42

-Ej ej co się tutaj dzieje?-Deamon wszedł do pokoju.
Miałam przewagę nad rudą ,widziałam ,że to zauważył.
-Julie daj spokuj Sarze.-uśmiechnął się zadziornie.
Wstałyśmy i odeszłyśmy od siebie na pewną odległość.
-Julie mam pewną sprawę do załatwienia...choć ze mną.
Wytkałam Sarze język i poszłam z Deamonem.

-Zabieram cię do klubu.-puścił mi oczko.
-Przecież jest dopiero osiemnasta.
-Zanim dojedziemy to minie trochę czasu.
Wsiedliśmy do jego kabrioletu ,miał otwarty dach.
-Zajedziemy jeszcze do jakiegoś centrum handlowego ,musimy jakoś wyglądać.-uśmiechnął się.
Jechaliśmy około godziny ,czułam nieziemski wiatr we włosach.
Deamon puścił muzykę ,do której tańczyliśmy i śpiewaliśmy...było super.
W końcu dotarliśmy do centrum handlowego.
Wybraliśmy sklep New York.
Złapałam kilka fajnych rzeczy i poszłam do przymierzalni.
Wychodząc wpadłam na Deamona.
-Wyglądasz świetnie.-jego palce delikatnie dotknęły mojego podbrudka.
Miałam na sobie czarną sukienkę z dekoltem w kształcie trójkąta i skórzaną kurtkę.
Po chwili Deamon wyszedł z przymierzalni.
-I jak?
Wyglądał tak seksownie...
Zarumieniłam się.
-Jest super.
Miał luźne jeansy ,top z nadrukiem w czaszki i skórzaną kurtkę.
-Dobra choćmy.-uśmiechnął się flirciarsko.
Nie wiedziałam co robi ,ale wiedziałam ,że nie jest głupi.
-Witam.-podszedł do sprzedawczyni.
-Jestem zainteresowany kupnem tych rzeczy...jeśli by była pani tak miła i zdjęła alarmy z naszych ubrań.-widziałam ,że ją hipnotyzuje.
Zrobiła tak jak jej kazał.
Szliśmy w stronę wyjścia ,lecz Deamon się zatrzymał...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top