46

Nie wiedziałam gdzie jechać...po prostu chciałam spotkać się z Lukiem.
Obszukałam wszystkie szafki i znalazłam papierosy i mapę ,była stara i dość niepoprawna.
Znalazłam na niej park ,przy którym był hotel Marco ,ale na mapie nie istniał.
Przejechałam około 20 km ,lecz niespodziewanie coś wyleciało na drogę.Zaczęłam hamować.
Teraz zobaczyłam ,że nie był to człowiek ,lecz wilkołak.
Przeszło mi przez myśl ,że to moje halucynacje po alkoholu...lecz to coś było prawdziwe.
Wskoczył na maskę.
Jego pysk był blisko mojej twarzy...czułam odór z jego paszczy.
Bardzo się bałam.
Zauważyłam ,że jego oczy były podejrzanie znajome.
-Tristan?-wybełkotałam.
Zaczął zmieniać się w człowiek.
Z wycięczenia padł na ziemie...był całkiem nagi.
-Tristan!-wyszłam z samochodu i podbiegłam do niego.
Był nieprzytomny.
Zrozumiałam ,że nie mogę go tu zostawić więc wzięłam go na ręcę (był ciężki) i zaniosłam do auta...położyłam Tristana na tylnych siedzeniach.
Wsiadłam na miejsce kierowcy ,spojrzałam na niego...wydawał się bezbronny.
Ruszyłam w drogę.
Po kilku minutach byłam już w Sunhills.
Kierowałam się mapą i wreście dotarłam na miejsce.
Zasłoniłam Tristana kocem i ruszyłam w stronę hotelu Marco.
Trochę się bałam jego reakcji.
Zapukałam nieśmiało.
Po chwili Luke otworzył drzwi.
-Julie...-wpatrywał się we mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top