30. Za tajemniczą dziewczynę Shawna.
#jasfanfic
Avianne
Tuli mnie do siebie jeszcze chwilę. Staram się oddychać powoli. Serce nadal wali mi jak oszalałe, ale płuca zaczęły współpracować.
- Musimy wracać, Avi. Lepiej się czujesz? Dasz radę wystąpić? - pyta cicho, a ja odsuwam się odrobinę od niego.
- A mam jakieś wyjście? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
- Oczywiście. Jeśli nie czujesz się na siłach, to nie musisz, nic na siłę.
Kręcę głową, biorąc głęboki oddech.
- Nie. Nie zaprzepaszczę mojej szansy w takim momencie. Dam radę - postanawiam się.
- Silna dziewczyna.
Uśmiecha się do mnie ciepło. Cieszę się, że tu jest. Cieszę się, że przyszedł. On dobrze na mnie działa.
- Okej. Wracajmy. Dam sobie radę. Na pewno.
Shawn kiwa głową i zabiera swoje ręce ze mnie. Czuję chłód, ale wiem, że nie może mnie ciągle obejmować. To że teraz mnie przytulił może wyjasnić tym, że nie czułam się zbyt dobrze, a on jest moim trenerem i mnie wspiera, ale każdą kolejną chwilę, kiedy jego ręce będą na mnie... z tym już gorzej.
Wracamy do studia. My z Gavinem znowu usadawiamy się na kanapie, a Shawn wraca na swoje miejsce. Prosi Gavina, żeby pisał do niego od razu, gdy coś zacznie się ze mną dziać. Mam nadzieję, że nie będzie musiał, naprawdę. Moje serce bije odrobinę wolniej. Oddycha mi się coraz lepiej. Wiem, że muszę się uspokoić, jeśli chcę dobrze zaśpiewać. Nie ma innej opcji. Marzę o tym, żeby było już po występie, żebym mogła się przytulić do Shawna i odpocząć. Potrzebuję tego najmocniej na świecie.
Zawsze myślałam, że mówienie, że w ramionach mężczyzny, w którym jest się zakochanym, czuje się najbezpieczniej, to po prostu bujda. Teraz wiem, że to prawda.
- Nie odlecisz tam na scenie, co nie? - pyta Gavin, a ja patrzę na niego. - Mam wrażenie, że zaraz padniesz.
- Nie, chyba jest okej. Nie martw się. Dam radę - zapewniam, ale wydaje mi się, że go to nie przekonuje.
Nie odpowiada, bo proszą wszystkich o ciszę. James wychodzi na scenę. Wita ponownie wszystkich zgromadzonych w studio, jak i przed telewizorami. Przypomina dwa numery do głosowania, zaznaczając, że linie SMSowe zostaną otwarte dopiero po zakończeniu wszystkich występów. Nie wspominał o tym wcześniej i jestem nieco zaskoczona, no ale oni wiedzą, co robią. To może nawet lepiej, że wszyscy będą mieli równy czas głosowania.
Non stop czuję na sobie wzrok Gavina. On jest naprawdę dobrym przyjacielem. Znamy się bardzo krótko, ale wydaje mi się, że mogę go tak nazwać. Ufam mu, tak myślę. Już nieraz pokazał, że na to zasługuje. Nie wydał mnie i Shawna. Naprawdę to doceniam i liczę, że to się nie zmieni. Nie chciałabym się na nim przejechać. To by bolało. W końcu to Gavin. Gavin, którego nie sposób nie kochać.
Śpiewa jeszcze ostatnia osoba z drużyny Ariany, ale postanawiam nie skupiać się na tym aż tak, bo mój występ coraz bliżej, a serce nadal bije trochę szybciej, niż powinno. Ale muszę dać radę. Doszłam już tak daleko w tym programie, że nie ma opcji, że odpadnę dlatego, że przez jakieś durne fanaberie nie wystąpię. Jeśli mam odpaść to dlatego, że mi źle pójdzie i nikt na mnie nie zagłosuje. Tylko i wyłącznie.
Po występie tej dziewczyny, na dużym ekranie wyświetlane są wywiady z nimi, a oni przygotowują się do wspólnego występu. Słucham tego, co mówią. To naprawdę niesamowite, że wszyscy ludzie, którzy tu są, naprawdę bardzo mocno marzą o tym, żeby robić muzykę i spełniać swoje marzenia. Dla czterech osób dzisiaj przygoda w programie się dzisiaj skończy. Być może ja będę jedną z tych czterech osób. Mam nadzieję, że nie, ale prawdopodobieństwo jest duże.
Cała trójka śpiewa piosenkę Britney Spears. Brzmią razem naprawdę dobrze i podoba mi się ich występ, choć nieskromnie stwierdzam, że nasz będzie lepszy. O ile wyjdzie nam to tak, jak na próbach. Oby.
Otrzymują duże brawa, a ja czuję, że mój żołądek wywija fikołki, bo moja kolej zbliża się nieubłaganie. Chłopak siedzący obok mnie wstaje. Teraz on. Uśmiecham się do niego ciepło.
- Powodzenia. Rozniesiesz tę scenę.
- Wiem.
Jest pewny siebie. Ale to dobrze. Lepiej, że ma takie podejście, niż takie, jak ja. Zazdroszczę mu tego. On chyba niczego w życiu nie bierze na poważnie. To dla niego tylko zabawa i nie stresuje się, bo wie, że nie ma czym. Może też podchodziłabym do tego mniej emocjonalnie, gdyby chodziło tylko o udział w programie, ale tu chodzi też o to, że spotykam się ze swoim trenerem, a tego robić nie powinnam. Boję się, że to się wysypie. Naprawdę się boję.
James zapowiada Gavina, a on wchodzi na scenę zupełnie tak, jakby to on był tutaj szefem. Pewność siebie bije od niego i po prostu widać, że to jego miejsce na ziemi. Dzisiaj śpiewa piosenkę Jamesa Baya. Hold back the river w jego wykonaniu to prawdziwa uczta dla uszu. Naprawdę. Trochę się niepokoję, bo kończy szybciej, niż się tego spodziewałam. Biorę głęboki oddech. Dasz radę, Avi. Na ostatniej próbie szło ci fantastycznie.
Gavin stoi na scenie jeszcze kilka minut, a potem wraca na backstage i wiem, że teraz ja, czy tego chcę, czy nie. James zapowiada mnie. Tancerki ustawiają się na scenie, a ja chwytam w rękę mikrofon, który podaje mi techniczny i wchodzę na scenę. Światła są zgaszone. Jestem pod wrażeniem, bo nie wywracam się, mimo tego, że jest dość ciemno. Na próbie raz prawie wybiłabym sobie zęby. Biorę ostatni raz głęboki oddech i przymykam oczy na chwilę. Słyszę podkład na odsłuchu. To już.
Dasz radę, Avi.
- Ever wonder 'bout what he's doing - zaczynam, unosząc wzrok.
Napotykam spojrzenie Shawna. To zawsze ułatwia sprawę. Słyszę, że brzmię dobrze i już po kilku wersach czuję, że spora część stresu, który we mnie siedział, gdzieś odleciała.
Maszeruję między tancerkami tak, żeby na refren być w miejscu, w którym powinnam. Uwielbiam tę piosenkę. Ma w sobie świetną energię. Dobrze mi się ją śpiewa i mam nadzieję, że w rzeczywistości brzmię tak samo dobrze, jak to słyszę w odsłuchu i że to nie są tylko moje wymysły.
Kończę utwór i przymykam oczy, rozkoszując się głośnymi brawami. Serce znowu dudni w mojej piersi. Słyszę jedynie brawa i bijące serducho. Ale tym razem nie czuję lęku. To raczej pozytywne emocje.
Zostaję na scenie sama. Dołącza do mnie James.
- Drodzy państwo, ta dziewczyna nie ma męża!
Śmieję się cicho i przelotem patrzę na Shawna, mając nadzieję, że nie wypali z niczym, z czym nie powinien.
- Jeszcze - słyszę, ale to nie jest głos Shawna. Charlie uśmiecha się szeroko. - Jestem pierwszy na liście chętnych.
- Najpierw wszyscy kandydaci będą musieli przejść kontrolę u mnie - odzywa się Shawn.
Wywracam oczami. Wiem, że nie podoba mu się podejście Charliego do mnie. Widać gołym okiem, że Puth mnie lubi, a Shawn nie może tego zdzierżyć.
- Czyli Avianne zostanie panną do końca życia - mruczy pod nosem Miley. - Dajcie biednej dziewczynie spokój.
- Właśnie. Genialny występ. Naprawdę. Myślę, że Pink byłaby zachwycona wiedząc, że są na tej planecie ludzie, którzy potrafią to zaśpiewać w ten sposób.
- Dziękuję.
- Wszyscy się zgadzamy, zatem informuję, że możecie na nią głosować, wysyłając SMSy o treści pięć na numer, który będzie podany na ekranach telewizorów.
Schodzę ze sceny chwilę później i uśmiecham się do Rachel, która już czeka na swoje wejście.
- Dałaś czadu - szepce do mnie.
- Dziękuję. Powodzenia.
Mijam ją i wracam na swoje miejsce, gdzie przy kanapie stoi Gavin z szeroko rozłożonymi ramionami. Śmieję się pod nosem i przytulam do niego.
- Jestem z ciebie bardzo dumny! Dałaś radę, mała.
- Ty też pozamiatałeś. - Odsuwamy się od siebie. - Mam nadzieję, że grupowy występ pójdzie nam równie dobrze.
- Ta, ja też.
Siadamy na kanapie, słuchając Rachel, która śpiewa piosenkę Leony Levis. Uwielbiam jej głos. Ona zajdzie daleko w tym świecie. Nie widzę rynku muzycznego bez niej. Naprawdę.
- Jesteście parą? - pyta ktoś, kto siedzi na fotelu obok nas.
Oboje patrzymy na niego zdziwieni. Ktoś to tak odebrał? Przecież Gavin sobą krzyczy na odległość: jestem gejem.
- Nie, musiałaby zmienić płeć - odpowiada Gavin, wzruszając ramionami.
- Ach - wzdycha chłopak.
Widzę, że Gavin obczaja go wzrokiem i mam ochotę się zaśmiać, ale się powstrzymuję. Nie wypada. Przydałby mu się chłopak. Może w końcu dałby spokój mojemu.
Występ Rachel zdecydowanie rozkłada wszystkich na łopatki. Ona wygląda na kogoś, kto napieprza sam heavy metal, a głos ma jak anioł. Jeśli kiedykolwiek wezmę ślub, to nie ma nikogo innego, kto mógłby zaśpiewać mi podczas pierwszego tańca, naprawdę.
Nie muszę chyba wspominać, że wszyscy chwalą jej wykonanie. James wyraża swój smutek tym, że Rach ma już męża i dzieci, po czym zaprasza do głosowania na nią.
- Okej, to teraz pokażemy reszcie, co to znaczy drużyna - oznajmia Gavin, gdy trzecia część naszej grupy do nas dołącza, a my stoimy już przy wejściu na scenę.
Żal mi tego, że dzisiaj jeden z nas odpadnie. Naprawdę ich lubię i czuję, że jesteśmy prawdziwą drużyną. Taką z krwi i kości. Wiem, że mogę na nich liczyć, jeśli będę potrzebowała pomocy. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Łezka kręci mi się w oku, gdy słucham ich wypowiedzi. Każdy z nas miał zadane te same pytania, ale odpowiadaliśmy na nie osobno. Spytano nas, co sądzimy o pozostałych osobach z drużyny i naprawdę nie sposób się wzruszyć. Cieszę się, że to oni są tutaj ze mną, a nie ktokolwiek inny. Śpiewanie z nimi to czysta przyjemność, naprawdę. Występ wychodzi nam naprawdę dobrze. Całej naszej trójce bardzo przypadła do gustu ta piosenka. Kiedy kończymy, zbiera mi się na płacz, bo wiem, że już nie będziemy mieli okazji zaśpiewać w tym miejscu w takim samym składzie.
Brawa są duże, a słowa jurorów bardzo miłe. Oni dla wszystkich są mili. Po nas swoje występy zaczyna drużyna Miley. Śpiewają dwie dziewczyny, a potem zaczyna się przerwa reklamowa. Nasi trenerzy przychodzą do nas. Shawn siada na podłokietniku tuż obok mnie. Wszyscy siadają obok swoich drużyn.
Podoba mi się to, jak urządzili ten backstage. To taki duży salon z kilkoma kanapami i fotelami.
- Już ci lepiej? - pyta Shawn, a ja patrzę na niego i kiwam głową. Uśmiecha się do mnie. - Cieszę się.
- Myślałem, że mi tu odleci. Ale ja jestem dobrym opiekunem!
- Spisałeś się, Gavin - przyznaje Shawn. - Poszło wam fantastycznie. Naprawdę. Jestem dumny.
- Wiemy, że poszło nam fantastycznie. W końcu my - stwierdza Gavin, wzruszając ramionami.
- A ponoć to ja jestem mało skromny - ironizuje Shawn, a ja doskonale wiem, że kieruje te słowa w moją stronę.
- Oboje jesteście - wtrąca Rachel.
Kiwam głową. Ma rację. Shawn i Gavin to chyba największe narcyzy, jakie zna ten świat. Ale i tak ich uwielbiam.
- Mendes! - Shawn podnosi wzrok i patrzy na Charliego, który go woła. - Wszyscy debatujemy nad tym, co to za biedna dziewczyna. Podzielisz się z nami tą informacją?
Patrzę na niego. Ciekawe, jak teraz z tego wybrnie. Niepotrzebnie o tym mówił. Mógł sobie darować. Teraz nie dają mu spokoju. A jeśli nas wysypie, to go zabiję. Przysięgam. Skończy marnie.
- Niezbyt.
- No weź.
- Nie ma opcji. Poznasz ją i jeszcze się zakochasz.
Chce mi się śmiać. Shawn nie jest zbyt dobry w radzeniu sobie w takich sytuacjach. Musimy ustalić jakąś jedną wersję, kiedy będziemy sami. Skoro już dał dupy, to teraz muszę przypilnować, żeby nie przegiął po raz drugi.
- Zostawię ją tobie - zapewnia Charlie.
- Cieszę się, że to mówisz.
To naprawdę śmieszna sytuacja. Jestem ciekawa reakcji ich wszystkich, gdyby dowiedzieli się, że mowa o mnie. Jestem pewna, że wyleciałabym za to z programu.
- To jak? Dowiemy się kto to?
- Nie. Na razie nie. Obiecałem jej to i i tak jestem niemalże pewien, że jest na mnie cholernie wściekła za to, że się teraz wygadałem.
Oho, masz rację. Zdecydowanie masz rację. Na przeprosiny będziesz mi wisiał pizzę. Własnej roboty.
- Shawn Mendes pod pantoflem dziewczyny?
- Dla niej mogę być nawet pod japonkiem. Będziesz mi jej zazdrościł, Puth, zobaczysz.
Czuję przyjemne ciepło w okolicach serca. Często to przez niego odczuwam i zdecydowanie to uwielbiam. Chyba naprawdę mu na mnie zależy. Tak myślę.
- Z całą pewnością.
Chwilkę później techniczni proszą trenerów o powrót na swoje miejsca, bo przerwa dobiega końca. Te reklamy są cholernie krótkie. A kiedy siedzę przed telewizorem mam wrażenie, że trwają całą wieczność. To chore.
Pozostałe występy bardzo mi się ciągną. Z jednej strony chcę, żeby skończyły się jak najszybciej, a z drugiej bardzo boję się wyników. Jako ostatnia śpiewa drużyna Charliego i po trzecim solowym występie James ogłasza, że linie SMSowe są otwarte przez następne piętnaście minut. Potem będzie już wszystko jasne.
Co ma być, to będzie. Jeśli nie przejdę dalej, to przynajmniej wypiję jakiegoś dobrego drinka. A potem przytulę się do Shawna. Chyba najlepsze możliwe zakończenie dnia, nieważne, jak ciulowego.
***
Następne dwadzieścia minut minęło cholernie szybko. Głosowanie się zakończyło już kilka minut temu, a my stoimy na scenie i czekamy na wyniki. Wszystko jest już przesądzone. Ściskam mocno rękę Gavina. James stoi pośrodku nas wszystkich. Dwie drużyny stoją po prawej, a dwie po lewej stronie.
- W tej kopercie mam nazwiska szczęśliwców, z którymi zobaczymy się za tydzień w półfinale.
Biorę głęboki oddech i spoglądam na Shawna, który uśmiecha się do mnie ciepło. To uspokaja. Naprawdę.
- Dawaj te wyniki, James - krzyczy do niego Ari, co spotyka się z głośną reakcją widowni.
- Zaczniemy od twojej drużyny, na życzenie. Proszę, aby nikt po ogłoszeniu wyników nie schodził ze sceny.
Światła na scenie zmieniają się na ciemniejsze. Sytuacja robi się naprawdę poważna, gdy James wyciąga z koperty kartkę.
- Do półfinału w drużynie Ariany Grande przechodzą... - Robi chwilę przerwy, żeby zbudować większe napięcie. - Cindy i Kira.
Światło pada na trzy osoby z drużyny Ari. Widać, że dziewczyny się cieszą, ale skupiają swoją uwagę na koledze, który żegna się z programem. Przytulają go. Odsuwają się od siebie dopiero, gdy James zajmuje głos i ogłasza wyniki w drużynie Charliego. Niezbyt kojarzę występy tych ludzi. Nie skupiałam się na nich. Byłam już po swoich i wolałam się nie stresować. Wychodzi na to, że telewizja lubi się mną bawić, bo nasza drużyna zostaje na sam koniec.
Mocniej ściskam dłoń Gavina. Nie chcę, żeby ktokolwiek z naszej trójki odpadł. Naprawdę się z nimi zżyłam. Mam nadzieję, że te wyniki nic między nami nie zmienią i nadal będziemy potrafili się spotkać na pizzę, drinka, cokolwiek.
- Za tydzień usłyszymy... - James robi pauzę. Moje serce bije coraz szybciej. Dudni w piersi, jakby chciało się z niej wydostać. Wiem, że to niemożliwe, ale naprawdę mam takie wrażenie. - Avianne i Rachel - kończy.
W pierwszej chwili nie docierają do mnie te dwa imiona. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę z tego, co powiedział Corden. Jestem w półfinale! Kręcę głową, uśmiechając się szeroko, a potem patrzę na Gavina. Uśmiecha się do mnie.
- Gratulacje, mała.
Bierze mnie w ramiona, ściskając mocno. Nie wyobrażam sobie programu bez niego. Ale nie wyobrażam sobie też programu bez Rachel. Jest mi cholernie przykro z jego powodu.
Odsuwamy się od siebie. Rachel też chce go przytulić. Łzy kotłują się pod moimi powiekami. Mam nadzieję, że on nie zrezygnuje z tej ścieżki. Bo jest genialnym wokalistą. Rynek muzyczny go potrzebuje. Świat potrzebuje o nim usłyszeć, naprawdę.
- Znamy już szczęśliwą ósemkę. - Tak bardzo, jak uwielbiam głos Jamesa, generalnie jego osobę, tak bardzo chciałabym, żeby w tym momencie się zamknął. - Nie znamy jeszcze jednej osoby, która dołączy do grona półfinalistów. Dzika karta nie została rozdana.
W studiu panuje cisza. Nikt nie wie, o co chodzi. Z każdej drużyny miały przejść dwie osoby. Nie było mowy o żadnej dzikiej karcie.
- Spośród osób, które odpadły, do następnego etapu zakwalifikuje się jeszcze jedna. Ta, która otrzymała największą ilość głosów od widzów w głosowaniu SMS. - Podchodzi do niego jakiś gostek, który podaje mu kopertę. Otwiera ją i wyjmuje ze środka karteczkę. - W pełnym składzie zostaje drużyna Ariany.
Nie trzyma nas w zbyt dużym napięciu. Wypowiada to ostatnie zdanie szybko. Tak szybko, że moja nadzieja na to, że Gavin jednak zostanie w programie, ma chwilę opóźnienia i wyparowuje ze mnie dopiero po kilku sekundach.
Osoby z drużyny Ari nie kryją swojej radości. Światła w studiu znowu stają się jasne. Widownia bije głośne brawo, a Ariana wstaje ze swojego fotela i biegnie, żeby uściskać swoją grupę. Reszta trenerów idzie w jej ślady. Uśmiecham się pod nosem na myśl, że w końcu przytulę znowu Shawna.
Ciężko jest być obok swojego chłopaka i musieć się ciagle pilnować, żeby nie zrobić czegoś, czego nie powinnaś, choć to w zasadzie są najprostsze rzeczy, które robią pary.
James żegna się z widzami i przypomina o odcinku za tydzień, a chwilę później ktoś krzyczy, że zeszliśmy z wizji.
- I kto teraz będzie narzekał, że wybrali mu chujową piosenkę, co?
Shawn przytula Gavina. Chłopak nie wydaje się być jakoś mocno zawiedziony takim obrotem spraw. Wciąż utrzymuje taką postawę, jaką miał przez cały ten czas. Potem ściska Rachel, gratulując jej, a mnie zostawia na koniec.
- Moja zdolna bestia - szepce mi do ucha, trzymając mnie mocno w swoich ramionach.
Śmieję się pod nosem. Nazwał mnie tak samo, gdy byliśmy na warsztatach w Los Angeles. Gładzi moje plecy. Odsuwam się od niego po kilkunastu sekundach. Tu nadal są inni ludzie i jeśli stalibyśmy objęci zbyt długo, to mogłoby się wydać podejrzane.
- Widzimy się jutro u mnie? - proponuje Shawn. - Zaprosiłbym was dzisiaj, ale idziemy na drinka z Avi i Charliem.
- Wrył się. Nie był zaproszony.
- I dobrze - podsumowuje Gavin. - Widzimy się jutro. Tym razem ja wybieram wódkę.
Nikt nie ma się zamiaru z nim kłócić. Przynajmniej na razie. Rachel też zapowiada, że wpadnie. A ja nie mam innego wyjścia. Shawn mi nie odpuści. Żegnamy się z nimi, a ja wypatruję Izzy na widowni. Wiem, gdzie miała miejsca, więc idzie mi to dość sprawnie.
- Pójdę powiedzieć Iz o naszych planach.
- Jasne. Widzimy się w garderobie.
Schodzę ze sceny i biegnę w kierunku siostry, która rozkłada ramiona. Śmieję się i przytulam się do niej.
- Jestem dumna! Bardzo, bardzo, bardzo! - Niemalże krzyczy mi do ucha.
- Charlie zaprosił mnie na drinka.
Odsuwamy się od siebie. Izzy patrzy na mnie zdziwiona, a ja wzruszam ramionami.
- Shawn się wprosił, więc wprosiłam też ciebie. Jedź, proszę. Zwariuję tam z nimi dwoma.
- Jasne. Poczekać na was?
- Nie, chodź ze mną.
Ostatnio widziałam, że ktoś też wprowadził kogoś z rodziny na backstage i ochrona nie miała nic przeciwko. Na początku programu byłam trochę zdziwiona, że rodzina i znajomi mogą być tylko na widowni, a nie razem z nami, tak jak jest w większości, ale nic na to nie poradzę. Idziemy razem do naszej garderoby, gdzie Shawn akurat wciąga na siebie swoją koszulkę.
- No, siostra... - szepce Izz, a ja śmieję się pod nosem.
Proszę ich o chwilę. Przebieram się z tego ślicznego kombinezonu w moje, o wiele wygodniejsze rurki i koszulkę. Wychodzę z kabiny. Shawn jest już przebrany.
- Okej. Możemy iść.
Chwytam moją dżinsową kurtkę i torebkę, i wychodzimy z garderoby. Zakładam na siebie odzienie. Charlie czeka na nas w umówionym miejscu. Podnosi wzrok i uśmiecha się szeroko.
- Okej, to jedziemy? - pyta, a ja kiwam głową.
- Wybrałeś jakiś bar?
- Oboje wiemy, który lubimy najbardziej.
Shawn kiwa głową. Alkoholik.
- Okej. To spotkamy się na miejscu. Chodźcie, dziewczyny.
- Mogą jechać ze mną - odpowiada Charlie.
Mam ochotę wywrócić oczami. To wyjście to będzie jedna wielka walka samców alfa. Shawn jest cholernie zazdrosny, a Charlie zdecydowanie coś do mnie ma. To widać. Na gorszej pozycji jest Shawn, bo nie może pokazać, że coś nas łączy i cokolwiek do mnie czuje, a Charlie ma spore pole do popisu. Jeśli Mendesowi nie puszczą dzisiaj nerwy, to mu pogratuluję.
- Ze mną też - odcina się Shawn.
- To może teraz pojedziemy z Charliem, a Shawn nas odwiezie.
Oboje się na to zgadzają. Shawn wie, że to dla niego korzystne, bo po tym spotkaniu odwiezie Izzy i zabierze mnie do siebie na noc, a Charlie stwierdza, że pewnie i tak zamówi taksówkę, bo w końcu ma zamiar coś wypić. Nie wiem, jak widzi to mój chłopak, bo odpowiada jedynie, że z chęcią nas odwiezie do domu. Ehe, do domu.
Oni idą z przodu, a my z Izzy za nimi.
- Boję się tego wieczoru - stwierdzam, a ona śmieje się pod nosem.
- Też bym się bała na twoim miejscu. Jeden szaleje za tobą, a drugi szaleje przez tego pierwszego.
Kiwam głową. Oszaleję. Nie ma innej opcji.
- Damy radę, Izzy. Upijemy się i będzie nam lżej.
Ich samochody stoją obok siebie, co w sumie mnie nie dziwi, bo trenerzy mają wyznaczone miejsca parkingowe. Shawn wsiada do swojego, a Charlie otwiera nam drzwi. Ja siadam z przodu, a Izzy z tylu.
- Nie podoba mi się to, że Shawn z nami jedzie - mruczy Charlie kilka minut później.
Patrzę na niego zdziwiona. Tego się nie spodziewałam.
- Dlaczego? Wydawało mi się, że się przyjaźnicie.
- Przyjaźnimy, ale mam wrażenie, że jedzie tam tylko po to, żeby was pilnować, skoro nie zamierza pić.
- Nie zamierza?
- Nie.
Shawn to trochę bardzo debil, naprawdę. To wcale nie jest dziwnie podejrzane, że wkręcił się na nasze wyjście NA DRINKA i nie ma zamiaru nic wypić.
- Dziwne.
- Twierdzi, że wziął jakieś prochy na ból głowy i nie może, ale nie ma ochoty siedzieć dzisiaj w domu.
- Może faktycznie tak jest. - Wzruszam ramionami.
Doskonale wiem, że nie i po prostu Shawn jest cholernym zazdrośnikiem. Ja to wiem i Izzy to wie, ale nie powiemy tego Charliemu. Nie chciałabym go osądzać, bo nie znam go zbyt dobrze, ale myślę, że mógłby coś komuś na ten temat powiedzieć.
Droga mija w miłej atmosferze. Charlie pyta o rzeczy związane z programem, o moje plany na przyszłość i inne takie. Miła rozmowa. Miła i nic więcej.
Wysiadamy pod jakimś klubem, barem, pubem czy czymś tym w rodzaju. Nigdy tu nie byłam. Obstawiam, że to nie jest miejsce, gdzie kupisz piwo za dziesięć dolarów. Shawn już na nas czeka przy wejściu. Oboje są... sobą, więc nie ma większego problemu z wejściem do środka. W końcu to Shawn Mendes i Charlie Puth. Lokal jest bardzo ładny. Muzyka nie dudni tu tak, że nic nie słychać, ale jest dość głośna. Przy barze siedzi kilka osób. Zajmujemy jedną z lóż, do której prowadzi nas hostessa.
Siadam obok Izz na jednej kanapie, a oni są zmuszeni usiąść obok siebie na drugiej. Żadnemu z nich się to nie podoba. Jeśli oni sobie dzisiaj nie skoczą do gardeł, to będzie naprawdę dobrze. Zamawiamy drinki. Shawn faktycznie wybiera tylko colę, a ja jestem zirytowana. Jak to się rypnie, to go uduszę.
- Skoczę do łazienki. Zaraz wracam.
Charlie wstaje, a ja odprowadzam go wzrokiem. Czekam, aż zniknie mi z pola widzenia i przenoszę swój wzrok na mojego durnego chłopaka.
- Dlaczego nie pijesz? - szepcę. - To wcale nie jest podejrzane, że przyjechałeś tu z nami i nie zamierzasz nic wypić. Zamów tego pieprzonego drinka.
Mendes śmieje się pod nosem. Zaraz mu przywalę, przysięgam.
- Nie zaczynaj. Źle się dzisiaj czułaś i ktoś musi być trzeźwy. Nie zamierzam się martwić, że wypiję, a ty się gorzej poczujesz. Nie, Avi.
Powinnam być na niego zła, ale jak można być na niego złym, kiedy mówi takie rzeczy? Troszczy się i to kochane. Choć chyba wolałabym, żeby robił to na trochę mniejszą skalę.
- Źle się czułaś? - wtrąca się Izzy.
- Miała atak paniki. Nie mówiła ci? - pyta Shawn, a ona kręci głową. - Nie będę ci mówił, ile masz wypić i czy w ogóle masz to robić, ale ja nie piję.
- Robisz za nianię? - mruczę pod nosem.
- Osobistą. Tylko dla ciebie. Nie narzekaj już, martwię się.
- Wiem. Doceniam to, naprawdę. Ale mógłbyś mi trochę zaufać.
- Ufam ci w stu procentach. Nie ufam jemu, okej?
- Idzie - pokaszluje pod nosem Izzy, a my cichniemy.
Puth faktycznie chwilkę później siada znowu obok Shawna. Uśmiecha się do mnie. Hostessa przynosi nasze drinki i colę dla Shawna. Naprawdę nie potrzebuję opieki. To miłe, że się tak troszczy, ale to nie jest konieczne. Nie jestem małym dzieckiem.
- Za występ Avianne w półfinale. - Charlie unosi swoją szklankę ku górze, a potem upija łyka.
Uśmiecham się słabo i też upijam swojego.
- I za tajemniczą dziewczynę Shawna - dorzucam, patrząc na niego znacząco.
- O, tak. Może teraz podzielisz się z nami jakąś informacją o niej?
Shawn kręci głową. Niepotrzebnie się wtedy odzywał. Teraz będzie miał ciągle do czynienia z takimi komentarzami i pytaniami.
- Nie. Obiecałem jej, że jej tożsamość na razie pozostanie w tajemnicy. Jest teraz w bardzo ważnym etapie swojego życia i nie chcę, żeby coś jej przeszkadzało i ją denerwowało.
Już chyba po raz setny dzisiejszego dnia czuję ciepło na sercu, spowodowane jego słowami.
- A co? W ciąży jest? - śmieje się Charlie.
- Jeszcze nie.
- Jeszcze? To już coś tak poważnego, że myślisz o dzieciach, a my nic o niej nie wiemy?
- Będziesz mi jej zazdrościł, gwarantuję ci to. Jest niesamowita i serio byłbym najszczęśliwszy na świecie, gdyby mi powiedziała, że jest w ciąży. Ale na to przyjdzie czas. Na razie skupiamy się na sobie.
***
Generalnie, to spotkanie można podsumować bardzo łatwo: Shawn mroził wzrokiem Charliego za każdym razem, gdy ten chociażby uśmiechnął się do mnie trochę inaczej, a na miałam poważne problemy z utrzymaniem wtedy powagi.
Wychodzimy z baru trochę ponad półtorej godziny później. Jest już po północy.
- Ale zimno - mruczę.
Dżinsowa kurtka, nawet jeśli z futerkiem, to za mało na taką porę.
- Proszę - słyszę.
Słyszę razy dwa. Odwracam się i przełykam ślinę, widząc dwie bluzy, które trzymają za moimi plecami, chcąc zarzucić mi je na barki. Kurwa mać.
- No, chyba masz wybór, Avi - śmieje się Izzy, która jest nieźle podpita.
Nie podoba mi się ta sytuacja. Wolałabym wybrać bluzę Shawna. Jasne, że bym wolała, ale to byłoby dziwne. Wzdycham cicho i chwytam tę Charliego.
Widzę, jak uśmiecha się zwycięsko do Shawna, ale on zdaje się tym nie przejmować. Przynajmniej tego nie okazuje. Charlie odprowadza nas do samochodu Shawna, gdzie oddaję mu bluzę.
- Nie musisz.
- Weź. Dziękuję.
- Nie ma za co. Do zobaczenia niedługo.
Kiwam głową. Shawn otwiera mi drzwi do samochodu, tym samym dając nam do zrozumienia, że rozmowa skończona. Charlie kiwa mi na pożegnanie. Jego taksówka już na niego czeka. Samochód odbierze jutro z parkingu przy barze.
Wsiadam do samochodu Shawna i zapinam pas, a on okrąża pojazd i zajmuje miejsce kierowcy.
- Wolisz jego bluzę, hmm?
Próbuje zgrywać obrażonego, ale nie wychodzi mu to, bo na jego ustach błąka się uśmiech.
- Stwierdziłam, że od ciebie wezmę koszulkę do spania, ale mogę chyba jeszcze zmienić zdanie, bo jestem niemalże pewna, że Charlie użyczy mi swojej z przyjemnością.
- Nawet nie próbuj - cedzi przez zaciśnięte zęby, włączając zabezpieczenie przed dziećmi, a ja wybucham śmiechem.
***
Nie znoszę tego rozdziału. Nudny jakiś.
Powoli zbliżamy się do końca! Gwarantuję wam, że nie spodziewacie się takiefo zakończenia.
Czekam na wasze opinie!!
Powodzenia jutro w szkole!!
Buzi,
mrsgabrielleexx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top