
Uśmiecham się.
- A ja chłopaka debila.
- Co zrobił? - pyta, jakby nigdy nic.
Zgrywa niewiniątko i, co trzeba mu przyznać, wygląda cholernie uroczo.
- Wygadał w programie na żywo, że ma dziewczynę. - Krzywi się. - To było cholernie głupie, wiesz o tym, prawda?
- Wiem, przepraszam, Avi. Chyba trochę czuję już potrzebę, żeby podzielić ze światem tym, że jestem z tobą szczęśliwy.
Uśmiecham się pod nosem i odgarniam z jego czoła niesfornego loczka. Zawsze jeden z nich wyrywa się przed szereg i opada na jego twarz. To urocze i kocham go poprawiać.
- Damy radę. Gdybym dzisiaj odpadła, już moglibyśmy się tym nie martwić.
- Ale nie odpadłaś. - Podnosi mnie do góry, a ja piszczę cicho i oplatam go nogami w pasie. - A ja jestem strasznie dumny, że mam taką zdolną dziewczynę.
Kieruje się w stronę kanapy, na której siada, ale mi się nie widzi to, żebym miała zmienić pozycję, w jakiej się znajduję. Rozluźniam jedynie nieco nogi, bo już nie muszę się trzymać i uważać, żebym nie spadła.
- Kiedy awansowałam z prawie-dziewczyny na dziewczynę? - pytam, zarzucając ręce na jego szyję i wplatając palce w jego włosy.
- Nie pamiętam, ale moja dziewczyna brzmi o wiele lepiej, niż moja prawie-dziewczyna.
- Zdecydowanie lepiej.
Ziewam przeciągle i wtulam się w niego. Wypiłam tylko tego jednego drinka, więc nie jestem pijana. Izz wypiła trzy, więc była dość wesoła. Na całe szczęście tym razem nie wygadała nic, czego nie powinna.
- Idziemy spać? Jestem zmęczony.
Kiwam głową.
- Tak. To świetny pomysł. Ale mógłbyś być równie świetnym chłopakiem i przynieść mi moją torbę, a ja pójdę do łazienki zmyć makijaż.
- Wzięłaś tę koszulę nocną, o którą prosiłem?
Wstaję z jego kolan, kiwając głową. Przeczesuję palcami swoje włosy, a on podnosi swój tyłek z kanapy. Zrzucam z siebie, dość niechętnie, jego bluzę i odkładam ją na kanapę.
- Wzięłam.
- To idź do łazienki, a ja zaraz ci przyniosę torbę.
Uśmiecham się i cmokam go krótko w policzek, po czym kieruję się do łazienki. Staję przed lustrem i wzdycham ciężko, chwytając do ręki płyn micelarny i waciki. Kiedy spotkam się z jego siostrą, będę musiała jej podziękować, że ma u niego takie rzeczy. I przeprosić, bo już któryś raz z tego korzystam. Ale mam zgodę! Co prawda tylko Shawna, ale to mi wystarczy, bo niczym innym tego makijażu nie zmyję.
- Mogę? - Odwracam się i patrzę na Shawna, który stoi w drzwiach z torbą.
- I tak już wszedłeś. - Wywracam oczami.
- Fakt.
- Co gdybym się już rozebrała? - Unoszę brwi, spoglądając na niego, tym razem w odbiciu lustra.
- Popatrzyłbym sobie. - Wzrusza ramionami.
- Shawn...
- No co? Jesteś moją dziewczyną.
Odkładam wacik na umywalkę i podchodzę do niego, chwytając w ręce moją torbę.
- Co nie znaczy, że możesz mnie podglądać. Wypad, muszę wziąć prysznic.
- A mooże... - Przyciąga mnie do siebie, obejmując jedną ręką w talii. - Weźmiemy go razem, co ty na to?
W pierwszej chwili chcę odmówić, ale patrzę na niego i stwierdzam... czemu nie? Nigdy na nic nie naciskał i mu ufam. W końcu jesteśmy parą, tak?
- Okej. Możemy.
Patrzy na mnie zaskoczony. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Ja w sumie też nie.
- Naprawdę? Mówisz poważnie? - Kiwam głową. - Tak na sto procent? Nie chcę cię do niczego zmuszać.
- Jak będziemy uprawiać seks, to też będziesz zadawać tyle pytań? - Wywracam oczami. - Chcę wziąć z tobą prysznic. Należy oszczędzać wodę.
Odkładam torbę na ziemię i staję na palcach, żeby go pocałować. Łączę nasze usta, a on podtrzymuje nadal jedną ręką w talii. Czuję, jak druga wkrada się pod moją bluzkę i szuka zapięcia od mojego stanika. Jestem nieco skrępowana tą sytuacją, bo ani razu nie zaszliśmy tak daleko, ale podoba mi się. Uśmiecham się pod nosem, a on zdecydowanie to zauważa, bo zwinnym ruchem rozpina mój biustonosz. No, no, ma wprawę.
- Nie możesz podglądać - szepcę między pocałunkami, chwytając za rąbek jego koszulki.
Odrywamy się od siebie na chwilę, a on unosi ręce do góry i, z moją drobną pomocą, pozbywa się koszulki. Moje dłonie wędrują na jego tors, a usta znowu dopadają do warg mojego chłopaka. Czuję, że policzki mnie pieką. Nie jestem zbyt dobra i odważna w takich sytuacjach, zdecydowanie nie.
Zwłaszcza, że przede mną stoi taki chłopak.
- Ten prysznic chyba powinien być zimny.
***
Po dość długiej kąpieli, wychodzimy spod prysznica. Ja ubieram moją koszulę nocną, która bardzo spodobała się Shawnowi i poprosił, żebym ją dzisiaj zabrała. Byłam trochę na nie, bo wolę jego ubrania, kiedy śpię u niego, ale wyglądał jak zbity szczeniaczek.
Prysznic był naprawdę relaksujący i nie żałuję, że się na to zgodziłam. Nie kochaliśmy się, żeby było jasne. Chyba żadnemu z nas się do tego nie spieszyło podczas tej sytuacji i się z tego cieszę. Wolałabym jednak podczas naszego pierwszego razu nie mieć nad głową deszczownicy i nie wyglądać jak zmokła kura.
Leżę w łóżku, pod ciepłą kołderką i czekam na Shawna, który poszedł nam zrobić kakao. Ja przeglądam Twittera i jestem nieco przerażona. Fani Shawna naprawdę mocno przywiązali wagę do jego słów i szukają jego dziewczyny. Boję się, że jedno niewłaściwe słowo, spojrzenie, cokolwiek i to wszystko pójdzie się walić.
Patrzę na Mendesa, który wchodzi do pokoju z dwoma kubkami w ręku. Uśmiecha się do mnie. Okrąża łóżko i siada po drugiej stronie, podając mi jeden ciepły napój.
- Twoi fani rozpoczęli śledztwo - oznajmiam mu, upijając łyka, a on unosi brwi.
- Tak? Właśnie dodałem na instastory dwa kubki, myślisz, że im to ułatwi sprawę? - Uśmiecha się szeroko.
- Shawn! Oszalałeś? Przecież to się wyda.
- Nie panikuj, słońce. Nic się nie stanie. No chyba, że... - zaczyna, ale przerywa w połowie zdania.
- No chyba, że co? - pytam, czując, że jeszcze chwila i mu przywalę.
- Raz ktoś się próbował włamać do mojego mieszkania - oznajmia, jakby nigdy nic, wzruszając ramionami.
Przymykam oczy. Czemu nie mogłam się zakochać w normalnym chłopaku? Takim, który nie ma tysięcy napalonych fanów, gotowych wejść mu do łóżka, byle tylko dowiedzieć się tego, czego chcą. Czemu wszystko robię nie tak?
- O czym myślisz? - pyta.
- O tym, jak z tobą zerwać.
Śmieje się pod nosem. On w ogóle nie bierze mnie na poważnie. Chora sprawa.
- Nie pozbędziesz się mnie, kochanie. Nie ma opcji. - Wchodzi pod kołdrę i siada obok mnie, opierając głowę o moje ramię. - Może załóż konto dziewczyna Shawna, co ty na to?
- Jesteś debilem, naprawdę.
- To byłoby zabawne.
Wywracam oczami i upijam kolejnego łyka kakao. Co, jak co, ale to mu wyszło. Wzdycham cicho, gdy Shawn zabiera mi mój kubek z ręki i odkłada razem ze swoim na stolik nocny.
- Co ty robisz? - wzdycham ciężko.
- Jesteś piękna, wiesz? - pyta, szarpiąc mnie za rękę. Siadam na nim okrakiem, a on uśmiecha się i zakłada kosmyk moich włosów za ucho. - Bardzo piękna.
- Tak? Skąd to wyznanie?
- Jestem cholernie szczęśliwy z tobą, Avi. Uszczęśliwiasz mnie. - Całuje mnie w moje nagie ramię, a ja się wzdrygam. To bardzo przyjemne. - Uwielbiam cię w tej koszuli. Mam dylemat, czy wolę cię w mojej koszulce, czy w tym.
- Twoja koszulka jest wygodniejsza.
Mruczy coś pod nosem, po czym znowu składa pocałunek na moim ramieniu. I kolejny. I kolejny. Wędruje coraz wyżej, a ja odchylam głowę, czując, że dociera do mojej szyi. Uśmiecham się pod nosem. To naprawdę przyjemne. Całuje mnie delikatnie i bardzo leniwie.
- Zrobię ci malinkę i żaden Charlie się już do ciebie nie przystawi - szepce, gdy na chwilę odrywa się od mojej skóry.
Nie trwa to długo, bo chwile później wraca do kontynuowania swojej wycieczki.
- Nie próbuj - mruczę, gdy dociera do mojej żuchwy.
Odsuwa się i patrzy na mnie z powagą.
- Dlaczego?
- Nie będziesz mnie naznaczał, jak jakiś pies, który musi nasikać, żeby zaznaczyć swój teren.
- Nie zamierzam na ciebie sikać. Chcę ci zrobić malinkę.
- Nie. Bo chcesz to zrobić tylko po to, żeby mu dopiec. Jeśli chcesz, to możesz mnie przelecieć, ale nie będziesz mnie oznaczał. Koniec tematu.
Patrzy na mnie zaskoczony. Widzę, że nie spodziewał się tego, co powiedziałam i w sumie wcale mu się nie dziwię, bo sama jestem zdziwiona. Jestem gotowa na seks z nim? Tak, chyba tak.
- Chcesz się ze mną kochać? - pyta, a ja przełykam ślinę.
- Jeśli tak to nazywasz. - Wzruszam ramionami.
Jestem poważnie zażenowana swoją osobą. Wychodzę na jakąś desperatkę, która prosi swojego chłopaka o to, żeby się z nią przespał.
Piszczę cicho, gdy czuję, jak kładzie mnie na łóżko. Opiera swoje ręce obok mojej głowy, jedna po prawej, jedna po lewej i zawisa nade mną. Nie chce mnie przygnieść, a jest dość ciężki, nie da się ukryć.
- Jesteś pewna, Avi? - pyta, a ja kiwam głową. - Na milion procent?
- Tak. Zachowuj się jak facet, nie pytaj milion razy.
- Zaraz ci pokażę, jak prawdziwy mężczyzna traktuje kobiety.
Chichoczę cicho, a on przywiera do moich warg. Uśmiecham się pod nosem i odwzajemniam pieszczotę, zarzucając ręce na jego kark. Nie odsuwając się ode mnie, wkłada ręce pod moje plecy i przewraca nas tak, że teraz to ja leżę na nim.
No, no, Mendes.
- Było mi niewygodnie - tłumaczy, odrywając się od moich ust.
Schodzi nieco niżej, całując moją żuchwę, potem szyję. Idzie niżej i niżej, kierując się wzdłuż mojego ramienia. Opuszcza ramiączko koszuli, którą mam na sobie. Wplatam palce w jego włosy.
Chyba nie ma już odwrotu. I jestem z tego bardzo zadowolona.
***
- I jak? Dałem radę? - pyta, gładząc nagą skórę na moim brzuchu.
Kiwam głową. Zdecydowanie dał. Nie mam zbyt dużego porównania, bo w życiu spałam z dwoma chłopakami, z czego jeden był tak beznadziejny, że sam mnie za to przeprosił, ale zdecydowanie Shawn należy do tych facetów, którzy są świetni w łóżku i nie da się temu zaprzeczyć.
- Teraz napiłabym się kakao - stwierdzam, a on wybucha śmiechem.
- Tylko moja dziewczyna po seksie jest w stanie stwierdzić, że ma ochotę na kakao.
- Dobry seks i dobre kakao. Czego chcieć więcej? - Wzruszam ramionami. - Było cudownie, kochanie.
- Z taką dziewczyną w łóżku ciężko, żeby było inaczej - mruczy, całując mnie w czoło.
- Wiem, że z innymi było gorzej, ale to chyba nie jest dobry temat do rozmowy po naszym pierwszym razie.
Shawn śmieje się pod nosem i mocniej przyciska do siebie. Uśmiecham się i przymykam oczy. Dobrze mi z nim. Na razie każdy kolejny krok, jaki robimy w naszym związku, okazuje się być dobrym krokiem. Ciekawe, jaki będzie kolejny. I czy w ogóle będzie jakiś kolejny krok.
- O czym myślisz, skarbie? - pyta, składając całusa na mojej głowie.
- O nas. - Otwieram oczy i spoglądam na niego.
- I co wymyśliłaś?
- Że mi z tobą dobrze.
Uśmiecha się i unosi mój podbródek, po czym łączy nasze usta. To zdecydowanie dobry wieczór.
Wiem, że nad nami wisi jeszcze temat mojego ataku paniki, ale żadne z nas nie chce dzisiaj o tym mówić. Rozładowaliśmy emocje w bardzo, bardzo dobry sposób.
Podnoszę się z łóżka, oznajmiając mu, że zimno mi w ramiona i zbieram z podłogi jego koszulkę. Już wyglądałam przez trochę czasu dobrze, teraz chcę, żeby było mi wygodnie. Jestem nieco skrępowana tym, że Shawn patrzy na mnie, kiedy się ubieram, choć to głupie, bo przecież widział mnie już całą. On też wstaje i wciąga na siebie bokserki. Calvin Klein. Ehe. Mam faceta modela, zapomniałabym.
- Jesteś głodna? - pyta, podchodząc do mnie i obejmując mnie w talii.
- Nie.
- To idziemy spać.
Podnosi mnie i rzuca na łóżku, a ja śmieję się głośno. Kładzie się obok mnie i przykrywa kołdrą nas obu, po czym gasi lampkę nocną. Przytula mnie do siebie, a ja uśmiecham się i zamykam oczy.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
***
- Dzień dobry, kochanie, wstajemy - słyszę szept przy moim uchu.
Otwieram oczy i uśmiecham się, widząc Shawna, trzymającego tackę z jedzeniem. Podnoszę się do pozycji siedzącej.
- Śniadanie do łóżka? - pytam, a on kiwa głową i nachyla się nade mną, żeby dać mi buziaka.
- Dla mojej królewny zawsze.
Patrzymy na siebie i oboje wybuchamy śmiechem. Zarówno on, jak i ja zdajemy sobie sprawę z tego, jak kiepski ten tekst był.
- Nigdy mnie tak nie nazywaj, proszę.
- Dziękuję, że o to prosisz. Ale to było słabe. Smacznego.
Kładzie tacę z jedzeniem na moich kolanach, a ja się uśmiecham. To wygląda naprawdę dobrze. Ciekawe czy kupił, czy zrobił.
- Zjesz ze mną? - pytam, a on od razu kiwa głową.
- Nie zrobiłem tego tylko dla ciebie. Posuń się trochę. -Siada obok mnie i chwyta jeden kubek z kawą. Ja zabieram się za naprawdę pysznie wyglądającego tosta. - Jak spałaś, słońce?
- Dobrze. Wieczór też bardzo mi się podobał.
- Tak? Co takiego robiłaś?
- Mój chłopak zaciągnął mnie do łóżka.
- A to zły chłopak.
Okłada kawę i też chwyta tosta.
- Ale w łóżku dobry. A ty jak spędziłeś wieczór? - pytam, gryząc chleb.
Dobre mu to wyszło. On ma jakieś wady w ogóle?
- Bardzo miło, z moją dziewczyną. Niesamowita jest. - Całuje mój policzek, a ja uśmiecham się szeroko. - Wieczorem wpadają Rachel i Gavin. Nie wybierasz się nigdzie dzisiaj, prawda?
- Spędzam tu ostatnio więcej czasu, niż w domu.
- Możesz się wprowadzić, ja nie będę narzekał.
- Myślę, że ani ty, ani ja, nie jesteśmy jeszcze na to gotowi. Jesteśmy ze sobą od kilku tygodni, Shawn.
- Nie będę cię do niczego zmuszał, kochanie. Ale moja propozycja jest i będę bardzo zadowolony.
Kiwam słabo głową. Wiem, że to brzmi fajnie. Mieszkanie razem, bycie ze sobą cały czas, wracanie do domu i możliwość przytulenia się do niego na dobranoc. To brzmi jak bajka. Ale znamy się bardzo krótko i szczerze wątpię, czy jesteśmy gotowi na wspólne mieszkanie. I czy mnie na to stać. Już nawet od tej niematerialnej strony, to jednak jest dzielenie z kimś życia cały czas. Nie znamy się jeszcze na tyle dobrze.
- Ale śniadanie zrobiłeś dobre.
- Cieszę się, że ci smakuje. Podoba mi się to, że mamy dla siebie cały dzi...
Przerywa mu mój telefon. Wywracam oczami i odkładam tosta na talerzyk. Jeśli ktoś do mnie dzwoni, to jest naprawdę poważna sprawa. Chwytam urządzenie i wywracam oczami.
Mama.
Nie mam innej opcji, muszę odebrać. Nie ze względu na nią, ze względu na Eddy'ego. Przykładam telefon do ucha.
- Halo?
- Miło, że odebrałaś, córeczko.
Wywracam oczami. Shawn patrzy na mnie zdezorientowany.
- Coś się stało, mamo? - akcentuję ostatnie słowo, tak, że obie zdajemy sobie sprawę z tego, że nie uśmiecha mi się ta rozmowa.
Mojego chłopaka najwidoczniej bardzo interesuje ta rozmowa, bo opiera brodę o moje ramię tak, żeby było mu łatwiej podsłuchiwać. Co za ćwok.
- Wychodzę dzisiaj na randkę - oznajmia mi.
Tak, bo wcale nie robisz tego cały czas.
- I co ja mam do tego?
- Eddy nie ma z kim zostać. No i chyba interesuje cię pismo z twojej uczelni.
Cholera jasna. Mam ochotę się w tym momencie strzelić w łeb za to, że za każdym razem, jeśli się tylko dało, jako drogę informacji wybierałam tradycyjną pocztę. Ostatnie egzaminy miałam na początku trwania programu i myślę, że w tej kopercie jest coś o wynikach, co raczej jest dla mnie znaczące.
No i Eddy. Nie zostawię go samego. To, że ona ma nierówno pod sufitem, nie znaczy, że on ma przez to cierpieć. A obawiam się, że serio byłaby w stanie go zostawić samego w domu. Jeszcze ani razu od mojej wyprowadzki nie dzwoniła do mnie w takiej sprawie.
- Okej. O której mam być? - pytam, co zdecydowanie nie podoba się Shawnowi.
- O piątej.
Rozłącza się, a ja wzdycham cicho.
- Avi, nie możesz być na jej każde zawołanie - mówi od razu, gdy odkładam telefon. - Mieliśmy spędzić razem dzień.
- Przepraszam, ale muszę zostać z bratem, Shawn.
Patrzy na mnie smutnym wzrokiem. Mi też jest przykro, bo zdecydowanie bardziej wolałabym spędzić dzień w jego towarzystwie, ale nie mam wyboru.
- To zabierz go tutaj. Proszę, Avi, chcę spędzić ten dzień z tobą.
- On ma cztery lata. Wypapla mamie, ona skojarzy fakty i na sto procent nie zostawi tego w spokoju.
- Faktycznie. Cholera, będę za tobą bardzo tęsknił. Ale wpadniesz wieczorem?
- Jak tylko wróci, to przyjadę.
Uśmiecha się słabo i muska moje usta. Naprawdę wolałabym tu z nim zostać.
Ale muszę zaopiekować się Eddym. I chyba poważnie zainteresować się tym, jak ona się nim zajmuje.
***
... everything means nothing if I can't have you🌸☁️
I jak, kochani? Jesteście zachwyceni tak bardzo, jak ja?
Chciałam dzisiaj opublikować rozdział, bo to taki szczególny dzień, idk. Jest troszkę krótszy, ale w następnym się trochę zadzieje!!
Czekam na wasze opinie!
Kisses from Poland!
mrsgabriellee xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top