SIX
Check yes, Juliet
Are you with me?
Rain is falling down on the sidewalk
I won't go until you come outsider
We The Kings- Check Yes, Juliet
Czy powinnam przyjąć propozycję?
Zbiegam ze schodów i niemal od razu rzucam się do bawialni, w której stoi fortepian. Cudownie czarny instrument jest moim oczkiem w głowie. Robiony na zamówienie babci, przez jedną z najlepszych firm w Stanach Steinway & Sons*, stoi pod panoramicznym oknem z widokiem na ogród i plażę, witając każdego gościa, który przekroczy próg domu. Model A jest moim ulubionym, nie tylko ze względu na swoją wielkość. Ten jedyny egzemplarz ma swoje oryginalne brzmienie, które jest magiczne. Najbardziej jednak podoba mi się w nim grawer z moim imieniem, znajdujący się w rogu klapy. Fortepian jest prezentem od dziadków ze strony ojca. Nigdy nie mogłam nadziwić się, że wydali na swoją wnuczkę ponad osiemdziesiąt tysięcy, ale teraz już wiem, że dla nich to po prostu nie było tak bardzo istotne.
Siadam na miękkim obiciu krzesełka i gdy tylko dotykam wypolerowanych klawiszy, czuję przechodzące mnie dreszcze. Instrument roztacza aurę, którą poczuje tylko muzyk z nim związany. Dla moich rodziców to tylko fortepian, dla Sue coś, co szybko zbiera kurz, ale dla mnie to epicentrum wszechświata. Miejscem pracy profesjonalnego gracza jest biurko z kilkoma monitorami, fotograf pracuje w ciemni pośród setek zdjęć. Moją pracownią jest to miejsce, to jedno krzesełko. Ezra zawsze znaczyła dla mnie wiele, ale moja imienniczka wygrywa z nią każdego dnia, od wielu lat.
Doskonale wiem, że gdy tylko zacznę grać, zatracę się w tym po raz kolejny, a przecież za godzinę zaczynam lekcje, teraz jednak wiem, że muszę dać upust emocjom. Obudziłam się z uczuciem euforii, z mnóstwem słów piosenek w głowie, a słoneczny poranek w Australii to odpowiednia pora, by przelać wszystko na pięciolinię.
Stop the world from spinning around
Feels like the sky is falling down
Can't breathe in I can't breathe out
I'm afraid that I might drown
Can't stay afloat I'm just
Skipping stone
An echo on the water
I'm letting go
Surrender to the bottom
Another rising tide
Another storm to fight
Come and take me
I'm just a skipping stone **
Nie słyszę swojego głosu, bo skupiam się na dźwiękach, na słowach, które ulatują z moich ust. Proces tworzenia jest magiczny i jeżeli ktoś uważa inaczej, jest głupcem. Prawdziwe piosenki rodzą się właśnie w takich chwilach. Prawdziwe piosenki to te, przez które przemawia Twoja dusza, te, które mają przekaz, są prawdziwe. Zamykam oczy, wygrywając ostatnie nuty, a potem ześlizguję palce z klawiszy i wstaję.
~~~
Camila uśmiecha się do mnie szeroko, gdy wchodzę do jednej z pracowni artystycznych. Pomieszczenie, które znajduje się na strychu, jest przeznaczone do zajęć ze scenografii. W tym miejscu powstają wszelkie elementy, które później służą za tło w szkolnych przedstawieniach, z których słyniemy. W ramach ostatniego roku postanowiłam wybrać tę lekcję i zaciągnąć na nią blondynkę, by było nam raźniej. Nasza nauczycielka niemalże od razu zarzuca nas mnóstwem pomysłów, ale właśnie to w niej lubimy. Ta kobieta jest wulkanem myśli i emocji. Czasem nie sposób ją zatrzymać, chyba nikt nawet nie próbował, no bo, czy ktoś chciał kiedyś złapać tornado do rąk? Odwzajemniam uśmiech i siadam na ziemi, by zająć się wycinaniem proporczyków.
Idę korytarzem i zapisuję kolejne wersy piosenki, którą napisałam rano, gdy czyjeś ręce owijają się wokół mojej szyi, zaplatając się na moich obojczykach. Podskakuję zaskoczona i natychmiast odwracam się.
– Co piszesz? – Pytanie wystrzeliwuje z ust Reece'a.
Kręcę głową z uśmiechem, kontynuując spacer do sali z biznesu. Szczerze? Nienawidzę tego przedmiotu, ale ojciec uznał, że to bardzo dobrze, że go wybrałam. Przecież mi się przyda. Tylko ciekawe do czego...
– Dziś rano udało mi się napisać piosenkę – odpowiadam po chwili, wymijając grupkę pierwszoklasistów.
W międzyczasie mam szansę podejrzeć szatyna, który idąc za mną, przepuszcza w drzwiach świergoczącą piętnastolatkę. Znakiem rozpoznawczym Martina są flanelowe koszule i kolorowe spodnie, które nosi niemal codziennie. Czasem zastanawiam się, czy nie jest mu ciepło w tak długich spodniach, ale każdy z nas od małego jest przyzwyczajony do australijskich upałów. Dziś ma na sobie ciemnozielone dżinsy i koszulę w czarno-szarą kratę, ale spod niej wystaje biały T-shirt. Momentalnie spoglądam na swój dzisiejszy strój, składający się z lekkiej koszuli mgiełki na szerokich ramiączkach, a także ciemnych dżinsów z wysokim stanem. Chyba jest w porządku.
– Pokażesz mi? – prosi chłopak i uśmiecha się do mnie uroczo. Niby ciekawe, jak mam mu odmówić. – Jest bardzo ładna, Juliette – ogłasza poważnym tonem, a jego brązowe oczy ciemnieją.
Nie odpowiadam mu, ale kiwam głową w podziękowaniu.
– O czym myślałaś, gdy ją pisałaś? – pyta i przystaje obok mnie, gdy dochodzimy do mojej klasy.
– O niczym szczególnym. Właściwie to napisałam ją tak po prostu – mówię, choć tak naprawdę wciąż szukam jej ukrytego sensu.
– Wiesz, niekiedy muzycy piszą zwykłe teksty, zaklinają się, że to nie o nich, ale potem okazuje się, że słowa to ich szczere myśli. Może ty też czujesz, że marnujesz czas***? – dopytuje, dalej się we mnie wpatrując.
Pod jego czujnym spojrzeniem czuję się malutka i bezbronna, ale jednocześnie ceniona i bezpieczna. Jaka szkoda, że to wszystko nic nie znaczy. Ile bym dała, żeby tylko się z nim zaprzyjaźnić! Ile bym dała, żeby wiedzieć, że on czuje do mnie to samo, co ja do niego! Czuję niemiłe ukłucie w sercu. Oczywiście, to tylko marzenia.
– Nie wiem, Reece – mówię dobitnie i spuszczam wzrok, wlepiając go w moje dłonie.
Szatyn stoi nieruchomo niczym posąg i nie odzywa się. Między nami zapada dziwna, irytująca cisza.
– Przepraszam, nie powinienem cię tak męczyć... – mówi wreszcie ze skruchą w głosie.
– To ja przepraszam... – natychmiast oponuję, unosząc dumnie głowę.
– Dziś też mamy próbę! – zmienia temat Reece i uśmiecha się połowicznie, zagryzając wargę.
O mój Boże.
Na ten widok coś odebrało mi zdolność logicznego myślenia.
– Kończymy za cztery godziny, zwijamy się jakoś po piętnastej. Będę czekać. – Na odchodne macha do mnie, a potem znika, zostawiając mnie z szybko bijącym sercem.
Wiem, że miał na myśli chłopaków, gdy mówił "będę czekać", ale to i tak dało mi malutką iskierkę nadziei, że może jednak nie jestem tylko dziewczyną, która dobrze pisze.
~~~
Stoję z Camilą na parkingu, gdy ta ładuje swój plecak na tylne siedzenie, wciąż czekając na Bailey, której Forda wysłano na warsztat. Blondynka patrzy na mnie współczująco, raz po raz głaszcząc mnie po ramieniu. Wie, że jest mi ciężko przebywać w jego towarzystwie. Taka prawda. Bycie tam, gdzie on jest cudowne i kocham ten nowy stan rzeczy, ale to mimo wszystko boli. Nie lubię tego uczucia, a jestem zmuszona się do niego przyzwyczaić. Od dawna czułam coś do Reece'a, ba, od dawna byłam w nim zakochana, ale dopiero teraz zdawałam sobie sprawę, ile jego obecność dla mnie znaczy. To było i jest chore, uzależniające, a ja najbardziej na świecie chciałabym się od tego uwolnić, ale i mnie złapała ta choroba, zwana "nieodwzajemnioną miłością". Może byłoby mi łatwiej, gdyby nie to, że teraz byłam po części w Double Exposure. Gdy tylko Bailey przyszła na parking, dziewczyny od razu wsiadły do samochodu i odjechały, życząc mi jeszcze powodzenia na próbie.
Ponownie znalazłam się w auli, gdzie próba już trwała. Brad jako jedyny zainteresował się moją obecnością, obejmując mnie lekko w pasie. To dziwne uczucie, ale niezaprzeczalnie miłe. Usiadłam na krzesełku dostawionym do małego pianina i przejechałam palcem po klawiszach. Nie było nastrojone, więc na mojej twarzy mimowolnie pojawił się grymas niezadowolenia. Nie potrafię nastroić tego staruszka, ale notuję sobie w pamięci, by powiadomić o tym nauczyciela muzyki. Reece przykuca przede mną i kładzie dłonie na moich kolanach, by nie wywrócić się do tyłu. Dalej przygryza wargę, ale uśmiecha się delikatnie.
– To dostanę resztę tekstu? Albo jakiś inny? – mówi i poszerza uśmiech.
Odwracam głowę, by nie widział, jak się czerwienie i podaję mu wyciągnięty wcześniej notes, w którym na lekcji wuefu, zaznaczyłam wszystkie piosenki warte uwagi. Szatyn odbiera go ode mnie i wybiera karteczkę w kolorze bladoniebieskim, otwierając go na tejże stronie. Czyta ze zmarszczonymi brwiami, ale potem zaczyna się uśmiechać.
– Spróbujesz zaśpiewać? – pyta, znów wracając do poprzedniej pozycji, z rękoma na moich nogach.
Bezwiednie spoglądam w stronę chłopaków, którzy razem zebrani, debatują nad czymś w akompaniamencie krzyków Brada. Reece już chce powiedzieć im, by wyszli, ale w ostatniej chwili chwytam go za dłoń, powstrzymując go. Puszczam jego rękę i kręcę głową. Jejku.
– Niech zostaną, postaram się przy nich zaśpiewać. Nie chcę być dla was problemem, dam sobie radę...chyba – mówię i wskazuję Reece'owi moment, w którym ma wejść z gitarą. – Tyle że...nie jestem pewna, czy to piosenka dla was – chichoczę, ale on upiera się, że chce ją usłyszeć.
Przechodzimy do elektronicznego pianina.
Chłopak siada obok mnie i daje mi znak, że jest gotów do grania. Czuję na sobie wzrok chłopaków, ale naprawdę chcę to przezwyciężyć. Kto jak kto, ale ta trójka jest naprawdę w porządku i, mimo że znamy się praktycznie od trzech dni, myślę, że nie śmialiby się ze mnie. Jeśli chodzi o Reece'a, wydaje mi się, że obroniłby mnie, nawet jeśli jestem tylko jego znajomą.
I always needed time on my own
I never thought I'd need you there when I cry
And the days feel like years when I'm alone
And the bed where you lay is made up on your side
When you walk away I count the steps that you take
Do you see how much I need you right now?
Moje palce nadal uderzają w keyboard, gdy Reece zaczyna ze mną śpiewać.
When you're gone
The pieces of my heart are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
All the words I need to hear
To always get me through the day
And make it okay
I miss you ****
Cody zaczyna klaskać, a Denny gwiżdże. To absolutnie nie piosenka dla nas, ale muszę przyznać, że w naszym wykonaniu brzmiała lepiej, niż śmiałabym sobie wyobrazić. Lekko zachrypnięty głos szatyna, nawet dość niski o ciepłej barwie i ten mój. Na moje ogromne szczęście, jestem posiadaczką (jak to powiedziała kiedyś nauczycielka śpiewu, gdy swojego czasu chodziłam na takie lekcje) czterech oktaw, sprawiających, że z łatwością śpiewam wysokie i niskie fragmenty piosenek.
– Wiesz, jaki masz rodzaj głosu? – pyta nagle Cody, drapiąc się po brodzie.
– Kontralt***** – odpowiadam, uśmiechając się szeroko.
Chłopaki patrzą na mnie z uznaniem i cicho wymieniają się spostrzeżeniami na mój temat.
– Reece śpiewa tenorem lirycznym******, to dlatego tak świetnie Wam to wyszło – komentuje Denny, wypowiadając myśli towarzyszy na głos – Wiem, że ty tutaj decydujesz Martin, ale...Juliette, będziesz z nami śpiewać?
I nagle brakuje mi słów w gębie.
A/n Oto przed Wami kolejny rozdział, który mnie bardzo się podoba :D Jak każdy "Juliette", ale to pomińmy. A więc, standardowo, mam nadzieję, że i Wam się spodobał :)
* amerykańsko-niemieckie przedsiębiorstwo zajmujące się produkcją pianin i fortepianów (nie tylko) od 1853 roku. Chętnych zapraszam do odwiedzenia ich oficjalnej stronki, ponieważ ich instrumenty to marzenie!
** Claire Guerreso- Skipping Stones
***Reece odwołuje się to tytułu piosenki, którą napisała Julie. "Skipping stones" to idiom oznaczający ( w tym przypadku) "marnować czas"
****Avril Lavigne- When You're Gone
*****kontralt- rodzaj głosu damskiego, obejmujący skalę (co najmniej) od dźwięków c do c2. Charakteryzuje się wysoką skalą, altowym i sopranowym brzmieniem. Towarzyszy mu koloratura (biegłość i sprawność w dysponowaniu posiadaną skalą głosu). Posługuje się nim m.in. Katy Perry
******tenor liryczny- rodzaj głosu męskiego, obejmujący skalę ( co najmniej) od dźwięków c do c2. Najwyższy z osiągalnych przez mężczyzn głosów. Charakteryzuje się wysoką skalą, czystym, solidnym, jasnym brzmieniem. Posługuje się nim m.in. Brendon Urie
!Uwaga, wyjaśniam! Głos Reece'a Martina wzorowany jest na głosie wokalisty jednego z moich ulubionych zespołów- "Panic! At The Disco", ale żeby było ciekawiej, momentami połączyłam go z głosem Devina Olivera z "I See Stars", stąd chłopak, operujący czterema oktawami, gładko przechodzi do sześciu oktaw :D Wybuchowa mieszanka, którą szczerze uwielbiam. Jeżeli nie słuchaliście piosenek tych zespołów, koniecznie to zróbcie, a potem wymieszajcie głosy. C.u.d.o
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top