55
Dom wyglądał jak pole bitwy...dosłownie i w przenośni.
Usłuszałam trzask rozbijającego się szkła ,od razu domyśliłam się ,że ruda wydostała się z mojej ,,pułapki".
-Czyli znów jestem sama.-pomyślałam.
Weszłam po schodach by zobaczyć jakie szkody wyrządziła Sara ,lecz ujrzałam tylko rozbite okno.
Na podłodze leżały odłamki szkła i...medalion.
-Co ja mam z tymi magicznymi naszyjnikami?-mówiąc to podniosłam go.
Był fioletowy i bardzo ładnie obrobiony złotą nitką.
Poczułam dziwną energie...moje ręce same z siebie założyły medalion na mój łańcuszek i zapięły go na szyi.
Mrugnęłam ,a przed moimi oczami ukazał się inny świat.
-Co do cholery?!-widziałam jakąś więź między przedmiotami ,które leżały obok mnie.
Znów mrugnęłam , a przede mną ukazała się świecąca tasiemka ,której nie było widać końca.
Zaczęłam iść drogą ,którą wskazywała mi ta magiczna ,,taśma".
Wyszłam z domu Jake i spojrzałam w stronę jezdni ,tasiemka kończyła się tam gdzie horyzont.
-Muszę ,,pożyczyć" jego samochód , Jake się chyba nie obrazi ,w końcu robię to tylko po to by go odszukać.
Pobiegłam do domu ,klucze od auta leżały na stole w holu.
Odpaliłam samochód i wyruszyłam w drogę.
......
Wstęga coraz słabiej świeciła ,aż w końcu zobaczyłam zamek w stylu gotyckim...wiem ,że to brzmi banalnie ,ale był prawdziwy.
Nad nim latały jakieś czarne istoty ,wyglądały jak diabły z taniego horroru.
Wysiadłam z auta ,a przede mną pojawił się labirynt.
-Błagam Jake obyś tam był...-powiedziałam pod nosem.
Ruszyłam przed siebie ,najpierw skręciłam w lewo ,potem w prawo...szłam chwilę prosto.
-Wiedziałam ,że przyjdziesz go szukać.-zza zakrętu wyłoniła się...Sara ,była to dziewczyna ze zdięcia ,które znajdowało się w domu Jake'a.
-Ty żyjesz?-spytałam niepewnie.
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem ,jej oczy lustrowały mnie z góry na dół...jej wzrok zatrzymał się na medalionie ,który dziś znalazłam.
-To mój naszyjnik!-rzuciła się na mnie.
-Co ty robisz?!Jesteśmy po tej samej stronie!-krzyknęłam jej prosto w twarz.
W końcu dopieła swego i zerwała mi medalion z szyi.
Mrugnęłam ,a moim oczom ukazała się ruda...
Nie mogłam uwierzyć...czyli imię Sara to nie był zbiegiem okoliczności.
-Jak?-wybełkotałam.
Sara wstała ,ubrała naszyjnik i spojrzała na mnie z góry ze swoją pewnością siebie.
-Teraz wiesz dlaczego porwałam Jake'a.
-Nie ,nadal nie wiem...jakbyś go naprawdę kochała nigdy byś tego nie zrobiła.
Nastała chwilowa cisza.
-On mnie nie kocha!Teraz ty jesteś jego miłością suko!-zobaczyłam w jej oczach łzy.
-To po co go porwałaś?!
-By pokazać mu ,że ja to jego ukochana Sara!
-Nie jesteś już nią...jesteś potworem!-kopnęła mnie z całej siły w twarz po tych słowach.
-Oni cię znajdą i zabiją ,a ja im w tym pomogę.-uciekła przed siebie.
Jacy oni?
Wstałam powoli i ruszyłam w dalszą drogę.
-Jeśli chcę odzyskać Jake'a nie mogę się tak łatwo poddać.-pomyślałam.
Skręciłam dwa razy w prawo ,a potem w lewo...no cóż zabłądziłam.
-Ślepy zaułek...-byłam poirytowana.
Usłyszałam szelest liści.
Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam jakąś osobę zbliżającą się w moją stronę ,była w cieniu ,więc nie mogłam rozpoznać twarzy tajemniczej istoty.
-Julie?-ten głos był mi dobrze znany...
****
Pierwszy dłuższy rozdział ,wydaje mi się ,że wyszedł spoko ;P
Takie pytanko za kim jesteście?:
Deamon+Julie ♡
(nie wiem jak ich razem nazwać xD Jak macie jakiś pomysł to piszcie w kom)
Luke+Julie ♡
Czy może Jake+Julie ♡
Pisać w komentarzach :3
Ps Wielkie dzięki za tyle wyświetleń i gwiazdek ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top