TWENTY THREE

  Are you lost or incomplete?
Do you feel like a puzzle, you can't find your missing piece?
Tell me how do you feel?
Well I feel like they're talking in a language I don't speak
And they're talking it to me

Coldplay - Talk

   Jak długo tutaj siedzisz?


Policzki bolą mnie od ciągłego uśmiechu, gdy kolejną przerwę spędzam z Dennisem. To niesamowite, jak bardzo go wcześniej nie doceniałam. Był tylko moim znajomym i nie zauważałam, że świetnie się z nim dogaduję. No i poza tym, chłopak jest świetnym informatorem, jeżeli chodzi o Martina. Nie wypytywałam go, a on sam zaczął mówić i w ten sposób dowiedziałam się kilku ciekawych faktów.

Kto by pomyślał, że podczas jednej z wycieczek do zoo, Brad postanowił nagrać, jak któryś z nich wchodzi na wybieg lam i to właśnie Reece był tym, który zgłosił się na ochotnika! Nigdy nie sądziłam, że mógłby być osobą, która w Halloween obrzuciła dom sąsiada jajami! Ile rzeczy nie wiedziałam o tym chłopaku...

– Czasami trzeba uważać na jego temperament – dorzuca Denny. – Mówiłem ci, że on lubi się kłócić i ma takie momenty, gdy może zwyzywać cię od najgorszych. Całe szczęście, że rzadko mu się to zdarza, ale to nie zmienia faktu, że jest impulsywny.

– To brzmi, jakby był urodzonym rockmanem, ale mogę się mylić – dzielę się z nim moją myślą, a on kiwa głową.

– Coś w tym jest, Julie – odpowiada. – Współczuję tej dziewczynie, która mu się podoba. Będzie mieć z nim pod górkę.

Zamieram.

Niemalże słyszę swoje pękające serce, to dźwięk podobny do roztrzaskiwania się góry lodowej. Miliardy kawałków tną wszystko, co spotkają na swojej drodze. Reece jest zakochany? Dlaczego wcześniej nie pomyślałam o takiej ewentualności?

– Powiedział wam, która to? – pytam, ale szybko się zamykam, bo głos zaczyna mi się trząść.

Przecież to normalne, że ktoś mu się podoba, prawda? Nie mam na to żadnego wpływu. Serce nie sługa, jak to mówią.

– Nie, nawet Cody nie ma o tym pojęcia. Jest dość skryty, więc nie mów mu, że ci powiedziałem – prosi. – Muszę lecieć na fizykę, do zobaczenia, Julie! – żegna się wesoło i odchodzi.

Opieram się o ścianę i wlepiam wzrok w swoje buty, robiąc głębokie oddechy. Boli mnie miejsce, w którym powinno znajdować się serce, obecnie roztrzaskane. Z trudem zerkam na zegarek, który wisi na ścianie i w myślach zastanawiam się, jaką mam teraz lekcję. Malarstwo. Mogę mieć tylko nadzieję, że dziś nie będziemy robić nic ważnego. Poprawiam plecak na ramieniu i idę w stronę szkolnej biblioteki, starając się być jak najmniej widoczna.

Otwieram drewniane drzwi ze złotą plakietką i witam się z bibliotekarką. Kobieta pracuje tutaj już wiele lat, ale nic się nie zmienia. Wciąż ma te same płowe włosy, zawsze zrobione na trwałą, niewielkie okulary, które zasłaniają jej brązowe oczy i serdeczny uśmiech. Nie wiem, ile może mieć lat, ale przypuszczam, że koło pięćdziesiątki. Nie patrzę na nią długo, bo muszę zająć jakieś miejsce.

Biblioteka jest sporawym miejscem z ogromem książek. Ma dwa piętra, z czego na tym górnym znajdują się głównie wygodne fotele i lektury szkolne, czyli miejsce, które nie jest zbyt często przekopywane przez uczniów. Na dole znajduje się wiele stołów, stanowisk komputerowych i ogromne regały. Podoba mi się nowoczesność, z jaką została urządzona ta sala. Brązowe żebra na sklepieniu, ciepłe kolory, wielkie okno, przez które wpada słońce. To przyjemny widok dla oka. Zaczynam iść w kierunku schodów, patrząc, czy są tutaj inni uczniowie. Zauważam tylko jedną dziewczynę, która zawzięcie studiuje grubą księgę, co rusz otwierając usta ze zdziwienia. Ciekawe co takiego czyta. Łapię za poręcz i wreszcie wspinam się na górę, stamtąd ruszając w kierunku ostatnich regałów. Nie chcę być na widoku. Siadam na podłodze i stawiam plecak obok siebie, wyjmując z niego niebieskie słuchawki i notes. Podłączam je do gniazdka w telefonie i włączam jakąkolwiek playlistę na Spotify. Otwieram zeszyt i sięgam po ołówek, przytykając go do kartki papieru. Zamykam oczy.

Mam dość.

~~~

It tires me, it makes me sad
To think of all the nights I've had
Eyes shut tightly, I shut down
Won't be that much longer now*

~~~

Zdrętwiała ręka zaczyna mnie boleć, więc staram się ją rozmasować. Wsłuchuję się w delikatny głos wokalisty One Republic, w myślach śpiewając razem z nim. Broda nadal mi drga, gdy pomyślę o tym, że ta sprawa z Reece'em to prawda. Byłam idiotką, myśląc, że on będzie żył sobie tak biernie. Mamy w szkole tyle pięknych dziewczyn, jasne jest, że przecież nie jest ślepy i wkrótce któraś go zainteresuje. Łudziłam się, że tylko ja mogę być w nim zakochana.

Cholerna amatorka.

Przygryzam mocno wargę, gdy nagle słuchawki wypadają z moich uszu. Otwieram oczy, by je poprawić, ale zauważam Camilę, klęcząca przede mną ze współczującym wyrazem twarzy.

– Jest tutaj, Reece! – woła blondynka.

Zaczynam panikować. Po co tutaj przyszli? Nie mogą patrzeć na mnie, gdy wyglądam jak zombie. Jestem niemalże pewna, że moje oczy są przekrwione i spuchnięte, a na moich policzkach wciąż są ślady łez. Słyszę kroki na schodach, a gdy zerkam w tamtym kierunku, dostrzegam wysokiego szatyna, który idzie w naszą stronę. Camila łapie mnie za rękę i stara się zwrócić moją uwagę.

– Julie, co się stało? Wszędzie cię szukaliśmy, jak długo tutaj jesteś? Dlaczego płaczesz? Błagam, powiedz mi, że to nie przez twoją mamę – zasypuje mnie pytaniami. – Co ona ci znów nagadała?

Nie wiem, co jej odpowiedzieć, więc milczę. Reece wreszcie podchodzi do nas i siada obok mnie. Kątem oka zerkam na niego, popełniając największy błąd. Jego wielkie, brązowe tęczówki patrzą prosto na mnie, zaróżowione usta otwierają się delikatnie, a jego język lekko je zwilża. Czarne okulary zsuwają mu się z nosa, gdy nachyla się do mnie. Lewą rękę kładzie na moim kolanie, delikatnie pocierając materiał jasnych dżinsów, a prawą obejmuje mnie lekko. Wiem, że stara się mnie pocieszyć, ale...

– Nie dotykaj mnie, Reece! – warczę groźnie, odpychając go od siebie.

Chłopak odskakuje, patrząc na mnie, jakbym właśnie wyznała mu, że jestem w ciąży. Jest zdezorientowany i natychmiast zerka w kierunku Camili, szukając jakiejś pomocy.

– Julie, co jest? – znów pyta blondynka, ale nie zamierzam odpowiadać na pytania w jego towarzystwie.

Reece podejmuje kolejną próbę, wyciągając dłoń w moim kierunku, ale nawet na nią nie patrzę. Wstaję i otrzepuję spodnie, łapiąc przyjaciółkę za rękę i ciągnąc ją w stronę schodów.

– Juliette... – słyszę szept Reece'a za mną, ale ignoruję go, schodząc na dół.

Z jednej strony robię naprawdę źle, pokazując chłopakowi wszystkie swoje emocji, ale z drugiej, uświadamiam go, że nie chcę, by teraz ze mną był. Ranię siebie i jego, ale nic na to nie poradzę. Muszę coś z tym zrobić, nie mogę tkwić wiecznie w czymś, co nie ma zupełnie sensu bytu.

On nie jest dla mnie.

Ja nie jestem dla niego.

Wybiegam z biblioteki i idę prosto na dziedziniec. Trwa przerwa i przypuszczam, że dopiero się zaczęła, bo niektórzy uczniowie jeszcze opuszczają klasy. Camila nie potrafi mnie dogonić, ale dzielnie przebiera nogami. Chodzenie utrudniają jej buty na wysokiej koturnie, ale nie mam teraz czasu, by się zatrzymać. Robię to dopiero wtedy, gdy wokół nas nie ma nikogo.

– Powiesz mi wreszcie, co się stało? Dlaczego odepchnęłaś Reece'a? Przecież tego właśnie chcesz, czyż nie? – mówi, a w jej głosie wyczuwam kapkę zdenerwowania.

– Właśnie chodzi o to, że nie chcę – odpowiadam ostro. – Dennis powiedział mi, że jakaś dziewczyna mu się podoba i dopiero teraz zrozumiałam, że to nie ma sensu, Cam. Nigdy nie będę dla niego kimś więcej, bo jest ktoś ważniejszy ode mnie. – Czuję znajome pieczenie w gardle. – Jego bliskość mi przeszkadza, nie chcę jej. Nie wiem, jak mam mu o tym powiedzieć, ale ja po prostu tego nie chcę. Dobrze było mi z tym, gdy był tylko chłopakiem z korytarza, a nie przyjacielem. Uwielbiam pracę w jego zespole i wiem, że lada dzień możemy dostać odpowiedź z wytwórni, a to oznacza więcej pracy z chłopakiem, który nie potrafi trzymać rąk przy sobie. Zakochał się w innej i choć to okropnie boli, rozumiem to, ma do tego prawo. Chcę tylko, żeby zostawił mnie w spokoju. Nie umiem być jego przyjaciółką...

Rzucam się na szyję dziewczyny i zaczynam szlochać, czując rozdzierający ból. Blondynka obejmuje mnie mocno, szepcząc mi do ucha słowa uspokojenia.

– Skąd wiesz, że to prawda? Może Dennis się pomylił... – wtrąca wreszcie.

– Jest tego pewien tak samo, jak Cody i Brad – odpowiadam, ścierając słone krople z twarzy. – Zachowałam się jak idiotka, prawda? Tam w bibliotece, gdy go odepchnęłam?

– Nie, no coś ty, Julie. Reagujesz emocjonalnie, ale to normalne. I rozumiem, że nie chcesz, by Reece zachowywał się tak... luźno. Przeproś go i powiedz mu o tym – radzi.

Kiwam głowa, a następnie sięgam do plecaka, by pokazać przyjaciółce piosenkę, którą napisałam. Grzebię we wnętrzu torby, ale nie mogę go znaleźć. Nie mam też słuchawek ani telefonu.

– O mój Boże... zgubiłam to! – wykrzykuję, dalej energicznie przekopując zawartość plecaka.

– Co zgubiłaś? – pyta Cam.

– Zeszyt z piosenkami, telefon... – wyliczam szybko. – Musimy wrócić do biblioteki. Teraz!

Nie mogę pozwolić, by ktokolwiek przeczytał moje piosenki.

On nie może ich przeczytać.

~~~

– Ale jak to nikt nie zgłosił znaleziska? – pytam bibliotekarkę, a kobieta wzrusza ramionami.

– Przykro mi. Będę miała na uwadze, jeżeli ktoś coś przyniesie – oznajmia i wraca do pracy.

Razem z Cam spędziłyśmy całą poprzednią przerwę na przeszukiwanie biblioteki, ale nie znalazłyśmy nawet głupich słuchawek. Specjalnie przyszłyśmy tutaj jeszcze raz, by zapytać o to panią w okularach, ale jak zwykle – nikt nic nie widział, nikt nic nie wie. Zrezygnowane opuszczamy bibliotekę. Jestem na skraju załamania, nie wiem, co zrobię, jeżeli moje rzeczy się nie odnajdą. Utratę telefonu mogę jakoś zrozumieć, choć będzie mi szkoda wszystkich zdjęć, ale notatnik? Na co komu stary zeszyt, w dodatku wypisany? Wychodzimy na korytarz, a moje oczy od razu lądują na wysokim chłopaku, który opiera się o szafki.

– Idź do niego. Porozmawiaj z nim i zapytaj, może coś widział, w końcu tam z nami był – rozkazuje Camila.

Biorę głęboki oddech i kroczę w jego stronę. Już z daleka widzę, że jego usta są zaciśnięte w kreskę, a szczęka mocno zagryziona, ale gdy podnosi głowę i mnie zauważa, natychmiast się rozpromienia.

– Reece, przepraszam... – mówię na jednym tchu, wbijając spojrzenie w jego trampki. – Wiem, że nie powinnam tak reagować, ale ostatnio jestem kłębkiem nerwów i nie wytrzymałam. Przepraszam...

Chłopak uśmiecha się do mnie blado i podchodzi bliżej, kładąc dłoń na moim ramieniu. Odwracam głowę, ale on prycha cicho, więc znów na niego patrzę.

– Nie masz mnie za co przepraszać, rozumiem cię. Czasem trzeba wreszcie puścić wodze spokoju. Jest już lepiej? – pyta, a w jego głosie wychwytuję lekką chrypkę.

– Niezbyt. Zgubiłam komórkę i zeszyt... – mówię, a jego oczy natychmiast się zaświecają.

– Mam twój telefon! – rzuca i wyciąga z kieszeni mojego białego Samsunga. – Ale nie widziałem nigdzie zeszytu, na pewno go zgubiłaś?

Przynajmniej tyle!

– Dziękuję! – wołam, ale zaraz się uciszam. – Tak, szukałam już wszędzie, ale zniknął jak kamfora. Nie wiem, co zrobię, jeśli go nie znajdę – szepczę.

– Przytuliłbym cię, ale nie wiem, czy tego chcesz – odpowiada szatyn.

Uśmiecham się pod nosem. Dlaczego nie? Po tym uścisku wszystko będzie musiało się zakończyć, to będzie nasze pożegnanie. Kiwam głową na znak aprobaty, a on zbliża się do mnie. Jedną ręką mnie pod ramię, kładąc dłoń na moim barku, a drugą oplata mnie w talii. Zaciskam ramiona na jego biodrach i wtulam się w jego szczupłe ciało, chłonąc jego zimno. Mimowolnie zamykam oczy, walcząc z szybko bijącym sercem. Chłopak podpiera brodę na moim ramieniu, opierając głowę na moich głosach, a ja kulę się, by było mi wygodniej. Nie panuję nad ogromnym smutkiem, który mnie przytłacza. Mogłabym skakać ze szczęścia, ale teraz nie potrafię go odnaleźć.

– Dziękuję... – szepczę w jego koszulkę, nie przerywając uścisku.

Chłopak mruczy coś pod nosem, ale dźwięki cichną w moich włosach.

Tak przeraźliwie cię kocham, Reece.

I tęsknię, nawet kiedy jesteś obok.

A/n: O matko, tak się wczułam w pisanie rozdziału, że aż za serce ściska ;-; Biedna Julie... Mam nadzieję, że Wam się spodobało :< 

* Icon For Hire - Think I'm Sick 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top