36

Moja klatka piersiowa bardzo bolała...nie miałam już powietrza.
Zaczęłam płynąć ku tafli wody.
-Hyyyy.-wyplułam wodę i wzięłam głęboki oddech.
-Jake!-zaczęłam krzyczeć.
Teraz fale na morzu były ogromne ,zatapiały mnie.
-Jake!-zawołałam ponownie ,lecz nie usłyszałam odpowiedzi.
Łzy ciekły mi po policzkach ,a fale popychały mnie pod wodę.
O nie!Topię się!Gdzie jest Jake?-moje myśli kłębiły się coraz bardziej.
Wypłynęłam jakimś cudem.
Wzięłam głęboki oddech i zanurkowałam.
Płynęłam długo nad dno ,nic nie widziałam przez tą burzę ,ale wydawało mi się ,że jestem już blisko.
I wreście dotknęłam nogami piasku.
Nachyliłam się i zaczęłam szukać Jake.
Moje płuca znów miały mało powietrza.
I wtedy wyczułam coś...to był Jake.
Wzięłam go na ręce i zaczęłam płynąć ku górze ,lecz moje płuca na to nie pozwolały...ból przeszył całe moje ciało.
To już koniec.-pomyślałam.
Wokół widziałam ciemność...
Spojrzałam na Jake ,był nieprzytomny.
Moje zmysły były osłabione.
Zaczęłam tracić przytomność.
Wtedy poczułam falę ciepła ,a potem zaczęła rozpierać mnie energia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top