3. Idę na randkę.
#jasfanfic
Avianne
- Café Mocha dla Any! - krzyczę i czekam, aż wysoka dziewczyna podejdzie po swoje zamówienie.
Podaję jej kubek i wracam do ekspresu. Nienawidzę pracować w soboty. Nastolatki przychodzą tu na potęgę, żeby mieć zdjęcie kubka ze swoim imieniem na snapa.
Osiemdziesiąt procent nastolatków po odebraniu swojego zamówienia od razu robi zdjęcia kubka.
Ale lubię tu pracować. Udało mi się dostosować godziny tak, że nie kolidują z moją nauką i nie jest to zbyt ciężkie zajęcie. A są z tego jakieś pieniądze.
- Avi, mam mega prośbę. - Podchodzi do mnie moja znajoma ze zmiany. - Mogłabyś się ze mną zamienić zmianami? Przyszłabyś za mnie we wtorek? A ja za ciebie za tydzień?Proszę?
- Ale że ten wtorek? - dopytuję, a ona kiwa głową i patrzy na mnie błagalnie.
Przygryzam wargę i krzywię się. Nie mogę się z nią zamienić. Mam wtedy nagrania.
- Nie mogę, przepraszam, Allison. Mam plany na wtorek.
- Proszę, mogę pracować za ciebie przez dwie soboty! - Składa ręce jak do modlitwy. - Dostałam się na widownię tego nowego talent show. Nagrania są we wtorek.
- Allison, nie zamienię się z tobą, bo ja też się dostałam do tego programu. Ale jako uczestnik.
Zabieram karteczkę z zamówieniem od Josha i włączam ekspres. Dziewczyna nie odpowiada, a ja wciskam odpowiedni guziczek i podstawiam kubek pod otwór.
- A-ale jak to? Nie mówiłaś, że śpiewasz! - piszczy.
- Nie przyjaźnimy się, nie czuję potrzeby spowiadania ci się z moich zainteresowań. - Zamykam plastikowe naczynie i wtykam słomkę. Mijam ją i podchodzę do miejsca, gdzie wydawane są zamówienia. - Vanilla Latte dla Chrisa!
Podaję mu jego kawę, po czym wracam na swoje miejsce, odruchowo wycierając ręce w fartuszek.
- Czyli poznałaś już Charliego... i Shawna?
- Poznałam. Coś jeszcze?
- Nie musisz być taka opryskliwa! Jestem szczerze zainteresowana!
Prycham cicho pod nosem. Przez ostatnie sześć miesięcy, odkąd tu pracuję, była szczerze zainteresowana moją osobą dwa razy. Raz, gdy jakiś przystojny chłopak zapisał mi na serwetce swój numer i chciała, żebym ją jej oddała i drugi raz, dokładnie w tym momencie.
Przeczesuję palcami moje mysie włosy i patrzę na nią.
- Nie jesteśmy przyjaciółkami, powtarzam. We wtorek pracuje jeszcze Aaron. Z nim się zamień. Może się spotkamy.
Wysilam się na słaby uśmiech i patrzę na kolejną kartkę. Dziewczyna odchodzi ode mnie i wraca do wycierania blatów.
Stresuje mnie to losowanie. Dowiedziałam się, że wszyscy uczestnicy zostaną 'rozlosowani' między jurorów i oni będą ich mentorami. Chciałabym trafić do drużyny Miley. Ale zobaczymy. Może być każdy. No, może oprócz naszego pana gwiazdki.
Naprawdę chciałabym się w tym programie czegoś nauczyć, a przy nim jedyne, o czym bym myślała, to jak zetrzeć mu ten durny uśmieszek z twarzy.
- Jest może Avianne? - słyszę znajomy głos i z niechęcią patrzę w kierunku kas.
Moja matka stoi przy niej, wystrojona jak szczur na otwarcie kanału, trzymając za rękę Eddy'ego. Wywracam oczami i niechętnie odchodzę od ekspresu.
- Co wy tu robicie?
- Idę na randkę. Zostawiam ci brata.
Kręcę głową i patrzę na dzieciaka. Kocham go, jest w końcu moim bratem, ale to nie mój syn. Ani nie jestem jego opiekunką.
- Kończę zmianę za godzinę. Jak wrócę do domu, to mogę z nim zostać.
- Ale mnie to nie obchodzi. Jestem umówiona za dwadzieścia minut i jeśli chcesz mieć co jeść, masz z nim zostać.
Unoszę brwi. Dziwka. Po prostu dziwka.
- Pracuję. To ty jesteś jego matką.
- Widzisz Eddy? Twoja siostra cię nie kocha - zwraca się do malucha, a ja mam ochotę strzelić sobie w łeb. - Mnie też nie.
- Avi nas nie kocha? - pyta, a ja po tonie jego głosu wnioskuję, że lada moment się rozpłacze.
Ona jest tak podła, że to jakieś nieporozumienie. Kręcę głową i patrzę na Josha, kierownika zmiany. Kiwa niechętnie głową.
- Usiądź sobie przy stoliku dla dzieci, Eddy. Bardzo cię kocham.
Chłopczyk patrzy na mnie załzawionymi oczami, ale grzecznie siada na niewielkim, niebieskim krzesełku.
Żal mi tego dzieciaka. Naprawdę mi go żal.
- Zabierz go prosto do domu. Ma nie jeść słodkiego.
Kiwam głową i nie odpowiadam jej, tylko wracam do swojej pracy. Ona wychodzi, a ja oddycham ciężko.
Boję się, co będzie z małym, kiedy się wyprowadzę. Ale z drugiej strony wiem że jeśli tego nie zrobię, ona ciagle będzie traktowała mnie jak służącą.
Co chwila zerkam na chłopczyka, który siedzi przy stoliku, opierając się o stolik jedną rączką, a drugą kolorując jakiegoś misia.
- To twój brat? - pyta Josh, a ja kiwam głową. - Idź mu zdejmuj tę kurteczkę i zaproponuj coś do picia, bądź dobrą siostrą, Avi.
- Josh...
- Powinnaś słuchać przełożonego.
Mruga do mnie, a ja śmieję się cicho i wychodzę zza lady. Podchodzę do Eddy'ego i kucam obok niego.
- Hej, rozrabiako, dawaj kurtkę. Musimy tu jeszcze trochę posiedzieć.
Rozpinał zamek i ściągam z niego puchową kurteczkę.
- Avi, kochasz nie? - pyta, a ja kiwam głową. - Mama powiedziała, że nie.
- Nie miała racji. Chcesz coś do picia?
- A mogę ciastko z czekoladą?
- Jasne, poczekaj.
***
Wtorek przychodzi szybciej, niż się spodziewałam. Znaczy, wiedziałam, że to tylko kilka dni, ale być może liczyłam na jakiś cud.
Bałam się dzisiejszego dnia, ale wiedziałam, że najgorsze i tak już za mną. Jestem już uczestnikiem programu. Nie wiadomo na jak długo, ale jestem.
Siedzę na widowni, wśród innych uczestników. Posadzili nas w pierwszym rzędzie, a gdy nasze nazwisko zostanie wyczytane, mamy wejść na scenę. Czuję się trochę... dziwnie. Niedługo będę rywalizować z tymi wszystkimi ludźmi.
Wzdycham cicho, wycierając ręce o spódnicę, którą mam na sobie. Izzy kupiła mi ją, sądząc, że krzyczała do niej ze sklepowej wystawy. Nie wiem, jak to możliwe, ale nie wnikam.
Do studia wchodzą jurorzy, a widownia zaczyna głośno klaskać. Wzdrygam się, ale też klaskam cicho. Każde z nich zajmuje swoje miejsce, a jakiś gościu z obsługi prosi o ciszę. Prowadzący wychodzi na scenę, a ja mam wrażenie, że zaraz zemdleję.
- Dziś jurorzy wylosują swoje drużyny. Nikt nie wie, czego się spodziewać. Uczestnicy czekają w niecierpliwości, by dowiedzieć się, kto będzie ich prowadził przez całą ich drogę w programie. Jesteście gotowi?
Publiczność klaszcze i krzyczy głośno, a ja mam wrażenie, że z każdym kolejnym klaśnięciem mój żołądek jest bliżej mojego przełyku.
Zaraz się zrzygam.
Cała czwórka wchodzi na scenę, na którą wjeżdża stół z dużą, szklaną kulą. W środku znajdują się srebrne kulki, w których zapewne zapisane są nasze imiona. W tym moje.
O matulu.
Jako pierwsza do kuli podchodzi Miley, która wyciąga kulkę jakieś Ashley. Dziewczyna siedzi rząd za mną i zrywa się z krzesełka z piskiem. Wbiega na scenę i rzuca się w ramiona swojej trenerki. Uśmiecham się pod nosem, widząc to. Może ja też będę w jej drużynie.
Poprawiam się na krzesełku i wyciągam głośno powietrze, gdy Ari losuje.
- George Hall.
Wzdycham cicho.
Mijają dwie kolejki i na małą chwilę się wyłączam, gdy słyszę... swoje imię i nazwisko. Podnoszę wzrok na scenę i mam ochotę zacząć krzyczeć, gdy widzę Shawna Mendesa.
Shawna Mendesa, który trzyma moją kuleczkę.
Kurwa mać.
***
Hej hej hej!
Jak tam u was?
Jest was tak dużo! Bardzo się cieszę!
Liczę, że się wam podoba!!
Buzi,
mrsgabriellee XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top