45

-Co masz na myśli?-moje zainteresowanie sięgało zenitu.
-Gdy Luke po pija staje się agresywny ,a do tego jesteś teraz ze mną ,jest zazdrosny...jego złość ciągle narasta.-uśmiechnął się złowieszczo.
Miałamv poczucie winy.
Nie odzywaliśmy się do siebie puki Deamon nie zaparkował przed swoim domem.
-Wysiadka.-otworzył mi drzwi.
-Deamon ja...
Przerwał mi w połowie zdania.
-Wiem wiem.-uśmiechnął się.
Chciałam odejść ,ale on mi nie pozwolił.
Złapał mnie za rękę.
-Nie dam ci się tak łatwo spławić.-położył mnie na masce samochodu.
-Co robisz?-obawiałam się tego co zaraz może się stać.
-Pociągasz mnie.-zaczął zdejmować ze mnie ubrania.
-Deamon nie!-nie mogłam się wyrwać z jego uścisku.
-Wiem ,że tego chcesz...nie myśl o Luku.
Tak...pragnęłam go ,ale Luka bardziej.
-Deamon!-dałam mu w twarz.
Puścił mnie i wszedł do domu głownym wejściem trzaskając drzwiami.
Leżałam na masce auta jeszcze chwilę ciężko oddychając.
Widziałam ,że go zraniłam ,ale nie mogłam sobie na tyle pozwalać.
Musiałam zobaczyć się z Lukiem.
Bez namysłu uruchomiłam magicznie jego kabriolet i odjechałam...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top