48

-Spiepszaj stąd Deamon!- podszedł w naszą stronę.
-Ona cię nie kocha...-Deamon uśmiechnął się złośliwie.
Zaczęli się przepychać.
-Przestańcie!-chciałam ich rozdzielić ,ale nie dało się...byli tak zawzięci.
-Spałem z nią.-Luke chciał odpłacić się bratu.
Deamon zamachnął się ze zdwojoną siłą.
Miałam już dość ich sporów...
-Koniec kurwa!-krzyknęłam jak najgłośniej.
Spojrzeli się na mnie w tym samym momencie.
-Mam was dość!-pobiegłam wkurzona do lasu.
Nie oglądałam się do tyłu ,ale wiedziałam ,że patrzą się na mnie z osłupieniem.
Gdy już zniknęłam w głębi lasu usiadłam pod drzewem i zaczęłam płakać...to wszystko mnie przerosło.
Nie nawidziłam się przez to ,że nie potrafiłam podjąć żadnej decyzji.Dlaczego tak było?Sama nie wiem...
Byłam zakochana ,ale nie tylko w jednym mężczyźnie ,lecz w dwóch...
Uśmiechnęłam się głupio sama do siebie...wreście przyznałam się do uczucia jakie było między mną ,a Deamonem.
Zostawało najważniejsze pytanie...którego kochałam bardziej?
Moje rozmyślenia przerwała jakaś kobieta ,która wyłoniła się z ciemności.
-Po prostu mam dziś wielkiego farta.-uśmiechnęła się szeroko.
-Znam cię?-wstałam i oparłam się niezgrabnie o drzewo.
-Nie ,ale ja znam ciebie...-podeszła bardzo blisko.
-Kim jesteś?-przełknęłam głośno ślinę.
-Upadły anioł...coś ci to mówi?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć wbiła mi nóż w brzuch.
Mój krzyk było słychać na drugim końcu świata.
-Nazywam się Jade i zamierzam cię zabić ,boleśnie ,ale skutecznie...
Teraz przypomniało mi się ,że ktoś o imieniu Jade chciał się skontaktować z Deamonem.
Przypadek...nie sądze...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top