9
Stanęłam jak wryta...zobaczyłam...Deamona , tylko wyglądał zupełnie inaczej...nie był wściekły , a jego aura wydawała się dobra.Podszedł i wtulił się we mnie.
Nie wiem ile to trwało , ale wydawało się , że staliśmy w objęciach bardzo długo.
Nie mam zielonego pojęcia dlaczego go nie odepchnęłam , w końcu go wogóle nie znałam.
Jego ręką dotknęła mój policzek , spojrzałam mu głęboko w oczy.
Zaczął mnie całować , na początku był to łagodny pocałunek , lecz po kilku chwilach stał się energiczny.
Nagle zanużyliśmy się w wodzie.Zaczeliśmy z chodzić na dno , lecz nam to nie przeszkadzało , Deamon trzymał mnie za ręce.
Brakowało mi tchu i wtedy zemdlałam.
Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam zatroskaną twarz Luka , Lili siedzącą obok mnie i trzymała moją rękę.
-Nic ci nie jest?-zapytał Luke , choć nawet nie wiedziałam kiedy przyszedł do sypialni.
-Wszystko ok.-wydukałam.
Lil znów wyprosiła Luke z pokoju.
-Widziałam wszystko.-powiedziała z lekkim przerażeniem.
-Śnił ci się już wcześniej?-dopytywała.
-Tak i to kilka razy...
-Powiedzmy , że chyba wiem co planuje Deamon , ale nadal nie wiem jaką istotą jesteś , jak widać jesteś trudnym okazem.Trzeba będzie znaleźć jakiegoś lepszego maga.Jak będziesz czegoś potrzebować to dzwoń.-przytuliła mnie i odeszła.
Dopiero teraz zauważyłam , że obok mojej poduszki leżał papierek z numerem.
Luke usiadł obok mnie.
-Bałem się o ciebie.Powiedz co widziałaś?-zapytał z zaciekawieniem.
Opowiedziałam mu wszystko , lecz ominęłam scenę z pocałunkiem.
-Nie martw się , będę przy tobie.
Podsuwał się bliżej i bliżej , miałam motyle w brzuchu , nasze usta się dotknęły...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top