29
Na ekranie był komunikat:OKRÓTNIE ZAMORDOWANA KOBIETA.
Jakaś reporterka opowiadała co się zdarzyło tej kobiecie...poznałam ,że to ta sama osoba ,która mnie goniła.
Lucy zaczęła głośno płakać.
-Kim ona jest?-udawałam ,że nic nie wiem.
-To moja ciocia.
Jeśli ona nie żyje to jak mnie goniła?W mojej głowie kłębiły się myśli...
Przytuliłam Lucy.
-Wszystko będzie dobrze.
-Nic nie będzie!Nie mam już nikogo.
Rodzice Lucy zgineli w wypadku samochodowym 8 lat temu.
Płakałyśmy razem ,ze zmęczenia zasnęłyśmy po kilku minutach.
Wstałam o 9.28.
Poszłam do łazienki.
Odwinęłam bandaż ,lecz nic pod nim nie znalazłam.
Wzięłam prysznic ,myjąc zęby zobaczyłam coś dziwnego na lustrze ,to była twarz cioci Lucy.
-Zamordują cię...tak jak mnie.
Spojrzała mi głeboko w oczy.
-Ale kto?-dreszcz przeszedł mnie po ciele.
Nic nie mówiąc zniknęła...
Uderzyłam w lustro z całej siły...rozpadło się na kawałeczki ,moje ręce były całe w krwi.
-Co się stało?!-Lucy wleciała do łazienki.
-Spadło...i się rozbiło...trochę mnie pokaleczyło...-zmyśliłam.
-Choć ,opatrzę ci to.
Lucy owinęła moje ręce bandażem.
-Idę teraz na zakupy bo nie ma nic w lodówce.Przyjdę za godzinę.
Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku.
-Muszę skontaktować się z Lukiem.-mówiłam sama do siebie.
Dotknęłam mojej szyi...nic tam nie było.
-O nie!Zgubiłam medalion!
Byłam zła na siebie...
Zaczęłam go szukać ,lecz rezultaty były nijakie.
Usiadłam na sofie w salonie i włączyłam telewizję.
Wiadomości i kolejne morderstwa.
Musiałam się trochę wyluzować...przełączyłam na ,,CSI kryminalne zagadki" ,ale nic nie pomogło...
Włóczyłam się po mieszkaniu przez godzinę...
-Gdzie jest Lucy?-myślałam na głos.
-Nie ma jej już dwie i pół godziny.
Usiadłam przy stole w jadalni.
Czułam się dziwnie ,jakby ktoś mnie obserwował.
I wtedy Jake zakrył mi oczy swoimi dłońmi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top