THIRTY SEVEN

I testify like a lullaby of memories
Broadcasting live and it's on my radio
I got my photo bomb, I got my Vietnam
I love a lie just like anybody else

Green Day - Bang Bang

Co tutaj robisz?


Piątek okazał być się zakręconym dniem, głównie dla mnie, dla której praca w zespole wciąż była nowością. Już na lekcji historii okazało się, że chłopcy zwalniają mnie z zajęć, by wszystko przygotować. Jak się okazało, ja jako jedyna byłam tak mocno podekscytowana, bo na przykład na Codym, ten występ nie robił wrażenia.

W każdym razie stoję teraz na szkolnym boisku, obserwując, jak fachowcy kończą ustawiać niewielką scenę na wieczór. Na zegarku widnieje godzina czternasta, a do rozpoczęcia meczu zostało jeszcze pięć godzin, które chłopaki chcą wykorzystać na próbę dźwięku, ale przede wszystkim - rozstawienie sprzętu, za co się zabierają. Dennisa nie było dziś w szkole i przyjechał dopiero kilka minut temu, od razu przewożąc perkusję, która stała w auli. Aktualnie na nowo ją skręca i ustawia, co dla mnie jest istną czarną magią, bo nie mogłabym się w tym połapać. Zagrać może i bym zagrała, ale rozstawianie tego cuda nie jest dla mnie.

Cody ustawia swoją czerwoną gitarę na stojak i robi to samo z instrumentami przyjaciół. Brad ciągle babrze się w plątaninie kabli, której też nie rozumiem, a Reece ustawia mikrofony i sprawdza, czy działają. Czuję się trochę niepotrzebna. Zwyczajnie stoję i przyglądam się, jak oni pracują, zupełnie im nie pomagając. Chciałabym się do czegoś przydać, ale raczej nie ma rzeczy, którą mogłabym się zająć.

- Julie, możesz tu na moment podejść? - pyta Reece, szarpiąc mocno za statyw, który się zablokował.

Posłusznie wdrapuję się na scenę i podchodzę do chłopaka. Nie omieszkam zauważyć, że chłopak naprawdę idealnie tutaj pasuje tak jak i jego tatuaż, dziś wystawiony już na pokaz. Gdy się do niego zbliżam, Reece sięga do kieszeni i podaje mi pęk kluczy. Wbijam wzrok w swoją dłoń, na której spoczywają i unoszę jedną brew.

- Mam do ciebie ogromną prośbę. To klucze od mojego domu. Błagam cię, pojedź tam i weź torbę, która leży na łóżku. Zapomniałem jej, a nie będę miał czasu, żeby wrócić - mówi, a moje usta niemal automatycznie układają się w literę „o". - Moich rodziców nie ma, więc nie musisz się martwić. Proszę? - Robi pytającą minę.

Wzruszam ramionami, ale chowam klucze do kieszeni i mówię, że niedługo wrócę. Schodzę ze sceny i natychmiast udaję się na parking. Jestem pod ogromnym wrażeniem, że Reece ufa mi do tego stopnia, że prosi mnie o taką przysługę, w dodatku pod nieobecność jego rodziców! Z uśmiechem na ustach wsiadam do Chevroleta i odjeżdżam.

~~~

Potrzebuję chwili, aby włożyć do zamka odpowiedni klucz, przez co czuję się trochę jak złodziej. Gdy wreszcie mi się udaje, oddycham z ulgą, że policja jeszcze nie zjawiła się pod domem. Moja misja nie mogłaby skończyć się na czymś tak banalnym. Idę prosto do jego pokoju, mijając przy okazji jego kota, który, gdy tylko mnie zauważa, unosi ogon w zaciekawieniu i dreszcze za mną. Przypomina mi trochę moją ciekawską Presley. Głaszczę go przez chwilę, a on mruczy cichutko. Nie zatrzymuję się jednak na długo i od razu wchodzę do pokoju Reece'a. Jego torba faktycznie leży na łóżku więc łapię za jej uchwyty i już mam wyjść, gdy zauważam na podłodze kartkę. Nie powinnam się tym interesować, czyż nie? Tyle że jakoś nie potrafię. Wzdycham i schylam się po papier, przez chwilę obracając go w dłoniach, ale w końcu zerkając na niego.

- To piosenka? - pytam samą siebie, zauważając nakreślony tytuł na przedniej stronie.

Hey Gloria!
Are you standing close to the edge?
Lookout to the setting sun
The brink of your vision
Eternal youth is
A landscape of the lie

Pierwsze wersy od razu wpadają mi w gust, więc czytam dalej, schodząc wzrokiem w miejsce, które jest przeznaczone na refren.

Gloria, Viva La Gloria
You blast your name
In graffiti on the walls
Falling through broken glass that's
Slashing through your spirit
I can hear it like a jilted crowd*

W głowie od razu pojawia mi się mnóstwo scenariuszy. Ten tekst jest przecudowny i jak najszybciej muszę go o tym uświadomić. Może nie powinnam przyznawać się, że go czytałam, ale nie popełnię jego błędu. Zostawiam kartkę na poduszce i wychodzę z domu trzy razy szybciej, niż tutaj wyszłam.

Przy okazji postanawiam zahaczyć o kawiarnię.

~~~

Chłopcy uśmiechają się do mnie szeroko, gdy stawiam na jednym z głośników kubki kawy. Natychmiast dziękują mi, zabierając się za picie. Wiedziałam, że to im pomoże, chociaż robiłam wszystko na ślepo, nie wiedząc, co takiego piją. Reece podchodzi do mnie jako ostatni i zerka na swoją torbę, która leży na ziemi. Podziękowanie w jego wykonaniu sprawia, że mam motylki w brzuchu, bo chłopak cmoka mnie w policzek. Wiem, że uśmiecham się pod nosem, przygryzając wargę, by nie pokazać mu zbyt mocno, że w głębi duszy cieszę się z tego gestu.

- Reece, mogę cię o coś spytać? - zaczynam, a on bierze łyka kawy i kiwa głową. - Przypadkiem znalazłam piosenkę, którą napisałeś. - Chłopak prostuje się, ale nie wygląda na złego. - Jest naprawdę cudowna i... - zawieszam głos, bo dopiero teraz uświadamiam sobie, że może nie powinnam używać przy nim tego słowa. - Wiesz co? Zapomnij...

Odwracam się napięcie i schodzę ze sceny. O wiele bardziej wolę teraz usiąść gdzieś na trybunach i w spokoju przetrawić to, co powiedziałam. Przy nim chciałam być ostrożna w słowach, a powiedziałam, że piosenka jest cudowna. Tak, to niby nic takiego, ale ten jego wzrok, gdy to powiedziałam, był... taki dziwny, że chyba się przestraszyłam.

Siadam na krzesełku i przyciągam nogi do piersi, obejmując się ramionami. Czasem naprawdę muszę pomyśleć, nim coś powiem. Zerkam na scenę, która stoi mniej więcej kilkanaście metrów dalej. Dennis, Cody i Brad grają, ale nie ma z nimi Reece'a. Przenoszę wzrok na schodki. Reece powoli idzie w moim kierunku, trzymając ręce w kieszeniach czarnych spodni. Uśmiecham się lekko, żeby nie dać po sobie poznać, że to trochę mnie obeszło, a w tym czasie Reece siada niechlujnie obok mnie, opierając nogi o krzesełko przed nami.

- Nie musisz wstydzić się tego, co powiedziałaś - mówi nagle, spoglądając na mnie.

Dopiero teraz jest mi głupio!

- Wcale się nie wstydzę - oponuję niemal od razu.

- Julie, może jestem niedomyślny, ale nie ślepy. No, chyba że porównujesz mnie do Dundersztyca, wtedy sprawy mają się trochę inaczej - dodaje na rozluźnienie atmosfery.

- Popatrzyłeś na mnie w taki sposób, że pomyślałam sobie, że... może jest ci przykro. W końcu ja też nie powinnam czytać twoich notatek.

- Przykro? Juliette, piszesz świetne piosenki, więc znasz się na rzeczy i cieszę się, że ci się spodobała. Napisałem ją wczoraj i nie zdążyłem tego przemyśleć, dobrze się stało, że ją znalazłaś - odpowiada, naprawdę przekonując mnie do swojego zdania. - No, słoneczko. Teraz się uśmiechnij.

Niech ktoś spróbuje się nie uśmiechnąć, jeśli osoba, w której jesteście zakochani, was o to prosi.

Nie da się!

- No i pięknie - komentuje chłopak i oznajmia, że musi już iść, bo w końcu trzeba dokładnie sprawdzić dźwięk.

Ja w tym czasie postanawiam również wrócić do domu i przebrać się, a potem powiedzieć Sue o dzisiejszym meczu i koncercie.

Całe szczęście, że niania wysłuchała mnie wczoraj i zaakceptowała wszystko to, co jej powiedziałam. Obiecała też, że nie muszę się już martwić późniejszym wracaniem do domu, bo ona wszystko załatwi.

Taka niania to skarb.

~~~

Wracam do szkoły pół godziny przed rozpoczęciem koncertu i niestety muszę przepychać się przez duży tłum, by dojść do sceny. Jako że naprawdę nie lubię takich skupisk, postanawiam spędzić ten czas za sceną, w spokoju. Chłopcy stoją niedaleko mnie. Każdy z nich jest już przebrany i gotowy. Cała czwórka ma czarne spodnie i raczej zwyczajne, kolorowe T-shirty, ale Reece założył na swój jeszcze dżinsową koszulę, której rękawy podciągnął ponad łokcie, eksponując tatuaż. Podchodzę bliżej i siadam nawy łączonym z obiegu wzmacniaczu. Koncert powoli się zaczyna, a z tej perspektywy mam lepszy widok na cały teren obiektu. Ludzi jest naprawdę mnóstwo, w końcu zjechało się tutaj całe Logan. Teren boiska jest podświetlony, a trybuny w całości zajęte. Wiele ludzi stoi też pod sceną. Sama nie wiem dlaczego, ale w moich żyłach też wibruje adrenalina. To właściwie mój pierwszy, prawdziwy koncert i nie mogę się doczekać, jak widownia zareaguje na piosenki Double Exposure.

Kiedy chłopaki wychodzą na scenę, rozlega się krzyk. Widać, że mają już swoich fanów. Uśmiecham się szeroko, gdy Dennis zaczyna powoli wybijać rytm. Doskonale wiem, jakie piosenki dziś grają. Poza tymi, które są już starsze, znajduje się tam też Follow. Wiem, że właściciel wytwórni przyszedł tutaj ze swoją świtą, jestem ciekawa, czy wpadł także tatuator Reece'a.

Światła gasną na moment przed rozpoczęciem się pierwszej piosenki, która pochodzi ze starego repertuaru zespołu. Ma w sobie tyle energii i jest tak pozytywna, że jestem w stu procentach pewna, że jest idealna. Reece uśmiecha się do tłumu i sięga po kostkę, od razu zaczynając uderzać nią w metalowe struny. Jego głos jest to niski, to wysoki. Raz ostry, raz gładki. A publiczność bawi się w najlepsze już przy pierwszym hicie. Nawet ja zaczynam nucić pod nosem, chociaż nie znam jeszcze wszystkich słów.

You've got these little things
That you've been running from
You either love it or I guess you don't
You're such a pretty thing
To be running from anyone
A vision with nowhere to go

Wybucham śmiechem, gdy chłopcy robią kilka tanecznych kroków, sprawiając, że widownia krzyczy z zadowolenia.

So tell me right now
You think you're ready for it
I wanna know
Why you got me going
So let's go
We'll take it out of here
I think I'm ready to leap
I'm ready to live**

Wszystko dzieje się w jak zwolnionym tempie. Obserwuję osobę, którą kocham i osoby, które przyczyniły się do przewrócenia mojego życia do góry nogami i uważam, że to najlepsze, co mogłom mnie spotkać.

~~~

- Całkiem niezła piosenka. - Słyszę czyjś głos nad uchem i mimowolnie podskakuję, przestraszona czyjąś obecnością.

Exposure grają teraz Follow, a facet, odpowiedzialny za wymyślenie bitwy kapel, kiwa głową z aprobatą, wymieniając się spostrzeżeniami z naszym dyrektorem. Odwracam się za siebie, by zobaczyć, kto pochlebnie komentuje zespół i nagle zastygam. Noel uśmiecha się do mnie wyzywająco, przygryzając dolną wargę. Ma na sobie luźne, granatowe dżinsy i czarną koszulkę z dekoltem w serek. Chłopak ogolił się, a brązowe włosy postawił lekko na żel. Nie mogę nie przyznać, że jest naprawdę przystojny, ponieważ... jest. Bardzo.

- Co tutaj robisz? - pyta, nie wiedząc skąd we mnie takie pokład odwagi.

- Wiesz, tak samo, jak wy mamy dzisiaj przedstawić naszą pierwszą piosenkę - odpowiada pewnym siebie głosem i siada obok mnie. - Co się u ciebie działo, Juliette? Dawno się nie widzieliśmy.

- Wątpię, żeby to cię interesowało - odpowiadam zgryźliwie, a Noel chichocze pod nosem.

Ten dźwięk pomimo tylu lat nadal jest przyjemny dla ucha.

- A wiesz, że interesuje? Myślałem o tobie, gdy skończyłem szkołę. Zastanawiałem się, czy się odezwiesz.

- I nie odezwałam się.

- Nie odezwałaś się - powtarza moje słowa, przytakując. - Zmieniłaś się.

Przewracam oczami, chociaż szatyn ma rację.

- Sama widzisz! - Wskazuje na mnie palcem. - Jesteś bardziej pewna siebie i daję głowę, że masz cięty języczek, ale nie chcesz się do tego przyznać. A poza tym, jesteś piękną dziewczyną - mówiąc to, jego kciuk dotyka mojego policzka.

Spinam się, ale grzecznie czekam, aż zabiera rękę, nie mając w sobie siły, by ją zepchnąć. Znam to uczucie z przeszłości i kiedyś naprawdę je kochałam. Teraz jest obojętne i zwyczajne. Odwracam głowę i spoglądam na swoje trampki.

- Nie odpowiedziałaś mi jeszcze na moje pytanie. Tęskniłaś za mną? - pyta zadziornie chłopak, ale nim mam szansę dać mu jakąś niesatysfakcjonującą odpowiedź, słyszę, że muzyka cichnie i ktoś się zbliża.

- Juliette, wszystko gra? - pyta Reece i podchodzi bliżej.

Noel puszcza mi oczko i wstaje z głośnika, powoli przechodząc w głąb sceny. Chłopaki mijają się, a starszy trąca Reece'a ramieniem.

- Książę na białym koniu się znalazł - mamrocze pod nosem i odchodzi.

Reece rzuca mi pytające spojrzenie, ale ja wzruszam ramionami. Nie warto mówić mu, czego chciał. To nadal dość prywatna sprawa. Ano i mimo tego, jak Noel nazwał Martina, miał rację. Reece jest moim księciem na białym koniu. Tylko że czasami wymierza ciosy i we mnie. Na przykład teraz, gdy prycha lekceważąco i odchodzi.

Chwilunia!

Jego stosunek do sytuacji zmienił się w ciągu zaledwie jednej sekundy? Żartuje sobie?

Chcę wstać, ale moją uwagę przykuwa zespół, który wchodzi na scenę. Poza Noelem znam jeszcze Carsona - wysokiego bruneta, obsesyjnie ubierającego się w skórzane kurtki. Pamiętam go ze starej szkoły. Już wtedy miał kolczyk w wardze i tatuaż na prawym bicepsie. Zawsze był okropnie arogancki i bezczelny, ale miał swoje momenty, które sprawiały, że dało się roztopić. To działało na dziewczyny, ale nie na mnie. Zerkam jeszcze na Lloyda - przeraźliwie chudego blondyna o równie chorobliwie bladej skórze. Ich basista wygląda jak śmierć i jest trochę straszny.

Pozostałych dwóch członków zespołu nie znam, ale przypuszczam, że są w podobnym wieku. Znam ich imiona, to Pierce i Silas, chociaż nie wiem, który jest który, bo gdy Noel przedstawiał ich w wytwórni, nie podnosiłam wzroku. Chłopak, który stoi przy brzegu sceny z gitarą przewieszoną przez ramię, ma całą buzię pokrytą piegami. Jest dość ciemno, ale i tak dostrzegam ten szczegół. Jego włosy mają kolor ciemnego blondu i stawiam swoją dzisiejszą kolację, że ma niebieskie oczy. Gdy kończę kontemplować jego sylwetkę, zerkam na chłopaka za perkusją. Sprawia wrażenie wysokiego, jest też nieźle zbudowany. Tak samo, jak poprzedni chłopak, ma ciemne blond włosy, lekko roztrzepane na czubku głowy. Niestety, on zauważa, że mu się przyglądam i odwraca się w moim kierunku. Na jego ustach pojawia się półuśmiech, a zaraz potem zwilża wargę. Jego oczy muszą mieć naprawdę niezwykły odcień, bo wydają się ... tajemnicze, jeżeli to słowo jest adekwatne. Chwilę zajmuje mi oderwanie od niego wzroku, bo niewątpliwie mnie zainteresował.

- Idziemy? - nagle ramię Dennisa obejmuje mnie, a ja kiwam głową w odpowiedzi.

Gdy schodzimy ze sceny, czuję, że ktoś nadal na mnie patrzy.

Stajemy niedaleko tłumu, czekając na występ Duster Balance. Gdy rozpoczyna się piosenka, niechętnie przyznaję, że jest naprawdę świetna i ma klimat. Poza tym idealnie wpasowuje się w temat. Pierwszy raz słyszę, jak Noel śpiewa, ale podoba mi się to. Jego głos jest dość niski i głęboki, ale można by powiedzieć, że jednocześnie płaski i ochrypły. Zdecydowanie nie podoba mi się tak, jak ten Reece'a, który robi z nim cuda, ale da się go słuchać. Patrzę na chłopaków z mojego zespołu, którzy w skupieniu wsłuchują się w słowa piosenki.

Well it's too long living in the same old lives
I feel too cold to live, too young to die
Will you walk the line, like it's there to choose?
Just forget the wit, it's the best to use
Won't you follow me into the jungle
Ain't no god on my streets in the heart of the jungle
Won't you follow me into the jungle
Ain't no god on my streets in the heart of the jungle
Won't you follow me into the jungle***

A/n: To jest oficjalnie najdłuższy rozdział w historii!! Ale nie było opcji, by był krótszy, a w wersji do wydania pewnie będzie jeszcze dłuższy. Na waszą korzyść xD Mam nadzieję, że się spodobał, bo w sumie poznaliście dużo nowych piosenek, a także chłopaków z Duster Balance.

* Green Day - Viva la Gloria

** Panic! At The Disco - Ready to go

*** X Ambassadors - Jungle



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top