21

Pierwszy tydzień po wyjeździe Harry'ego opiekowałam się Jamesem. Jego rodzice pracowali od rana do nocy, żeby mogli wyjechać w trójkę na wakacje i spełnić marzenia małego o Disneylandzie. Nawijał mi o tym bez przerwy, więc naprawdę musiało mu na tym zależeć.

Drugi tydzień James wyjechał do dziadków, a ja pomagałam rodzicom w restauracji. Chcieli jak najszybciej uwinąć się z remontem, żeby klienci nie czekali w nieskończoność za otwarciem. Poznałam wtedy kilka bardzo miłych osób, pracowników restauracji, którzy również pomagali moim rodzicom. Mieć takie osoby przy sobie to wręcz wspaniale.

Kiedy restauracja była już na nowo odmalowana, podłogi wymienione, niektóre meble zostały zamienione na nowsze, zostało tylko poustawiać roślinki i dekoracje.

- Myślę, że tutaj to będzie lepiej pasować - powiedziałam i przesunęłam wielką doniczkę bardziej w kąt - spojrzałam na moją mamę szukając jej zgody.

- Tak, teraz jest dobrze - pokiwała głową. Wytarła ostatnia szklankę i odstawiła ją na półkę. - Ava..

- Tak? - usiadłam z westchnieniem przy barze i rozpuściłam moje włosy, żeby po chwili z powrotem spiąć je w warkocza.

- Pomyślałam, że mogłabyś przez okres letni nam tutaj pomagać - popatrzyłam na nią zaskoczona.

- Poważnie? - nigdy wcześniej nie mieszali mnie w sprawy restauracji.

- Będzie brakować nam rąk do pracy, kiedy ludzie wezmą wolne. Mogłabyś stać za barem, zbierać zamówienia i tak dalej...

- Oh, jasne!

- Będziesz dostawać większe kieszonkowe - powiedziała na co się zaśmiałam.

- Na to liczyłam - pokręciła głową i rzuciła mi ręcznik.

- Dokończ proszę, pójdę pomóc tacie - zasalutowałam jej, zeskoczyłam ze stołka i obeszłam bar dookoła. Aż do zmroku układałam butelki z winem, rozkładałam obrusy i świeczniki. Przez ten czas sprawdzałam telefon tylko kilkanaście razy. Z dnia na dzień robię to coraz rzadziej i z coraz to mniejszą nadzieją, że dostanę odpowiedź.

*****

Byłam zmęczona kiedy wróciłam do domu. Od razu wskoczyłam pod prysznic, gdzie przesiedziałam dobre pół godziny. Potem przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod kołdrę. Sięgnęłam po laptopa, żeby włączyć jakiś film dla zabicia czasu. Jest za wcześnie na spanie.

W połowie filmu zorientowałam się, że kompletnie nie mam pojęcia o czym mówią aktorzy. Moją głowę zaprzątały rzeczy, które nie dają mi spokoju od dwóch tygodni. Chciałabym być chociaż w części tak ważna dla Harry'ego, jak on jest dla mnie. W takich chwilach myślę, że lepiej byłoby gdybym nie poszła na ten koncert. Moje życie nadal byłoby nudne, ale przynajmniej nie cierpiałabym tak bardzo.

Zamknęłam laptopa, odłożyłam go na podłogę i zakryłam się kołdrą po sam czubek głowy. Jakby znikąd w moich oczach pojawiły się łzy i nawet nie mogłam nad tym zapanować. Kompletnie się rozkleiłam.

*****

Odwróciłam się słysząc, że ktoś wchodzi do restauracji.

- Przepraszam, ale jeszcze jest zamknięte. Otwieramy dopiero za pół godziny - oznajmiłam przerywając moją czynność jaką było mycie podłogi. Dokładnie przyjrzałam się dziewczynie mniej więcej w moim wieku, która ciągnęła za sobą wielką walizkę zapewne po brzegi wypchaną ubraniami.

- Naprawdę? Oh.. przepraszam, zagapiłam się i weszłam. Do tego nabrudziłam trochę - powiedziała patrząc pod nogi. Zrobiła parę śladów na świeżo umytej podłodze, ale to wszystko zapewne przez ulewę na zewnątrz.

- Nic nie szkodzi, zaraz to naprawię - zaśmiałam się i uśmiechnęłam w jej stronę.

- Znasz jakieś miejsce gdzie mogę posiedzieć? Nie bardzo mam się gdzie teraz podziać... - westchnęła.

- Właściwie to... mogłabyś zaczekać tutaj, ale niestety jeszcze nic nie zjesz, bo kucharza nie ma.

- Nie potrzebuje niczego do jedzenia jak na razie - zaśmiała się. - Ale dziękuję, ratujesz mi życie.

- To nic takiego - wzruszyłam ramionami. - Możesz usiąść tam - pokazałam jej bar, bo stoliki jak na razie nie były jeszcze przygotowane na klientów. Pokiwałam głową, ale nie ruszyła się z miejsca tylko schyliła się, żeby ściągnąć buty.

- Nie chcę zrobić ci więcej roboty - wyjaśniła kiedy przechodziła obok mnie z butami w jednej ręce i walizką w drugiej.

- Nie musiałaś tego robić - zachichotałam. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. To nawet zabawne. Kiedy blondynka doprowadzała się do porządku, ja dokończyłam mycie podłogi i wróciłam za bar. - Chcesz coś do picia? - zaproponowałam.

- Coś ciepłego będzie idealne - pokiwałam głową i postanowiłam zaparzyć herbaty. - Tak w ogóle to jestem Sky - przedstawiła się.

- Ava - podałam jej rękę i uścisnęłam. - Nie jesteś stąd? - zagadnęłam i aż sama się dziwiłam skąd we mnie taka pewność siebie. Nigdy, przenigdy nie rozmawiam tak od razu z nowo poznanymi ludźmi. Tym bardziej jeśli są to piękni ludzie, którzy mnie onieśmielają.

- Nie, jestem z Liverpoolu. Nie chciałam sama siedzieć w domu, więc postanowiłam na trochę przyjechać do mojej cioci. Nigdy nie byłam w Londynie i teraz mam świetną okazje to nadrobić. Ale no niestety ciocia chyba zapomniała, że przyjeżdżam i poszła do pracy. Nawet telefonu nie odbiera - westchnęła i oparła głowę na ręce.

W ciągu następne godziny mogłam potwierdzić, to że Sky należy do tych przeuroczych i przekochanych osób na całym świecie. Wypiłyśmy razem herbatę, rozmowa pomiędzy nami naprawdę się kleiła i byłam wręcz zaszokowana kiedy z własnej woli zechciała mi pomóc ustawiać krzesła przy stolikach.

Potem przyszli rodzice, Sky wreszcie dodzwoniła się do cioci, a ja wróciłam do pracy.

__________________

Heej! Witam was w ten depresyjny dzień jakim jest 1.09 :/

Za dwa dni szkołą, więc chyba nie muszę wspominać co się z tym wiążę. Ja idę do zupełnie nowej szkoły i przypuszczam, że będzie to jeden z wielu  trudniejszych roków szkolnych..

Nie mam więcej rozdziałów w zapasie, bardzo prawdopodobne, że będziecie długo czekać na kolejną częścią, bo pisanie zostawiłam daleko w tyle

Jednak mam nadzieje, że kilka osób ze mną zostanie i wreszcie doczeka się końca tej historii :p

Także nie przedłużając..

Miłego dnia, jeśli nawet jest to pierwszy dzień września :/ 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top