28

Zdąłałam jakoś zapanować nad grawitacją.
Odjechałam.
Moja ręka krwawiła więc musiałam się zatrzymać.
Byłam kilka kilometrów od szpitala ,wysiadłam i owinęłam ranę bandażem.
-Julie?-usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam Lucy w swoim audi.
-Czemu nie odbierałaś telefonu?Martwiłam się.
-Długa historia ,ale obiecuję ,że jak zabierzesz mnie do domu to ci wszystko opowiem.
-Wsiadaj.
Byłam bardzo zmęczona...zasnęłam.

Usłyszałam głos Lucy.
-Już jesteśmy śpiąca księżniczko ,rusz swoje szanowne cztery litery.
Zaczęłyśmy się śmiać.
Dom jej cioci był ogromny.
-Łał...-zaniemówiłam.
-Moja ciocia to chirurg ,cały dzień spędza w pracy.Dobra co tak stoimy ,wchodź do środka.
Dom miał dwa piętra.
-To będzie twój pokój.-znajdował się na piętrze ,był bardzo duży ,miał nowoczesne dodatki.
-No teraz mi opowiedź co się stało?-usiadła na łóżku.
Nie byłam pewna czy chcę ją wtajemniczać w ten chory psychicznie MÓJ świat...
-Zapoznałam faceta...
-To ten seksy blondyn?-widziałam zaciekawienie w jej oczach.
-Tak...
-Spałaś z nim?
Nic nie powiedziałam.
-Haha ,wiedziałam.-uśmiechnęła się szeroko.
-Mogę tu zostać na trochę?-zmieniłam temat.
-Jasne.-wstała.-Idę nam przygotować coś do jedzenia i zadzwonię do cioci ,że będziemy mieć lokatora.-puściła mi oczko.
Wyszła.
Chwilę siedziałam w ciszy ,ocknął mnie krzyk Lucy.
Pobiegłam na dół.
-Co się stało?!
Lucy sparaliżowana oglądała telewizor.
Podeszłam bliżej i zobaczyłam...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top