12

Szlajałam się jeszcze z 2 godziny po mieście.
Przechodząc obok przystanku zobaczyłam jak jakiś facet bije kobietę i grozi jej nożem , nie mogłam tak stać i patrzeć...ruszyłam w ich stronę.
-Ej ty zostaw ją!-krzyknęłam.
-Nie mieszaj się dziecino...-miał głos nałogowego alkoholika.
Rozpierała mnie energia...podeszłam do niego i dałam mu boksa w nos.
Nie przemyślałam tego i to był pierwszy błąd.
Zamachnął się nożem w moją stronę , a kobieta uciekła...byłam głupia , że się w to wtrąciłam...
-No choć do mnie.-zaśmiał się złowieszczo.
Zaczęłam biec , skręciłam w małą aleje między blokami , to był mój drugi błąd bo zapędziłam się w kozi róg.
-Kto tu postawił ścianę!-pomyślałam przerażona.
Usłyszałam jego kroki...
Bałam się , ale miałam zamiar mu stawić czoło , sięgnełam po kij , który leżał w śmietniku.
-Nie boję się ciebie!-wydarłam się na cały głos.
Gdy zbliżył się na odpowiednią odległość zaczęłam nacierać.
Łupnęłam go kijem w głowę , a potem w rękę , wypuścił nóż.
Kopnęłam w nóż , który potoczył się pod duży śmietnik.
Ostatni cios zdałam nogą , wycelowałam prosto w brzuch.
Teraz dopiero zobaczyłam , że promienieje niebieskim światłem.
Napastnik szybkim krokiem zaczął uciekać...zniknął w ciemności...
-No nie źle.-usłyszałam głos Deamona.
Wystarczyła sekunda by pojawił się za mną.
-Czego chcesz?-powiedziałam wyczerpana.
-Ciebie...
*****
Hej :)
Mam złą wiadomość (tak jakby xD) jadę nad morze , a tam nie mam neta... więc nie mam jak wrzucić rozdziału , no cóż będzie trzeba to przeboleć... za to jak przyjadę (około czwartku) wrzucę 2 rozdziały :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top