SEVENTY

I can feel you watching even when you're far away from me,
I can feel you touching even when you're nowhere to be seen.
Every time I see you,
Suddenly my heart begins to race.
Every time I leave,
I don't know why my heart begins to break.

5 Seconds Of Summer - Voodoo Doll

Dłużej już się nie dało?

Wciąż pracuję nad piosenką, którą zaczęłam pisać przed weekendem. Dopisuję do niej różne wersy, wiecznie skreślając je, a następnie pisząc jeszcze raz, bo wcale nie były takie złe. Ciężko zdecydować mi się na jedną wersję, gdy w głowie mam ich tyle. No i ciężko jest się skupić, kiedy ktoś obok mnie cicho śpiewa Chasing Cars od Snow Patrol. Reece powtarza refren po raz setny, jakby ta melodia kompletnie go uzależniła.

I don't quite know 
How to say 
How I feel*

Nie twierdzę, że przeszkadza mi brzmienie mi jego głosu. Chłopak widzi jednak, że denerwuję się, gdy wytrąca mnie z rytmu, a jednak sam wciąż śpiewa, bębniąc ołówkami podkład. Kiedy zaczyna drugą zwrotkę, nie wytrzymuję.

– Przestaniesz wreszcie?! – Po prostu wybucham, wyrywając mu ołówki z dłoni.

Reece spogląda na mnie tak, jakbym oszalała, a potem teatralnie łapie się za serce, udając, że płacze.

– Ale dlaczego na mnie krzyczysz? – pyta cicho, grając mi na uczuciach.

– Bo jesteś wkurzający.

Jego usta drgają w lekkim uśmiechu. Chłopak obejmuje mnie ramieniem, całkowicie nie zważając na fakt, że jesteśmy w szkole, trwa przerwa i Sonia w każdej chwili może go zobaczyć, i znów się na mnie obrazić.

– Nie pomyślałaś, że ja po prostu uwielbiam cię wkurzać? Poza tym ta piosenka od wczoraj chodzi mi po głowie i nie mogę przestać jej śpiewać.

Jakbym nie zauważyła.

– No widzisz, a ja próbuję pracować – odpowiadam dobitnie, a potem wyswobadzam się z jego uścisku. – Skończyłeś piosenkę na piątek?

Reece kiwa głową, a potem sięga do plecaka, z którego kilka chwil później wyciąga kartkę. Tekst jest dość długi, ale jego wersy w większości się powtarzają, co zauważam od razu, gdy tylko chwytam papier w dłonie.

– Dennis powoli ogarnia rytm, a nam niedużo zostało, żeby skończyć część dla gitar. Chciałbym skończyć to do środy, jeśli tylko się da, a potem skupić się na finałowej piosence.

Narzucił tempo, nie ma co.

– Jeszcze tylko dwie piosenki. Niewiarygodne, jak to wszystko szybko poszło – głośno myślę, mamrocząc pod nosem.

Oddaję chłopakowi tekst, a potem skupiam się na własnym projekcie, nadal wprowadzając w nim jakieś zmiany. Może lepsza już nie będzie, a ja tylko ją zepsuję, ale próbować zawsze warto. Jeśli uznam, że nie wykrzeszę z siebie już nic więcej, odpuszczę sobie. Nie chcę robić niczego na siłę, bo zdaję sobie sprawę z tego, że wtedy te wersy nie będą już tak prawdziwe. Dotychczas wszystko to, co spisałam, przyszło mi naturalnie. Miałam przed sobą kartkę i ołówek, po prostu kreśląc nierówne literki, a teraz skupiam się na czymś, co jest jedynie obróbką pierwotnej wersji. Przesadzając z korektą, zmienię sens całej piosenki, doskonale o tym wiem.

Wzdycham, zakładając plecak. Przerwa za chwilę się kończy, a ja zaczynam lekcję w innym skrzydle szkoły. Patrzę wymowne na Reece'a, zastanawiając się, czy pójdzie ze mną, ale on ani drgnie. Kiedy tam mu się przypatruję, przypominają mi się jego słowa. Dwa razy przepraszał mnie za tę sprawę z Sonią i jeśli mam być szczera, nie mam mu tego za złe. Może faktycznie byłam na niego zła, nie chciałam rozmawiać z nim o tym wszystkim, ale... Przecież to nie jego wina. Nie miał wpływu na to, co powiedziała Sonia, nie ma wpływu na to, co jego dziewczyna o mnie myśli. Nawet jeśli jej zdanie o mnie jest nieprzychylne, bo wydaje jej się, że chcę odbić jej chłopaka, ważne, że znam prawdę. Nie mam sobie nic do zarzucenia.

– Do zobaczenia później – rzucam, powoli wycofując się do tyłu.

– Kończysz dziś o piętnastej? – Odwracam się do niego, w duchu uśmiechając się lekko.

– Tak, a co? – Próbuję zabrzmieć neutralnie.

Reece wzrusza ramionami, szczerząc się szeroko. Kiedy tak na niego patrzę, dostrzegam znajomy błysk w jego oczach, świadczący o tym, że Martin znów wpadł na jakiś pomysł, który uwzględnia także mnie.

Odwzajemniam jego uśmiech, a potem odchodzę, wiedząc, że jeśli nie zrobię tego teraz, a on zdradzi mi ten swój plan, pewnie mu pomogę.

~~~

Na lekcji angielskiego czas powoli zwalnia. Co pięć minut zerkam na zegarek, orientując się, że minęło dopiero kilka długich sekund. Oglądamy jakiś film, którego tytułu nawet nie znam. Camila jest zapatrzona w ekran, podpiera sobie brodę ręką, a palcami drugiej bębni cicho o blat. Myślami jestem daleko stąd, nawet jeśli wiem, że powinnam oglądać film z innymi i robić ewentualne notatki tak, jak kilka innych osób. Niestety ja ciągle wracam do tej rozmowy z Noelem.

Nie traktuję go poważnie. Kiedyś faktycznie to robiłam i patrząc na to z perspektywy czasu, byłam wpatrzona w niego jak obrazek, ślepo maszerowałam tak, jak mi zagrał. Noel łatwo mógł mnie wykorzystać, bo byłam na każde jego skinienie. Byłam głupia, ale to nie znaczy, że on korzystał z tego, że jestem w nim zakochana. To znaczy, tak, wielokrotnie coś takiego miało miejsce, ale... Chyba nie będę mu tego wypominać do końca życia. Wykazałam się wielką naiwnością, ale uczę się na błędach, nie dam sobą pomiatać. W każdym razie ta propozycja Noela to tylko słowa rzucone na wiatr.

Pomyśleć, że ja głupia wtedy zgodziłam się na tamtą rozmowę. Pewnie, gdyby nie przyszedł do szkoły, dopadłby mnie gdzie indziej, ale to i tak mi się nie podoba. Nie wiem, czy Noel zaczyna mnie szpiegować, skoro mówił o obserwowaniu i po raz kolejny przyszedł do mojej szkoły, ale mam tego dość. Kiedy tak myślę o tym, jak zareagowałam, gdy złożył mi tę propozycję, nie twierdzę, bym postąpiła trochę zbyt emocjonalnie. Miałam prawo się zdenerwować, miałam prawo milczeć.

Przed oczami natychmiast staje mi obraz Noela, który delikatnie kładzie dłonie na mojej talii, a potem całuje mnie. No dobra, może nie był to typowy pocałunek, bo ledwo co musnął kawałek mojej wargi, ale na samo wspomnienie moje policzki zaczynają mnie parzyć. I muszę przyznać, że chyba zaczynam się uśmiechać, więc zakrywam sobie usta dłonią. Noel prawie mnie pocałował. Chłopak, w którym byłam kiedyś zakochana do szaleństwa, naprawdę to zrobił. To wydaje mi się być nierealne. Po tylu latach wcale tego nie pragnęłam, ale ziściło się jedno z moich dawnych marzeń. Szkoda tylko, że tak późno. Co by było, gdyby Noel tak naprawdę ze mną był? Gdyby kilka lat temu on po prostu się we mnie zakochał? Wiem, że to myślenie w niczym mi nie pomoże, ale to pytanie nagle kotłuje się w mojej głowie. Czy byłabym z nim szczęśliwa? Z kimś, kto, według tego, co opowiadał Silas, jest wyrachowany, oschły i arogancki? Z kimś, kto wykorzystuje słabości innych? Nie, zdecydowanie nie. Nie w takim Noelu się zakochałam, a kiedy odszedł, a ja zrozumiałam, jaki był naprawdę, nie mogłam zaakceptować tych wad. Reece jest inny. Nawet jeżeli kłamie, manipuluje i udaje, nie robi tego po to, by mnie skrzywdzić.

Nie chce mnie skrzywdzić.

Ale te wszystkie myśli nie sprawiają, że znam odpowiedź na swoje pytanie. Czy powinnam traktować tę propozycję trochę bardziej serio i zastanowić się nad przyjęciem jej? Pisanie piosenek to coś, co kocham, więc stworzenie tekstu nie powinno być dla mnie problemem. Mogę pomóc temu drugiemu zespołowi i pokazać, że nie żywię do Noela urazy, ale z drugiej strony... Pokażę mu, że miał rację. Udowodnię mu, że naprawdę jestem zakochana w Martinie i szukam jakiejś ucieczki. Poza tym, czy pisanie dla Dustera jest zdradą? Jestem w Double Exposure, ale gdyby się tak zastanowić, artyści także piszą piosenki dla innych zespołów, nie tylko tych, w których są... Czy to mnie usprawiedliwia? Czy to usprawiedliwia fakt, że w ogóle myślę o słowach Noela?

– Zakładam się o moją prawą nerkę, że myślisz teraz o kimś, kogo imię zaczyna się na literę R, jest wysoki i gra na gitarze. Dobrze zgadłam? – Camila mruga do mnie, przerywając oglądanie filmu.

– Cóż, w takim razie będę miała trzy nerki. – Wzruszam ramionami, a ona posyła mi spojrzenie, które mówi, że sprawa musi być poważna, jeśli aż tak się zamyśliłam. – Myślę o Noelu.

Brwi blondynki unoszą się w górę, a usta wymalowane truskawkowym błyszczykiem uchylają się lekko. Nie wiem, o czym ona teraz pomyślała, ale skoro jesteśmy przy organach, to stawiam na swoją śledzionę, że nie ma zielonego pojęcia, dlaczego miałabym o nim myśleć. Nie chcę mówić Cam o propozycji, bo wiem, że zacznie mi ją odradzać, ale muszę się komuś wygadać.

– On tak jakby mnie pocałował – szepczę, by nie zakłócać innym seansu.

Camila otwiera szczerzej oczy i niemal podskakuje na krześle, bezgłośnie mówiąc tylko „żartujesz". Wbijam wzrok w oparcie krzesła przede mną i staram się nie pokazać po sobie, że jest mi trochę głupio. Cam doskonale wie, co czułam do Noela i jeśli mam być szczera, naprawdę go nie lubi.

– Kiedy?

– Parę dni temu. Siedzieliśmy wtedy na boisku, pamiętasz? Chciał porozmawiać, no i... Tak wyszło.

Na moje szczęście wreszcie dzwoni dzwonek. Z tej lekcji nie wiem zupełnie nic, ale przynajmniej ułożyłam sobie co nieco w głowie. Wpakowuję rzeczy do plecaka, a potem czekam na guzdrzącą się Camilę i razem z nią opuszczam salę. Idziemy szybkim krokiem, zmierzając w kierunku schodów. Pod nimi dopiero co ktoś ustawił ławkę, więc już wiem, gdzie można w spokoju porozmawiać. Dochodzimy w to miejsce chwilę później, a potem siadamy. Cam robi wyczekującą minę, w międzyczasie wyciągając ze swojego plecaka kosmetyczkę.

– Nie rozumiem, po co Noel cię pocałował. Powiedział ci coś? – pyta, przeglądając się w malutkim lusterku.

– Czy ja wiem? Nie mówił właściwie nic. Po prostu podszedł bliżej i pocałował mnie dokładnie tu. – Palcem wskazuję na kącik ust, unosząc w górę jedną brew. – Potem po prostu sobie poszedł.

Skrupulatnie omijam niektóre fragmenty. Camila dowie się o nich później.

– Co czułaś? – dopytuje, a potem zaczyna poprawiać makijaż. – Mam nadzieję, że stara miłość, w twoim przypadku, rdzewieje dość szybko.

– To pewne. – Uśmiecham się. – Nie wątpię w swoje uczucia, a... Wtedy nie czułam zbyt wiele. To znaczy, byłam trochę spanikowana, ale nie mogłam ruszyć się na krok. Nie odwzajemniłam tego pocałunku, więc...

Dziewczyna kiwa głową, a następnie zerka gdzieś za mnie. Siedzę tyłem do korytarza, więc nie widzę, co się na nim dzieje. Cam nagle przysuwa się bliżej mnie i celuje w moje usta pędzelkiem swojego błyszczyka. Marszczę brwi, czując, jak to lepkie mazidło nagle pokrywa moje wargi. Patrzę na nią, nie rozumiejąc, co jej nagle strzeliło, gdy ktoś zjawia się w moim polu widzenia.

– Nie przeszkadzam? – Reece trzyma w dłoniach futerał od gitary, gapiąc się to na mnie, to na blondynkę, która kręci przecząco głową. – Czyli mogę zamienić z nią słówko?

Wstaję, powoli przechodząc w jego stronę. Czuję na swoich plecach świdrujący wzrok Camilii, więc delikatnie kładę dłoń na ramieniu Reece'a i pcham go w stronę korytarza. Kiedy stajemy przed sobą, uśmiecham się lekko.

– Słuchaj, jest taka sprawa. Mogłabyś wpaść dzisiaj do mnie razem z Dennym? Chcemy ogarnąć te wszystkie sprawy, ale przydałaby się jeszcze ta damska ręka do tekstu. – Uśmiecha się uroczo. – Hej, ty też czujesz truskawki?

Parskam śmiechem na to wtrącenie, a potem, niemalże automatycznie, oblizuję usta, chcąc pozbyć się błyszczyka. W tej chwili mogę przysiąc, że wzrok Reece'a pada dokładnie tam, obserwując koniuszek mojego języka. Patrzy na moje usta. Czy chociaż raz mogę zinterpretować tę sytuację po swojemu?

Nie, bez przesady.

– Mogę wpaść, ale po siedemnastej muszę się zwijać – odpowiadam.

Reece uśmiecha się lekko, mocno ściskając futerał. Chwilę później sięga do kieszeni i wyciąga z niej telefon, mówiąc, bym chwilę zaczekała. Nie wiem, czy zająć ręce więc po prostu bawię się swoją bransoletką.

– Wysłałem ci numer do Rune'a, ostatnio wiecznie o niego prosił, więc jeśli chciałabyś się z nim skontaktować to... – Wlepia na usta ten przepraszający uśmiech. – Chyba wpadłaś mojemu kuzynowi w oko, wiesz? – Mruga.

Moje policzki płoną żywym ogniem. Zły kuzyn, zły kuzyn. Rune jest sympatyczny, ale... Czy ja zawsze muszę mieć jakieś szczęście w nieszczęściu?

– Spotkajmy się pod furą Dennisa. Do zobaczenia! – rzuca jeszcze Martin, a potem wbiega po schodach, skacząc po dwa stopnie i już go nie ma.

Odwracam się, głośno wypuszczając powietrze ustami, a potem znów siadam na ławce. Cam krzyżuje ręce na piersi i patrzy na mnie zastanawiająco.

– Jestem w stanie zabrać Sonię na swój rybacki kuter, a potem zepchnąć ją do oceanu razem z tymi wszystkimi krabami.

Wlepiam w nią zdziwione spojrzenie, licząc, że się roześmieje, ale ona jest całkowicie poważna.

– Dziękuję?

~~~

Podbiegam do Dennisa, który opiera się o samochód. W jego dłoni natychmiast dostrzegam odpalonego papierosa. Nie pytam, ale patrzę na niego wymownie. Chłopak odpowiada mi na spojrzenie, a następnie gasi to świństwo i rzuca je na ziemię, depcząc je. Nie miałam pojęcia, że Soler pali, dotychczas nie czułam od niego zapachu tytoniu. Mam nadzieję, że nie robi tego na co dzień, bo szkoda byłoby, gdyby zniszczył sobie płuca. Jest za młody na coś takiego, naprawdę.

– Pośpieszyłby się, pacan jeden – marudzi Dennis, powoli kierując się w stronę drzwiczek.

Zerkam w tym samym kierunku, zauważając spóźnionego Martina. Odwracam jednak wzrok tak szybko, jak to możliwe, gdy Reece całuje swoją dziewczynę. Choć nie widzę go, czuję w sercu okropnie niemiłe uczucie. Wydaje mi się, że jestem tylko igielnikiem, a on wbija we mnie szpilki. A może Reece ma przy sobie jakąś laleczkę Voodoo? Cóż, jeśli nie, kupię mu kiedyś jakąś, gdybym akurat cudem znalazła się w Nowym Orleanie.

– Dłużej już się nie dało? – Na twarzy perkusisty pojawia się uśmiech, kiedy Reece wreszcie do nas podchodzi.

Reece zajmuje miejsce pasażera z przodu, a ja pakuję się na tył, mając nadzieję, że przypadkiem nie zajrzy w lusterko, by zobaczyć moją minę. Nie czuję się najlepiej ze świadomością, że przed chwilą... Zacznijmy od tego, że poza tym czuję też małą zazdrość. Odpycham od siebie myśli, przysłuchując się rozmowie, gdy Dennis rusza sprzed szkoły. Czasem wtrącam coś od siebie, śmiejąc się razem z tą dwójką, ale wkrótce rozdzwania się mój telefon. Szybko wydobywam go z kieszeni i klikam w zieloną słuchawkę, gdy tylko odczytuję, kto jest nadawcą.

– Hej, coś się dzieje? – pytam, opierając się o zagłówek.

– Nie, pomyślałem tylko, że może moglibyśmy się jutro spotkać? Wiesz, rozmawialiśmy o tym, że skontaktujemy się w weekend, a tak się składa, że mam zajęcia na uczelni, więc... Nie, żebym się narzucał. – Silas powoli zaczyna się plątać.

– Matko, kompletnie wyleciało mi z głowy. Chyba będę musiała sobie to wszystko zapisywać. Mam jutro czas. – Wyrzucam z siebie słowa z prędkością rakiety.

– Wpół do czwartej pod kawiarnią na Kangaroo? – Daję głowę, że Silas się uśmiecha.

– Jasne, do zobaczenia!

Rozłączam się, nim chłopak zdąży cokolwiek odpowiedzieć, ale nie czuję się komfortowo, gdy przede mną siedzą ci dwaj o gumowych uszach.

– Czyżby druga randka z Silasem? – pyta Dennis, a w lusterku widzę jego szeroki uśmiech. – Albo trzecia, bo może o którejś nam nie powiedziałaś?

– To tylko kawa, żadna randka – oponuję od razu.

– Jasne, a Alvaro Soler jest tak naprawdę moim ojcem. Masz mnie za głupka?! – woła radośnie. – Nie rozumiem tylko, dlaczego wolisz jego ode mnie. Przecież ja też gram na perkusji!

Ja i Reece wybuchamy śmiechem, kiedy Dennis udaje smutnego. Jego brązowe oczy świecą tak przyjaźnie, kiedy, stojąc na czerwonym, chłopak odwraca się do tyłu i posyła mi jeden ze swoich szerokich uśmiechów. Opieram się o fotel Reece, obejmując ramionami jego zagłówek. Z tej odległości czuję zapach jego perfum, które okropnie mi się podobają.

– Każdemu łamiesz serca, wiesz? Jeżeli Rune się dowie... – Reece kreśli w powietrzu jakiś ruch dłonią.

– No nie gadaj, że twój kuzyn zadłużył się w Juliette!

– Na to wygląda. – Martin unosi sugestywnie brwi, a potem odwraca się do mnie.

Jego twarz nagle znajduje się tylko kilka centymetrów od mojej. Brązowe oczy są zbyt wyraźne, a usta zbyt mocno dekoncentrują moją uwagę. Odskakuję niemalże w tej samej chwili, odpychając się od fotela. Mało subtelnie, ale nawet on przez moment wyglądał na zmieszanego. Chyba nie wiedział, że siedzę tak blisko.

– Rune to fajny facet – rzuca Reece.

– Próbujesz mnie wyswatać z własnym kuzynem? – Krzyżuję ramiona.

– Wybacz, że ten lepszy kuzyn jest zajęty, a został ci tylko ten przybłęda. Cóż poradzić? – żartuje, uśmiechając się szeroko.

Przełykam głośno ślinę, a potem staram się odwzajemnić uśmiech. Reece mnie pogrąża. Z każdą chwilą i każdym głupim żartem ciągle przypomina mi o tym, oczywiście, gdybym starała się zapomnieć, że jestem w nim nieszczęśliwie zakochana.

Kiedyś urwę mu łeb.

– No, wysiadka – pogania nas Dennis, gdy parkujemy wreszcie przed domem Martina.

Nagle ulatuje ze mnie cały humor. I właśnie w takich chwilach propozycja Noela wydaje się być niebezpiecznie kusząca. A ja zbyt słaba, by odmówić.

Reece po prostu wprowadza nieporządek do mojego chaosu.

~~~

Nowa piosenka, o wdzięcznym tytule Lighthouse, powoli wkrada się w łaski ulubionych. Zaczynam myśleć, że w sumie na liście ukochanych utworów znajduje się wszystko to, co zalicza się do twórczości Double Exposure. Siedzę grzecznie w kąciku, przyglądając się chłopakom. Reece stoi przed mikrofonem pojemnościowym, śpiewając tekst, Dennis robi za chórki, waląc w bębny, a Rune, który do nas dołączył, uwija się z linią basową.

Tekst i ta melodia zgrywają się świetnie. Ta piosenka ma w sobie jakąś energię, która sprawia, że chcę wstać i zacząć śpiewać. Głos Reece'a wydaje się być naelektryzowany, ostry i taki... Inny. Trzyma się raczej jednej tonacji i kiedy już myślę, że cała piosenka przebiegnie tak samo, on robi to, czego nikt z nas się nie spodziewał. Krzyczy. Po prostu wykrzykuje jeden z fragmentów tekstu. W studiu nie ma osoby, która nie otwiera ust ze zdziwienia, słysząc najprawdziwszy wrzask, który idealnie wpasowuje się w piosenkę. Kiedy ostatnie nuty cichną, Dennis upuszcza pałeczki, a potem wstaje, podchodząc do przyjaciela, i kładzie mu dłonie na ramionach.

– Kim jesteś i co zrobiłeś z moim Reece'm, szatanie? – pyta oniemiały. – Gdzie ty chowasz taki głos? – Dźga go palcem w brzuch.

Martin kuli się, próbując odepchnąć atak, a potem śmieje się. Ma leciutko zachrypnięty głos, ale kiedy chrząka, wszystko wraca do normy.

– Czy ja muszę wam o wszystkim mówić? Kiedyś to sobie ćwiczyłem. – Wzrusza ramionami, jakby nic się nie stało.

Brady wspominał ostatnio, że growl to nie zabawa dla początkujących i jeżeli Reece się uprze, może zwyczajnie zrobić sobie krzywdę. Jak widać, Martin opanował podstawy.

– Na pewno masz na imię Reece? – dopytuje Denny, wracając za perkusję.

– Na drugie ma... – zaczyna Rune, ale już w następnej sekundzie ciężki gryf gitary młodszego uderza w jego brzuch, przerywając mu.

– Ani się waż, Rune – warczy zabawnie Reece, patrząc, jak tamten krzywi się z bólu.

Posyłam Martinowi karcące spojrzenie. Bez przesady, to na pewno musiało boleć. Następuje chwila ciszy, ale nikt nie wydaje się być skrępowany. Reece podchodzi do komputera i zapisuje nagranie, które zrobił, a potem nachyla się nad kartką papieru i kreśli na niej coś.

– Wiecie, ostatnio Brad wpadł podziękować mi, że go zastąpiłem – zaczyna Rune – potem nawet mnie przeprosił.

– Nasz Brad Tanner? Taki wysoki? – Dennis naprawdę nie może w to uwierzyć.

– Też się zdziwiłem. I nawet dziwiłbym się dłużej, ale koncert Fall Out Boy wzywał.

Uśmiecham się do bruneta, który zerka na mnie od czasu do czasu. Matko, mam nadzieję, że wpadnięcie w oko oznacza... Chęć bycia przyjaciółmi? Wystarczy mi, że chłopaki swatają mnie z Silasem, a Rune jest zbyt fajny, by...

– Ziemia do Juliette. – Reece macha mi ręką przed twarzą. – Wstawaj, maskotko. Odwiozę cię.

I chociaż w myślach wyobrażam sobie, że Reece wyciąga do mnie dłoń, pomagając mi wstać, co tak naprawdę nie ma miejsca w mojej rzeczywistości, uśmiecham się lekko, a potem żegnam się z chłopakami i razem z moim okularnikiem schodzę na dół bez słowa, wymieniając się tylko krótkimi spojrzeniami.

A/n: Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Bardzo dziękuję za 6 tysięcy wyświetleń! W mediach macie gif z moim wyobrażeniem Cam - Britt Robertson :) Dajecie wiarę, że do końca książki tylko 10 rozdziałów? Nie wierzę, że to tak przeleciało. 

* Snow Patrol - Chasing Cars

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top