ELEVEN

Searching for some grace I'll tell you now
If I could hear your voice
The sweetest sound
Oh, say you're mine
Oh, take me higher

Banners - Shine A Light

Dasz radę pokazać mi więcej?


Jego bliskość jest onieśmielająca. Boję się oddychać, gdy jego głowa wciąż pozostaje na moim ramieniu. Robię niewielkie oddechy, jednocześnie przyzwyczajając serce do nowego stanu rzeczy. Obecność chłopaka z jednej strony mnie uspokaja. Sam fakt, że Reece tutaj jest, sprawia, że czuję się po prostu dobrze. To właściwie tak, jakbyśmy denerwowali się jakimś trudnym egzaminem, a potem, otrzymując bardzo dobrą ocenę, czujemy się tak zwyczajnie, bo cały stres opada. Właśnie tak czuję się przy nim. Chociaż z drugiej strony wszystko w moim wnętrzu szaleje i niemal czuję, jak mój żołądek się skręca. Przy nim jestem wielką sprzecznością, abstrakcją.

 Chyba będę się już zbierał  przerywa ciszę szatyn i wreszcie podrywa się na równe nogi, a potem wyciąga do mnie rękę i pomaga mi wstać.

 Dzięki za tę, hm, motywującą puentę  mówię i uśmiecham się pod nosem, zmuszając się do oderwania wzroku od granatowych fal.

Znów prowadzę Reece'a za rękę, tym razem krocząc po oświetlonej ścieżce. Gdy dochodzimy do bramy, puszczam jego dłoń, która niemalże natychmiastowo znika w kieszeni jego spodni.

 Jutro o czternastej mam być w wytwórni, chciałabyś wybrać się ze mną?  pyta i robi krok w tył.

Tak.

Chcę odpowiedzieć mu od razu, chcę spędzić z nim trochę czasu, poznać go lepiej, ale...

 Chętnie, ale nie mogę...  mówię cicho i wlepiam wzrok w płytki chodnika, które nagle stają się ciekawsze od mojej ulubionej książki.

 W porządku, może innym razem. Dobranoc, Juliette.

Odpowiadam mu cicho i patrzę, jak jego sylwetka powoli znika za rogiem. Nie marzę o niczym innym jak o spędzaniu z nim czasu, zwyczajnych rozmowach. Bo marzę tylko o nim. Zdaję sobie jednak sprawę, że ulegając swojemu marzeniu na każdym kroku, staję się mniej niezależna. Kocham Reece'a z całego serca, chociaż wiem, że te słowa mogą okazać się banalne, tak właśnie czuję. A to sprowadza się do wniosku o własnej suwerenności. Moja odmowa nie wiązała się tylko z tym idiotycznym pomysłem, który zrodził się w mojej głowie, a lekcjami, które odbywają się w tym czasie. Gdybym zwolniła się z lekcji, pedagog zadzwoniłby do mojej mamy, a to nie skończyłoby się dobrze, więc wolę nie ryzykować.

Otwieram drzwi, szykując się na pogadankę o tym, jak późno wracam do domu. Chwile z Reece'm były tego warte, dlatego niestraszne są mi groźby mamy o tym, że odetnie mi kieszonkowe lub uziemi na tydzień. Prawdę mówiąc, nie potrzebuję jej pieniędzy, a z domu również wychodzę bardzo rzadko. Zwykle to Camila przychodzi do mnie i spędzamy czas w ogrodzie, więc nie martwię się konsekwencjami.

Jestem zdziwiona, że po przekroczeniu progu Sue nie zasypuje mnie górą pytań. Z kim, jak, gdzie, po co, dlaczego? Daję głowę, że nie uwierzyłaby w moje słowa, gdybym powiedziała, że od ponad półgodziny siedziałam na własnej plaży.

Wita mnie ciemność. Na parterze nie palą się żadne światła. Po omacku próbuję dostać się do schodów, po których później wspinam się jakoś pokracznie. Na piętrze widzę już czyjąś obecność. Spod drzwi gabinetu wydobywa się lekka łuna, świadcząca tylko o tym, że pomimo później godziny - któreś z moich rodziców wciąż pracuje. Sue jest pewnie u siebie, może nawet poszła już spać. Ja nie zamierzam nikomu przeszkadzać, bo sama jestem już zmęczona i jedyne, co chcę zrobić, to zatopić się we własnej pościeli.

Cicho zamykam drzwi swojego pokoju i oddycham z ulgą.

A może to zakochane westchnienie?

~~~

Sala biologiczna znów tętni życiem. Dosłownie i w przenośni. Jasnozielone ściany pokryte są mnóstwem tablic z biologicznymi zagadnieniami, a na półkach stoją wypchane zwierzęta, gapiące się na uczniów tymi swoimi szklanymi oczkami. Na tyłach klasy stoją ogromne terraria z jaszczurkami, pająkami, a nawet wężem. Nasza nauczycielka opiekuje się nimi, jak dziećmi i zawsze przed lekcjami daje im pokarm. Oczywiście ten żywy, co nie spotyka się z aprobatą wielu dziewczyn.

Gapię się na zieloną tablicę kredową i patrzę, jak biały pył unosi się w powietrzu. Przestaje interesować mnie tekst, który zapisuje pani profesor, bo całą swoją uwagę skupiam na dźwiękach w klasie.

Słyszę cichutkie stukanie palców po dotykowej klawiaturze telefonu, przewracanie zmiętych kartek, szuranie rysiku długopisu po liniach i chrząkanie, a także ciche rozmowy i śmiechy. Uczniowie z pierwszych ławek notują lekcję, a Ci siedzący z tyłu wysyłają sobie liściki.

Bailey szturcha mnie łokciem i rzuca ciche "przepraszam", dalej bazgrząc w zeszycie. Ona totalnie nie interesuje się biologią, a jest zmuszona brać udział w zajęciach, bo na geografię nie było już miejsc. Sama też chętnie wzięłabym stąd swoje rzeczy i wyszła, ale miałam ten sam problem, gdy wpadłam do sekretariatu z uśmiechem i zamierzałam wpisać się na dodatkowe zajęcia z psychologii. Nie można mieć wszystkiego, cóż. Kładę głowę na ramieniu i staram się nie przysypiać.

~~~

If I meet you in the middle maybe we could agree

You make me feel little how you're looking at me

And you can throw me shade, all it does is just cool me off

First it just threw me off, now I'm just moving on*

~~~

Siedzę na parapecie i słucham piosenek Fall Out Boy, wystukując rytm na zimnej, marmuro-podobnej płycie. Reece biega od klasy do klasy i kogoś szuka. Zabawnie jest patrzeć na niego, gdy ma tak bardzo niezadowoloną minę. Jego biała, jak śnieg koszula powiewa za nim, niczym peleryna. Gdyby nie czarne dżinsy, powiedziałabym, że wygląda jak aniołek, bo każda inna część jego garderoby jest biała, co pasuje do jego ciemnych włosów i jasnej karnacji. Wzdycham i chichoczę cicho, powoli zbierając się do pójścia na salę gimnastyczną, gdzie mam ostatnią lekcję. Czekam tylko na Camilę, która rozmawia jeszcze z naszą fizyczką o dodatkowym zadaniu. Gdy widzę blondynkę z daleka, zeskakuję z parapetu i już chcę pójść na salę, ale Reece skręca w moim kierunku i woła, żebym na niego zaczekała. Z bliska wygląda jeszcze lepiej.

 Siemasz, Juliette! Wszędzie cię szukałem!  mówi od razu, uspokajając oddech.

Szukał mnie? Ooo...

 Coś się stało? - pytam i staram się nie zachichotać jak idiotka.

- Nie, znalazłem jakiś tekst i chciałbym, żebyś rzuciła na niego okiem  mówi i podaje mi pożółkłą kartkę. - Kończę za godzinę, podwieźć cię do domu?

 Dzięki, ale przyjechałam samochodem  odpowiadam ze smutkiem i zaczynam czytać tekst.

Powoli zagłębiam się w słowa piosenki, mimowolnie wyginając usta w uśmiechu. Melodia sama pojawia się w mojej głowie i uruchamia wszystkie artystyczne zmysły.

Someone gave me the key to life
But I lock myself outside
And I'm waiting for someone to let me in!
I'm stuck out here in the pouring rain
Can anybody see me through the window pain
I just need to know how I got this way!"

 Ale że to wszystko?!  mówię głośno i dopiero wtedy orientuję się, że prawie krzyknęłam.

Reece splata dłonie za plecami i kołysze się w przód, a potem w tył, tłumiąc chytry uśmieszek na ustach. Trzepię go lekko w ramię, ale on ani drgnie, tylko parska cichym śmiechem.

 Chodź ze mną do auli  prosi i znów przygryza wargę.

 Mam wuef, muszę iść na lekcję...  Wzruszam ramionami z zamiarem oddalenia się, ale on łapie mnie za łokieć i zdecydowanie ciągnie w kierunku auli, nie zwalniając uścisku nawet na moment.

Śmieję się z jego poważnej miny, ale wiem, że sam też jest rozbawiony.

Chwilę później wchodzimy do lekko oświetlonej auli i niemal podbiegamy do sceny. Reece wdrapuje się na podwyższenie i od razu chwyta za gitarę, jak zwykle na moment zamykając oczy. Dla osoby postronnej to dziwne zachowanie może wydać się irracjonalne, ale ja je rozumiem. W ten sposób łączy się z elektrykiem. Dobry gitarzysta, pianista czy ktokolwiek inny musi poczuć jedność z instrumentem, bo bez tego nie ma dobrej gry. Reece praktykuje tę zasadę, dlatego jest tak dobry. Oczywiście, w grę wchodzi także talent, którego mu nie brak.

Szatyn podchodzi do mikrofonu i znów go poprawia, a następnie zaczyna wygrywać pierwsze akordy, uśmiechając się pod nosem. Mechanicznie kołyszę się do rytmu, a gdy zaczyna śpiewać pierwszą zwrotkę, również zamykam oczy, nucąc w głowie tekst, który dał mi wcześniej. Tym razem jednak przedłuża piosenkę o brakujący do tej pory refren.

There's no point in asking questions
Cause the answer never tells
It's all a guessing game, you can't get better at it
I wish I had a say, but life won't let me have it
Whatever moves I make, it's in the way I play
But I can't win, no I can't beat this guessing game!
Can't beat this guessing game, can't beat this guessing game!**

Zastanawiam się, o jakiejś zgadywance*** opowiada. Niedawno powiedział mi, że niektóre piosenki odzwierciedlają nasze niewypowiedziane myśli.

Czy Reece gra w jedną z takich gier?

 Dasz radę pokazać mi więcej?  pytam, gdy riffy gitary cichną.

~~~

Zawsze starałam się zrozumieć tok myślenia innych, zasadę ich postępowania, interpretację ich myśli i potrzeb. Bawiłam się w psychologa i choć nie miałam do tego szczególnie odpowiedniej smykałki, odkrywanie ludzi było dla mnie przyjemnością.

Gdy byłam małą dziewczynką, rodzice zabierali mnie na przeróżne bankiety, bale charytatywne i spotkania towarzyskie. Byłam jedynym dzieckiem wśród kobiet, ubranych w balowe suknie, i mężczyzn w idealnie skrojonych garniturach. Zajmowałam miejsca przy jednym ze stołów i okropnie się nudziłam, nie mogąc znaleźć dla siebie zajęcia. Układanie piramidek z jedzenia było nietaktowne - mama mówiła, że takie zachowanie nie przystoi ich córce. Zajmowałam się składaniem serwetek, siadałam pod stołem, kryjąc się w swojej obrusowej bazie, ale wtedy tata kazał mi stamtąd wychodzić. Siedziałam więc i grzebałam łyżeczką w swojej zupie, bezmyślnie jedząc przygotowane dania. Lata mijały, a ja dorastałam, przebywając w tym mało interesującym towarzystwie. Zaczęłam jednak dostrzegać jakieś plusy w siedzeniu na bankietach. Zamiast wgapiania się w talerz, podnosiłam wzrok i dokładnie obserwowałam gości.

O czym myśleli mężczyźni, skupieni przy jednym stole i wesoło rozmawiający o nowym projekcie inżynieryjnym na wschodnim wybrzeżu? Dlaczego kobiety chodziły razem do łazienki? Jaki był sens w spotykaniu się "na luzie" skoro wszyscy i tak nawijali o pracy?

Obserwowałam tych wszystkich ludzi i zapisywałam swoje spostrzeżenia na serwetkach, później przepisując wszystko do swojego zeszytu, układając słowa w piosenki.

Czasami piszemy o rzeczach, które widzimy, znamy. Piszemy o rzeczach, które kiedykolwiek pojawiły się w naszym życiu, jesteśmy świadomi ich prawdopodobnego istnienia. Są jednak utwory, które powstają w oparciu o podświadomość. Nie mamy pojęcia, że piszemy o czymś, co jest nam znane, dopóki nie zaakceptujemy faktu, że każdy prawdziwy tekst ma w sobie nutkę naszej osobowości.

Dlatego zastanawiam się, w jaką grę gra mój nowy przyjaciel...

A/n Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Zwykle dodawałam fragmenty co dwa dni, ale wiecie jak to jest przed zakończeniem roku ;)

*The Neighbourhood - The Beach

**Hunter Parrish - Guessing Game

*** guessing game - gra w zgadywankę


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top