24

Przerwała.
-Muszę zaprowadzić cię do Luka.-oznajmiła.
Teraz przypomniało mi się co zrobił Deamon Lukowi...
-On został przebity nożem.-zaczęłam płakać.
-Że co?!Pospieszmy się.
Lil wyprostowała się i zamknęła oczy.
Niebieskie promienie zaczęły się wić...wtedy zobaczyłam jej skrzydła...były piękne.
-Trzymaj się mocno.-podała mi rękę.
Zaczęłyśmy się unosić nad ziemią.
Było nieziemsko...
Leciałyśmy nad jeziorem ,ominęłyśmy las ,z daleka było widać miasto.

Wylądowałyśmy z tyłu hotelu.
Przeszłyśmy przez okno i dostałyśmy się do jego pokoju.
-Luke!
Nadal leżał na podłodze z nożem w brzuchu.
Lili delikatnie go wyciągnęła.
-Musisz użyć swojej magii aby go uleczyć.-poprosiła.
-A ty nie możesz?
-Wyczerpałam całą magię na lot.
Przyłożyłam ręcę do jego rany ,czekałam dłuższą chwilę ,lecz nic się nie stało...
-Czemu nic się nie dzieje?!-byłam roztrzęsiona myślą ,że Luke nie żyje.
-Spróbuj jeszcze raz ,wysil się!
Łzy spływały mi po policzkach.
Dotknęłam rany i zamknęłam oczy.
Coś zaczęło się dziać...
Rana powoli się zmniejszała.
-Udało ci się!-Lil była uradowana.
Luke otworzył oczy.
-Co się stało?-wybełkotał.
-Julie wszystko ci opowie ,zostawiam was samych.-Lili wyszła drzwiami frontowymi.
-Pamiętam ,że Deamon tu był...nic ci nie jest?-zapytał zmartwiony.
-On mnie porwał...potem dał jakiś naszyjnik ,którym mógł mnie sterować...
Ominęłam fakt gdy prawie doszło do seksu...nie byłam wtedy sobą ,medalion mną sterował.
Luke spojrzał na mnie z nerwami.
-Dlaczego nie chciałaś mi tego powiedzieć?!
O co mu chodziło...
-O czym ty mówisz?
Teraz mi się przypomniało ,że umie czytać w myślach.
-Spałaś z nim?!
-Nie!
-Nie kłam!
-Dał mi ten medalion ,który mną sterował ,to nie moja wina...ale do niczego nie doszło!
Próbował wstać ,ale był zbyt słaby.
-Lili może to potwierdzić!-dodałam.
Luke znieruchomiał...
-Witam witam.-Deamon stanął nad nami...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top