39

Złapał go za szyję i skręcił mu kark...wyglądało to strasznie.
Teraz Jake zabrał się za blondyna.
Spojrzałam na Rudą ,wpatrywała się z osłupienie w Jake...wykorzystałam tą szanse ,kopnęłam ją z całej siły w kolano...upadła na ziemie.Wzięłam kij ,który leżał obok i wbiłam go jej w udo.
-Kurwa!-zaczęła krwawić.
Jake uderzył blondyna z całej siły ,on upadł z hukiem na ziemie.
-Nic ci nie jest?-Jake mnie przytulił.
-Mam pokopane wnętrzności ,ale żyję.
-Aaaał!-Jake upadł ,miał wbity kij w plecy.
Spojrzałam się do tyłu i zobaczyłam blondyna i rudą...wyglądali jakby nic się im nie stało.Po uśmiechu rudej mogę stwierdzić ,że to ona rzuciła w Jake.
Ruda złapał mnie i rzuciła na ziemie.
Próbowałam się bronić ,ale była silniejsza...
Zawiązała mi oczy jakąś ścierką.
-Po tym będzie ci ciekawiej.
Poczułam ukłucie...podawała mi jakiś narkotyk.
Po chwili odgłosy stały się słabe...kręciło mi się w głowie.
-Weź ją do samochodu.-ruda miała teraz dziwny głos.
To ostatnie co usłyszałam...potem już nic nie pamiętam...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top