27

Przypomniałam sobie rady Lili...
Więc skupiłam się i wzięłam głęboki oddech.
-No dalej!
Usłyszałam pstryknięcie...zamek puścił.
Byłam dumna z siebie.
Weszłam do niej i się zakluczyłam (magicznie).
Przeszukałam wszystkie torby i wzięłam ze sobą kilka potrzebnych rzeczy ,między innymi:skalpel-do samoobrony ,nożyczki ,apteczkę ,jakieś tabletki i koc.
Spakowałam wsztystko w plecak ,który tam znalazłam.
Chwilę siedziałam w ciszy i zastanawiałam się co dalej zrobić.
Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam jej doszczętnie zniszczoną twarz ,stała bardzo blisko karetki.Chciałam pisnąć ,ale zasłoniłam sobie usta dłonią.
Teraz przyszedł do głowy mi plan jak z tego wyjść cało...chyba.
Wzięłam nożyczki i powoli zaczęłam rozkręcać kratę ,by dostać się do przodu samochodu.
Odłożyłam ją na bok i przeszłam przez otwór.
Skupiłam się i próbowałam uruchomić auto.
No dajesz!
I wreści usłyszałam to na co czekałam...silnik.
Czułam ,że ktoś obok mnie jest...z przerażeniem spojrzałam w prawo i zobaczyłam jej ,,twarz" w oknie... nie było zamknięte...zamachnęła się nożem i rozcięła mi rękę.Zaczęłam krzyczeć...ale nie poddałam się tak łatwo...wzięłam opteczkę i z całej siły uderzyłam ją w głowę...upadła.
Szybkim ruchem zamknęłam okno.
Nacisnęłam pedał gazu i odjechałam...w lusterku widziałam jej morderczy wzrok...zamachnęła się nożem i rzuciła go w oponę...zaczęłam koziąłkować...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top