22
Była to Lili.
Miała w ręcę pistolet i zaczęła strzelać w naszą stronę.
-Co ty robisz?!-zaczęłam krzyczeć.
Stwór dostał kulkę w brzuch.
Widziałam ból w jego oczach.
Zniknął.
-Dlaczego to zrobiłaś?!
-To jest wirus...atakuje niedojrzałe istoty magiczne.
-Mam 19 lat.-uświadomiłam.
-Chodzi o to ,że nic nie umiesz...musisz się jeszcze dużo nauczyć.
Trochę mnie to uraziło...
-Będę twoją nauczycielką.
Kiwnęłam głową.
Szłyśmy brzegiem jeziora i rozmawiałyśmy.
-Jak to mnie widziałaś?-zapytała po chwili.
-To ja byłam z Deamonem...
-Dobierał się do ciebie?Dlaczego nie uciekałaś?
-Kocham go.
Spojrzała na mnie jak na idiotkę...
Jej oczy przyglądały się naszyjnikowi.
-Od kogo ten medalion?-dopytywała.
-Od Deamona.
Zerwała mi go z szyi.
-Ej!-byłam oburzona.
Wzięła go do ręki i spaliła pod wpływem gorąca.
Gdy już był doszczętnie zniszcziny...zemdlałam.
Obudziłam się po około godzinie bo wciąż było ciemno.
-Żyjesz?-zażartowała Lili.
-Tak...-wybełkotałam.
I po chwili przykryła mnie fala wspomnień o Deamonie.
Był mordercą ,nienawidziłam go...
-Wspomnienia wracają.-oznajmiła Lil.
-Jak mogłam go kochać?!
-To nie była prawdziwa miłość...on cię zahipnotyzował.To przez ten naszyjnik.Miał cię na własność ,mógł tobą sterować.
Znieruchomiałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top