8

- Chcesz iść do mnie? - spytałam podając mu chusteczkę. Podczas rozmowy, Harry nagle zaczął kichać. Normalnie raz za razem, a mnie to śmieszyło. To było bardzo urocze, ale kiedy zobaczyłam łzy w jego oczach to trochę się ogarnęłam. Ludzie od razu zaczęli zwracać na nas większą uwagę i bałam się, że zaczną go rozpoznawać. Nie chciałam tego, bo nie ciągnęło mnie w stronę popularności.

- Wiesz, raczej nie mogę - oznajmił czym zbił mnie kompletnie z tropu.

- Nie możesz?

- Muszę pozałatwiać parę spraw i spotkać się z pewną osobą.

- Myślałam, że masz dzisiaj wolne.

- Cóż, jeszcze nie, ale za kilka dni zaczynam już przerwę, więc spodziewaj się mnie często tutaj - mrugnął do mnie okiem, na co natychmiast zareagowały moje policzki i zaczerwieniły się.

- Ale ja mam szkołę i naukę i... ogólnie tylko weekendy wchodzą w grę - powiedziałam lekko zmieszana.

- Jeśli twoja propozycja jest nadal aktualna to mogę wpaść na chwilę, kiedy ogarnę moje sprawy.

- Nie chcę zabierać twojego czasu.

- Nie zabierasz - uśmiechnął się szeroko. - To ja lecę, napisze w razie czego - kiwnęłam głową i patrzyłam jak zapina swój płaszcz. Trochę nie mogłam uwierzyć, że on nadal po tym wszystkim chce się ze mną spotykać. I dziwne było też to, że ja w żadnym stopniu nie czułam się źle w jego towarzystwie. Jestem pewna, że gdyby byłby to inny facet, nigdy nie napisałby do mnie po wszystkim.

- No to pa - wstałam ze swojego miejsca, bo chciałam go zwyczajnie przytulić. Ale czy wypada? Czy nie pomyśli sobie czegoś? A moi rodzice?

- Pa - powiedział wcześniej rozglądając się po wnętrzu restauracji. Przeniósł na mnie swój wzrok i łapiąc mnie za brodę, pocałował szybko w usta. Jestem w niebie...

*****

Leżałam na łóżku i dosłownie wyskoczyłam z niego, kiedy tylko usłyszałam dźwięk telefonu. Odblokowałam go w zadziwiająco szybkim tempie i odczytałam wiadomość.

Będę za dwadzieścia minut, pasuje? Wyślij mi tylko adres xx H

Dopiero kiedy przestałam szczerzyć się do ekranu, napisałam mu mój adres. Przypomniałam sobie też o ważnej sprawie. Nie powiedziałam rodzicom, że Harry ma mnie odwiedzić i nie wiem jak na to zareagują. Od czasów podstawówki nikt mnie nie odwiedzał, bo jakoś nie miałam koleżanek.

- Mamo - zaczęłam zastając ją w salonie oglądającą serial. - Nie będziecie mieli z tatą nic przeciwko, jeśli kolega przyjedzie do mnie? Teraz? Znaczy ten sam, który był w restauracji?

- Teraz? - zsunęła lekko okulary z nosa. - Nie jest za późno na odwiedziny? Ava, spójrz na zegar. Jutro owszem, ale dzisiaj jest po ósmej i nie wiem...

- Proszę, tylko godzinkę, nie długo... - prosiłam. On lada chwila tu będzie, a moja mama się nie zgodziła. Przecież to kompletna porażka.

- Ava, kim on tak właściwie jest? Wygląda na starszego od ciebie.

- Bo trochę jest, nie dużo. Wytłumaczę ci to później, ale proszę zgódź się. Nie będziemy nic złego robić, tylko porozmawiamy.

- Za mało czasu mieliście w restauracji?

- Mamo, tylko godzinę - ułożyłam dłonie jak do modlitwy.

- Godzinę i ani minuty dłużej - postanowiła, a ja odetchnęłam z ulgą.

- Dziękuję!

*****

- Więc to mój pokój, rozgość się - poleciłam wskazując ręką na wnętrze pomieszczenia. Byłam trochę zdenerwowana, bo po pierwsze, Harry jest u mnie w domu, a po drugie, od bardzo dawna nikt mnie nie odwiedzał.

- Wow. Trochę tu...

- Kolorowo? - zaśmiałam się stawiając na biurku dwa kubki z herbatą. Pokój sam w sobie nie był aż tak kolorowy, ale dużo dodatków, który dawały takie wrażenie.

- Dużo mnie, bym powiedział - zachichotał nerwowo drapiąc się po karku.

- A tak... Przepraszam nie zdążyłam ściągnąć zdjęć. Jeśli ci przeszkadza to mogę...

- Nie, jest ok - przerwał mi zajmując miejsce na krzesełku obrotowym. - Opowiedz mi trochę.

- O tobie?

- O pokoju.

- Um.. więc - popchnęłam lekko do przodu krzesełko na kółkach. Musiałam użyć dużo siły, żeby ruszyć nim chociaż trochę. - To moje biurko, a tu moja toaletka. Wiesz nie do końca miała tak wyglądać, ogólnie mam mało kosmetyków, bo robiłam porządek i połowę wyrzuciłam, zostało tylko to - mówiłam jak najęta, otwierając małe szafeczki po kolei i pokazując mu zawartość. Lubiłam mówić, tym bardziej jeśli byłam zdenerwowana dużo mówiłam.

- Co jest tu? - złapał za uchwyt jednej której nie otworzyłam, ale zatrzymałam go.

- Nie chcesz tego widzieć - oznajmiłam szybko i popchnęłam krzesełko na środek mojego pokoju.

- Dużo masz tu miejsca.

- Tak, bo lubię przestrzeń, nie cierpię siedzieć w małych pomieszczeniach - stanęłam trochę przed nim, żeby otworzyć moją szafę. - Chyba nie bardzo interesuje cię co mam w szafie, no ale trochę się tego nazbierało. Oh.. spójrz - sięgnęłam po koszulkę. - Zapytałam czy podpisze mi się na biuście, ale się nie zgodził - zrobiłam smutną minkę i rozłożyłam t-shirt z autografem Nialla.

- Nie zgodził się? To dziwne - Harry parsknął śmiechem.

- Ty też byś pewnie tego nie zrobił.

- Gdybyś tylko mnie spytała, podpisałbym ci się nawet na tyłku.

- Nie mogłam się do ciebie dopchać - wzruszyłam ramionami, trochę rozbawiona. - Złamałam wtedy chyba wszystkie paznokcie.

- Naprawdę strasznie - zaśmiał się. - Trzeba było iść jak cywilizowany człowiek, a nie pchać się.

- Oh? Chcesz kiedyś stanąć po drugiej stronie barierki? Tam toczy się walka o przeżycie, kochaniutki - skończyłam i popchnęłam krzesło dalej.

- To wygląda jak atak zombie czasem.

- Tu są moje buty - powiedziałam ignorując jego wypowiedz.

- Zmiana tematu poziom Ava.. - mruknął, a ja zmarszczyłam nos patrząc na moją kolekcje butów. Muszę zrobić w nich porządek, bo są strasznie zaniedbane.

- I moje łóżko - machnęłam ręką jednocześnie siadając na samym środku wielkiego materaca.

- Łóżko? Ja tu łóżka nie widzę - zaśmiał się.

- No tak.. faktycznie, może nie jest to typowe łóżko, ale jest wygodne i lepsze niż niewygodne ramy. A tak naprawdę to, często spadałam na podłogę w nocy i nabijałam sobie siniak, więc stwierdziłam, że sam materac będzie ok.

- No tak, krótsza droga w dół.

- Właśnie. To chyba wszystko. I tak wiem, że nic z tego cię nie zainteresowało, bo to mega nudne słuchać o czyimś pokoju. Tym bardziej o moim.

- Podoba mi się tu, poważnie - powiedział z ręką na sercu. - Te poduszki są urocze tak jak ty - stwierdził siadając obok mnie na materacu.

- Kiedyś przyklejałam do nich twoje zdjęcia - parsknęłam z własnej głupoty. Budziłam się potem z odciśniętym tuszem na policzku, który trudno było zmyć.

- Nie skomentuje tego - powiedział zakłopotany.

- Patrz, jeszcze to - chwyciłam go za ramie i kazałam mu się położyć. Zgasiłam lampę, która stałą w rogu pokoju, żeby w pokoju zrobiło się ciemniej i położyłam się obok niego. - Gotowy?

- Zależy - szepnął nie wiedząc o co chodzi. - Jeśli zaraz z czegoś wyskoczy moja świecąca głowa, to będzie za dużo, ok? - popatrzył na mnie poważnie, a ja się zaśmiałam.

- Nie wpadłam wcześniej na ten pomysł - przyznałam i włączyłam lampki małym pilotem.

- Ooo fajnie - przeniósł wzrok na sufit, gdzie świeciły małe światełka i wyglądały trochę jak gwiazdy w nocy. Pamiętam jak namawiałam tatę, żeby zrobił to dla mnie, aż wreszcie nie mógł mnie znieś i oto mam moje własne niebo.

Leżeliśmy tak jakiś czas rozmawiając o głupotach i bardzo mi się to podobało. 

________________

Heej! WRESZCIE WAKACJE! Jakie macie plany? >>>

Rozdział nudny, ale za to długi!

Będzie jeszcze jeden z ich spotkania, więc to nie koniec :)

Miłego dnia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top