Jump? rozdział 8
Stwierdzili samobójstwo. Nawet nie szukali zabójcy. Nie wiem dlaczego. Policja szybko zapomniała o sprawie ,bo przecież takie rzeczy dla nich to normalność. Dla mnie nie. Chcę się dowiedzieć kto ją zabił ,bo nie wierzę glinom. Może powinienem zapomnieć. Może powinienem uwierzyć policji. Gdybym nie chciał odkryć kto ją zabił nie byłbym sobą. Przez prawie dwa miesiące szukania ale nic nie znalazłem. Może szukałem u złego źródła. Może zabójca był pod moim nosem i śmiał mi się w twarz. Tego narazie nie wiem ,ale się dowiem.
Pewnego dnia zaproszono mnie na imprezę na imprezę na koniec lata.
-Hej-mówi Maciek przez telefon-mam pytanie.
-Eeee... zależy jakie-zdziwiłem się ,że dzwoni-czego chcesz?
-Zaprosić cię na imprezę...
-Odmawiam ,niby po co mam iść...co?-mówię z furią w głosie-żebyś mnie znowu ośmieszył ,hę...?
-Posłuchaj impreza odbędzie się w klubie Upadły na Starym Mieście-czuję że się uśmiecha-na pewno wiesz gdzie to jest.
-Wiem ,ale odmawiam.
-Zastanów się ,a poza tym mam już chłopaka-mówi prawie szeptem-i przepraszam za wszystko.
Maciek rozłączył się ,a ja zacząłem się zastanawiać. Czy posłuchać swojego rozumu i przesiedzieć to w domu. Przecież niecałe dwa miesiące temu zmarła moja babcia ,więc powinienem być w żałobie. Chyba. Czy może posłuchać mojej lekko szalonej natury i pójść. Dylemat był spory ,ale cóż poradziłem sobie z nim.
Następnego dnia obudziłem się o dziesiątej. Niedługo będę musiał wstawać o siódmej żeby zdążyć. Umyłem zęby miętową pastą i poczłapałem do kuchni gdzie mama przygotowywała jajecznicę. Cieszę się ,że mama ma wolne ,bo przynajmniej zjem coś lepszego niż chleb z serem.
-Dzień dobry-mówi z wymuszonym uśmiechem na ustach-masz straszne cienie pod oczami-zauważa.
Ani mama ani ja jeszcze dobrze nie ochłonęliśmy po rzekomym samobójstwie naszej babci.
-Wiem-mówię do swoich rąk.
Ogólnie zasnąłem około godziny czwartej rano więc jak dla mnie to trochę mało snu.
-O co chodzi?-pyta mnie matka-hę?
-Nic.
-Jeśli chodzi o babcie to...
-Przestań-mówiąc to wstaje i idę do pokoju.
-Co się dzieje?-krzyczy za mną.
-Nic-mówię szeptem tak żeby nikt mnie nie usłyszał-życie ,moje życie.
Po kilku godzinach bezczynnego siedzenia i czekania na cokolwiek zauważyłem ,że z godziny dwunastej zrobiła się osiemnasta. Za dwie godziny mógłbym być na imprezie. Nie. Nie mogę pójść. Nie wiem co spowodowało ,że nie chciałem pójść ,ale jednak zdecydowałem.
Ubrałem się w ciemne dżinsy i luźną białą koszulę na krótkim rękawku. Przeczesałem palcami moje włosy i założyłem złote lenonki. Ubrałem buty za kostkę i wyszedłem bez słowa. Przez godzinę szlajałem się po mieście zwracając sobą uwagę większości dziewczyn. No cóż...heh...zwykle tak jest. Wreszcie dotarłem do klubu Upadły i wszedłem do środka. Zrobiło się ciemno i duszno. Czuć było dym papierosowy i woń czegoś czego nie mogłem określić. Osób było sporo ,ale wciąż dochodzili nowi. W rogu całowała się para ,a na środku ludzie tańczyli do głośnej muzyki. Przy barku siedziały cztery dziewczyny i flirtowały z przystojnym barmanem. Mama na pewno nie pochwaliłby tego miejsca. Ale ja czułem się świetnie i mogłem się zabawić. Już lubię ten klub. Postanowiłem kierować się w stronę toalet.
-Cześć przystojniaku-jakaś dziewczyna uczepiła się mojego ramienia-gdzie się tak śpieszysz?
-Do kibelka-mówię nie patrząc na nią-a co chcesz iść ze mną?
-Chętnie.
Spodziewałem się takiej odpowiedzi. To typowe dla takich jak ona ubranych tak skąpo ,że widać wszystko. Typowe dla takich dziewczyn ,którym zależy tylko na zabawie. Spotkałem takich dużo i się zawiodłem.
-Jak chcesz ,ale nic nie obiecuję-w końcu mam dość złą naturę.
Dziewczyna się zaśmiała i podążyła za mną. Trochę zrobiłem jej nadziei ale cóż jestem bad boy,em. W męskiej toalecie zignorowałem dziewczynę i wszedłem do kabiny. Ta wkurzyła się i tupnęła nogą.
-Zrobiłeś mi nadzieję-wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.
Siedziałem tam trochę ,ale nie wytrzymałem za długo smrodu. Gdy chciałem wyjść do środka ktoś wszedł. A konkretnie dwóch chłopaków.
-Wykończyłeś tą staruchę tak?-pyta jeden.
-Tak dwa miesiące temu-śmieje się-było łatwo ,nawet się nie broniła.
-Młody pożałował ,że nie może kraść towaru-mówi-jak ten skurczybyk się nazywa?
-Cicho ,ktoś może usłyszeć-mówi szeptem-Christopher i musimy go też wykończyć.
Co? Ci goście zabili moją babcie i mnie też chcą się pozbyć. Tylko ,że ja niczego nie ukradłem.
Przepraszam ,że taki krótki ale miałam mało czasu. Sorki za błędy itp.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top