61

...Deamon wyskoczył zza drzew i zaczął atakować rudą.
-Szybko wyjmij jej serce!-brunet blokował ruchy Sarze.
-Ale jak!?-nie miałam pojęcia jak to zrobić ,a do tego nie chciałam tego robić!
Zobaczyłam jak ruda wbiła sztylet w serce Deamona.
Znów wszystko rozgrywało się w zwonionym tempie...
Z całej siły wbiłam jej rękę w klatkę piersiową i wyciągnęłam jeszcze ciepłe serce.
Sara upadła bezwładnie na ziemie...tak jak i Deamon.
Jej zwłoki rozpadły się w pył.
-Deamon!-podbiegłam do niego.
-Julie...kocham cię.-zamknął oczy.
-Obudź się!Proszę!-oczy wypełniły mi się łzami.
-Też cię kocham tylko błagam nie umieraj!-krzyczałam na cały głos.
Jego twarz zrobiła się strasznie blada.
-Kocham cię!Kocham cię!-pocałowałam go w usta.
-Deamon!
Ryczałam w niebogłosy.
-Proszę!-przytuliłam go z nadzieją.
Usłyszałam szelest ,odwróciłam się i zobaczyłam Luke'a.
Po moich policzkach spływały łzy.
-Ja...proszę...zrób...coś...proszę.-wydukałam z rospaczą w głosie.
Chyba słyszał słowa ,które wypowiedziałam wcześniej ,ale naprawdę go kochałam tak samo jak Deamona...
Mina Luka zmieniła się w sekundę ,z wściekłości na rozpacz.
Podszedł w moją stronę.
-Wiem ,że go kochałaś...czułem to i widziałem ,ale moja miłość do ciebie nigdy nie przeminie.Deamon chciał by się tak stało...chciał byś była cała i zdrowa ,zakończyła wreście tą mutacje.
Spojrzałam na Deamona ,zamienił się w pył ,który rozwiał wiatr.
-To wszystko moja wina!.-przytuliłam go z całych sił...moje łzy skapywały na jego koszule.
-Nie darował bym sobie jakbyś to ty zginęła.Choć wróćmy do hotelu.-teraz zobczyłam ,że Luke płacze.
Przetarłam dłnią jego łzy i uśmiechnęłam się lekko ,choć nie był to szczeru uśmiech bo we wnątrz mnie było tyle smutku ,żalu i rozpaczy...
Szliśmy całą drogę w milczeniu.

-Gdzie jest Jake?
-To on nam o tym wszystkim powiedział ,bał się o ciebie bo nie wracałaś.
-Ale gdzie jest teraz?
-Powiedział ,że musi odejść bo naraża cię na niebespieczeństwo.
-Ale to nie prawda!-stanęłam.
-Obiecałem mu ,że będę cię chronił.
-Ale ja muszę go znaleźć!
-On odszedł...
W tej chwili czułam się najgorzej w życiu.Miałam złamane serce bo dwie osoby ,które były dla mnie bardzo ważne opuściły mnie...
-Nie płacz.-Luke wziął mnie w objęcia.
-Ale on mi obiecał ,że będzie przy mnie do końca życia!
-Ja będę przy tobie.-spojrzał mi głęboko w oczy.
On mi mówił to samo.-pomyślałam.
-Wiem ,że moje zachowanie jest okropne ,że nie potrafiłam się zdecydować ,którego bardziej kocham...przepraszam.
-Ciii...-jego dłoń dotknęła moich ust.
-Jesteś napradę ważną osobą dla mnie ,nigdy nie czułem takich uczuć co do ciebie...jesteś dla mnie wszystkim i kocham cię.
Po tych słowach zrobiło mi się ciepło.
-Ja też cię kocham.-pocałowaliśmy się namiętnie ,czułam słony posmak naszych łez.
-Zapomnijmy o tym wszystkim i ucieknijmy stąd.-uśmiechnął się.
-Z chęcią.
Ruszyliśmy przed siebie...
*****
To koniec ,,Juliette" :(
Ale nie martwcie się ,szykuję dla was inną super książkę :D
Będzie ona o wampirach ,miłości i morderstwach.
Jest ona lekko związana z Pamiętnikami Wampirów ,ponieważ będzie w niej występować Damon :3
Zapraszam was moi kochani czytelnicy na wyczekiwanie mojej nowej książki.
Wszystkim tym ,którym spodobało się to opowiadanie napewno też spodoba się następne :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top