22. Jestem przystojniejszy.

#jasfanfic na Twitterze

Avianne

Obejrzeliśmy do końca, a potem wszyscy wrócili do siebie. Może siedzielibyśmy dłużej, ale dzieciaki Rachel przysypiały i ja wykorzystałam okazję. Skoro ona wychodziła, to my z Izzy też. Gavin chyba jeszcze posiedział z bratem, ale nie wiem, nie wnikam. Chciałam jak najszybciej się stamtąd zwinąć. Miałam wrażenie, że oni wszyscy myśleli, że między mną, a Shawnem naprawdę jest coś więcej. A nie ma.

Na całe szczęście, na moje szczęście, próba dopiero za tydzień. Mam cały tydzień na uporządkowanie sobie tej sytuacji w głowie na tyle, że nie dam mu się zmanipulować tym razem. I liczę, że mi się to uda. Naprawdę.

Cieszyłam się, gdy dowiedziałam się, że mam dzisiaj zmianę w pracy. Potrzebowałam trochę normalności po takim czasie prób i życia w wielkim świecie. Człowiekowi może trochę odbić, gdy gdzie się nie obejrzy, widzi kamerę. Degradacja do stanowiska kelnerki dobrze mi zrobi. Z daleka od telewizji, świateł i... Shawna.

Ten człowiek jest uzależniający. Wystarczył jeden pocałunek, a ja wciąż nie mogę wyrzucić tego momentu z głowy. Wracam do niego w myślach co chwila. I nie wiem dlaczego, ale chcę to powtórzyć. Może to tylko kwestia tego, że wiem, że nam nie wolno i jakaś durna strona mojej osobowości stwierdziła, że ją to korci, a może to kwestia tego, że go lubię. Lubię lubię.

Nie wiem. Po prostu nie wiem.

- Avianne. - Podnoszę wzrok na dźwięk podniesionego głosu Josha. - Mówię do ciebie od chwili. Stoisz nad tym ekspresem i nie wiem na co czekasz.

- Przepraszam. Jestem dzisiaj trochę...

- Widzę. Idź na kasę, a ja stanę przy ekspresie, bo nikt się dzisiaj nie doczeka kawy. Okej?

Kiwam głową. Zamieniamy się miejscami. Rzadko stoję przy kasie, bo nie lubię przyjmować zamówień, ale dzisiaj faktycznie chyba to będzie lepsza opcja.

No, tak myślałam. Dopóki w drzwiach nie staje wysoki brunet, którego miałam unikać. Chcę szybko poprosić Josha o zamianę, chociaż na chwilę, ale Shawn dostrzega mnie i widzę, że nie ma opcji, że ucieknę. Kurde.

Miałam od niego odpocząć.

Podchodzi do kasy, a ja staram się zachowywać jak najbardziej spokojnie, tak, jakby to był najzwyklejszy na świecie klient, którego nie znam i nie wywiera na mnie żadnego wpływu.

- Dzień dobry, co podać? - pytam, robiąc wszystko, co w mojej mocy, żeby głos mi się nie załamał, ani nie brzmiał w jakikolwiek sposób dziwnie.

- Poproszę dużą czarną i randkę z tobą.

Wywracam oczami, choć serce bije mi trochę szybciej, niż powinno.

- Za pierwsze będzie dwa pięćdziesiąt, drugiego nie mamy w ofercie.

- Na pewno? Zapłacę, ile będzie trzeba.

- Nie jestem na sprzedaż - mówię z przekonaniem.

- Avianne, proszę.

Patrzy na mnie jak zbity szczeniaczek. Nie mogę się zgodzić. Jeśli ktokolwiek by nas zobaczył, skończyłoby się to fatalnie. Poza tym, nie wiem, czy chcę.

- Jestem w pracy. Kawa za chwilę będzie gotowa.

- Avi, nie możesz mnie odtrącać, zwłaszcza po tym, co się stało w sobotę. Oboje wiemy, że to nie był zwykły...

- Tu są ludzie. Ktoś może usłyszeć - przerywam mu. - Za dwie godziny kończę zmianę, nie zgadzam się, ale możemy porozmawiać.

- Jasne. Poczekam na ciebie.

Kiwam głową i podaję zamówienie Joshowi, który patrzy na mnie jakoś dziwnie.

- No co? - pytam, a on wzrusza ramionami.

- Nic, nic. Jeśli chcesz, możesz iść. Nie ma dzisiaj dużego ruchu, dam radę sam.

Kręcę głową. Nie ma opcji. Nie wyjdę teraz, bo, po pierwsze, nie chcę wywoływać żadnych plotek, a po drugie... po prostu nie wiem czy to spotkanie to na pewno dobry pomysł.

- Nie. Dlaczego miałabym iść?

- Słyszałem, Avi. Mówiłem, że mu się podobasz.

Przełykam głośno ślinę. Cholera jasna. Nie powinien tego słyszeć. Nikt nie powinien. To, co się stało pomiędzy mną, a Shawnem miało zostać między nami i tymi, którzy dowiedzieli się w sobotę. To był jeden, niewinny pocałunek, który najprawdopodobniej nie przerodzi się w nic więcej.

- To był żart, Josh. Mamy dzisiaj próbę do programu.

Potakuje, ale nie wydaje mi się, żeby uwierzył. Cholera. Ten debil tylko wpakuje nas w kłopoty. Zwłaszcza mnie, bo jemu się upiecze. W końcu to on jest tu gwiazdą.

- Poczekam na ciebie - mówi, kiedy podaję mu kawę.

- Będę tu jeszcze przez dwie godziny.

- Okej. Poczekam.

Kręcę głową, ale wiem, że dyskutowanie z nim nic nie da. Zabiera swój napój i siada gdzieś w rogu. Nie podoba mi się to. Wiem, że nie będę mogła się skupić, gdy on ciągle tutaj będzie.

- Możesz serio iść, jeśli chcesz - słyszę głos Josha, ale kolejny raz kręcę głową.

Może przez ten czas znudzi mu się czekanie i sobie pójdzie, a ja nie będę musiała się z nim dzisiaj spotykać. Bo nie na tym miał polegać mój odpoczynek od niego. Nie ułożę sobie wszystkiego w głowie, gdy on będzie obok.

***

Nie znudziło mu się. Czekał całe dwie godziny, a nawet dłużej, bo musiałam się przebrać. Starałam się robić to naprawdę wolno, ale on chyba naprawdę jest zdeterminowany, żeby się dzisiaj ze mną spotkać.

Nie wiem po co. Przez najbliższe dwa miesiące nie możemy być nikim więcej.

- Okej. Juz jestem - mówię, gdy podchodzę do niego.

Uśmiecha się do mnie i wstaje z krzesła. Zabiera swój kubek po kawie. Pił ją całe dwie godziny.

- Świetnie. Chodźmy.

Wyrzuca go po drodze i razem wychodzimy z kawiarni. Jego samochód jest zaparkowany przy chodniku. Otwiera go pilotem i, jak na dżentelmena przystało, otwiera mi drzwi. Wsiadam do środka, a on okrąża pojazd i zajmuje miejsce kierowcy.

- Gdzie chcesz jechać? - pyta, a ja wzruszam ramionami.

- Nigdzie nie mogę z tobą jechać, Shawn. - Patrzę na niego. Trudno mi utrzymać kontakt wzrokowy z nim, ale wiem, że odwrócenie spojrzenia byłoby oznaką tego, że on na mnie działa bardziej, niż powinien. - Nie możesz przychodzić do mojej pracy, mówić takich rzeczy przy ludziach. Josh to słyszał.

- Josh to ten gość, który ci się podoba?

- Tak, ale co to ma do rzeczy? Nie zmieniaj tematu. Możesz narobić nam problemów!

Staram się nie krzyczeć, ale to trudne. Mówię trochę głośniej, niż bym tego chciała.

- Jestem od niego przystojniejszy - stwierdza z lekkością, jakbyśmy wcale nie rozmawiali na poważny temat.

Wywracam oczami.

- Nie zmieniaj tematu.

- Nic się nie stanie. Rozmawiałem z moim menadżerem. Jeśli nie będziemy się publicznie całować i trzymać za ręce, nic nie mogą nam zrobić.

- Ale o czym ty mówisz? Nie jesteśmy razem!

- Avianne, gdybym był ci obojętny, nie odwzajemniłabyś pocałunku.

- To nic takiego.

- Dla mnie to coś bardzo takiego. Proszę, nie traktuj mnie tak, pozwól mi, żebyśmy zaczęli tak, jak normalni ludzie, którzy coś do siebie czują.

Wzdycham ciężko. W co ja się wpakowałam? Dlaczego nie wyszłam tylnym wyjściem? Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca bytu. Ani ta, ani ta z soboty, ani żadna inna, która wykracza poza relacje, jakie powinny nas łączyć. Przerasta mnie to.

- Ja nie mogę... nie chcę. To dla mnie zbyt trudne. W regulaminie jest jasno napisane, że nie może nas nic łączyć.

- Przez najbliższy miesiąc nie ma nagrywek. Potem tylko cztery odcinki. A my mamy szansę na coś, co potrwa dłużej i będzie piękne. Chcesz to zaprzepaścić na rzecz programu, który zaraz się skończy?

- Dla ciebie to tylko program. Dla mnie to szansa na nowe życie, na spełnienie marzeń.

Nie odpowiada. Chwyta moją dłoń, która dotychczas leżała swobodnie na mojej nodze. Ściska ją i podnosi. Przykłada do swoich ust i całuje delikatnie.

- Nie, Avianne. To nie od programu zależy, czy będziesz robić muzykę. Masz niesamowity talent i wiem, że ci się uda, niezależnie od tego czy wygrasz, czy nie.

- Łatwo ci mówić.

- Łatwo mi mówić, bo wiem, że mam rację. Niejedna wytwórnia się tobą zainteresuje. Uwierz mi. I zgódź się na to, żeby coś się między nami zaczęło dziać. Zapraszam cię na kolację. U siebie. Co ty na to?

Wzdycham ciężko i nie wiem, która część mojego mózgu przejmuje kontrolę, bo odpowiadam:

- Okej.

***

Hej hej hej

Mamy weekendzik, mamy rozdzialik!

Postaram się, żeby rozdziały pojawiały się częściej, niż raz w tygodniu, ale nie obiecuję!

Przepraszam, że są krótsze, ale strasznie zle się czuje dzisiaj;/

Buzi,

mrsgabrielleexx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top