4.

4. I'll be rising with the morning tide

Szybkim krokiem szła pustymi ulicami. Yoriko mieszkała na przedmieściach Karakury, więc niewiele bywało tam ruchu. Tylko pojedyncze auta sąsiadów pojawiały się na drodze, zazwyczaj rano i popołudniu. Wieczorem i w nocy nawet asfalt odpoczywał od skwaru dnia i ludzi.

Widząc przed furtką wysoką postać z kapturem założonym na głowę, nieco rytmiczny krok Naki się zachwiał. Podchodząc bliżej dojrzała jednak znajome rude kosmyki wystające spod materiału bluzy. Ciemne oczy wpatrywały się w nią intensywnie. Gdy dzieliły ich niespełna dwa metry, Shimizu musiała przystanąć, bo chłopak skutecznie zablokował jej wejście na działkę Yoriko.

- Czego znowu chcesz? - spytała nieprzyjaźnie.

Nie miała siły się z nim użerać.

- Wow. Hej Naki. Miło cię widzieć. - odparł Ichigo sarkastycznie, unosząc przy tym jedną brew.

Nie spodziewał się takiej wrogości w jej zielonych oczach.

- Ciebie nie. Przepuść mnie po prostu i daj mi już spokój.

- Albo. Możemy też porozmawiać i może dasz sobie wytłumaczyć, zamiast obrażać się jak dzieciak? - zaproponował rudowłosy, wywracając oczami.

W Naki aż się coś zagotowało na jego rażącą arogancje. Stłumiła złość, zaciskając dłonie w pięści, po czym skrzyżowała ręce na piersi.

- Proszę bardzo. Mów, co chciałeś powiedzieć. - stwierdziła, siląc się na obojętny ton głosu.

Miała ochotę mu przywalić, ale zdusiła tę chęć. W zamian postanowiła pozwolić mu się wypowiedzieć, aby mieć te konfrontacje jak najszybciej z głowy. Chłopak przestąpił z nogi na nogę, jego wzrok wędrował w ciemności, jakby nie mógł się skupić.

- Okej, więc...  - Kurosaki przełknął głośno ślinę. - Tatsuki mi uświadomiła, jak słabo zachowałem się wtedy w kawiarni. Więc za tamto cię przepraszam. Byłem po prostu zaskoczony, nie widzieliśmy się tyle lat i nagle siedzisz sobie w kawiarni, kiedy przecież wiem od lat, że mieszkasz w Tokio.

Chłopak westchnął cierpiętniczo, jakby szukał kolejnych słów.

- Usłyszałem od ojca o twojej mamie. Bardzo mi przykro, że ją także straciłaś i jeśli mam być szczery, wolałbym ci nigdy tego nie mówić, bo nie chce źle mówić o twojej matce, ale to ona była główną przyczyną, przez który zerwaliśmy kontakt.

Czarnowłosa zmarszczyła brwi.

- Nie rozumiem. Chcesz zwalić winę na nieżyjącą Yogore? Aż tak nisko upadłeś?

Dziewczyna postanowiła pomimo wszystko wyminąć chłopaka, ale ten nie pozwolił jej przejść i zapal ją mocno za ramiona. Widać było na jego twarzy determinacje zmieszaną z desperacją.

- Daj spokój! Byliśmy dzieciakami. Po śmierci Kurina, twoja matka zabrała cię od razu po pogrzebie, ale wcześniej była jeszcze u nas i u Tatsuki w domu. Upewniła się, że nasi rodzice nie pozwolą nam się z tobą skontaktować.

- Czemu miałaby to zrobić...? - Shimizu szepnęła.

Czuła mętlik w głowie. Ichigo zamierzał jednak doprowadzić tę rozmowę do końca.

- Twój ojciec został zamordowany, Naki. To nie był żaden napad, jak mówiła na początku policja i myślę, że ty też to wiesz. Pewnie Yogora chciała zerwać wszystkie kontakty, żeby was ten psychol nie znalazł. Pewnie chciała cię chronić tak, jak uznawała to za stosowne. Tak jak umiała.

- Więc to dlatego to wszystko? - chciało jej się śmiać i płakać jednocześnie.

- Jeśli mi nie wierzysz, mój ojciec potwierdzi moją wersję. Choć wolałbym, żebyś mi uwierzyła. Byłaś moją przyjaciółką i nie zostawiłbym ciebie od tak, bez powodu. Tatsuki także nie zasłużyła na twój gniew. - wyjaśniał dalej, już spokojniej.

- To niesprawiedliwe. - odparła stanowczo zielonooka. - Złamaliście mi serce, Ichigo. To niesprawiedliwie, że osoba za to odpowiedzialna nie żyje. Nikogo już nie mogę winić, ale to nie znaczy, że tych uczuć nie ma! Nadal jestem wściekła!

Dziewczyna wyrwała się z uścisku chłopaka i tym razem udało jej się go zostawić za furtką.

- Przepraszam, że my też chcieliśmy zrobić wszystko, co się dało dla twojego bezpieczeństwa! - warknął bezsilnie rudzielec.

Naki westchnęła bezradnie, zmęczona złością.

- Nie jestem robotem. Muszę to przemyśleć. Dajcie mi trochę czasu. - poprosiła, siląc się na normalność.

Ruszyła do domu, nie oglądając się na chłopaka. Mimo, że dowiedziała się tego, czego chciała, wcale nie przyniosło jej to ukojenia. Pogrążona w myślach i wszystkich słodko-gorzkich wspomnieniach związanych z Tatsuki i Ichigo, nie zauważyła ogromnego cienia, padającego na nią od tyłu.

Nim otworzyła drzwi wejściowe, deski na werandzie załamały się nagle, jakby pod ogromny ciężarem i dostrzegła nad sobą nieludzką, smolistą postać wielkości dorosłego dębu.

- NAKI! UCIEKAJ! - usłyszała gdzieś z oddali głos Kurosakiego.

Było już jednak za późno. Puste oczy wpatrywały się w nią z bliska.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top