35
Widziałam ,że łzy napływają do jego oczu.
Ciekawiło mnie kim była osoba ,która ją zamordowała...napewno nie człowiekiem.Moje podejrzenia padły na Deamona...
Wyszliśmy z lasu ,moim oczom ukazała się piękna plaża.
Jake był nadal smutny.
-Twoja koleżanka będzie szczęśliwa jeśli będziesz się dobrze bawił.-próbowałam go pocieszyć.
-Miała na imię Sara.
Milczeliśmy przez chwilę.
Jak już dotarliśmy do brzegu morza zaczęliśmy się rozbierać.Nie mieliśmy strojów kąpielowych więc zostaliśmy w bieliźnie.
-Co mam robić?-zaśmiałam się.
-Wejdźmy wpierw do wody.-uśmiechnął się lekko.
Woda w morzu była dość zimna ,ale dało się przyzwyczaić.
-Potrafisz pływać?-Jake miał ,,gęsią skórkę" od temperatury wody.
-Jasne.-puściłam mu oczko i zanurkowałam.
Od dzieciństwa byłam świetną pływaczką ,wiele razy wygrywałam szkolne zawody w pływaniu...
W wodzie czułam się nieziemsko.
Podpłynęłam do Jake i złapałam go za nogę.
-Aaa!Wystraszyłaś mnie.
-Nurkuj ze mną.
Jake zanurzył się pod taflę wody.
Widziałam ,że się uśmiecha.
Złapał mnie za rękę i pociągnął.
Wypłyneliśmy.
Spojrzałam w stronę plaży...była dość daleko.
-Nie płyńmy za daleko.-ostrzegłam Jake.
-Ok.
Rozmowe przerwał nam grzmot...niebo było granatowe...zbliżała się burza.
-Zaraz idziemy odpocząć i przeczekać burzę ,ale daj mi ostatni raz zanurkować.Złap mnie za rękę i nie puszczaj.
Nabraliśmy powietrza i zanurzyliśmy się.
Usłyszałam ,że deszcz zaczął padać bo jego krople uderzały o wodę.
Zrobiło się ciemno.Nic nie widziałam.
Dłoń Jake się ześlizgneła z mojej.
Popłynełam głębiej by go ratować ,ale nie miałam wystarczająco powietrza w płucach...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top