THIRTY ONE
In these coming years
Many things will change
But the way I feel
Will remain the same
Panic! At The Disco - The End Of All Things
Przestań wreszcie pytać
Reece
Wpatruję się w szatynkę, która oniemiała spogląda w stronę członka zespołu Duster Balance. Nikt z nas się nie odzywa, a ciszę przerywa dopiero właściciel wytwórni, który wychodzi nam naprzeciw, zapraszając nas do swojego gabinetu. Chłopaki ruszają przodem, a za nimi idą ci nowi. Udaje mi się złapać Juliette za dłoń i przytrzymać ją na moment.
– Wszystko w porządku? Okropnie zbladłaś. Kim on jest? – Nie mogę się powstrzymać.
– Wytłumaczę ci później... – duka niedbale i wyszarpuje swoją małą dłoń, idąc tam, gdzie wszyscy.
Wzdycham ciężko i przygryzam wargę, podążając za nią. Zamykam za sobą drzwi gabinetu akurat w chwili, gdy właściciel siada w wielkim, skórzanym fotelu i składa dłonie jak do modlitwy, przypatrując się zespołom.
– Pięknie, czuję, że to będzie najlepsza bitwa kapel w historii! – mówi zadowolony i sięga do szuflady biurka, wyciągając z niej dwie teczki, podpisane naszymi nazwami. – No to zapraszam przedstawicieli.
Zagryzam szczękę i po raz pierwszy żałuję, że to ja muszę do niego podejść, bo on jakoś nie przypadł mi do gustu. Nie mówiłem tego nikomu, ale ten cały pomysł to naprawdę klapa i najchętniej kazałbym się nam wycofać, ale duma mi nie pozwala. Wyciągam rękę w kierunku bordowej teczki i kątem oka spoglądam na chłopaka, którego zna Julie. Zgaduję, że jest wokalistą w Duster Balance.
– W środku znajdziecie wszystko to, co powinniście wiedzieć na temat konkursu. Mam nadzieję na czystą rywalizację, chłopcy. I dziewczyno.
Odwracam się do Juliette, która uparcie skupia całą uwagę na swoich butach, zaciskając małe dłonie w piąstki. Może nie domyślam się wielu rzeczy, ale Rivers wygląda, jakby bała się Noela. Pewnie dramatyzuję, nieważne. Wiem tyle, że nie dam jej odejść, najpierw musi mi o wszystkim powiedzieć. Skąd ona może go znać.
– Ode mnie to już wszystko, możecie iść.
Jestem zaskoczony, że to wszystko poszło tak szybko. Cała grupa powoli wychodzi z gabinetu, a Juliette niepostrzeżenie próbuje zmyć się do domu. Dobiegam do niej i owijam ją rękoma w talii, by powstrzymać dziewczynę przed ucieczką. Szatynka gromi mnie spojrzeniem, ale przystaje i odsuwa się ode mnie.
– Nigdzie nie pójdziesz. Najpierw spowiedź – decyduję za nią.
Chowam teczkę do plecaka. Czuję na plecach czyjś palący wzrok, więc odwracam się i zauważam wokalistę Dustera, który uśmiecha się do mnie.
– Więc miło mi cię poznać...
– Reece.
– No tak. Pozwól, że przedstawię ci swój zespół. – Dłonią wskazuje na czwórkę chłopaków, stojących za nim. Kilku z nich nawet kojarzę. – To Carson, Pierce, Lloyd i Silas.
Nie interesują mnie ich imiona, a tym bardziej wygląd. Kiwam lekko głową i przedstawiam naszą piątkę, nie pomijając Julie, która ukrywa się za mną.
– Skoro wymieniliśmy grzeczności, to już sobie pójdziemy. Miło cię było znów zobaczyć, Julie!
Wymieniam spojrzenia z członkami jego zespołu i gdy oni wreszcie znikają za drzwiami, wracam spojrzeniem do spokojniejszej już dziewczyny. Znów łapię ją za dłoń, ale tym razem ona nie protestuję. Gestem ręki wskazuję chłopakom, że zadzwonię i ciągnę za sobą Julie.
– Powinnam wracać do domu – prycham na jej słowa.
– Więc cię do niego odwiozę.
Ja sam też powinienem wracać do siebie, bo obiecałem rodzicom, że pomogę wysprzątać garaż przed rozpoczęciem tej prawdziwej zimy, ale chcę wiedzieć, co się tutaj dzieje. Bez słowa wsiadamy do mojego Subaru, a ja pierwszy raz w życiu pozwalam sobie na naciśnięcie gazu i w ten sposób, w niecałe dziesięć minut parkuję pod domem dziewczyny. Gdy widziałem go po raz pierwszy, było ciemno, ale teraz jego wygląd mnie onieśmiela. To jakaś willa, a nie dom. Wiedziałem, że jest duży, ale żeby aż tak? Julie prowadzi mnie do środka i otwiera drzwi, a potem rzuca klucze na szafkę.
– Chyba nikogo nie ma – mówi i chyba lekko się spina, idąc ze mną na górę do swojego pokoju.
Podoba mi się to miejsce, jest takie jej. Ten pokój po prostu pasuje do Julie i nie wyobrażam sobie, żeby mógł wyglądać jakoś inaczej. Gdy wchodzimy do środka, słyszę wesołe szczekanie za sobą. Po schodach wbiega właśnie duży, rudy psiak, merdając długim ogonem.
– To Presley. – Szatynka uśmiecha się pod nosem, gdy zwierzę dotyka pyskiem moją dłoń.
Głaszczę suczkę za uszami, a jej najwyraźniej się to podoba. Przez chwilę skupiam na niej uwagę, ale zaraz przenoszę ją na jej właścicielkę, która siedzi na łóżku. Natychmiast siadam obok niej i proszę, by wreszcie na mnie spojrzała. Jestem aż tak straszny, że boi się popatrzeć mi w oczy?
– Julie, kim jest Noel? Skąd się znacie? – Może jestem mało subtelny, ale tylko to mnie teraz interesuje.
– Stary znajomy – wyjaśnia. – Wątpię, żebyś chciał słuchać całej historii.
– Właśnie, że chcę. Mam czas. – By ją przekonać, kładę się na jej łóżku i zakładam ramiona za głowę.
Jestem niemalże pewien, że dziewczyna przewraca oczami, ale opiera się o wezgłowie łóżka i wzdycha, szykując się do monologu.
– Poznałam Noela kilka lat temu, on był w ostatniej klasie i od zawsze mi się podobał. Wiele o nim słyszałam i jakoś udało nam się porozmawiać kilka razy. Ja... – jej policzki pokrywa delikatny rumieniec, a ja przygryzam wargę, żeby się nie uśmiechnąć – zakochałam się w nim. Od słowa do słowa można by powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Noel był raczej typem, który musiał podrywać każdą dziewczynę, ale wtedy nie miałam o tym pojęcia. Myślałam, że coś z tego będzie i robiłam sobie nadzieję, a on wykorzystał mnie dla własnej, nieopisanej zasady. Potem skończył szkołę i tyle go widziałam.
– Nadal coś do niego czujesz? – pytam, chociaż chyba nie powinienem.
– Co?! Nie! – niemal krzyczy. – To znaczy, nie. To było ponad trzy lata temu, już dawno mi przeszło. Po prostu czułam się dziwnie, gdy przyszedł tam ze swoim zespołem. Nie miałam pojęcia.
– Ale o co tak naprawdę się martwisz?
– Szczerze, Reece? Nie mam pojęcia – odpowiada i chwyta za poduszkę, którą przyciska do twarzy, jęcząc cichutko.
Chichoczę i podnoszę się, próbując odebrać jej przedmiot. Julie rzuca mi żałosny wzrok. Widać, że jest smutna i zdezorientowana. Staram się ją objąć i trochę ją pocieszyć, choć wiem, że ona tego nie lubi. W połowie drogi zamieram, patrząc na nią.
Nie powinienem.
Uśmiecham się przepraszająca i wracam na swoje miejsce. Między nami zapanowuje niezręczna cisza. Sam nie wiem, ale nie chcę jeszcze wracać do domu. Wolałbym spędzić czas tutaj, niż sprzątać garaż i udawać przed rodzicami, że ogromne ilości pajęczyny i ciemność nie robią na mnie żadnego wrażenia.
– Może zajrzymy do tej teczki? – proponuje, przypominając mi o niej.
Wstaję i podchodzę do swojego plecaka, który leży oparty o ścianę i wyciągam jego zawartość. Poprawiam okulary i wracam na łóżko, siadając tuż obok Julie. Szatynka znów lekko się spina. Czasami wydaje mi się, że ona zwyczajnie niezbyt dobrze czuje się w moim towarzystwie. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, a ona czasami wygląda tak, jakby bała się i mnie. Otwieram teczkę i podaję jej jeden z plików kartek, a ona odbiera go niepewnie. Zerkam na nią, śledząc mimikę jej twarzy. Jej usta zaciskają się w cienką linię, gdy czyta, formując się w lekki dzióbek. Następnie mój wzrok sunie na jej odsłonięte ucho, przebite przez kilka kolczyków. Pasują do niej.
– Siedem tematów na piosenki?! Czy oni robią sobie z nas żarty? – Gdy się denerwuje, tupie nogą.
Przestaję na nią patrzeć i dopiero teraz czytam swoją część dokumentu. Faktycznie, wytwórnia podała nam siedem słów, na których temat mamy napisać piosenkę. Pierwszy termin jest w ten piątek. Nie dość, że musimy zacząć próbę przed koncertem na mecz, to musimy jeszcze napisać coś o „podążaniu za kimś". Ktokolwiek wymyślał te tematy, był idiotą. Marszczę brwi i przygryzam wargę, kręcąc głową z powątpiewaniem.
– Nic nie przychodzi mi do głowy. Nie mam żadnej piosenki, ja nie... – przerywam Julie w połowie zdania.
Nie chcę, żeby się tym zadręczała. To robota zespołowa i wszyscy razem postaramy się coś napisać. Nie pozwolę, żeby ona sama głowiła się nad tekstem.
– Zrobimy to razem, spokojnie – odzywam się i uśmiecham się do niej szeroko.
Na twarzy Julie wreszcie pojawia się lekki uśmiech, gdy zaczyna się rozluźniać.
– Dzięki, że jesteś i mnie wysłuchałeś... – mówi nagle.
– Zawsze do usług.
~~~
Niechętnie przystaję przy drzwiach i łapię za klamkę. Poprawiam zsuwające się okulary i odwracam się do dziewczyny, która właśnie do mnie podchodzi. Lustruję ją wzrokiem, bo niedawno się przebrała. Ma na sobie krótkie spodenki w hawajskie wzory i długą koszulkę z nadrukiem pizzy. Wygląda w tym uroczo jak zwykle zresztą.
– Przesuniemy próbę na poniedziałek i ustalimy co i jak, w porządku? – pytam.
– Jasne, mnie pasuje – odpowiada i znów zapada niezręczna cisza.
– Wiem, że po tej akcji z zeszytem mi nie ufasz, ale nigdy nie chciałem cię zranić – mówię cicho, spuszczając wzrok na jej wzorzyste skarpetki z koronką.
Słyszę, jak się uśmiecha, więc zerkam na nią kątem oka. Dziewczyna faktycznie ma na ustach lekki uśmiech.
– Wiem o tym, Reece – zapewnia mnie ze szczerością w głosie. – Nie martw się tym. A jeśli to poprawi ci humor, to...
Odwzajemniam jej uśmiech, gdy szatynka obejmuje mnie w pasie, wtulając się we mnie. Naprawdę uwielbiam się przytulać, nieważne z kim, więc cieszę się, że zgodziła się na taki gest. Unoszę ramiona i przysuwam ją bliżej siebie, opierając brodę na jej głowie. Julie jest dość wysoką dziewczyną, ale mimo to zawsze spogląda na mnie z dołu, bo wciąż przewyższam ją o głowę. Gdy mija kilka chwil. Wiem, że muszę już iść, bo inaczej rodzice jeszcze zamkną mnie na noc w garażu, a tego bym nie chciał. Cmokam ją w kakaowe włosy i odsuwam się z uśmiechem.
– Do zobaczenia! – mówię na pożegnanie i opuszczam jej willę, powoli kierując się do swojego Subaru. Chciałbym się obejrzeć, ale tego nie robię, tylko wsiadam do samochodu, odpalam i odjeżdżam.
~~~
Still wanna waste
All of my time
I wanna waste
All of my time*
~~~
Podnoszę z ziemi duży karton, po brzegi wypełniony wieloma płytami winylowymi. Pod czujnym okiem swojej mamy nie mogę zrobić nic więcej, jak tylko schować je pod szafkę. Ona raczej nie chce, żebym zabierał je wszystkie do swojego pokoju. No a drugiej strony przesłuchałem już wszystkie. Począwszy od Spice Girls, skończywszy na The Doors i Green Day, których lubię.
– Byłeś dziś w wytwórni? – pyta mama i przystaje obok mnie, uśmiechając się lekko.
– Byłem i wyobraź sobie, że zażyczyli sobie siedem różnych piosnek. Pierwszą mamy oddać im w piątek, w dzień koncertu przed meczem, a do tego Julie dziwnie się zachowuje.
– Lubisz Julie, prawda? – Jej głos sprawia, że włącza mi się kontrolka.
– Mamo, mówiłem ci już, że to przyjaciółka. Skoro już podsłuchiwałaś i wiesz, kto mi się podoba, to nie mieszaj jeszcze bardziej.
Rodzicielka wzdycha, każąc mi zaprzestać sprzątanie. Moja mama czasami nie wie, gdzie nie wtykać swojego nosa. Zawsze bardzo troszczy się o innych i musi wszystko wiedzieć. Całkowicie przypadkowo dowiedziała się, która dziewczyna mi się podoba i od tego czasu nie daje mi spokoju. A teraz miesza w to Juliette.
– Reece, czy coś się dzieje? – Przewracam oczami.
– Nie, jest okej – warczę w odpowiedzi.
– Nie musisz się tak zachowywać.
– To przestań wreszcie pytać! – wołam i z całej siły kopię w jedną z szafek.
Mama otwiera usta zszokowana i kładzie mi ciepłą dłoń na ramię. Mocno zagryzam wargę, żeby nie powiedzieć jakiejś głupoty i znów jej nie urazić. Ma anielską cierpliwość i nie obraża się szybko, ale też ma swoje granice, a ja nie chcę ich przekroczyć.
– Wiesz, że możesz mi powiedzieć. Coś się gryzie, więc pozbądź się tego. Zawsze powtarzasz, że aby wyzbyć się zbędnych emocji, piszesz piosenkę. Może i tym razem to zrób, co? – proponuje.
Siadam na dwuosobowej kanapie, którą trzymamy w garażu i podpieram łokcie na kolanach, ślepo wgapiając się w swoją dłoń. Podczas sprzątania znalazłem stare pierścienie, które w młodości nosił mój tata i postanowiłem je założyć. Właściwie nie wyglądają najgorzej i mógłbym się do nich przyzwyczaić.
– Może w takim razie pomogłaby ci jakaś zmiana?
Zamykam oczy na sekundę i zwilżam wargi, a potem zerkam na mamę. Mówi poważnie, widać to po niej.
– Co miałbym zmienić? – pytam i nie panuje nad kpiącym uśmieszkiem, który wpełza mi na usta.
– Zastanów się, może jest coś, co chciałbyś zmienić. Na przykład fryzura. Jestem kobietą i musisz mi uwierzyć, że to naprawdę pomaga.
Moja ręka automatycznie sunie po praktycznie czarnych kłakach jak zwykle postawionych w górę. Kręcę głową, to nie to. Podoba mi się moja fryzura.
– No to może jest coś, co chciałbyś, żeby dopiero pojawiło się w twoim wyglądzie? Najlepiej zacząć od zmiany zewnętrznej.
– Właściwie, jest taka rzecz, o której ostatnio myślę. – Uśmiecham się chytrze, gdy przypominam sobie o tym, co ostatnio często wędruje mi po głowie.
– No to świetnie, co to takiego?
A/n: To pierwszy rozdział z perspektywy chłopaka, który nie dzieje się w sobotę/niedzielę, więc wow. Nie mogłam nie napisać znów z perspektywy Reece'a, bo to chyba nie tajemnica, że go uwielbiam no i poza tym, Julie była gotowa powiedzieć o Noelu tylko jemu.
* Bastille - Fake it
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top